Wpis 13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Gdy razem z Samem wróciliśmy z powrotem, zastaliśmy związanego Deana. Powiedziano nam, że zabił Tessę, która mogła nam wszystko wyjaśnić. Dokładniej, to Dean przyniósł ze sobą Pierwsze Ostrze, które kobieta podstępem użyła do samobójstwa. Winchesterzy zaczęli się kłócić, jednak spór przerwała Hannah. Powiedziała, że zadzwonił Metatron.

Ten zaś, jak zwykle, zaczął coś kombinować. Stwierdził, że jedna ciężka próba może nas uczynić silniejszymi i ponownie zrobić z nas rodzinę. Cóż za stek bzdur! Zaproponował układ: każdy Anioł, bez względu na popełnione czyny, mógł do niego dołączyć i wrócić do Nieba. W zamian za to, każdy z moich braci, miał uważać Metatrona za nowego Boga. Stwierdził, że Aniołowie potrzebują przywódcy, lecz ja byłem tym złym. Powiedział, że wysyłałem Anioły na śmierć. Że skradłem łaskę. To ostatnie akurat było prawdą.

Chciałem przekonać moich zwolenników, iż Metatron kłamał. Co prawda nie mogłem już zataić tego, że ukradłem łaskę oraz tego co się z nią działo. Lecz oni mi nie wierzyli. Chcieli dowodu. Dowodu, którym miało być ukaranie Deana. Zabił Tessę, nie był posłuszny, złamał nasze zasady.

Hannah stwierdziła, że miałem ich zaufanie, a gdybym ukarał Deana, nie straciłbym go. Podała mi Anielskie Ostrze. Nie wiedziałem co robić.

Z jednej strony miałem Aniołów. Moje Siostry i Braci. Moją rodzinę. Zaufali mi. Wierzyli we mnie i w to, że mogę być ich przywódcą oraz poprowadzić do zwycięstwa. Wierzyli, że jeśli pokonamy Metatrona razem, w Domu zapanuje pokój i znów będziemy wspólnotą.

Z drugiej strony był Dean. Dla innych zwykły człowiek. Ale dla mnie był kimś więcej. Również był moją rodziną, mimo że nie był ze mną spokrewniony.

Nie mogłem nic mu zrobić. Nie potrafiłem. Może byłem za słaby. A może chciałem coś udowodnić.

W każdym razie moi zwolennicy się ode mnie odwrócili.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro