𝐖ł𝐚𝐬𝐧𝐞 𝐬ł𝐨ń𝐜𝐞

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

▃▃▃▃▃▃▃▃▃▃▃
┊ ┊ ┊ ┊ ┊ ┊
┊ ┊ ┊ ┊ ˚✩ ⋆。˚ ✩
┊ ┊ ┊ ✫
┊ ┊ ︎✧
┊ ┊ ✯
┊ . ˚ ˚✩




- Dalej Levi! - Krzyknął trener na całe gardło. - Szybciej! - Odgłosy kibiców rozbrzmiały, a echo roznosiło je po całej hali. Gdy tylko wynurzył się z wody, krzyki były jeszcze głośniejsze. Wygrał, udało mu się zdobyć pierwsze miejsce. Chciałaś móc do niego podejść, jednak nie minęła chwila, jak stanął na równych nogach, a wokół siebie miał mnóstwo osób.

Wszyscy gratulowali brunetowi zwycięstwa, jak i pobicia rekordu w czasie. Natomiast ty stałaś z boku pozostając niezauważalna dla wszystkich. Jedyną osobą, która cię dostrzegła był sam Levi. Gdy inni wciąż stali nad nim i gadali, on ich nie słuchał. Był zbyt zapatrzony w ciebie. Widział jak błądzisz wzrokiem nie wiedząc co ze sobą począć. Było to widok, który sprawiał, że jego serce zaczynało bić nieco szybciej.

Chciał podejść do ciebie, naprawdę tego chciał. Jedyne gratulacje, które by przyjął, to te właśnie od ciebie. Jednak jego ciało nie mogło zrobić tego pierwszego kroku. Nawet jeśli serce tego chciało, to umysł zabraniał. Jaki był tego powód? Trudno powiedzieć... Może po prostu się bał? Nie posiadał zbyt dużego doświadczenia w relacjach międzyludzkich. Chyba właśnie dlatego miał obawy. Nie chciałby podejść do ciebie, by przypadkiem zranić mówiąc coś nieodpowiedniego.

Odwrócił wzrok od twojej osoby, akurat w tym samym momencie, gdy ty spojrzałaś na niego. Dlatego nie byłaś świadoma, iż jeszcze przed momentem byłaś przez niego obserwowana, że mogłaś być w centrum jego myśli. Nawet nie dopuszczałaś do siebie takich informacji. Bo przecież czemu miałaby go obchodzić taka dziewczyna jak ty? A jednak obchodziła, bo to właśnie ta dziewczyna, niby niewyróżniająca się z tłumu, tak bardzo na niego działa.

Sprawiasz, iż jego zmysły przestają poprawnie funkcjonować. Chociaż może jednak to nie tak. Chyba raczej działają inaczej, o wiele lepiej. Za każdym razem zanim rozpoczną się zawody, rozgląda się po trybunach z nadzieją, iż na jednym z siedzeń dla widowni ujrzy właśnie ciebie. To właśnie ty powodujesz samym faktem bycia, że za każdym razem Levi zdobywa złoto. Daje z siebie wszystko, stara z całych sił, abyś tylko na niego patrzyła z podziwem.

Wszyscy zaczęli zbierać się w stronę wyjścia, natomiast zawodnicy do szatni. W końcu zauważyłaś, że Levi jest sam. Zaczął iść ale na chwilę się zatrzymał, jakby czekając na coś (lub kogoś). To była szansa dla ciebie, aby móc nareszcie do niego zagadać. Niestety nie dane było Ci ją wykorzystać.

- Ależ to było świetne, prawda [imię]? - Nagle silna ręką objęło cię w ramionach. Łatwo się domyśliłaś do kogo należała.

- Ta, wybacz Hanji ale mu... - Zwróciłaś wzrok na powrót przed siebie. Niestety chłopaka już tam nie było. - Nieważne. - Mruknęłaś bardziej sama do siebie. Szatynka jednak nie przejęła się tym zbytnio i znów rozpoczęła swój wyjątkowo długi monolog.

Podczas, gdy dziewczyna mówiła, ruszyłyście w stronę wyjścia z hali. Będąc już w progu drzwi, przypomniało ci się o zostawionej bluzie na jednym z siedzeń. Poinformowałaś o tym towarzyszkę i mówiąc, aby nie czekała. Ta nieco nie chętnie ale przystała na to i udała się w kierunku wyjścia, a sama poszłaś po swoją własność.

Miałaś już ją w dłoniach, lecz ktoś cię popchnął w taki sposób, że ubranie upadło. Zrobiłaś kilka kroków w tył dla odzyskania równowagi. Gdy uniosłaś wzrok, przed tobą stała [jakaś dziewczyna]. Jedna z tych fanek, które weszła na wyższy poziom. Można by stwierdzić, że po prostu świrnięta. Bycie z nią sam na sam, nie było czymś co byś chciała.

- Ty pieprzona... Widziałam, jak gapisz się na Levi'a. - Mówiła przez zaciśnięte zęby. Widać było iskry gniewu w jej oczach. - Ale ja go ochronie, przed takimi sztucznymi szmatami jak ty. - To zdanie powiedziała z czymś rodzaju uśmiechu. Nie był on zwyczajny, postradała zmysły. Chciałaś zaprzeczyć, krzyknąć na nią. Zapewne tak by było gdyby nie fakt, że z całej siły popchnęła cię.

Plusk wody rozniósł się po pustej hali. Wraz z nim krótki śmiech dziewczyny. Próbowałaś z całych sił, aby móc utrzymać się nad taflą wody. Niestety nie opanowałaś tej sztuki, nie umiałaś pływać. Kiedy dziewczyna to dostrzegła, uśmiech stał się jeszcze większy.

- Oo, czyżby nasza księżniczka nie umiała pływać? Jaka szkoda... To takie smutne. - Mówiła specjalnie przesłodzonym głosem udając przejętą w jakimkolwiek stopniu. Zaraz jednak znów była poważna. - Może to i lepiej. - Zwróciła się za siebie i udała do wyjścia, jakby nigdy nic.

Niestety ty nie miałaś takiej możliwości. Co chwilę zanurzałaś się i mogłaś łapać tylko krótki oddech. Wciąż nie wystarczająco, brakowało ci tlenu w płucach, sił w kończynach, może i nieco rozumu. Gdyby Hanji jednak z tobą została... Ale skąd miałaś wiedzieć, że tak może się to skończyć. To nie była twoja wina, sama się nie wrzuciłaś do wody.

Wstrzymałaś oddech i zanurzyłaś się nie mogąc już dłużej walczyć. Że też akurat musiał to być najgłębszy basen ze wszystkich. Jak widać pech nie odstępował cię na krok. Od samego początku podrzucał kłody pod twoje nogi. (ale rym) Nigdy nie miałaś okazji wykazania się w czymkolwiek. Mogłaś tylko obserwować wzloty innych, przy tym samemu będąc na dnie. Jednocześnie przygnieciona gryzem, pozostawiona na pastwę losu.

Każdy ma swoje słońce, kogoś kto jest jego nadzieją na kolejny dzień. Jak widać twoje postanowiło nie wschodzić. Mrok ogarnął wszystko wokół ciebie, całkowicie odbierając widoczność. Wszelkie siły zniknęły wraz ze światłem. Woda otoczyła cię swymi ramionami, w każdej chwili mogąc wciągnąć jeszcze głębiej dna.

Koniec zbliżał się, wraz z tym jak oddała się powierzchnia nad taflą wody. Ostatni oddech wydobył się z twoich ust sprawiając, że bąbelki uniosły się w górę, chcąc wydostać się z cieczy. Niestety ty nie potrafiłaś się tak wznieść jak one, samemu nigdy się nie wydostaniesz z pod tych ton gruzu.

Ostatni raz uniosłaś dłoń, jakby ktokolwiek miał ją chwycić. Nikt jej nie dotknął, pomoc nie nadeszła, a ty znowu zostałaś sama na dnie. Skóra nieco zmieniła swą barwę na bardziej wyblakłą. Tym razem ciężar na twoim ciele był zbyt wielki. Powieki same zamknęły się, a dłonie bezwładnie lewitują. [Odcień] włosy unosiły się, jakby coś takiego jak grawitacja nie istniało. Dla ciebie już nic nie istniało.






꧂ღ╭⊱♥≺


31.05.2019r.
Godz. 22:00































Nie no... Nie dam umrzeć Reader.



Poczułaś coś, niezwykle delikatnego na swoich ustach. Było to takie dziwne, w końcu zdawało się, że teraz będziesz sama pośród pustki. Jednak uczucie na twych wargach całkowicie zmieniało postać rzeczy.

Nagle cała woda, która uzbierała się w twych płucach została zastąpiona tlenem. Gwałtownie poderwałaś się do siadu kaszląc cieczą z basenu. Przez moment nie miałaś żadnego pojęcia o tym co się właśnie wydarzyło. Wtedy czyjś znajomy głos rozbrzmiał, przypominając ci o poprzednich wydarzeniach.

- Nic ci nie jest. - Szepnął brunet przy twoim uchu. Dopiero po chwili zorientowałam się, że chłopak cię obejmuje, wyjątkowo szczelnie. Zdziwiona spojrzałaś na jego mokre włosy. Twarz skrytą miał w zagłębieniu twojej szyi. Nieco niepewnie uniosłaś ramiona i ułożyłaś dłonie na jego plecach.



꧂ღ╭⊱♥≺

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro