🍅Wesołe piosenki🍅

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Lovino! - Zawołałem radośnie widząc chłopaka idącego korytarzem szkolnym.

Chłopak o oliwkowych oczach uniósł głowę, zatrzymał się i spojrzał na mnie. Jak mógłbym opisać jego twarz? Na pierwszy rzut oka wydaje się być poważny, jednak to nie to. Smutek. To wydaje się być lepszym słowem na opisanie jego ślicznej buźki.

Zatrzymuję się obok niego, a na jego twarzy momentalnie pojawia się grymas niezadowolenia. Ja jednak wiem, że to nie to, co pokazuje. On nigdy nie ujawnia swoich prawdziwych uczuć. Nie na środku korytarza, gdzie jest mnóstwo ludzi.

- Lovi, co masz teraz? - pytam. Chłopak patrzy na mnie jak na idiotę. - Mogę ciebie zwolnić. Pomyślałem, że moglibyśmy porozmawiać.

- Porozmawiać? O czym chcesz niby rozmawiać? - zaciska pięść. Coś się stało? Wczoraj rozmawialiśmy spokojnie... Znaczy, w miarę spokojnie.

- O tobie. Jesteś bardzo ciekawym tematem. Chcę cię poznać. - Uśmiecham się do niego wesoło, chcę żeby czuł się ważny. - Iii muszę ci coś pokazać!

- Fizykę. - Odpowiada znudzony, a ja biorę to za zgodę.

***

Ten gabinet jest taki... pusty. Zupełna przeciwność tego debila. Znaczy... Tosiek też ma pustkę w głowie, ale jest dużo weselszy od tego pomieszczenia.

- Więc? - pytam. Podnoszę wzrok i napotykam jego lśniące oczy. - Chciałeś mi coś pokazać.

- Tak. - odpowiada. Wstaje i podchodzi do regału z książkami. Zza niego wyciąga coś. Znaczy, nie coś tylko gitarę. Wraca i siada przede mną.

- Gitara?

- Mhym. - potwierdza kiwając głową. Przejeżdża palcami po strunach, z których wydobywa się przyjemna, melancholijna melodia. - Mam dla ciebie piosenkę.

- Dla mnie? - chcę się upewnić. Bo dlaczego miałby pisać coś dla mnie? Ja nie widzę powodu. Powinien napisać jakąś dla tej swojej dziewczyny. Założę się, że to jakaś tępa, pusta lala, która zakochała się nie w Antku, a jego wyglądzie.

- Zostałeś moją inspiracją do stworzenia jej. - podniusł głowę i z radosnym uśmiechem popatrzył na mnie. - Jest dla ciebie.

Poczułem jak na moje policzki wstępuje rumieniec. ONIE. CO SIĘ ZE MNĄ DZIEJE!?

- Chcę dziś namalować gwiazdy, - zaczął. Ma śliczny głos. - Bo widziałem Twoje oczy, chcę dziś namalować różę, bo widziałem twoje usta, chcę dziś namalować niebo, bo cię dotknąłem~

- Przestań. - powiedziałem zaciskając oczy. Antonio szybko odłożył gitarę i kucnął przede mną.

- Coś nie tak? - zapytał z wyraźnym zmartwieniem w głosie. - Co się stało? Lovi.

- Nic.. tylko... - nie dałem rady. Zacząłem płakać. Dotyk. To słowo nigdy nie kojarzy mi się pozytywnie. Nie lubię go. Boję się go.

- Tylko? - pyta. Kładzie rękę na moim kolanie. Myślałem, że popłaczę się bardziej, a tu niespodzianka. Nie boję się go. Wiem, że ten idiota nie zrobi mi krzywdy. - Lovino, powiedz.

- Zaśpiewaj coś innego. - wycieram piąstką policzki mokre od łez.

Na twarz Antonio powraca uśmiech. Wstaje i na powrót bierze instrument. Zaczyna grać. Śpiewa, tak pięknie... Chyba przyłożę się do nauki Hiszpańskiego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro