Odcinek 90

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

14.02.2014 | 26.09.2023

Obudził mnie grający telefon. Jak zwykle stukałem palcem wokół własnej głowy, aż w końcu udało mi się wyłączyć budzik. Przeciągnąłem się i próbowałem podnieść, gdy poczułem ciężar na sobie.

— Naruto, obudź się. Trzeba wstawać. — Pogładziłem go po plecach. — Co chcesz na śniadanie?

— Coś na słodko — odpowiedział mi. Jednak nie był to blondyn.

Spojrzałem w dół przymrużonymi oczami i zobaczyłem czerwone końcówki włosów tuż pod moim nosem. Wystraszyłem się i odruchowo zrzuciłem z siebie osobnika. Dopiero huk ciała Sasori'ego kazał mi się całkowicie obudzić.

— Jezu, matko. Przepraszam! Żyjesz? — Wyskoczyłem do niego z pościeli. Leżał na podłodze i śmiał się.

— No, powiem ci, że jeszcze mnie nikt we własnym mieszkaniu z łóżka nie wyrzucił.

— Z materaca — poprawiłem go. Usiadł obok.

— Nie czepiaj się szczegółów — mruknął. Dotknął policzka i skrzywił się.

Wyciągnąłem w jego stronę dłoń, by rozmasować bolące miejsce, kiedy moja ręka sama się zatrzymała. Zawisła w powietrzu, kilka centymetrów od twarzy mężczyzny. Sasori spojrzał na nią, potem na mnie. Nie mogłem nic z siebie wykrztusić.

Uśmiechnął się i wstał.

– Pójdę się przebrać, a ty idź zrób śniadanie. Już jesteś w tym doświadczony.

Reszta poranka minęła spokojnie. Zjedliśmy, zebraliśmy rzeczy i pojechaliśmy pod moją szkołę. Sasori wysadził mnie za budynkiem, żeby nikt nas nie zobaczył. I dobrze się stało, bo przed samą bramą już czekał na mnie mój chłopak. Z daleka dostrzegłem Neji'ego, więc podbiegłem do niego szybko. Przywitaliśmy się, blondyn dał mi mundurek i torbę. Pocałował mnie i pogonił do łazienki, abym się przebrał. Zrobiłem to szybko i wracając czułem się pełen energii i determinacji na pierwsze zajęcia. I pytanie z angielskiego.

Nie da się ukryć, że tajemnica z Neji'm jak i angielski wyszedł perfekcyjnie. Nauczyciel marudząc, że powinienem zawsze być tak przygotowany wystawił mi pozytywną ocenę już po kilku minutach przy biurku. I wszystko do tego momentu było idealne, pomijając dwie rzeczy. Zbliżającą się przedostatnią godzinę lekcyjną, fizykę i czającego się na mnie Kibe.

Widziałem go wszędzie. Chciał podejść, ale albo uciekał, albo ja unikałem go jak ognia. Plan na najbliższy czas był jeden: zdać i zająć się Naruto. Tego się trzymałem, nie miałem miejsca na Kibę. Jednak psiarz dosłownie plątał mi się pod nogami, co chwilę starając się zagadać. Zbywałem go. Przez to wszystko pod koniec dnia miła atmosfera z rana zniknęła i miałem ochotę utopić go w ubikacji.

— No do cholery! Powiedziałem, że nie mam czasu! — Szarpnąłem nim pod okno.

— I tak gówno robisz! Za niecałe dwie godziny kończymy lekcje, a ty nie masz od rana nawet sekundy, żeby pogadać!

— Nie mam, bo za chwilę piszę fizykę.

— Tak, wiem. I ta chwila jest dokładnie za... trzydzieści dwie minuty — powiedział, spoglądając na zegarek.

— No właśnie. Więc wybacz, ale...

— O co chodzi? Unikasz mnie, jakbym ci coś zrobił. Ostatnio na imprezie u mnie było zajebiście, a potem nagle nie chcesz się spotykać. Nie chcesz iść na mleko, nie gadasz z nikim od nas, a mnie traktujesz jak żebraka. Nie dasz mi dwóch minut?

— Kiba, sorry. Ale twoich problemów się już najadłem — mruknąłem. Spojrzał na mnie zdziwiony.

— Ale ja nie mam problemów! Chciałem tylko pogadać!

— Ale ja nie chcę! — warknąłem.

— No ale dlaczego? — Wymachiwał rękami. Ludzie na korytarzu przyglądali się nam. Wziąłem głęboki wdech.

— Bo mi się to już znudziło — rzuciłem. Spojrzał na mnie zdezorientowany.

— Co ci się znudziło? — zapytał cicho.

— Ty, twoje gadanie, twoja osoba. No wszystko! Rób swój cyrk dalej, ale już beze mnie — powiedziałem mu prosto w oczy tak samo, jak zrobił to Naruto.

Inuzuka wyprostował się, jakby nie dowierzając w to, co słyszy i pozwolił mi się ominąć. Zrobiłem to, zostawiając go przed oknem samego i wyszedłem na papierosa. Byłem zły na otaczającą mnie materie, powietrze, Kibę i drzwi klasy fizycznej.

Wracając do domu byłem pewien, że ten dzień gorszy być nie może.

*

Pomijając zgrzyty z Kibą i jego nachalność, dopiero fizyka mnie zniszczyła. Okazała się nie do przejścia. Z dwudziestu zadań zrobiłem tylko sześć, sam nie będąc ich do końca pewien. Zacząłem poważnie zastanawiać się nad poprawką.

Byłem więcej niż pewien, że nie zdałem tego cholerstwa.

Gdy podjechaliśmy do domu, wszedłem do środka niczym chmura burzowa. Zły i gotowy do eksplozji. Jiraiya, widząc to, usunął się nam z drogi. Blondyn próbował zagadnąć do mnie czymś na pocieszenie. Ale jedyne, co chciałem zrobić, to iść odespać tę najwyraźniej przegraną bitwę.

Wziąłem szybki prysznic i wskoczyłem do łóżka. Co jakiś czas budziłem się, kontrolując, co się wokół dzieje.

Po dziesiątej poczułem kładącego się obok mnie Naruto. Położył swoją dłoń na moim obojczyku, wtulając się w mój lewy bok. Trwał tak chwilę bez ruchu, po czym wsunął nogę między moje i przytulił się mocniej. Jakby chcąc dać mi do zrozumienia, że czekał na moją reakcję. Objąłem go i oparłem podbródek na jego głowie. Ułożył się wygodniej i zaczął gładzić opuszkami moją skórę. Wiedziałem, do czego to prowadzi.

— Naruto, ja...

— Tylko nie odmawiaj — szepnął, patrząc na mnie z powagą.

Przyjrzałem się jego twarzy. Był zdesperowany. Cholernie potrzebował dotyku. Czułem to i widziałem.

Przez myśl mi przeszło, że nie powinienem się tym przejmować. To nie mój problem. Jak go nosi, to niech sobie z tym sam poradzi. Nie muszę być pod jego dyktando. Ale coś z tyłu głowy krzyknęło, że to nie tak. Nie chodzi o to, czy go nosi, czy też nie. Czy to mój problem i czy to w ogóle problem. To mój chłopak, przyszedł do mnie. Czekał na wspólną chwilę cały ten czas, gdy go odrzucałem, tłumacząc się szkołą.

Ale teraz już po wszystkim.

Wszystko napisane, a w kwestii fizyki już nic się nie da zrobić. Moje humory nie pomogą ani wynikowi, ani nam.

Nareszcie mogłem spędzić czas z kimś, kogo kocham. Oddać mu się w zupełności. Z resztą, musiałem przestać się oszukiwać. Po tym wszystkim potrzebowałem czyjegoś ciała bardziej niż kiedykolwiek. A gdy teraz patrzyłem na wyczekującego mnie blondyna, uśmiechnąłem się w duchu, myśląc, że nie mogłem lepiej trafić. Dziękowałem sumieniu, że ostatniej nocy nie doszło do niczego między mną, a Sasori'm. Cieszyłem się, że nie zrobiłem nigdy niczego, co mogłoby zniszczyć tę chwilę. Nawet chodzący po mieszkaniu Jiraiya nic mnie teraz nie obchodził. Jak nigdy chciałem całkowicie oddać się chłopakowi. Znowu ogarnąć się tym ciepłem, zakopać w pościeli, poczuć ból i przyjemność jednocześnie.

Pieprzyć Sasori'ego. Pieprzyć Kibe, Jiraiye i Kakashi'ego. Walić ich wszystkich. Co by się nie działo, jakby świat się nie zmienił zrobię wszystko, by utrzymać Naruto przy swoim boku. Nie potrzebuję innych. Nie, ja nie chcę nikogo innego. Tu mi najlepiej, w tych opalonych ramionkach i wiecznie popalonych włosach. Nieważne jak mnie zwyzywa, potraktuje czy pobije. Ja do niego wrócę, bo tego chcę.

Przewróciłem się na niego i wbiłem w jego usta. Po chwili zaskoczenia objął mnie i włożył dłonie pod moją koszulkę. Całowałem go wszędzie, schodząc na szyję, później zaznaczając linię szczęki. Zdjąłem z siebie i z niego ubrania. Obserwował moje poczynania, ale nic nie mówił. Poddał się zupełnie i tym razem to ja byłem górą. Położyłem się obok i przeciągnąłem go na siebie.

Czekał na mnie cały ten czas. Nie atakował mnie, pomagał w nauce, wkładał w to całego siebie. Więcej mi nie potrzeba. Jestem pewien, że mnie kocha. Nikt mi już nie wmówi, że tak nie jest.

Kazałem mu usiąść przed sobą. Ciągle nic nie mówił, polegał na mnie, ale nie pozostawał bierny. Szybko sięgnąłem po dawno kupiony przez nas żel i wycisnąłem go sobie na dłoń. Wróciłem przed niego, przekazałem żel z mojej do jego dłoni i podparłem się na łokciach.

— Zrób to — szepnąłem w jego stronę, bo zastygł z mokrą od żelu dłonią.

Spojrzał na mnie, ale nie drgnął. Rozłożyłem przed nim nogi, kładąc stopy za nim. Blondyn siedział dokładnie przy moim nagim kroczu. Pociągnąłem nogami do siebie, przez co blondynem również szarpnęło do przodu. Jeszcze chwila i zacząłbym na niego krzyczeć, ale w końcu odnalazł się w sytuacji.

Pokierował dłonią między moje pośladki, a ja zamknąłem oczy. Włożył we mnie palce i bawił się tak chwilę. Przez długi zastój w łóżku stwardniałem błyskawicznie. Zamknąłem oczy i zupełnie poddałem się temu, co mi robił. To działało lepiej niż masaż. Spojrzałem na niego dopiero, gdy poczułem, jak nachyla się w moją stronę. Pocałowałem go, a on w tym czasie odpowiednio się ułożył. Gdy we mnie wszedł, wrzasnąłem. Nie z bólu, z przyjemności. Naruto spojrzał na mnie zaskoczony i odruchowo zasłonił mi usta.

— Sasuke, Jiraiya... — Próbował być poważny, ale widziałem, że ledwo kontroluje śmiech. Zakląłem w myślach na tego siwego starucha i przyłożyłem wargi do warg mojego chłopaka.

— Teraz — wymamrotałem, a gdy Naruto zaczął się poruszać, każdy jęk tłumiłem w jego ustach.

*

Oczy otworzyłem około piątej rano, gdy Naruto wracał z ubikacji. Idąc jego śladem również się odświeżyłem, a po powrocie do łóżka kochaliśmy się po raz kolejny. Wtuliłem się w jego bok i na pół godziny zasnąłem.

O właściwej już porze również obudził mnie mój chłopak. Tym razem to ja dostałem śniadanie do łóżka.

Gdy byłem już na dole i zakładałem buty, obok mnie pojawił się Jiraiya. Przyglądał mi się badawczo, przez co najeżyłem się jak kot.

— Stało się coś? — warknąłem w sznurówki.

— Nie — westchnął. — Słyszałem, że już wszystko pozdawałeś — powiedział oparty o framugę tuż przy moim nosie.

— Jeszcze nie znam wyników z fizyki — syknąłem przez zęby. Jiraiya kiwnął głową.

— Nie szkodzi. Ale mimo wszystko... bardzo dobrze. Gratuluję — rzucił i wlepił we mnie wyczekujący wzrok. Dziwnie się poczułem i spojrzałem na niego pytająco. Ta nagła dobroć była mi obca. — Jesteś świetnym chłopakiem, wierzyłem w ciebie — powiedział.

Wytrzeszczyłem oczy.

Myślałem, że zaraz wyrwę z podłogi panele i go nią zatłukę.

* * *

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro