Rozdział 4 cz.1 Niebieska róża

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Podziękujcie Mikołajowinakazał mi wrzuć wam rozdział :'D

Ps. Widzieliście, że zmienił się opi Paktu Miłości?

~ Rozdział 4 cz.1 Niebieska róża ~

Nieprzytomna Klara leżała na wielkim łożu, wyglądającym jakby ktoś wyjął je z obrazu przedstawiającego epokę średniowiecza. Zwykły mebel, a wyglądał tak majestatycznie. Bezimienny przyjrzał się twarzy nastolatki, a ciche westchnienie opuściło jego usta. Taka piękna... Z ekscytacją jak u małego dziecka, które robi coś zakazanego, dotknął palcem policzka Klary.

– Ciepły... – oznajmił sam do siebie.

Wcześniej, kiedy wziął ją na ręce w jej domu nie miał czasu rozkoszować się obecnością nastolatki jak teraz. W obecnej chwili czas nie grał roli. Klara była obok Bezimiennego i nikt nie mógł mu jej odebrać.

Czarne jak smoła włosy leżały z prawej strony głowy dziewczyny. Wyglądały niczym fale na szturmowym morzu. Mężczyzna żałował, że nie może zobaczyć jej oczu. Tych niezwykłych tęczówek, które były pierwszą rzeczą, która zainteresowała Bezimiennego. Z wiekiem jednak jego fascynacja Klarą zmieniała się. On sam nawet tego nie zauważył, zajęty innymi rzeczami.

Bezimienny odsunął się, widząc, że nastolatka zaczyna się ruszać. Chwilę później nie było nawet najmniejszego śladu po mężczyźnie. Zamiast tego na delikatnym materiale okrycia pojawił się czarny pies.

– Co...? – stęknęła cicho Klara, kiedy jej oczom ukazał się nieznany dotąd sufit. Była pewna, że w jej domu nie ma takiego sklepienia.

Klara powoli usiadła, rozglądając się po miejscu, w którym się znajdowała. Zmrużyła oczy, zastanawiając się nad miejscem swojego pobytu. Była w komnacie przypominającą te, które należały w dawnych czasach do księżniczek. Po około minucie natrafiła wzrokiem na leżące, na posłaniu zwierze. Aż podskoczyła. Przed nią siedział pies, którego przyprowadził Michael. Klara pamiętała, że chłopak wspomniał coś o tym, że należy do jego przyjaciela. Zmarszczyła brwi, zastanawiając się, co on tu tutaj robi. Czy możliwym jest, by nawet to zwierze nie było normalne?

– Jesteś psem, prawda? – spytała głupio, po czym ciężko westchnęła. Przez to wszystko zaczyna wariować. Mimo wszystko faktem było, że sytuacja, w której się znalazła nie była za ciekawa.

Widząc, że pies przekrzywił głowę w geście niezrozumienia, delikatnie się uśmiechnęła.

– Jakie szczęście... – mruknęła szczęśliwa Klara, drapiąc zwierzaka po głowie. – Nie wiem, co miałabym zrobić gdybyś okazał się być moim narzeczonym – to ostatnie słowo Klara wypowiedziała bardzo niechętnie.

Planowała uciec, nie dziedziczyła przecież firmy ojca, jednak teraz znając nowe fakty, wiedziała, że nie dałaby rady się ukryć. Jej przeciwnikiem był władca wszystkiego, nie miała, więc żadnych szans. Pies polizał dłoń Klary, a ta uśmiechnęła się, wplątując palce w czarną sierść.

– Ty też jesteś tu wbrew swojej woli? – spytała, nie oczekując odpowiedzi.

Pies zeskoczył z łóżka i podbiegł w stronę czerwonej tkaniny, znajdującej się po prawej stronie mebla. Czarnowłosa powędrowała wzrokiem za zwierzakiem i zobaczyła, że ten łapie za skrawek materiału i zaczyna ciągnąć go w swoją stronę. Klara pokręciła głową, zbliżając się do stworzenia. Przykucnęła przy nim i zabrała mu ciągnięty przedmiot. Spojrzała na psa karcąco.

– Nie możesz niczego niszczyć – rzekła surowo.

Zwierzę poruszyło głową w charakterystyczny sposób. Klara zachichotała. Zdaniem nastolatki wyglądało to tak, jakby zwierzak był zirytowany jej pouczeniem.

– Już dobrze, wszystko jest...

Nim Klara skończyła mówić, pies szarpnął się do przodu, wbiegając wprost w zakryte za tkaniną wyjście. Wyprostowała się zaskoczona. Nastolatka nie wiedziała, jakim sposobem pies wiedział gdzie znajdowało się przejście, lecz była mu bardzo wdzięczna za jego wskazanie.

Klara szła zacienionym korytarzem, zastanawiając się gdzie mógł podziać się jej zwierzęcy towarzysz. Po paru minutach Klara zatrzymała się, zaciekawiona obrazem przedstawiającym różany ogród. Malunek dziwnie falował, zupełnie jakby został namalowany na tafli wody. Wydawał się jednak tak bardzo rzeczywisty... Klara przez moment wahała się przed dotknięciem obrazu, lecz uwiedziona jego wyglądem, wreszcie uległa. Smukłe palce nastolatki zetknęły się z powierzchnią dzieła. Klara była teraz pewna, że dotyka wody. Zaśmiała się na dziwne ciepło, które promieniowało od skóry mającej styczność z obrazem.

– Chodź...

Klara słysząc ten cichy szept, od razu podskoczyła. Rozejrzała się, lecz nie dostrzegła niczego niepokojącego. Była sama.

– Chodź... – powtórzył po raz kolejny nieznajomy głos.

Nagle usłyszała szyderczy śmiech, który zmroził jej krew w żyłach.

– Twoja dusza wydaje się być taka smaczna. Chodź, chodź do mnie, a nie pożałujesz – kusiła chrapliwie nieznana jej istota.

Nadgarstek Klary został otoczony przez coś bardzo chłodnego. Z ust dziewczyny uciekł cichy pisk, lecz żaden dźwięk więcej. Czarnowłosa przełknęła z trudem ślinę, lecz nie zaczęła panikować. Nie mogła pozwolić sobie na to, by strach przejął nad nią kontrolę. Musiała wymyślić coś, co mogłoby jej pomóc, pozbyć się niebezpieczeństwa. Istota przyparła Klarę do ściany tak, że jej twarz stykała się z obrazem. Zamknęła oczy, myśląc tylko o tym, by chłodne macki potwora znikły. Cisza dźwięczała jej w uszach, przyprawiając ją o ból głowy.

Niespodziewanie Klara poczuła, że leci w dół, a chłód znika. Odruchowo wystawiła przed siebie dłonie i otworzyła oczy. Upadła na kolana i ręce, za co była bardzo wdzięczna. Klara z zaskoczeniem stwierdziła, że wywróciła się na trawę. Dziewczyna wstał, otrzepując się z niewielkich zielonych źdźbeł.

– Jak ja się tu znalazłam? – spytała, łapiąc się za głowę.

Klara była zmieszana. Jeszcze chwilę temu coś chciało odebrać jej duszę. Teraz jednak znajduje się przed bramką do zarośniętego ogrodu. Czy Klara powinna podchodzić do bramy? Nie, ale czasami są rzeczy, które wręcz nas do siebie przyciągają. Z czasem uodporniamy się na nie, jednak pierwsze takie spotkanie zawsze kończy się wygraną pokusy. Klara przekroczyła próg różanego ogrodu, a kiedy tylko wyjście znalazło się za jej plecami, zarosło jakąś winoroślą. Z ust nastolatki uciekło ciche westchnięcie. Jest w tym dziwnym miejscu – przytomna – zaledwie kilka minut, a już coś próbowało ją zabić. Przez myśl jej przeszło, że bóg się rozmyślił i teraz próbuje się pozbyć problemu, którym się ona stała. Odrzuciła jednak ten pomysł, uznając, że ktoś taki mógłby ją zabić samym spojrzeniem, a nie się tak kłopotać.

Krzaki z niebieskimi kwiatami, który według wszelkich ludzkich zasad nie powinno być. Niebieskie róże nie istniały na ziemi, więc ich widok sprawiał, że serce Klary wyrywało się z piersi. Tak piękne...

– Są takie jak ty...

Klara podskoczyła, odwracając się w stronę, z której dobiegł głos. Bezimienny stał tam, gdzie niegdyś znajdowało się wyjście z ogrodu. Przypatrywał się nastolatce nie kryjąc tego. Jego opanowanie i natarczywy wzrok, speszyły czarnowłosą. Policzki Klary oblał szkarłat, a ręce zaczęły się trząść.

– Ja... – zaczęła, milknąc.

Nie wiedziała, kto przed nią stoi, ale coś podpowiadało jej, że to właśnie jest bóg. Biła od niego taka dziwna siła, a wszystko wokół jego zdawało się korzyć do jego stóp. Klara nie sądziła, że kiedy stanie przed osobą winną za wszystkie kłamstwa w jej życiu, nie będzie wstanie wypowiedzieć choćby słowa.

CDN

Kolejny juz niedługodo końca Askalona zostało zaledwie 4-5 rozdziałów ^^

(Data opublikowania tego rozdziału: 06.12.17r)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro