Rozdział 11 Nie ma co zaprzeczać

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zdecydowaliśmy razem z Adrienem, że wyznamy Alyi i Nino prawdę.

Znaczy, JA podjęłam tę decyzję, bo Adrien dosłownie błagał mnie na kolanach, żebym tego nie robiła... Ale co poradzić? Przyjaciół się nie okłamuje, a Alyi i tak bym prędzej czy później wypaplała. Poza tym Adrien był mi winien przysługę za to, że dzięki mnie nie musi umawiać się z Chloe. Teraz umawia się ze mną...

Chociaż jakby to był prawdziwy związek, to bylibyśmy najbardziej patologiczną parą, o jakiej słyszał świat... W sumie to podoba mi się ten tytuł...

-Czyyyli jesteście parą...? I dowiedzieliśmy się dopiero teraz?!

Siedzieliśmy w Coutume Cafe i piliśmy swoje ulubione napoje. Adrien, co jakiś czas przegryzał swoje kakao croissantem. Chciałam na spokojnie wyjaśnić im to całe nieporozumienie, które wynikło przez głupotę tego debila siedzącego obok mnie.

-Ech... nie, no... to... skomplikowane Alya...- jego pewność siebie nie była taka wielka jak zazwyczaj, co mnie lekko zaskoczyło. Chyba nie przeraziło go to mordercze spojrzenie Alyi?

-Okej, mogę wybaczyć ten szczegół pod warunkiem, że mi coś wyznasz, Agreste...- zwróciła się do niego z tajemniczym uśmiechem.

-Eh...- próbował zachować zimną krew, ale widziałam po jego wyrazie, że się zestresował.- Co takiego...?

Przechyliła głowę trochę bliżej blondyna i "szepnęła".

-Czy Mari dobrze całuje?

Nas oboje oblał soczysty rumieniec i ukradkiem na siebie zerknęliśmy, po czym z zawstydzenia odwróciliśmy wzrok.

-Alya! Co to za pytania!?- krzyknęłam na dziewczynę zażenowana.

-No co? W końcu znalazłaś chłopaka, to chcę wiedzieć czy te treningi na poduszkach coś dały!

Zesztywniałam, gdy chłopcy przeszyli mnie rozbawionym spojrzeniem.

-ALYA!- jeszcze bardziej czerwona schowałam twarz w dłoniach! Usłyszałam, jak mulat próbował, powstrzymać się od śmiechu, a zielonooki o dziwo ten jeden raz postanowił być cicho... Doskonały wybór, Agreste.

-Oj i tak by się dowiedzieli po twoim całowaniu!.. Znaczy, Adrien by się dowiedział, bo Nino oczywiście jest MÓJ!- gwałtownie zatkała swoje usta ręką i zamarzła w tej pozycji.

Podniosłam wzrok, nagle zdając sobie sprawę z wypowiedzianych przez nią słów. Zamrugałam kilkakrotnie, przyglądając się tępo w przerażone twarze mulatów.

-AAAAAAA!!!- pisnęłam na całe gardło, przy czym zwróciłam na siebie uwagę całego lokalu. Pani Canelle tylko zerknęła na mnie spod czytanej przez nią książki i po wybadaniu sytuacji wróciła do lektury. Przyzwyczaiła się do moich gwałtownych i nieprzemyślanych reakcji, tak jak większość klientów, którzy regularnie tu przebywali i pracowników.- WY... JESTEŚCIE... RAZEM!- stwierdziłam podekscytowana.

Para westchnęła z czymś w rodzaju ulgi, a potem spojrzała na nas, smutno się uśmiechając.

-Nie chcieliśmy, byście dowiedzieli się o tym w ten sposób- Nino podrapał się skrępowany po karku.

-A kiedy chcieliście nam o tym powiedzieć?- wtrącił się blondyn.

-No, na pewno nie przez gadulstwo Alyi- brunetka zgromiła go wzrokiem, na co ten niewinnie się uśmiechnął.- Miałem pomysł, żeby zrobić to w urodziny Adriena. Miałby niespodziankę...

-... I nie moglibyście się na nas gniewać w taki dzień...- dodała dziewczyna.

-No to ładnie...- posłali Adrienowi pytające spojrzenie.- Próbujemy was od miesięcy połączyć, a wy cały czas się spotykaliście...

Wybuchnęli nagle śmiechem, czego nie zrozumiałam i razem z Adrienem wymieniliśmy się niezrozumiałym spojrzeniem. Nastolatka, gdy się już uspokoiła, otarła łezkę, która pojawiła się w jej oku i po wzięciu oddechu wypiła łyk ze swojego pomarańczowego kubka.

-My też próbowaliśmy was zeswatać, hahah...

-Co...?

Znowu pojawiła się ta wkurzająca sytuacja, że od dłuższego czasu jesteśmy głównym obiektem, który jest shipowany przez ludzi. Gdzie oni niby wydzieli romantyczne iskry w wyzwiskach i ironicznych, wrednych tekstach?! Czy powiedzenie mu, gdy kiedyś wziął bez pytania garść moich frytek, że "...spięcie w jego inkubatorze nie sprawia, że wszystko mu wolno..." jest według nich wyznaniem miłości?

-No wiesz... jak umówiliśmy się do kina, ale nie przyszliśmy, żebyście zostali sami... Jak wyrywaliśmy się z lekcji, żebyście siedzieli razem- zaczęła wyliczać na palcach-.. albo, gdy na plastyce robiłam wam te słodkie fotki, jak malowaliście sobie nawzajem twarze!- oczy rozbłysnęły jej na to wspomnienie.

-Po pierwsze,to były nasze plany! Po drugie, nie malowaliśmy sobie twarzy...

-Powiedziałem, że jej postać wygląda jak kalarepa, więc pomalowała mi twarz w złości- przypomniał.

-Na swoją obronę powiem, że do twarzy mu w perskim błękicie!- zażartowałam.

-No nieważne... zabawne, że wszyscy chcieliśmy się zeswatać, a i tak zostaliśmy parą.

-Wiesz... Alya, jest pewna rzecz, o której musisz wiedzieć- brunetka przyglądała mi się z zainteresowaniem tak samo, jak drugi mulat. Wzięłam oddech i powoli powiedziałam.- Nie jesteśmy parą.

-Co?- spytała krótko.- Jak to nie jesteście? Przecież powiedzieliście w szkole przy wszystkich, że...

-Tak, ale to było po to, by Chloe mnie już dłużej nie męczyła- przyznał blondyn.- Marinette mnie kryje żeby nie zrobić jej przykrości.

Dziewczyna skrzywiła twarz w niezadowolony grymas. Zmarszczyła wkurzona brwi i z pogardą wymierzoną w zielonookiego założyła ręce.

-Jesteś żałosnym tchórzem, Agreste- oznajmiła z pretensją w głosie.

-No wiesz co?- zwrócił się do niej karcąco brunet.

-A nie mam racji? Wykorzystuje ją, a w dodatku naraził ją na pobicie przez tą świrniętą zołzę! W dodatku nadal nie umie jej powiedzieć, że mu się podoba! Większego tchórza jeszcze nigdy nie poznałam! Nie zasługuje na nią!

-Ech...- zestresował się mulat.- Dobra, złotko. Dziś naprawdę za dużo wychodzi ci z ust.

Adrien spiął się znacznie i zaczerwieniony schylił głowę. Przygnębiony przyglądał się swoim butom, które nagle zaczęły być pewnie dla niego bardziej interesujące niż rozmowa z nami. Zaskoczona jak bardzo zabolał mnie jego widok, przestałam zwracać uwagę na słowa piwnookiej i automatycznie złapałam za jego dłoń pod stołem i delikatnie ścisnęłam, chcąc dać mu tym odrobinę otuchy. Jego mięśnie jeszcze bardziej się spięły gdy moja chłodna skóra zetknęła się z jego rozpalonymi palcami. Spojrzał na mnie zdziwiony moim posunięciem, ale jeszcze bardziej wzmocnił uścisk i splótł nasze palce. Wiedziałam, że poczuł się wtedy lepiej, dzięki czemu ja też poczułam ulgę. Jednak nadal widziałam, że jej słowa go dotknęły, przez co w sercu pojawiło się kłucie.

Dwójka naszych przyjaciół wciąż działała sobie na nerwy, chcąc dojść do wspólnego porozumienia, które nie miało możliwości bytu. Nino wyraźnie nie był zadowolony ze swojej dziewczyny, która obraziła jego kumpla, a ona najwyraźniej nie widziała w swoim zachowaniu niczego złego.

Kto miał rację?

Prawdą było, że Adrien nie zachował się w porządku, gdy bez namysłu skłamał przy całej szkole i jeszcze wciągnął mnie w to kłamstwo. Nie przewidział konsekwencji, które teraz i ja muszę ponosić, przez co byłam na niego na początku wściekła. Dlatego potrafiłam zrozumieć złość Alyi... Jednak gdy nazwała go żałosnym tchórzem... Zrozumiałam pewien fakt...

Nikt nie ma prawa go obrażać... Poza mną.

Wstałam nagle gwałtownie, przerywając zażartą dyskusję między parą mulatów. Śledzili moje ruchy, jakbym trzymała w dłoni ostry przedmiot i bali się, że zaraz stracę nad nią panowanie. Jednym moim spojrzeniem Alya zrozumiała przekaz i także wstała. Wyciągnęłam z kieszeni swojej kurtki pieniądze i położyłam na blat stołu, po czym udałam się do wyjścia, a Alya podążyła za mną. Chłopcy przyglądali nam się zdezorientowani, aż nie zniknęłyśmy im z oczu. Wyszłyśmy z kawiarni i odeszłyśmy parę metrów od budynku. Zatrzymałyśmy się przed jakimś butikiem. Rzeczywiście zaczynało robić się coraz cieplej. Ludzie mimo ciągłych, chłodnych powiewów przestali nosić kurtki z kożuchami, a niektórzy nawet zrezygnowali z wkładania długich spodni. Mimo iż uważałam to za drobną przesadę, wydawało mi się, że wyglądam jak cebula.

-Marinette...- zaczęła dziewczyna. Stałam do niej odwrócona plecami, przyglądając się przypadkowym przechodniom.- Ja... przepraszam, trochę mnie poniosło. Byłam zła, że tak cię potraktował. Wiem, że przedtem chciałam żebyście nawet byli parą... Ale teraz uważam, że nie powinnaś z nim już dłużej przebywać jeśli dalej tak będzie! Nie mów, że nie jesteś równie wściekła na tego de...

-WYSTARCZY!

Odwróciłam się do mulatki. Piwnooka stała nieruchomo zdziwiona moją reakcją. Rozszerzyła oczy, widząc... że moje są załzawione.

-Mari...

-Myślisz, że nie jestem na niego zła?- przerwałam jej.- Oczywiście, że byłam! Ale nie wiem co się ze mną dzieje! Wiem, że nie powinnam się w ogóle zgadzać na to głupstwo... Ale nie chcę... Nie chcę, by się z nią umówił...- przełknęłam gulę, która nie wiadomo skąd pojawiła się w moim gardle.- I wiesz... Jakoś... Po prostu chcę mu pomóc. Nawet jeśli to odbija się na mnie. I choć wiem, że jest totalnym kretynem, to zabraniam ci o nim mówić źle... Tylko ja mam do tego prawo...- dałam jednej łzie spokojnie przepłynąć po moim policzku. Byłam czymś okropnie zmęczona. Chyba chodziło o walkę między tym, co chcę, a tym co wiem i czuję.

Alya po chwili stania nieruchomo uśmiechnęła się delikatnie i rękoma zaprosiła mnie do uścisku. Bezzwłocznie przyjęłam zaproszenie. Przez to, że byłam od niej niższa, to z łatwością oparła swój podbródek o czubek mojej głowy, zwłaszcza że byłam delikatnie zgarbiona. Głaskała mnie ręką po moich plecach, a ja cicho puszczałam kryształowe łezki w jej kurtkę. Ludzie mijali nas, dziwnie na nas patrząc. Nie zwracałyśmy na to uwagi.

-Po prostu nie mogę w to uwierzyć...- czułam, że się uśmiecha.- Moja, mała Mari się zakochała...- oznajmiła z dumą.

Nie zaprzeczyłam... Nie ma nawet po co.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro