rozdział 19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Tobias

Wieczór kawalerski trwa w najlepsze. Zeke jest już nieźle spity. Tak samo jak reszta. Cały czas waham się czy nie posłuchać lekarza i nie napić się odrobiny więcej, niż zezwolił mi lekarz. Minął już ponad miesiąc od postrzału. Chyba nic złego się nie stanie, jeśli wypiję trochę więcej alkoholu.

Nigdy nie tańczyłem, to muszę przyznać i chyba nigdy nie zacznę. Wszyscy moi przyjaciele tańczą wśród dziewczyn, a ja jedyny siedzę. Nie przeszkadza mi to w ogóle. Wolę patrzeć. I choć nie wiem, jakby chłopaki mnie upili, nie zatańczę. Na szczęście to nie mój wieczór i nawet nikt nie próbuje.

-Jesteś, stary?- dosiada się Amar i uśmiecha się półgębkiem- Wyglądasz, jakbyś spał na siedząco. Aż tak ci się nudzi?

-Nie- kręcę głową- tylko nie lubię tańczyć i po prostu patrzę.

-Kiedyś będziesz musiał to zrobić- jego uśmiech poszerza się.

-Niby kiedy?- unoszę brew i nie staram się ukryć mojego zdziwienia.

-Jak będziesz się żenił, to ciebie czeka pierwszy taniec- wybucha śmiechem, a ja nie mogę nic zrobić, jak skrzywić się. Nie wyobrażam siebie tańczącego.

Nagle czuję wibracje w kieszeni. Wyciągam telefon. Jest na nim dużo nie odebranych połączeń od Christiny i Shauny, przez co się spinam. Natychmiast oddzwaniam i modlę się w duchu, żeby to nie było nic ważnego. Żeby to była tak błahe, jak problemy Christiny o wybór sukienki na imprezę. Dziewczyna odbiera praktycznie od razu.

-W końcu odebrałeś, Cztery- mówi z wściekłością, ale wyczuwam w jej głosie również panikę.

-Co się stało?- pytam, nie zwracając uwagi na to, co przed chwilą powiedziała.

-Napadnięto nas- spinam całe ciało- Nie żyje Amel i Ali, a Tris gdzieś zniknęła. Przyjedź tu!

-Gdzie wy jesteście?- podnoszę głos i gwałtownie wstaję. Zeke przez to spogląda na mnie z pytaniem.

-W hotelu- słyszę drżenie w jej głosie- To było zupełnie nagłe. Nie mogłyśmy nic zrobić.

-Dobra, czekajcie, zaraz będę- rozłączam się i zmierzam w stronę wyjścia z klubu. Drogę zastępuje mi Zeke i Peter.

-Coś się stało?- pyta mężczyzna i unosi brwi, kiedy zauważa moją minę. Mimo że ma rozbiegany wzrok, a jego słowa są niewyraźne, próbuje się opanować i skupić.

-Dziewczyny zostały zaatakowane- odpowiadam szybko. Wychodzę z klubu. W głowie kłębi mi się tysiące scenariuszy, scen, słów. Jeśli Tris nie ma z nimi, to znów została porwana.

Błagam, tylko znowu nie to!

W połowie drogi zaczynam biec. Nie zwracam uwagi na ból brzucha. Nie wiem, jak może to wyglądać. Jest środek nocy, jestem senny i ranny, a mimo to biegnę. Ale nie obchodzi mnie nic. Przypomina mi się krzyk przerażonej Tris, kiedy zostałem postrzelony. W tamtej chwili myślałem, że umrę, bo tak się czułem. Ale strach i rozpacz, jaki widziałem wtedy w jej oczach dodało mi tyle siły, że nie dopuszczałem do siebie myśli, że umrę. Tak jak ona.

Dla mnie byłaby to dobra śmierć, bo zasłoniłem Tris jak żywą tarczę i nie pozwoliłem jej umrzeć. Ale co by się stało, gdybym to ja wtedy umarł? Tris czułaby się tak samo, jak ja po jej śmierci, prawdopodobnie znowu zostałaby złapana przez OPR i ponownie tam zamknięta. Dla mnie to wtedy było łatwe zamknąć oczy, wydać z siebie ostatnie tchnienie i raz na zawsze pożegnać się z tym światem. Ale nie dla Tris. Znam to uczucie pustki i nie chcę, by ktokolwiek mi bliski poznał to uczucie. Zwłaszcza Ona.

Kiedy docieram na miejsce, widzę już karetkę, przerażone dziewczyny, Emila oraz Matthew. Na noszach leżą ciała Amel i Ali, przykryte prześcieradłem. Mimo że nie znałem ich za dobrze, to ciężko mi wyobrazić sobie, że odeszły. Ali była moją nowicjuszką i przyjaciółką Tris. Amel natomiast była kimś bardzo podobnym do mojej ukochanej. Tak samo twarda i niebezpieczna wbrew pozorom. Ale jak widać każdy ma swoją wytyczoną ścieżkę. Pomimo podobieństw, ktoś może umrzeć za pierwszym razem, a ktoś będzie z każdego niebezpieczeństwa wychodzić cało. Christina roztrzęsiona rzuca mi się na szyję. Ma rozciętą brew i bandaż na głowie.

-Co się dokładnie stało?- pytam, kiedy dziewczyna odsuwa się ode mnie. Po chwili dobiega Zeke i mocno obejmuje przerażoną Shaune.

-Impreza trwała, tańczyłyśmy. Nagle muzyka przestała grać, zaczęły padać strzały. Pamiętam, że upadłam i straciłam przytomność, a kiedy się obudziłam, zobaczyłam zwłoki dziewczyn- spogląda na ciała przykryte prześcieradłem i oczy zapełniają jej się łzami- Tris gdzieś przepadła. Ciągle jej szukają.

Nie wyobrażam sobie, że teraz będę stać bezczynnie i czekać, aż Tris sama się znajdzie. Dlatego podchodzę do Emilia i wymijająco go informuję, że też idę. Dołącza do mnie Zeke. Jak widać, Peter, Amar i George wolą poczekać i towarzyszyć dziewczynom. Nie mam do nich za to żalu, bo to wyzwanie pod wpływem alkoholu iść na poszukiwania.

-Jak ci palanci dostali się znowu do miasta?- chłopak kipi złością. OPR nie tylko porwał Tris, ale i zniszczył wieczór panieński Shauny oraz kawalerski Zeka, i zabił dwie niewinne osoby. Również jestem wściekły, ale nie z powodu zniszczonej imprezy. Jestem wściekły, bo ci ludzie uwzieli się na Tris i po raz kolejny mi ją odebrali. Problem tym razem polega na tym, że ranny nie jestem w stanie robić nic więcej, niż chodzić i nawoływać jej imię. Uczucie, jakie towarzyszy mi w tej chwili jest nie do opisania. Jest jak mieszanka strachu, nadziei, tęsknoty, przerażenia. W gardle mi zasycha, nogi mi drżą i odmawiają posłuszeństwa. Jakbym zamiast kości miał ołów, a zamiast krwi rtęć.

-Cztery, zobacz to- woła Zeke. Podchodzę do niego i patrzę tam, gdzie wskazuje. Na bruku widnieje kałuża krwi, odciski butów oraz ślad opon samochodu.

-Tutaj musiała zostać wpakowana do auta- stwierdzam z przygnębieniem. Moja Tris. Znowu została porwana i znajduje się nie wiadomo gdzie.

Przez kolejne nieubłagane godziny staramy się w jakikolwiek sposób namierzyć samochód OPR. Na pewno nie mogli uciec z miasta. W ciągu zaledwie trzech godzin nie jest to możliwe. Musi gdzieś znajdować się jakiś ślad, który da nam wskazówkę. Kiedy nie jestem w stanie utrzymać się na nogach, podpierając się ściany siadam na chodniku. Rana postrzałowa nieprzyjemnie pulsuje, a od alkoholu powoli uchodzącego z mojego ciała, mam wrażenie, że wszystko się kołysze. Nie chcę zaprzestawać poszukiwań, bo każda sekunda jest ważna, ale nie jestem w stanie wstać.

-To nienormalne, że oni znów ją porwali- mamrocze Zeke i siada obok mnie. Zauważam, że on jest w gorszym stanie, ponieważ więcej wypił. Ja na szczęście nie wypiłem tyle, ile zamierzałem.

-Bo ci ludzie są nienormalni- odpowiadam sztywno i splatam swoje palce. Nie potrafię sobie oswoić, że naprawdę znowu Tris przepadła. Być może znów na miesiąc lub dłużej. Od ostatniego porwania minęły dopiero cztery  tygodnie.

-Musimy wracać. Nic tu po nas- Zeke wstaje. Z jednej strony chcę wstać i szukać Tris dalej, nawet kilka godzin, ale z drugiej rana postrzałowa z każdą chwilą coraz bardziej boli.

-Nie możemy tak szybko skończyć- mówię, ale mi przerywa.

-Cztery, przecież widzę, że ledwo wytrzymujesz i nie jesteś w stanie jej szukać. Pewnie ukryli się już pod murem albo zwiali z miasta.

Chcąc nie chcąc wracamy pod hotel, a później do nieustraszoności razem z smutnymi dziewczynami. Christina przytula się do mnie i cicho szlocha w moje ramię. Jest zrozpaczona po tym wszystkim i się jej nie dziwię. Przecież to nie codzienny widok, być na wieczorze panieńskim, a zupełnie nagle wparowują ludzie z bronią i zabijają dwie osoby oraz porywają jedną. Na dodatek pod wpływem alkoholu można zrobić tyle, co nic.

Kiedy zostawiam Christinę w jej mieszkaniu, wracam do swojego. Nienawidzę tego uczucia, kiedy w pełni zdaję sobie sprawę, że nie zastanę tam Tris i nie będzie spała ze mną w jednym łóżku. Ta okropna świadomość sprawia, że tracę ochotę do niego wracać. Dla mnie nie ma domu bez Tris.

Od razu po przekroczeniu progu zawieszam kurtkę na wieszaku i podpieram się ściany. Moje oczy mimowolnie wilgną, łzy samoistnie płyną po moich policzkach. Dlaczego to wszystko po raz kolejny się dzieje? Jak musi czuć się Tris i jak bardzo tym razem potrzebuje pomocy, której nie będę mógł jej dać.

Nagle za moimi plecami odzywa się cichy głos.

-Tobias...

CDN😘

Kto to?😏

A teraz coś dla fanek Theo 😎

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro