Odcinek 66 cz.1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

24.03.2012 | 01.08.2023

— Chodź, zmienię ci opatrunek — zaproponował, widząc, że bandaż zabarwił się w jednym miejscu na czerwono. Musiało stać się to wtedy, gdy chłopak mnie ścisnął.

— Nie trzeba, zrobię to później sam.

— Bez gadania — warknął. Wszedł do mojej łazienki i zabrał bandaże. Wiedział, gdzie są, bo przy którejś wizycie zaczął robić tu porządki.

Podszedł do mnie ze skrzynką i kazał położyć dłoń na jego nodze. Zrobiłem to, a chłopak delikatnie rozciął bandaż.

— Nie można spuszczać z ciebie oczu — szepnął, krzywiąc się na widok zszytej rany.

— To ty mnie zostawiłeś — mruknąłem, patrząc na niego.

— Nie zrobię już tego — powiedział, rozwijając bandaż.

— Działo się coś ciekawego w szkole? — zapytałem, kiedy owijał moją dłoń.

— Nie. Pierwsza lekcja była odwołana przez jakiś konkurs i wyszliśmy na boisko — powiedział, skupiony na ranie. Przytaknąłem. — Kiba podobno pisał do ciebie.

— Mam zepsuty telefon.

— Właśnie. — Poderwał głowę. — Dlaczego nie można się do ciebie dodzwonić? Wczoraj jeszcze normalnie rozmawialiśmy.

— Wtedy jeszcze tak... — Z lekkim uśmiechem kiwnąłem głową na szafkę przy łóżku. Naruto nie widząc niczego na wierzchu otworzył szufladę, gdzie wrzuciłem rozczłonkowany telefon.

— Ładnie — zaśmiał się. — Okej, skończyłem — oznajmił, puszczając moją dłoń.

— Dzięki... — Dotknąłem miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą czułem jego palce. Chłopak westchnął i przewrócił się do tyłu, opadając głową na poduszkę. Przymknął oczy, a dłońmi zakrył czoło. Patrzyłem chwilę na niego. Włosy opadły mu na twarz. Rozchylił lekko usta. Jego koszulka podwinęła się, odsłaniając część brzucha. Przygryzłem wargę, nie umiejąc oderwać wzroku od linii bokserek chłopaka.

Zbliżyłem się delikatnie, po czym zacząłem sunąć palcem wzdłuż jego lewego uda. Patrzyłem na niego spod opadającej na moje oczy grzywki. Chłopak odchylił lekko dłoń i spojrzał na mnie.

— Chodź tu. — Wyciągnął rękę w moją stronę. Z uśmiechem wszedłem pod jego ramię, kładąc głowę na klatce piersiowej. Wtuliłem się w jego bok. Chłopak sięgnął do kieszeni.

— Mam parę nowych piosenek, chcesz posłuchać?

— Po co? — mruknąłem.

— Bo jesteś niemodny i mi wstyd za ciebie... I twoje oceny z biologii... — odpowiedział, za co uniosłem się i pacnąłem go ręką w głowę. — Ałaa...

— Nie krytykuj mnie.

— To co? — ciągnął dalej, podając mi jedną ze słuchawek jego telefonu. Westchnąłem zrezygnowany, zabrałem od niego kabelek i włożyłem słuchawkę do ucha dla świętego spokoju. Naruto z triumfalną miną zaczął przeszukiwać folder z muzyką, zapewne w poszukiwaniu tych nowości. Z powrotem ułożyłem głowę na jego torsie, wtulając się w niego jeszcze bardziej niczym w poduszkę, gdy układam się do snu. Zamknąłem oczy, wyciszając się. Chłopak objął mnie wolną ręką.

Warto było cierpieć, by znowu poczuć bicie jego serca.

*

Od rana miałem dziwne przeczucie, że coś się dzisiaj stanie, że ten dzień nie będzie należał do udanych. Lecz gdy tylko ogarniało mnie to nieznane uczucie, napawające odrobiną niepewności, spoglądałem w błyszczące, roześmiane oczy chłopaka i zaraz uśmiech pojawiał się na mojej twarzy.

Do szkoły pojechałem z Naruto. Właśnie szliśmy przez parking szkoły, trzymając się za dłonie, kiedy ta sielanka została przerwana.

— O, auto Sakury — powiedział nagle, strasznie zadowolony z faktu, że, pachnący nowością i pieniędzmi Shikamaru, czerwony pojazd stoi pod budynkiem szkoły. Przygryzłem od wewnątrz policzki, wydobywając z siebie krótkie "yhy". Starając się nie okazywać swojego niezadowolenia, spojrzałem w przeciwną stronę.

Weszliśmy do szkoły, co nie umknęło spojrzeniom ludzi wokół. Blondyn dumnie szedł przez korytarz, kiwając głową na przywitanie niektórym znajomym, którzy patrzyli na nasze dłonie nieprzychylnym okiem. Wszystkie te spojrzenia parzyły mnie, wbijały w ziemię.

Po paru metrach korytarza, który w tym momencie wydawał się nieskończenie długi, nie wytrzymałem i puściłem dłoń chłopaka, pod pretekstem potrzeby przeczesania włosów. Naruto nie zareagował i dalej radośnie machał do kolegów. Czułem się okropnie. On uśmiechał się jak gdyby nigdy nic, a ja sunąłem za nim niczym wygnaniec, który zhańbił swój ród. Miałem ochotę spojrzeć na niego i powiedzieć, że nie podoba mi się ta atmosfera. Ale nie mogłem. Jakaś blokada, jakby przez jedno, przelotne spojrzenie miano mnie rozstrzelać.

Chłopak zauważył tę nagłą zmianę nastroju dopiero, gdy znaleźliśmy się niedaleko klasy na trzecim piętrze.

— Ej, co tak ucichłeś? — zapytał, stając tuż przede mną.

— Zamyśliłem się — mruknąłem, dalej wpatrzony w czubki swoich butów.

— Nie myśl już tyle — zaśmiał się i przyczepił swoje usta do moich, zmuszając mnie do skierowania wzroku na jego rozpromienioną twarz. Uśmiechnąłem się w duchu. Jednak ta miła chwila nie trwała długo.

— Sakura! — Naruto oderwał się nagle i, omijając mnie, pobiegł gdzieś w tył. Spojrzałem przez ramię, widząc jak różowowłosa rzuca się mojemu chłopakowi na szyję.

— Yo. — Usłyszałem przy uchu.

— A, hej — powiedziałem do stojącego obok Kiby, Sai'a i Chouji'ego.

— Coś taki dziwny? — zapytał. Sai i Chouji patrzyli w stronę dziewczyny i blondyna z pogardą.

— Nie wyspałem się — odpowiedziałem na odczepne i ruszyłem do przodu, rzucając krótkie "chodźcie".

— Czyżby ktoś nie dał ci spać? — zapytał Sai ze znaczącym uśmieszkiem.

— Nie, to nie to — mruknąłem. — Jest może Shino?

— U Iruki, na dole — odpowiedział Chouji, kończąc swoją kanapkę.

— Aaa... A jaka rada na dziś? — zapytałem, przekraczając próg sali, gdzie miały odbyć się nasze zajęcia.

— "Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło" — odpowiedział Kiba.

Zaśmiałem się.

Do lekcji pozostało jeszcze trochę czasu, więc usiadłem razem z chłopakami. Sai wszedł na stół przede mną, Kiba usiadł po prawej. Chouji szukał czegoś w torbie, a ja przywitałem się z resztą naszej drużyny, która rozsiadła się wokół nas.

— Wy też macie takie dziwne wrażenie, że ten dzień jest... Dziwny?

— Nie? — odpowiedziała Tayuya, poprawiając w lusterku swoje sztuczne rzęsy.

— Coś się stało, że zadajesz takie dziwne pytania z samego rana, kiedy na dworze jest idealna pogoda? — zapytała Temari, gdy do sali wszedł Naruto, obejmując Sakure. — Aha — mruknęła blondynka, odwracając głowę.

— Zerwaliście? — Doi wychylił się, najwyraźniej zszokowany widokiem dwójki. Wszyscy spojrzeli na mnie pytająco, gdyż nie odpowiedziałem.

— Na prawdę? — zapytał Kiba.

— Nie, nie zerwaliśmy. — Uśmiechnąłem się.

— Jak nie? — Oburzył się Sai.

— No... Nie. — Spojrzałem na niego zdziwiony.

— I ty nie reagujesz? — zapytała Ino.

— Na co?

— Ja pierdole! — Chłopak przede mną machnął rękoma.

— Sai, uspokój się — powiedział bez emocji Kiba.

— Co się uspokój, co się uspokój?! — Czarnowłosy zdenerwował się.

— Ten chodzi jak struty, blondyn szlaja się z sunią księcia po szkole, jakby mieli miesiąc miodowy, a ty mu każesz się uspokoić? — zapytał z ironią w głosie Hikaru, który od dłuższego czasu niespecjalnie ze mną rozmawiał. Zaskoczyło mnie to, że nagle włączył się do dyskusji.

— Bo drze mordę bez powodu. Już nie róbcie z tego takiej dramy — mruknął Kiba, próbując zedrzeć okleinę z krzesła. — Jak Sasu mówi, że jest wszystko okej, to znaczy, że jest wszystko okej...

— Ty chyba sam nie wierzysz w to co mówisz. — Wtrąciła ledwo słyszalnie Hinata.

— Co to ma być? — zapytał cicho Chouji.

— Nic, rozmawiają — odpowiedziałem.

— Aha, to jak ja będę z tobą rozmawiać, też mam lizać twój kark? — zapytał pogardliwie Neji. Spojrzałem na pierwszy rząd i zarejestrowałem dokładnie to o czym mówił. Odwróciłem głowę.

— Wyluzuj, nic nie robią — mruknąłem.

— Jak nic nie robią? Przecież on jej zaraz makijaż zeżre — parsknął Sai.

— Czemu się tak uwzięliście? — warknąłem.

— Bo, kurwa, spójrz! — syknął Sai i wskazał ręką na Naruto i Sakure.

— Cieszylibyście się z mojego szczęścia, a nie szukacie dziury w całym — powiedziałem sam do siebie i zrezygnowany rozsiadłem się bardziej na krześle.

— Faktycznie, emanujesz szczęściem tak bardzo, że zaraz świetlówki rozpierdoli. — Odezwał się Hikaru.

— Ej, uspokójcie się, co? — Wtrąciła Temari. — Już dość zatruliście mu życie — powiedziała i położyła mi dłoń na głowie.

— Ale Temari, spójrz na nich — odezwał się Neji i kiwnął głową na obiekty naszej rozmowy. — To nie jest normalne.

— Mi to nie przeszkadza — powiedziałem niepewnie. I niepotrzebnie, gdyż od razu zostałem zaatakowany przez mordercze spojrzenia wszystkich wokół.

— Ładnie cię wytresował — mruknął Sai.

— Uczył się od mistrza — zaśmiał się Hikaru, za co został ostro skarcony spojrzeniem Kiby. Chłopak niewiele sobie z tego zrobił. — Robi z ciebie kretyna. Skończ udawać, że nic się nie dzieje. Nie rób z siebie pokornej żonki, która usprawiedliwia swojego faceta za wszystko.

Prawda. Bolało mnie to, że Naruto chwilę temu całował mnie przed klasą, a teraz siedział parę metrów dalej, obrócony plecami do mnie, będąc z Sakurą trochę za blisko. Ale to zrozumiałe. I to nie tak, że go usprawiedliwiam. Naruto ustalił pewne zasady. Udowodniłem, że się do nich stosuję, puszczając jego rękę na korytarzu. Zależy mi na nim. Bardzo. To, że jesteśmy razem nie zmienia niczego. Ja mam swoją paczkę, on swoją. Musimy się tolerować. Nie, nie musimy. To jest oczywiste, że nie zerwiemy nagle z naszym dotychczasowym życiem, bo jesteśmy razem. Innym może się to podobać, bądź nie. To nie ma znaczenia. Liczymy się tylko my.

Uśmiechnąłem się sam do siebie. Jednak przez moje chwilowe odcięcie się od reszty, nie zauważyłem, że zaciekła dyskusja płynnie przerodziła się w ostrą wymianę zdań.

— Nie miałem racji? — Hikaru warknął w stronę Kiby.

— Przestań. — Machnął ręką psiarz.

— Co przestań? Nie miałem racji? — Powtórzył.

— Z żalem przyznać muszę, iż miałeś. — Zgodził się z nim Shino, który właśnie dosiadł się do nas. — Lecz zamilcz już teraz, dla spokoju świętego — poprosił, a ja starałem się zrozumieć w czym Hikaru miał rację.

— W dupie mam święty spokój! — Chłopak poderwał się.

— Dobra, starczy. — Kiba wstał, położył dłonie na ramionach Hikaru i posadził go z powrotem.

— Uderz w stół, a nożyce się odezwą... — rzucił Shino. Kiba spojrzał na niego przez ramię.

— Dobra, o czym wy teraz mówicie, bo już nic nie rozumiem? — Wtrąciłem się.

— Skończysz? — Kiba wrócił wzrokiem na chłopaka, którego ramiona trzymał.

— Ty mnie o to prosisz? — zdziwił się. — Szczerze? — zapytał. Kiba zawahał się i puścił go.

— O czym wy, do cholery, znowu mówicie? — Powtórzyłem, już lekko podenerwowany.

— Sug... — szepnęła Hinata na tyle cicho, że przez tę awanturę nic nie usłyszałem.

— Co?

— Sugar. — Powtórzyła nad moim uchem, więc tylko ja to usłyszałem. Od razu uciekła wzrokiem gdzieś indziej.

"Sugar"? A więc chodzi o to samo, o co pokłócili się wtedy w klubie? W końcu nie dowiedziałem się, o co im chodziło, więc może teraz.

— Wkurwia mnie to — wysyczał Hikaru.

— Siadaj — poprosił, albo raczej zagroził mu Kiba.

— Sasuke, mógłbyś mi z tym pomóc? — Wtrąciła nagle Tayuya.

— Co? — Zdziwiłem się.

— No tutaj, to zadanie, mógłbyś spojrzeć? — dorzuciła Temari.

— Myślałyśmy nad tym,ale jakoś nie umiemy do tego dojść. — Ino kreśliła coś na swoim zeszycie, a ja patrzyłem na nie jak na idiotki.

— Musicie teraz? — jęknąłem, próbując dosłyszeć, o czym rozmawia Kiba z Hikaru i Neji'm, gdyż odeszli kawałek od nas, a atmosfera między nimi dalej była napięta.

— A jak liczysz to, to dzielisz przez to czy tamto? — Sai pociągnął mnie za kołnierzyk, bym spojrzał do książki.

— Boże, po co wam to teraz, jest fizyka, a nie matematyka — warknąłem, zirytowany tym, że nie mogę nic usłyszeć z odbywającej się parę metrów ode mnie rozmowy.

— Dobra, to odnośnie zadania z fizyki... Masz może wytłumaczone pojęcia? — Doi zaszedł mnie od tyłu tak, że zasłonił mi trójkę, którą obserwowałem.

— Jakie znowu pojęcia? — powiedziałem, na zmianę odchylając się i nachylając, aby móc zobaczyć, co tam się dzieje, gdyż cały widok zasłaniali mi w tym momencie Doi i Temari.

— Te co były zadane, próbowałam to zrobić w domu, ale nie umiałam nic znaleźć. — Wtrąciła nagle Tayuya, co zwróciło moją uwagę.

— Co próbowałaś? — zapytałem zaskoczony. Może i znam ją krótko, ale Tayuya nigdy nie robi zadań domowych. Choćby miało to zadecydować o jej ocenie końcowej. Zawsze robiła wszystko na szybko z nami, przed lekcją, więc to, co przed chwilą powiedziała, uznałem za niedorzeczne. Czy oni najzwyczajniej w świecie próbują mnie czymś zająć, by odwrócić moją uwagę, czy to tylko moja wyobraźnia?

— Ej, Tester! — Usłyszałem podniesiony głos Hikaru.

— Kiba! — Nagle krzyknął Neji. Poderwałem się z krzesła, stając na równe nogi i spojrzałem na przód sali. Hikaru niebezpiecznie blisko nachylał się nad Naruto z rządzą mordu w oczach, Kiba właśnie biegł w ich stronę, a Neji stał w tym samym miejscu, gdzie przed chwilą rozmawiali. Sakura zaskoczona stała obok i patrzyła na dwójkę wielkimi oczami. Ludzie, którzy właśnie mieli zamiar wejść do sali zatrzymali się w drzwiach.

— Tak, właśnie do ciebie mówię. Dobrze się bawisz? — zapytał blondyna z kpiącym uśmiechem.

— Lepiej odejdź. — Odezwał się Naruto. Kiba stanął.

— A co mi Tester zrobi? — zaśmiał się czarnowłosy.

— Nie nazywaj mnie tak. — Poderwał się niebieskooki.

— Z jakiej racji? Tylko pracodawczyni ma takie prawo? — Uśmiechnął się Hikaru. — Och, przepraszam. Pracodawcy zazwyczaj płacą pracownikom. Więc może "Testera" zmienimy na... "Darmową próbkę"? — zapytał z triumfalnym uśmiechem, na co Naruto rzucił się w jego stronę z zamiarem uderzenia go.

Ruszyłem do przodu, ale powstrzymała mnie silna ręka Shino, Kibe zatrzymał Shikamaru, który właśnie wszedł do sali, a między Naruto, a Hikaru stanął Kakashi.

— Ej, ej, ej, ej, ej! Spokój mi tu! — Wtrącił nauczyciel. — Na swoje miejsca, lekcja już dawno się zaczęła. — Posłał im groźne spojrzenie, na co grupka zaczęła rozchodzić się do ławek.

Wyrwałem się z uścisku Shino i podbiegłem do Naruto, który wściekły wchodził na górę.

— Co to było, o co chodziło? — zapytałem, próbując dostosować się do jego szybkiego tempa.

— Nieważne — warknął.

— Jak "nieważne"? Powiesz mi? To nie było byle co i wyglądało, że nie pierwszy raz... — Nie dokończyłam, gdyż Naruto uderzył pięścią w stół, zagradzając mi tym samym drogę.

Zatrzymałem się i spojrzałem na niego zaskoczony. Nim zdążyłem coś powiedzieć zarejestrowałem kątem oka jego prawą rękę, unoszącą się nad moją głową, po czym usłyszałem drugi trzask. Ręka Naruto zatrzymała się w górze, a on sam spojrzał na swoją dłoń na stole. Shino z kamienną twarzą wbił cyrkiel między palce chłopaka, na szczęście trafiając w blat. Rozejrzałem się zaskoczony po sali. Wszyscy patrzyli w stronę Naruto i Shino z otwartymi ustami, a Kiba stał przy swojej ławce, jakby z zamiarem pobiegnięcia w naszą stronę, ale zatrzymywała go ręka Hinaty, która jako jedyna patrzyła przed siebie, a nie na nas.

Naruto uspokoił się, zabrał dłoń z ławki, odwrócił się na pięcie i udał się na swoje miejsce. Po chwili dołączyłem do niego, a gdy emocje opadły Kakashi zaczął lekcje.

*

— Dlaczego nie zareagowałeś?! — krzyknął Sai.

— Na co niby... — mruknąłem, idąc obok niego ze spuszczoną głową.

— Naruto chciał cię uderzyć, a ty nic! Jak pies za nim poszedłeś!

— Weź zejdź ze mnie, już dość się dzisiaj nasłuchałem — jęknąłem zrezygnowany.

— Właśnie dobrze, że nie zareagował. Kakashi wyraźnie powiedział, że mają się uspokoić. — Bronił mnie Lee.

— Boże, Lee. Ty nigdy tego nie zrozumiesz. — Wtrąciła Temari. Chłopak spojrzał na nią rozżalony.

— Dobra, zmieńmy temat. Już mam dość tej gadki — powiedział Kiba, zapalając papierosa.

— Weź nie narzekaj. Sam się do Naru poderwałeś, jak go chciał uderzyć — wytknęła mu Tayuya.

— Bo nie chciałem, żeby go uderzył. Chyba logiczne, nie? — Bronił się.

— Okej, zamknijcie się już. — Zażądałem, gdy stanęliśmy na mojej stacji. — Kiba, dzięki. A wy wyluzujcie, mamy weekend — powiedziałem z uśmiechem.

Temat od razu został zmieniony na zbliżającą się imprezę u Kiby. Od rana wszyscy pytali mnie: "jak mogłeś nie zareagować?!", "dlaczego pozwalasz Naruto na takie zachowanie?", "czemu nic nie powiedziałeś?". Emocje z godziny na godzinę zwiększały się, gdyż Naruto przez cały dzień oficjalnie mnie unikał, stojąc cały czas u boku Sakury, która korzystając z okazji wieszała się na blondynie.

Rozumiałem to. Też miałbym siebie dość, gdyby przez jedno głupie podniesienie ręki cała szkoła plotkowała o mnie, że chciałem zabić swojego chłopaka, jestem agresywny, zapewne zerwiemy. Plus ta kłótnia z Hikaru z rana. Dalej nie mam pojęcia, o co chodziło. O co chodziło z tymi hasełkami typu "tester", "darmowa próbka". I o co chodziło Hinacie, gdy wspomniała o "Sugar". Ludzie nie chcieli odpowiedzieć mi, gdy ich o to pytałem, a z Naruto jakiekolwiek rozmowy w dniu dzisiejszym odpadały.

Bałem się, że blondyn gniewa się na mnie, ale wychodząc ze szkoły podszedł do mnie i powiedział, że dziś muszę wrócić sam, bo on jedzie do Sakury. Cieszyłem się, że po tym wszystkim chciał ze mną rozmawiać i jeszcze mówić mi o swoich planach. Oczywiście cała reszta odebrała to zupełnie inaczej.

— Na pewno z nami nie idziesz? — zapytał ponownie Kiba, gdy reszta była pochłonięta ekscytująca rozmową o imprezie. Pytał o dzisiejszy wypad na mleko, na którego nie miałem zupełnie ochoty ani siły.

— Na pewno, dzięki — odpowiedziałem z uśmiechem. — A właśnie, Kiba... Tylko nie gryź. — Zacząłem niepewnie.

— Nie mam ochoty na padlinę — powiedział z uśmiechem, który zaraz zniknął mu z twarzy, gdy zobaczył moją minę. — Dobra, sorry. Co jest? — zapytał.

— Odnośnie tej imprezy u ciebie... Jednak nie przyjdziemy.

— Czemu, coś się stało? — zdziwił się.

— Nie, po prostu Naruto ma lekarza i chce, żebym z nim poszedł.

— Aaa... — Spojrzał na swoje buty. — W sumie dobrze byś zrobił, jakbyś z nim pojechał. A imprezę jeszcze odbijemy sobie nie jedną. — Klepnął mnie w ramię.

— Mam nadzieję. — Uśmiechnąłem się. Akurat podjechał mój pociąg. — Ja spadam. To do poniedziałku! — Pomachałem reszcie, klepnąłem Kibe w ramię i wszedłem do pojazdu.

Zająłem pierwsze z brzegu miejsce i wyciągnąłem z kieszeni telefon. Metro ruszyło. Rozejrzałem się wokoło. Żadnego znajomego, tylko kilkoro licealistów, czwórka biznesmenów i matka z cichą, ubraną na różowo dziewczynką.

Spojrzałem na wyświetlacz telefonu, który wskazywał 16:05. Słońce niemiłosiernie prażyło przez szybę. Nie ma się co dziwić – lato w pełni.

Uniosłem jeszcze raz oczy. Para licealistów tuliła się do siebie.

Cholera, brakuje mi Naruto.

Nie zastanawiając się zbytnio wszedłem w wiadomość tekstową.

S: Kocham Cię i tęsknię.

Wysłano. Spojrzałem przez okno na zewnątrz, obserwując jak wieżowce Tokio znikają, gdy wjechaliśmy do tunelu, dając tym samy chwilowe ukojenie od rażącego oczy światła.

Wracając do domu doskwierał mi brak kogoś obok. To śmieszne, że wiecznie cichy i uciekający od ludzi ja, po paru miesiącach mieszkania tutaj nie mógł wytrzymać kilkuminutowego powrotu do domu w samotności.

Takich SMSów jak ten z metra wysłałem do Naruto jeszcze parę. Czułem taką potrzebę, która dodatkowo była potęgowana przez brak odpowiedzi ze strony chłopaka na którykolwiek z nich.

Czułem się winny. Winny tej całej hecy ze mną i z Naruto. Przez moją impulsywną reakcję blondyn nieźle nasłuchał się o sobie w szkole i pewnie ze złości i żalu do mnie nie odpisuje. Jestem na siebie zły, że nie poczekałem do końca dnia, by dopiero wtedy podjąć próbę rozmowy z chłopakiem. Zamiast tego wręcz napadłem na niego chwilę po jego kłótni z Hikaru. Cholernie tego żałowałem.

Nagle dostałem SMS.

Naru ;*: 
Jeśli masz czas i ochotę to wpadnij do mnie jak będziesz wracał.

*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro