Rozdział 40.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Słyszę krzyk, przez co Tobias milknie, oboje obracamy się w stronę osoby krzyczącej - to jedna z przymusowych jeszcze dla mnie bezimienna. Stoi blisko wyjścia, nie trzyma się za framugę, obiema rękami zasłania usta. Tobias momentalnie doskakuje do niej i odsuwa ją od wyjścia, żeby nie wypadła, ale stawia opór.

- Bernard! - krzyczy dziewczyna. Również podchodzę do wyjścia i wyglądam na zewnątrz. Pociąg jedzie już dość szybko, ale nie na tyle, bym nie zauważyła, że kilkadziesiąt metrów dalej leży chłopak, za którym krzyczy dziewczyna - Bernard.

-Wskakiwał... - mówi dziewczyna roztrzęsiona - rz - rzuciło pociągiem i wypadł.

Zerkam jeszcze raz z pociągu, ale nie widzę już Bernarda. Wjeżdżamy na most, dlatego nie ma już żadnej możliwości, żeby wyszkoczyć i pomóc chłopakowi.

Tobias przytrzymuje dziewczynę, która już się nie rzuca, obejmuje się ramionami i drży.

- Jak dojedziemy, wyślemy kogoś - mówię.

- A jeśli umiera?! - emocjonuje się dziewczyna - Może potrzebuje pomocy!

-Teraz nie ma żadnej możliwości mu pomóc - odpowiadam stanowczo - No chyba że chcesz umrzeć bez powodu. Wjechaliśmy na most. Nie możemy mu pomóc!

Znowu zatrzęsło pociągiem. Gdybym nie trzymała się lewą ręką framugi, wyrzuciłoby mnie z pociągu. Przechyla mnie i całym ciałem znajduję się poza pociągiem. Przez chwilę nie mam pojęcia, co się dzieje, jakbym zerwała się ze snu lub zakończyła symulację. I gdyby po zewnętrznej stronie pociągu nie było podpórek ułatwiających wejście, wypadłabym. Uderzam nosem o ścianę pociągu, robi mi się czarno przed oczami.

Ktoś chwyta mnie za rękę i z powrotem wciąga do pociągu. Mrugam szybko oczami. Tobias trzyma mnie mocno za ramiona i odciąga od wyjścia

- Usiądź - mówi i ostrożnie pomaga mi osunąć się po ścianie wagonu. Próbuję pociągnąć nosem i zaraz się krztuszę, a na języku czuję metaliczny posmak - Zamknijcie drzwi!

-Jak to się robi?! - odkrzykuje ktoś.

-Co tu się wyprawia? - panikuje ktoś. Wszyscy wymieniają się bezsensownymi pytaniami. Wśród przymusowych rośnie panika.

Tobias ciężko wzdycha.

-Pilnuj ją, Olivio, ja zamknę drzwi.

Naprzeciw mnie klęka dziewczyna, którą pamiętam z rana, kiedy ją zastałam w sypialni nowicjuszy. Po chwili słyszę głośny odgłos zasuwanych masywnych drzwi.

Pociągiem ponownie rzuca, przez co Olivia upada na bok, nieprzygotowana na kolejny rzut.

-Cztery, czy ktoś wydurnia się przy sterowaniu?! - do wagonu wchodzi Hazel, wściekła i przerażona - Nie ma opcji, że tory w ciągu kilku godzin się zepsuły.

- Nie wiem, co się dzieje! - odpowiada Tobias, również zły. Stopniowo wyrywam się z oszołomienia bliskim spotkaniem ze śmiercią. Wstaję.

- Czy w pierwszych wagonach ktoś wypadł? - pytam Hazel.

- Dwóch przusowych, kiedy jeden pomagał wsiąść drugiej - odpowiada.

- Każ zamknąć drzwi we wszystkich wagonach - wtrąca Tobias - Być może wystąpił błąd w systemie, i powinien zostać zresetowany.

Pociąg gwałtownie zwolnił i ruszył z ogromnym impetem. Jako że ja nie trzymałam się niczego, upadłam na ziemię na całą długość. Klnę pod nosem. Tobias pomaga mi wstać, kiedy sam odzyskuje równowagę.

- Dzięki - mówię.

-Złap się czegoś i nie ruszaj - nakazuje - leci ci krew z nosa, prawdopodobnie jest złamany. Boli?

- Nie czuję w ogóle bólu. Dowiedz się, o co chodzi.

Tobias kiwa głową, ale zanim wyjmuje telefon, pomaga mi znaleźć uchwyt, za który mogłabym się złapać. Potem dzwoni do Emila i pyta, co się dzieje, używając przy tym imponującą wiązankę przekleństw. Emil prawdopodobnie zaczyna go uspakajać, albo to Tobias wyżył się i nie potrzebuje więcej wulgaryzmów. Potem mężczyzna mówi, ile jest ofiar i jak dokładnie wygląda problem. Potem chwilę słucha, co Emil ma do powiedzenia.

- Idę do pierwszego wagonu - informuje mnie Tobias - Muszę przejść na sterowanie ręczne.

Pociągiem znowi rzuca, ale teraz wszyscy są na to przygotowani i nikt nie upada.

- Umiesz prowadzić pociąg? - pytam.

- Emil będzie mnie intstruował.

Tobias wychodzi z wagonu, Hazel również. Szybko przeliczam znajdujących się w przedziale przymusowych i naliczam ich osiemnastu.

- Zachowajcie spokój! - podnoszę głos - Panika tylko pogorszy naszą sytuację. Ci, którzy chcą zostać nieustraszonymi, muszą być świadomi tego, że wszędzie czai się śmierć.

Być może dzięci temu niektórzy przymusowi postawili teraz milową kreskę na przejście do nieustraszoności.

Poczułam, jak pociąg zwalnia, dlatego chwyciłam się obiema rękami za drążek, by nie spaść. Ale pociągiem już nie rzuciło.

Tobias odzyskał panowanie nad pociągiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro