POMYSŁ GROMKA

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gromek zamyślił się.
Pracował już tu od pół Palworldskiego roku. Człowiek stał nad nimi z biczem w łapach. Gromek pracował najwydajniej po kawie.
Nie wzioł jednak kawy.
Człowiek przerywa Gromkowi przemyślenia i pracę kilofem przy kamieniach w kamienio łomie i próbuje wmusić kawę.
- BLGHDHFDH3T4RDHHRHRRGH - próbuje wyrywać się Gromek, ale to na nic. Człowiek daje radę wmusić w niego kawe.
Teraz Adam "Gromek" Pikman ma palpitacje serca.
- Gromek, musisz pić kawę żeby być zdrowym - mówi z troską Człowiek. Głaszcze niby z ciepłem i troską Gromka po głowie. Ale Gromek wie, że Człowiek miał na myśli coś takiego: Adamie, musisz pić kawę, żeby być wydajnym i wykopać mi jak najwięcej kryształów na kolejne palballe do łapania kolejnych stworków. Gromek tego nie nawidzil. Ale rozumiał, że reżim i niewolnictwo to jedyne, co dawało tak dobre wyniki. Być może na jego miejscu sam by wprowadził taki ustrój. Był ... sensowny.
Niebieski stwór Żur dalej powoli kopie kamienie obok Pikmana. Zerka znużonymi oczami na żółtego.
- Nie zamyślaj się Adam. To źle się dla ciebie skończy. To nie miejsce na myślenie, tylko ciężka pracę - powiedział Żur, samemu jednak nie spiesząc się z pracą. Człowiek jednak myślał, że on nie potrafi inaczej. Być może to była prawda. I tak nawet w takim stanie był efektywniejszy niż myślący Gromek. Gromek prychnął na te słowa.
- Zygfrydzie, mam tego dosyć. Nie dam rady tk więcej - rzachnął się Grom. Nagle podbiegł do nich Karaś, brązowa szybka istota w butah ze skrzydłami.
- Hej Żur, Gromek! - zawołał wesoło z daleka, zanim podszedł. Spoważniał momentalnie kiedy nikt inny ich nie słyszał. Człowiek pilnował akurat innej partii palów. - Adamie, Zygrydzie.
- Kamikadze - odpowiedział Gromek, a Żur skiną głową na powitanie.
- Co robicie? - rozjaśniał nieco Karaś.
- Powtórzę specjalnie dla ciebie, Kamikadze. Zatem. Mam tego dość. Nie dam rady tak więcej. Znam Człowieka najdłuższej z nas Wszystkich wyeksploatował mnie już do szpiku kostnego. Nie zamierzam dłużej na to pozwalać. Musimy znaleźć sposób żeby uciec. Bo to co on robi jest źle i niemoralne.
- Ale jesteś pewien, Adam...? - zapytał Karaś z niepewnością w głosie.
- TO SPRAWA ŻYCIA I ŚMIERCI, Kamikadze. Jesteś tu w miarę świeżynkom, więc ci wybaczę. Ale on nas wyniszczy. Dostałeś kiedyś kawe?
- N...
- No właśnie. Nie dostałeś. Ty pradzujesz na wykradzieży dóbr innych osób. My przy pracy fizycznej. Dlatego nie dostałeś kawy - wzdryga się Gromek. Żur zawiesza smętnie głowę, nie przerywając powolnego stukania.
- Co niby mamy zrobić? To nasz nowy dom. Przywyknij do tego, Gromek. Pracuj dobrze, a będzie dobrze. Jakoś to przeżyjemy. Człowiek żyje wielo krotnie krócej od nas. Poczekamy na jego śmierć i...
- Zygfrydzie. Wiedz, że szanuję twoje zdanie, ale możemy ten proces przyspieszyć.
- Co masz na myśli...? - zdziwiony spojrzą na Gromka Karaś. Aż upuścił ukradzione dobra materialne z łap.
- Zygfrydzie. Kamikadze - spojrzał na jednego i drugiego Gromek. - Pora obmyślić plan ucieczki. Dzisiaj o północy spotykamy się za barakami.
- Wstać musimy o piątej. Chcesz się nie wyspać i oberwać kolejną kawą? - przewrócił oczami Żur. Kamikadze wydał zaskoczony dzwiek. Otworzył szeroko oczy na Gromka.
- Gromek, ty już jedną dzisiaj dostałeś? Jak to? A one nie miały być groźne?!
- Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Będziemy tylko potrzebowali małego wypadku przy pracy, panowie - uśmiechnął się złowieszczo Gromek. - Rurkowski. Podaj mi minerał wybuchowy.
- Nie mam.
- Co?! - Gromek krzyknął, a kilka najbliższych palów stworków się na niego obejrzało. Kamikadze szybko zakrył mu łapami usta.
- Wracajcie do pracy!~ zawołał Karaś i uśmiechnął się uroczo. Wszyscy wrócili z wahaniem do pracowania.
- Zygfryd, nie denerwuj mnie - mówił agresywnym szeptem Gromek, tykając Żura palcem. - ZAWSZE masz jakiś przy sobie. To nie pierwszy raz, jak robisz sobie wolne.
- Ale dzisiaj nie mam. Zużyłem tydzień temu. Myslisz, że rosną jak grzyby po deszczu? To sam sobie znajdź! To nie jest pospolity towar! - ściągnął gniewnie brwi Żur.
- Ale tylko ty z nas trojga tam pracujesz! Tylko ty się nadajesz do głębin! Jak niby któreś z nas miałoby go pozyskać?!
- Nie wiem. Wymiana z innymi Depresso?
Pikman zatopił pysk w dłoniach.
- Dobra, dobra. Załatwimy to, spokojnie. Znajdziemy inny sposób. Tak, już czuję, jak wpływa w mój mózg twórcza wizualizacja....
W tym czasie Żur spojrzał na Człowieka. Był do nich odwrócony plecami. Żur skoczył więc wysoko do drzewa nad nimi i zebrał ze sobą gałąź. Karaś z przestrachem obserwował całą tę akcję. Gromek nadal myślał. Karaś objął go z przerażeniem patrząc na nadlatującą na nich kłodę z Żurem pod nią.
- Co chcesz, Kamikadze? Teraz myś- aaAAAAAA! - przestraszył się nie na żarty Gromek, kiedy kłoda przygniotła z impetem całą trójkę, zbierając im sporo hp. Zemdleli razem jak jeden mąrz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro