Rozdział 10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tobias
 
Po rozmowie z Evelyn wracam do mieszkania. Ciągle trudno mi uwierzyć, że naprawdę straciłem matkę, która dopuściła się porwania Tris i zawarcia sojuszu z OPR. Być może nic już nie będzie takie jak dawniej, ale na pewno nic się nie zmieni pod jednym względem- Tris będzie żyć i nikt mi jej nie odbierze.

Pod blokiem, w którym mieści się moje tymczasowe mieszkanie, stoi Christina. Marszczę brwi, bo nie spodziewałeś się jej. Nie mówiła, że ma zamiar przyjechać, a tego dnia wydarzyło się tyle rzeczy, że teraz mam jedynie ochotę na sen.

Dziewczyna mnie zauważa i uśmiecha się szeroko. Ma na sobie bluzkę z odsłoniętym brzuchem, spodnienki z wysokim stanem i sandały, a włosy spięte w końskiego kucyka.

-Nie mówiłaś, że przyjeżdżasz- uśmiecham się lekko i przytulam ją na powitanie. Pomimo tego, że Christina zjawiła się niespodziewanie, to cieszę się, że przyjechała. W ciągu tych kilku dni rozmawiałem tylko z dwiema osobami: Esmą- moją sąsiadką- i Evelyn.

-Dzwoniłam, ale nie odebrałeś telefonu- odpowiada ze śmiechem dziewczyna, po czym bierze do ręki plecak.

-Zostawiłem go w mieszkaniu, więc możliwe, że nie odebrałem- przejmuję pałeczkę. Wskazuję na plecak, który przewiesiła sobie przez ramię- Co masz w tym plecaku?

-Alkohol. Wydaje mi się, że nie piłeś, od kiedy tu przyjechałeś.

-Masz rację- przyznaję- ale skąd wiesz, że w ogóle chcę pić?

-Nie wiem- wzrusza ramionami- po prostu mam nadzieję, że nie odmówisz i wpuścisz mnie do mieszkania Petera.

-Dobra- śmieję się i zaczynam iść w stronę drzwi wejściowych- chodź.

Christina truchtem dogania mnie i sprężystym krokiem wchodzi po schodach. Czasem jej radosna natura zadziwia mnie na tyle, że nie potrafię nie odwzajemnić uśmiechu. Ale nie w pełni, ponieważ do tej pory nie odnaleziono Tris, a im dłużej jej położenie jest nieznane, tym coraz większe staje się podejrzenie, że może już nie żyć. A tego bym nie zniósł poraz kolejny.

Kiedy dochodzimy do mieszkania, otwieram drzwi i wpuszczam dziewczynę do środka. Prawie od razu Christina siada na kanapie i otwiera pierwszą butelkę alkoholu.

-Wiesz, kogo dzisiaj spotkałem?- pytam brunetkę, w międzyczasie wieszając kurtkę na wieszaku.

-Kogo?- unosi brew. Podchodzę do niej i biorę drugą butelkę, po czym odkręcam ją.

-Evelyn- biorę łyk. Czuję w ustach i gardle ostre pieczenie, ale w ogóle się tym nie przejmuję. Muszę przyznać, odrobinę się za tym stęskniłem.

-Poważnie?- dziewczyna wbija we mnie wzrok. Nie zdziwiłbym się, jak za chwilę palnie tekstem ,,A nie mówiłam?".

-Okej, ty, Zeke i Shauna mieliście rację- przyznaję to, choć sam w to nie wierzę- teraz wierzę, że Evelyn naprawdę ma coś wspólnego z porwaniem Tris.

Christina nic nie mówi, co trochę mnie dziwi. Pochodzi z prawości, więc zupełnie nie rozumiem, dlaczego nie powiedziała niczego szczerego do bólu. Ale w sumie od ponad czterech lat nie należy do prawości, co mogłoby tłumaczyć jej pohamowanie.

-Przykro mi- odzywa się w końcu i kładzie mi dłoń na ramieniu- ale drugą stroną medalu jest to, iż dzięki temu dostaliśmy zapewnienie, że Tris jeszcze jest w Milwaukee. Nie mam racji?

-Masz, masz- wzdycham, by po chwili wziąć duży łyk alkoholu i na chwilę przymknąć oczy. Pod powiekami pojawia mi się obraz Tris, jak stała w OPR, a ja widziałem ją wtedy jedynie przez ukrytą kamerkę, którą podłożyłem Calebowi. W pewien sposób czuję ból w sercu przez to wspomnienie, ale i ciepło. Dzięki temu dowiedziałem się, że żyje. Choć w sumie sama uciekła z OPR, więc zapewne i tak dowiedziałbym się, że Tris żyje. Prędzej czy później doszłaby do mnie informacja od Johanny, że jest tam.

-To naprawdę niesamowite, że tym palantom jeszcze chce się łapać Tris- mówi Christina- Przecież jeden uciekinier w tę i we w tę nie robi żadnej różnicy.

-Wydaje się mi, że bardziej chodzi o to, iż Tris zrobiła już bardzo dużo i po prostu boją się, żeby znowu czegoś nie wykombinowała. Zwłaszcza, że ma nas, a my jej zawsze pomożemy.

-Kto mógłby się jej bać? Instytut, bo wymazała im pamięć? Czy OPR, bo z pomocą odpornych na halucynacje uciekła?

-Może i Agencja, i OPR- wzruszam ramionami.- Zdecydowanie bardziej prawdopodobne.

-Dobra, nie mówmy o tym. Tris się znajdzie, więc nie są nam potrzebne dyskusje.

-Dyskusje są tylko w prawości- stwierdzam żartobliwie, a kącik ust mimowolnie skacze mi do góry. Po chwili nie staram się już powstrzymywać uśmiechu. Obrywam za to poduszką.

-Ha, ha! Bardzo zabawne- mówi z lekkim uśmiechem. Bierze kolejny łyk wódki, przy czym zauważam, że opróżniła już połowę butelki. Moja jest prawie pełna, dlatego żeby nie być w tyle, upijam kilka łyków naraz.

-Kiedy my ostatnio byliśmy sami?- pyta Christina, rozkładając się na kanapie.

-Chyba kilka dni przed powrotem frakcji- odpowiadam- potem była lekka wrzawa, po czym dowiedzieliśmy się, że Tris żyje.

Pamiętam dobrze takie wspólne popołudnia, kiedy po prostu piliśmy i gadaliśmy do nocy. W czasie po śmierci Tris nie umiałem spojrzeć w oczy Zekowi, bo przyczyniłem się do śmierci Uriaha, a Christina nie miała mi tego w ogóle za złe. Stwierdziła, że każdy popełnia błędy, i że przecież nie miałem pojęcia o bombach, które Nita i jej banda rozrzucili po Agencji. Poza tym i tak przeżywałem w sobie żałobę, jak każdy. Po jakimś czasie stare kontakty z Zekiem wróciły, jakby nic się nie zmieniło.

Nagle ktoś puka do drzwi. Wymieniam spojrzenie z Christiną i marszczę brwi.

-Spodziewasz się kogoś?- pyta dziewczyna i patrzy na mnie ze zmarszczonym czołem.

-Właśnie nie.- odpowiadam- Nie spodziewam się żadnych gości.

Wstaję z kanapy i idę otworzyć drzwi. Alhokol, który już wypiłem daje odrobinę o sobie znać, bo świat wiruje przed moimi oczami, jakbym stał ma huśtawce. Kiedy otwieram drzwi, widzę Esmę.

-Po co przyszłaś?- pytam od niechcenia, żeby od razu ją zniechęcić. Ta uśmiecha się do mnie niewinnie, co wtrąca na moją twarz grymas.

-Zapomniałam telefonu- mówi, na co mam ochotę parsknąć śmiechem- zorientowałam się już kilka godzin temu, ale ciebie nie było.

-Nie zostawiłaś u mnie telefonu. Gdyby tak było, pewnie bym ci go przyniósł.

-Mogłabym sama to sprawdzić?

Przewracam oczami, ale wpuszczam małolatę do mojego mieszkania i zamykam za nią drzwi. Ta idzie do razu do kuchni, jednak wychodzi z niej Christina i obrzuca Esmę wzrokiem, od którego mogłaby uschnąć roślina.

-Cztery, od kiedy ty przeniosłeś się na pedofilię?- odwraca wzrok w moją stronę.

-Nie jestem pedofilem- burczę. Christina znów spogląda na Esmę, która odpłaca jej się tym samym. Prawdę mówiąc, to Christina mówi, co widzi, bo tak to wygląda. Wpuszczenie do swojego mieszkania dziecka jest w oczach innych ludzi niczym innym, jak pedofilią.

- Ile ty masz lat, dziewczynko? Czternaście?

Esma wykrzywia usta z niesmakiem i krzyżuje ramiona na piersi. Jest sporo niższa od Christiny, ale ma zupełnie inną budowę, bardziej zaokrągloną, choć dalej odrobinę dziecięcą. Mam wrażenie, że się znają i będę musiał zapytać o to Christinę.

-Znajdź ten telefon i idź do domu- mówię wymijająco do blondynki, która po chwili idzie do kuchni i zaczyna szukać. Podchodzę bliżej Christiny, po czym nachylam się do niej.

-Co ty odwalasz?

Dziewczyna nie odpowiada, tylko idzie do kuchni za Esmą i bacznie ją obserwuje.

-Masz ten telefon?- ponagla.

-Chyba jednak zostawiłam go u przykaciółki- mówi i się czerwieni. Christina przewraca oczami.

-To wypad.

Blondynka przechodzi obok mnie, otwiera drzwi i wychodzi, posyłając mi niezadowolone spojrzenie. Odwracam się do Christiny.

-Dlaczego tak powiedziałaś?- pytam wkurzony- Przecież dobrze wiesz, że nigdy nie zdradziłbym Tris.

-Wiem, ale chciałam dopiec tej gówiarze- odpowiada- a o tym pedofiu, to wspomniałam tylko dlatego, żeby podkreślić, że straszny z niej dzieciak.

-Znasz ją?

-Jak odwiedzałam Petera, to może raz, dwa razy tu była. Robiła tak maślane oczka, że rzygać mi się chciało. Podrywa wszystko, co się rusza.

-Peter dał się jej poderwać?

-Nie mam pojęcia- wzrusza ramionami.

Zapada między nami cisza, którą przerywa dzwoniący telefon. Błagam, ile rzeczy może wydarzyć się jednego dnia? Przez pierwsze dni nie zamieniłem zdania nawet z sprzedawcą w sklepie, a dzisiaj mam tyle wrażeń. Idę do salonu, biorę telefon i naciskam zieloną słuchawkę.

-Halo?

-Cztery? Tu Emil. Masz chwilę?

Marszczę brwi i spoglądam na Christinę. Ta odpowiada na spojrzenie i bezdźwięcznie pyta mnie, kto dzwoni.

-Tak, a co? Akurat Christina jest obok.- odpowiadam.

-Przyjedźcie oboje jak najszybciej na osiedle najbliżej centrum. Wiemy już, gdzie jest Tris...

CDN
 
Miłego dnia

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro