🍅Jak wygląda lęk🍅

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Cholera.

A było tak dobrze. Było... czas przeszły. Kojarzycie ten moment, w grach, w którym włącza się muzyka do walki, ale nie widzicie żadnego wroga? Właśnie taki moment teraz odgrywa się w mojej głowie.

Nie lubię pokazywać słabości, chociaż wiem, że to nic złego. Ja... ja po prostu chcę być wystarczająco dobry. Ja... chcę...

Nie dałem rady. Z moich oczu zaczynają lecieć niekontrolowane łzy. Chcę  stąd uciekc. Kieruję się do wyjścia z sali. Nauczycielka nie zwróciła uwagi. Jest dobrze, bo jest spora szansa, że inni też to zignorują.

Nagle ktoś mnie zatrzymuje. Łapie w talii i przytula. Nie widzę nic. Boję się. Boję się sam nie wiem czego. Boję się, że będę się bał. Nie umiem się uspokoić. Cały się trzęsę, a w mojej głowie odgrywa się walka z przeciwnikiem trudnym do pokonania. Trudnym, bo posiadającym supermoc. Jest niewidoczny. Przynajmniej dla mnie, a nikt inny nie ma wstępu do mojej głowy. Oznacza to, że jest niepokonany. Czuję jak ktoś sadza mnie na krześle. Rozglądam się, ale wszystko jest rozmazane. Wiem tylko, że nie jestem już w sali gimnastycznej. Tak mi się przynajmniej zdaje.

- Lovino. - słyszę przyjemny głos. Nie wiem czemu. To odruch. Moje mięśnie po prostu same się spinają.

- Boję się. - szepczę niemal nie słyszalnie. - Boję...

- Czego się boisz Lovino? - pyta. Słyszę to jakby z oddali. Jakby mnie tu wcale nie było. Bo tak jest. Teraz jestem tu nieobecny. Teraz akcja toczy się w środku.

- Ja.. nie.. nie wiem. - kolejny przypływ łez, którego nie potrafię powstrzymać. - Boję się. Po prostu...

Czuję dotyk na ramieniu i dłoni.

- Boisz się tego? - kolejne pytanie, na które nie potrfię odpowiedzieć. Zbieram się w sobie.

- Ni..e... tak. Nie wiem. - mój oddech staje się coraz równiejszy i głębszy. On się oddala. Ten lęk. On odchodzi. Jednak wiem, że to jeszcze nie koniec. Jeszcze nie wygrałem. Nie mam pojęcia jednak, kiedy wróci.

Mrugam oczami. Powoli zaczynam lepiej kontaktować z rzeczywistością. Powoli zaczynam widzieć wyraźniej. Biało szary pokój.

- Estetyczny. - mówię. Czasem nie kontroluję słów.

- A jednak nie pasuje do mnie. - Uśmiecha się mężczyzna. Teraz go widzę. Wiem kim jest. - Wszystko jest takie ponure... dodałbym tu trochę koloru. - spogląda na mnie. - Już dobrze?

Kiwam delikatnie głową. Czuję jak zielone tęczówki uważnie mi się przyglądają.

- Długo je masz? - pyta, siadając po przeciwnej stronie biurka.

- Tak. - odpowiadam. Widzę jednak, że mężczyzna chce abym kontynuował. - Nie pamiętam dokładnie od kiedy. Od dawna. Czasem często, czasem rzadziej.

- Uhm... - mruczy i notuje coś w dużym zeszycie. - A może... nie chcę, żebyś robił coś, przez co nie będziesz czuł się tutaj bezpiecznie, więc jeśli chcesz albo jak jesteś teraz w stanie, psychicznie, ściągnąć bluzę...

Popatrzyłem na niego niepewnie. Dał mi wybór. Nie muszę wcale tego robić. Jeśli nie chcę... A jeśli się dowie? W sumie wie o cięciach. Tyle. Po wczoraj nie jestem pewien, czy to dobry pomysł.

- Obiecuję, że to co się tutaj dzieje, to o czym rozmawiamy zostanie między nami. - położył dłoń na piersi w geście przysięgi. Nie wiem czemu, ale mu ufam. Stanowczo za bardzo i za szybko to się stało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro