Odcinek 2
17.04.2008 | 08.03.2023
Ojciec znosił już kartony z góry do samochodu. Mama zbierała ostatnie rzeczy z łazienki. Ja sprawdzałem, czy czasem coś mojego nie zostało w szafach, czy w biurku.
Denerwuję się – to jest bardzo daleko stąd, a ja do końca nawet tego miejsca nie odkryłem.
Nie wiem co mnie tam spotka, albo kogo tam spotkam i nie jestem pewi-
— Sasuke. — Usłyszałem głos Itachi'ego, dochodzący zza moich pleców.
Obróciłem głowę w jego stronę.
— Za piętnaście minut masz być na dole — rzucił. Ja nic na to nie odpowiedziałem, dalej przeglądałem półki.
Kiedy miałem sto procent pewności, że już odszedł, spakowałem szybko te kilka rzeczy, które znalazłem na dnie szafy i wybiegłem z pokoju z torbami.
Tata wkładał torby do bagażnika.
Nie szkoda mi, że opuszczam to miejsce, ale tak jakoś... dziwnie się czuję.
W końcu spędziło się tu piętnaście lat swojego marnego życia...
No Sasuke, zapamiętaj każdy szczegół, bo już tutaj nigdy nie wrócisz...
— Sasuke, chodź już. Jedziemy — zawołał mnie ojciec.
Kiwnąłem głową na "tak". Spojrzałem ostatni raz na dom i wszedłem do auta.
Itachi siedział obok mnie.
Zacisnąłem dłonie na spodniach i spuściłem głowę. Wcisnąłem się w oparcie i wręcz przykleiłem do szyby – byleby być jak najdalej od niego. Przysłoniłem twarz grzywką i kątem oka obserwowałem Itachiego.
Czyta książkę.
Kurcze, ja się nigdy nie przyzwyczaję do jego okularów... Zakłada je tylko wtedy, gdy czyta.
I kto by pomyślał, że taki spokojny człowiek, który większość życia spędził nad książkami jest, że tak to ujmę, psychopatą?
Ruszyliśmy.
W połowie drogi – zasnąłem.
*
Obudziło mnie głaskanie po głowie.
Lekko otworzyłem oczy. Promienie słońca od razu otuliły moją twarz.
Tak mi dziwnie... przyjemnie?
Wtuliłem się jeszcze bardziej w to na czym leżałem.
Tkwiłem tak jeszcze chwilę, ale w końcu zdecydowałem się podnieść.
Przetarłem jedno oko.
Gdy zobaczyłem, że leżę na kolanach Itachiego, a ten głaszcze mnie, od razu odskoczyłem jak oparzony.
On jakby nigdy nic dalej czytał swoją książkę, a mnie nie zaszczycił nawet krótkim spojrzeniem.
Lekko zaspany wróciłem na swoje miejsce.
Boże, dlaczego ja się czerwienię?
Kiedy dojechaliśmy na miejsce pierwsze co rzuciło mi się w oczy to drzewa sakury. Było ich tu mnóstwo.
Wyszedłem z samochodu.
Wziąłem swoją torbę i zastanawiałem się, w stronę którego domku mam iść.
— Sasuke, tutaj! — Usłyszałem radosny głos mamy.
Gdy zobaczyłem, że wskazuję ręką na ten dom, gdzie w ogrodu jest najwięcej drzew sakury, lekko się uśmiechnąłem i zacząłem iść w jego kierunku.
Kiedy wszedłem do środka, nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Ciepłe barwy na ścianach, pełno obrazów, ozdób, wręcz złote meble i ten kryształowy żyrandol...
Wszedłem na górę i momentalnie mnie zatkało.
Korytarz, chyba z osiem pokoi – cztery z lewej i cztery z prawej.
Ja się tutaj zgubię w nocy...
Przeszedłem się kilka razy, w tę i z powrotem. Moją uwagę przykuł jeden pokój.
Wszędzie w drzwiach klamki były jednakowe, a w tych była inna.
Taka kryształowa jak ten piękny żyrandol w pokoju.
Otwarłem drzwi tego pomieszczenia.
Wszystko było niebieskie. Ściany, dywan, meble. Tak w tym pokoju było... spokojnie.
— Ładnie — powiedziałem sam do siebie.
Wszedłem do środka i otworzyłem okno. Pierwsze co zrobiłem to upadłem na ziemię.
Gałąź sakury wtargnęła do mojego pokoju i mnie zaatakowała...
Przetarłem bolący policzek i wstałem.
Jakoś wypchnąłem ją z mojego pokoju i usiadłem na parapecie. Domki z drugiej strony były ledwo widoczne przez gałęzie drzew. Całe osiedle było bardzo czyste i zadbane.
Jak na razie mi się tu podoba...
* * *
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro