Wszystko dla Ciebie bracie...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Per. ZSRR
Siedziałem sobie w gabinecie Rzeszy. Chciał on koniecznie ze mną porozmawiać co nie było dla mnie korzystne. Chciałem jak najszybciej wrócić do domu. W końcu czekała tam na mnie 14 dzieciaków. Po za tym wszystkie kraje osi dostały rozkazy i poszły, a ja musiałem siedzieć na wygodnym fotelu, który z czasem zaczął zamienił się w koszmar dla moich pośladków i pleców. Ehhhh to się nazywa złośliwość rzeczy martwych. W końcu do gabinetu wszedł Rzesza.
-No w końcu! Czemu cię tak długo nie było?- zapytałem trochę wkurzony.
-Zamknij się komuch. To nie ty organizujesz wojnę tylko ja. Oprócz tych wszystkich papierów itp mam jeszcze dwójkę smarkaczy. A teraz niedawno byłem u tego środkowo europejskiego małego gówna.
-Nie zapominaj, że jest moim bratankiem.
-Hah. Teraz może zaczniesz go bronić co? Jak masz taki zamiar to proszę, możesz iść, ale wiedz, że na dobre ci to nie wyjdzie.
-Pffff grozisz mi? Myślisz, że będę się bał jakiegoś nazistowskiego smarkacza?
-Uważaj z kim rozmawiasz.
-Dobra nazistowski. Mówcie mi szybko co macie dla mnie, że musiałem czekać.
-Chciałem tylko zapytać się o pare rzeczy związanych z Polen między innymi czy aby napewno się nie wycofujesz, twój termin ataku i nasze granice.
-Uhhhh... -zawiesiłem się na chwilę. Nie wiem czemu ale zrobiło mi się szkoda małego. W końcu tyle przeszedł... Ale tutaj też liczył się mój honor. Gdybym się teraz wycofał to bym zrobił z siebie błazna. - nie, nie wycofuję się, atakuję 4 września, a granice... Tutaj -zakreśliłem linię palcem. Moja część była mniejsza ale temu aryjskiemu psu chyba to było na rękę. Po za tym nie miałem za miaru dręczyć młodego za bardzo.
-Dość mało... Ale niech ci będzie! Mi pasuje -tak jak myślałem. Rzesza odsunął się od biurka z wielkim uśmiechem. Ja tylko wstałem i wyszedłem przez co popsułem lekko jego nastrój. Chciałem, żeby wiedział, że biorę wszystko dosłownie i nie dam sobą pomiatać. Nie mam zamiaru zostać jego pieskiem tak jak Imperum Japońskie i Austro-Węgry. Hah! O wilku mowa. Gdy tam szedłem i myślałem o nazistowskich pieskach stanął przede mną Austro-Węgry.
-Witaj wujku... -powiedział.
-Już się miałem pytać czy jesteś Węgry czy Austria.
-Zabawne...
-Właśnie widzę... Powiesz o co ci chodzi Węgry? Zamiast podbijać kraje puki masz okazję to chodzisz zasmucony.
-To nie ja podbijam inne kraje tylko Austria... A ja się martwię o moje rodzeństwo.
-Są w dobrych rękach.
-Tylko tyle? Co z nimi?!
-Eh... Litwa jest u mnie.
-No a Polska...?
-...
-Powiedz mi co jest z moim Lengyelország!
-Nie podnoś na mnie głosu gówniarzu!
-A ty byś nie podniósł gdyby chodziło o kogoś z twojej rodziny? Na przykład o dzieci?! -zamurowało mnie. Faktycznie zrobiłbym wszystko, nakrzyczał na daną osobę, która coś wie a nie chce powiedzieć... Albo nawet mógłbym... Zabić...
-Eh... Chodź za mną... Ale jakby coś to ja ci nic nie mówiem i nie pokazywałem. A co najważniejsze, nie mów Polszy, że tu jestem, jasne?!
-Jasne! Zrobię co chcesz tylko chce zobaczyć brata... - szłem po schodach w dół nie dając po sobie żadnego śladu emocji jednak w środku serce mi się rwało gdy widziałem tą przerażoną minę Węgra. Żal mi go było. Zgodził się na propozycję Austrii tylko po to, żeby pomóc chodź odrobinę swojegu przyrodniemu bratu... Coś szalonego i niebezpiecznego ale zarazem pięknego.
Na dole dałem klucze Węgrom.
-Pomieszczenie z Polszą jest na samym końcu korytarza. -powiedziałem.
-Dziękuję! A co z kluczami?
-Klucze sobie zostaw... Powiem nazistowskiemu że zgubiłem.
-Nie boisz się go...? -chciałem krzyknąć na Węgry. Jak on mógł pomyśleć o tym, że mógłbym się bać jakiegoś smarkacza, który ma nie równo pod sufitem?! Ale powstrzymałem emocję. Węgry nie zasłużył na karcenie go krzykiem.
-Ja? Nie. Nigdy. To on powinien mnie się bać a nie ja jego... Idź do Polszy zanim się rozmyślę. -Węgry kiwnął głową i pobiegł w stronę "komnaty" brata, a ja udałem się na górę. Nie wiem czemu ale zacząłem się zastanawiać czy dobrze zrobiłem wchodząc w sojusz z nazi...

Per. Węgier

Stanąłem przed celą i szybko otworzyłem drzwi za pomocą klucza. Uchyliłem je i... Zamarłem. Lengyelország leżał cały w siniakach i krwi. Najwidoczniej go obudziłem, ponieważ przestraszony usiadł w kąt i się skulił... Nawet na mnie nie spojrzał. Poczułem się przez chwilę jak Rzesza... Jak potwór. Czemu nazi ma z tego taką radość?
-L-lengyelország...? -powiedziałem niepewnie i weszłem do celi przymykając za sobą drzwi. Polska niemal natychmiast podniósł głowę a jego oczy napełniły się łzami.
-W-węgry...? -powiedział słabym ale pełnym nadziei głosikiem.
-Tak... To ja. -nie wytrzymałem i przytuliłem go czule. Polska wtulił się we mnie i zaczął cicho szlochać.
-Zabierz mnie stąd... Proszę...
-Lengyelország... Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał... Ale... N-nie mogę -do moich oczu również napłynęły łzy. Widziałem jak Polska cierpi a nic nie mogłem z tym zrobić.
-J-jak to. -brat oderwał się ode mnie i przyjrzał się mi dokładnie. -Czemu masz inny kolor flagi... Czemu masz taki elegancki mundur... I to ze swastyką! Węgry... Czy ty...
-Niestety tak Lengyelország... Współpracuje z Rzeszą... W pewnien sposób... Ale to nie jest tak myślisz!
-A jak jest?! -Polska podniósł głos na tyle, ile był w stanie.
-Polska...
-Współpracujesz z jakimś zjebanym psychopatą, znęcasz się nad innymi krajami i jeszcze nie możesz mi pomóc tak?! -pierwszy raz Lengyelország na mnie krzyczał. Ale w pewien sposób miał rację. Wyobraźcie sobie... Wasza najbliższa osoba, której ufacie zaczyna współpracować tak jakby z waszym największym wrogiem. Przykre co nie? Polska krzyczał dalej jednak w pewnym momencie zatkałem mu jedną rękę usta a drugą położyłem na jego ramieniu.
-Współpracuje z nim tylko dla ciebie bracie. -Lengyelország spojrzał na mnie jakbym mu powiedział jakąś zaskakującą głupote. Zsunąłem rękę z jego ust po czym nastała krótka chwila ciszy.
-Czekaj... Co? Ty słyszysz to co mówisz? Błagam cię. Nie umiesz kłamać i dobrze o tym wszyscy wiemy. Lepiej powiedz prawdę. Po prostu widzisz korzyść dla siebie i-
-Ale ja mówię prawdę o ile to komicznie nie brzmi. Zawarłem pakt z Austrią co z koleji doprowadziło do tego, że muszę współpracować z Rzeszą ale tylko dlatego, by być tu i ci pomóc na tyle, ile mogę. Będę codziennie tu przychodził żeby chodź odrobinę dodać ci otuchy, zmienić bandaże czy wezwać pomoc! Apropo pomocy mam zamiar jutro z samego rana iść do Francji i Wielkiej Brytanii. Poinformuje ich, że jesteś tu. Zobaczysz! Wszystko się ułoży!
-Węgry... Ale... Ty... Naraziłeś siebie na niebezpieczeństwo!
-Wszystko dla ciebie braciszku. -Lengyelország przytulił mnie mocno i znowu się popłakał. Ja jedynie go przytuliłem i pogłaskałem po głowie chociaż też chciało mi się płakać. Myśl o tym, że każdego dnia mogę go stracić była okropna. Po śmieci ojczyma i mamy to Polska się nami zajmował, a teraz? Ja nie mogę zająć się nim... Obronić go... Zabrać go z tego piekła. -Będzie dobrze...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ależ depression zakończenie rozdziału... ALE myślę, że  i tak wam się podobało! Do zobaczenia w next!!

PS. Za błędy jak zwykle przepraszam.

~1135 słów~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro