5. Ale jak to cię obudził?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudził mnie jakiś huk.

-Wstawaj, jest już 9! Wszyscy dawno śniadanie zjedli, tylko ty nie, co ty sobie myślisz?! - Arika, jedna z kucharek, wparowała mi do pokoju.

-Zaraz zejdę... - Wymruczałam i przekręciłam się na drugi bok. Zapomniałam zamknąć drzwi po tym jak Saru wyszedł.

-Szybko!!! - Zaczęła ciągnąć za moją kołdrę, którą mocno trzymałam w rękach.

-Już, już... - Podniosłam się do siadu i przetarłam oczy.

-Co ty taka zmęczona, spałaś do 9, kobieto! - Zaczęła mnie opierniczać.

-Obudziłam się chwilę przed czwartą i nie mogłam później zasnąć... - Lepiej żeby nie wiedziała jak było naprawdę. Dziewczyna pokręciła z westchnieniem głową i wyszła z pokoju zostawiając drzwi otwarte, pewnie bym ruszyła moją dupę i wstała. Eh.

Wstałam i zamknęłam za nią drzwi, po czym się ubrałam i zeszłam na dół. Zjadłam już ostygłe śniadanie i skierowałam się do mojego pokoju, w którym się zamknęłam. Dostałam SMS-a od Saru.

"Nie było cię na śniadaniu, więc napiszę ci. Zmieniłem termin wyjazdu o tydzień, bo nic nie wskazuje na to, że sytuacja się zmieni; masz wartę od 15 do 17, jak wczoraj i tam gdzie wczoraj."

Odpisałam mu:

"Dziękuję za informację, dotarła."

Usiadłam na łóżku. Właśnie przypomniał mi się mój wczorajszy sen. Ta kobieta odwrócona do mnie tyłem. Słyszałam gdzieś, że jeśli człowiek zobaczy jakąś nieznajomą osobę we śnie, to znaczy, że musiał ją już kiedyś widzieć, bo mózg nie jest w stanie sam wygenerować wymyślonej twarzy. Z drugiej strony, może bez sensu wnikam, mogłam ją widzieć przecież wczoraj na ulicy lub kiedykolwiek indziej.

Otworzyłam okno i oparłam się o parapet. Słońce nie raziło mnie w oczy, bo znajdowało się z drugiej strony budynku, więc mogłam patrzeć bezproblemowo w dal.

Kilka osób kopało do siebie piłkę pod oknem, widziałam innych grających w jakiegoś pokera, ktoś biegał i parę osób stojących na warcie gadało. Za murem ktoś puszczał żółty latawiec. Coś znowu mi się przypomniało. Rozmowa z opiekunką z domu dziecka, miałam wtedy gdzieś około 3/4 lata.

-Który chcesz? - Kobieta pokazała mi dwa latawce; jeden różowy, drugi żółty.

-Mama kiedyś mi mówiła, że tata jej mówił, że jak był mały to z bratem pokłócił się o latawiec. - Uśmiechnęłam się szeroko. - I że ich tata się zdenerwował i im go zabrał.

-Świetnie, a więc, który chcesz latawiec? - Opiekunka była już podirytowana. Zrobiło mi się przykro, że nie chce mnie słuchać.

Nie pamiętam który latawiec wtedy wybrałam, ale na pewno było mi smutno. Znowu przyszła mi na myśl wizja kolejnego obrazu, ale najpierw muszę dokończyć ten, który zaczęłam. Właśnie, trzeba się zabrać za malowanie.

Zamknęłam okno i usiadłam na moim stanowisku pracy. Zaczęłam malować, szło mi całkiem szybko. Jeszcze godzina, a skończę.

Wstałam w końcu z miejsca, ile można siedzieć, i stwierdziłam, że w końcu może wyjdę na dwór. Ruszyłam korytarzem. Tak jak zawsze po malowaniu, gdy szłam i widziałam na korytarzu różne lampy, fotele i te inne, układałam w głowie plan w jakiej kolejności trzeba nakładać kolory by je dobrze narysować. To już się nazywa obsesja.

W rogu budynku są huśtawki, wszystkie były jakimś dziwnym trafem wolne, więc usiadłam na jednej w cieniu i zaczęłam myśleć o wszystkim i o niczym. Począwszy od tego co będzie na obiad, przez teorie spiskowe co to El Dorado znowu kombinuje, po różne niespełnione marzenia typu: "A co by się stało jakby członkowie Feidy potrafili latać". Przy tym ostatnim to naprawdę można by rozkładać to na czynniki pierwsze, bo mogłabym łatwiej zwiać stąd, ale z drugiej strony baza mieściłaby się pewnie w zupełnie innym, mniej dostępnym miejscu, może Saru już zdobył by tą kontrolę nad światem itd.

W moich gdybaniach przerwało mi moje przeczucie, że ktoś na mnie patrzy i ciarki na plecach. Zaczęłam się rozglądać. Byłam już nieźle podirytowana, gdy wpadłam na pomysł by spojrzeć na budynek. Skanowałam po kolei wszystkie okna i w końcu trafiłam. Ciarki ustały.

Spojrzałam pytająco na Meię stojącą w swoim oknie. Ona odsunęła się dalej i nadal mnie obserwowała. Ona serio myśli, że jak zgasi światło w pokoju i stanie kawałek od okna, to że jej nie zauważę? Zmarszczyłam brwi by dać do zrozumienia, że jednak jej kryjówka jest już widoczna. Podziałało, bo schowała się gdzieś za ścianą. I dobrze.

Wróciłam do mojego gdybania. Mogę tak siedzieć godzinami i myśleć "co by się stało gdyby...". Niestety znowu poczułam jak ktoś na mnie patrzy. Wróciłam wzrokiem do domu, ale w oknie Mei nikogo nie było. Takie sytuacje jak ta pokazują, jak łatwo mnie zirytować i doprowadzić do szału.

W końcu zetknęłam się ponownie z czyimś spojrzeniem. Właściwie to spojrzeniami. Meia i Giris patrzyli na mnie z innego okna. O co im kurde chodzi?!

Wymienili się porozumiewawczymi spojrzeniami i znowu schowali się za ścianą. Miałam już totalnie dość siedzenia tutaj. Wstałam i wróciłam do pokoju. A może to ta dwójka wysłała tego drona? Tylko jak? Trudno uwierzyć.

Usiadłam na łóżku i zaczęłam analizować czy ta teza jest słuszna czy raczej nieprawdopodobna. Meia obserwuje mnie od dłuższego czasu, więc na tej podstawie łączę te dwa wątki, ale Saru o tym dronie nic nie wiedział... albo po prostu dobrze odegrał swoją rolę jako aktor. Ciężko byłoby wysłać takiego drona z terenu Feidy bez jego zgody i wiedzy, choć z drugiej strony on ma swoje sprawy, występuje jako reprezentant dzieci drugiego sektora i mógł nie zauważyć, a Giris odpowiada za monitoring, więc mógł wszystko zatuszować. Poza tym, jakby to El Dorado zajmowało się śledzeniem członków, to czemu mieliby uczepić się właśnie mnie? Teraz to już się pogubiłam.

Trudno, czas pokaże. Raczej mało prawdopodobne jest to, że teraz do czegoś dojdę, co najwyżej wymyślę sobie jakąś teorię, w którą później będę wierzyć, która nałoży mi klapki na oczy, bo nie będę potrafiła spojrzeć na sprawę z innej strony.

Ktoś zapukał do mnie do pokoju. Przewróciłam oczami. Nosz kur zapiał, nie dadzą mi spokoju!

Podniosłam się i otworzyłam drzwi. No i czeka mnie bardzo interesująca rozmowa o latających gównach, supermocach, wyjawianiu moich sekretów i wynurzeniach Saru.*wklej emoji pistolet* *wklej obok emoji z uśmiechem* *dopisz "yey"*

-No hej. - Saru pojawił się przede mną i bez pytania wpakował mi się do pokoju, gdy mu odpowiedziałam. Pierwsze co zrobił, to wziął mój niedokończony obraz i zaczął go oglądać. - Wow, szybko ci idzie.

Wow, postanowił być nagle dla mnie miły. Wahania nastrojów na poziomie baby z okresem. Nie chcę się czepiać, ale z tymi zaburzeniami jako chłop powinien udać się do lekarza. Psychiatry. Na miesięczną terapię. Choć wolę tą jego w miarę miłą wersję niż jej skrajną przeciwność.

-Wracając. - Odłożył mój obraz. - Mieliśmy rozmawiać o dronie. - Rozsiadł się na krześle przy moim biurku, a ja naprzeciwko jego, na moim łóżku. - Na początku tobie trochę nie dowierzałem, ale na nagraniu da się jednak coś cokolwiek zobaczyć, więc nie kłamiesz. Ale jak to cię obudził? Co on w to okno uderzył, że się obudziłaś, czy jak?

No i przesłuchanie czas zacząć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro