Rozdział 23 Tęczowy wodospad

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się wyspana, z lekkim uśmiechem na twarzy. Słońce już świeciło, ale było jeszcze bardzo wcześnie. Rozciągnęłam się i podniosłam do siadu. Spojrzałam w prawo, na jeszcze śpiącego, wpół przykrytego kołdrą białowłosego. Przypominając sobie o tym, co zrobił w nocy, wyszczerzyłam się od ucha do ucha.

-Wiedziałam!- wskoczyłam na niego, z czego cicho zawył z bólu.- Wiedziałam, że jednak jesteś  dobry!

-Matko, Marinette, daj mi spać- mruknął, z twarzą wciśniętą w poduszkę.

-Zaraz i tak musimy wstawać.

-W takim razie...- obrócił się na drugi bok, dzięki czemu zrzucił mnie ze swoich pleców a także z łóżka.-... Nie zmarnuję żadnej z tych pozostałych sekund. 

-Nie lubimy wcześnie wstawać, co?

-Dziwi mnie, że ty jesteś taka żywa.

-Ja też nie jestem rannym ptaszkiem, ale dziś jest dzień pełen zwiedzania, a pogoda chyba będzie dziś idealna do długich spacerów!... Poza tym nie chcę, żebyśmy znowu przeze mnie byli spóźnieni. 

-A, no tak. Twój wieczny pech. Czy raczej wrodzona niezdarność.

-Jak chciałeś spać, to śpij, a nie dogaduj mi!- mówiąc to przycisnęłam poduszkę do jego twarzy, żeby go uciszyć.

Żebyście nie myśleli sobie, że cały nasz pobyt na tej wycieczce obejmował przesiadywanie w hotelu i znoszenie ciągłych zakładów Kima i Alix. Nawet dziś na śniadaniu założyli się kto będzie miał więcej jedzenia na talerzu (bo ogólnie to się okazało, że mamy szwedzki stół). Są naprawdę męczący, a myślałam, że bez Chloe będzie to przyjemny tydzień. Alix niby obiecała nam nie robić już niczego, co zagraża czyjemuś zdrowiu, ale widząc jakie porcje pochłaniała dzisiaj rano, zastanawiałam się, co dokładnie uwzględniała w naszej umowie?

Wracając. Mieliśmy dzisiaj pójść zwiedzić grotę, a także zobaczyć Grand Canyon. A jeśli by nam się udało, to pójdziemy jeszcze nad przepiękny wodospad, który wiele osób zachwalało, a ich opowieści o nim, sprawiły, że jeszcze bardziej zechciałam go zobaczyć. Chociaż parę razy byłam już w górach, to jeszcze nigdy nie widziałam wodospadu na własne oczy. To jedna z tych rzeczy,  którą chociaż raz w życiu musisz samodzielnie przeżyć. 

Ubrałam się w łazience i spakowałam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka. Alex wciąż spał i nie wyglądało na to, że ma zamiar zaraz wstać. 

Gdy zastanawiałam się czy go znowu obudzić, do naszych drzwi ktoś zapukał. Gdy je otworzyłam przede mną ukazała się Alya, której na mój widok pojawił się wyraz ulgi na twarzy.

-Uf, jak dobrze! W końcu cię znalazłam- złapała oddech.

-Szukałaś mnie we wszystkich pokojach?! A nie lepiej było zadzwonić?- zdziwiłam się.

-Nie, nie, nie! Kazano mi obudzić wszystkich z trzeciego piętra, ale okropnie mnie to zmęczyło. Nawet nie wiesz, na jakich ja ludzi wpadłam! Ty w ogóle wiedziałaś, że mamy w szkole zespół haevy metalowy? No, ja też nie. Okropnie głośno krzyczą. Nie zazdroszczę pokojom obok nich- gdy mówiła ostatnie zdanie, wpuściłam ją do środka.- Właściwie byłam ciekawa z kim ty masz pooo...- zatrzymała się w półkroku, gdy zobaczyła kto śpi w drugim łóżku.

Odwróciła się do mnie i zaczęła mi się przyglądać, jakby chciała przeskanować moje ciało. 

-Nic się tutaj nie wydarzyło?- z dziwną miną pochyliła się nad moim uchem.

-C-co masz na myśli?- niepewnie na nią spojrzałam.l

-No wiesz. Chłopak, dziewczyna... Hormony... Nic się nie wydarzyło?

-Nie, Alya. Nic mi nie zrobiła. Dziękuję, że się martwisz- powiedział Alex, podnosząc się z łóżka.- Ale było blisko. Wiesz, jakie ma niegrzeczne myśli? Niestety jedyny gwałt, jaki na mnie odprawiła, to gwałt wzrokiem...

-Ja nie o tym... 

-Co to znaczy "niestety"? 

Wstał, czochrając swoje włosy dłonią. Z zaspanym wzrokiem minął nas i podszedł do drzwi łazienki. 

-Przejęzyczyłem się. Chciałem powiedzieć "Dzięki Bogu". 

Alya uniosła jedną brew.

-Ładne mi przejęzyczenie...

-Często się przejęzyczasz- mruknęłam zanim zamknął drzwi. 

-Obcokrajowcy zabronisz?- zaśmiał się i zostawił nas same. 

-Oookej, widzę, że chyba nie muszę się o was specjalnie zamartwiać. Przeżyjesz z tym dziwnym, ale przystojnym gościem pare dni? 

-Postaram się. A co do jego urody, to rzecz gustu. 

-Jasne, też ci się podoba. 

-Masz chłopaka, Alya! Proszę, nie każ mi przypominać! 

-Dobra, dobra... I tak wiesz, że mam rację- szepnęła do mojego ucha, przez co odwróciłam od niej wzrok.-  Czyli pasuje ci twój współlokator, świetnie!- szybko zmieniła temat.- Mniej roboty dla mnie. O siódmej jest zbiórka na śniadanie. Muszę jeszcze sprawdzić parę pokoi, ale może chcesz iść ze mną od razu? 

-Tak, jasne. 

-Świetnie! Będzie mi raźniej!

Alya w podskokach ruszyła na korytarz, ciągnąć mnie za sobą. Parę kroków od wejścia, przypomniałam sobie, że muszę wziąć mój plecak, więc kazałam jej poczekać. 

Wróciłam do pokoju i od razu zauważyłam go na moim łóżku. Chciałam go zabrać, ale gdy po niego sięgłam, coś ukłuło mnie w stopę od środka. Zacisnęłam zęby z bólu, nie chcąc wydać jakichś niepotrzebnych dźwięków. To był ten sam uraz, który zrobiłam wczoraj. 

-Mari! Idziesz?! 

-Tak, tylko chwilę!

Kostko, proszę cię, nie dzisiaj. Odezwij się jutro, gdy pójdziemy na zamki. Dzisiaj daj mi wolność!

Wzięłam wdech, a potem wydech i powoli sprawdziłam, czy mogę nią ruszać. Na szczęście nie miałam z tym większych problemów, chociaż nie ukrywam, że niesamowicie bolało. 

"No trudno. Dziś jakoś to wytrzymam, a potem będę odpoczywać. Dam radę!"- pomyślałam i pewnie chwyciłam torbę. Odwróciłam się, by wrócić do mulatki, ale niespodziewanie na mojej drodze stanął białowłosy. Serce zakołatało mi na jego widok. Błagam, powiedzcie mi, że nic nie widział!

Prześwietlił mnie surowym wzrokiem i miałam wrażenie, że próbuje siłą spojrzenia wyciągnąć ze mnie informacje. Jednak nie dałam się złamać i starałam się utrzymać beznamiętność na twarzy. 

-Coś nie tak?

-Chciałem o to samo zapytać- oparł się o ścianę, blokując mi tym przejście.- Czy coś się stało, że tak się denerwujesz?

Cholera, zauważył. 

-Skąd! Po prostu nagle się tak pojawiłeś i się wystraszyłam...

-Mhm...- spoglądnął ukradkiem na moje nogi.- Czy z twoją kostką już wszystko gra?

-Tak! Jasne! Już jest dobrze. Czemu pytasz?

-Nie wiem... Może nie traktowałaś swojego urazu poważnie i teraz odczuwasz tego konsekwencje?

-Nie wiem o czym mówisz- udałam głupią.- Wybacz, ale Alya na mnie czeka. Muszę iść. 

Chciałam odejść, będąc pewna, że już mnie przepuści. Jednak gdy chciałam przejść, on nie zmieniając swojej pozycji, chwycił mnie za ramię, popychając delikatnie z powrotem. 

-Widziałem, że boli cię kostka. Nigdzie się dziś nie wybierasz. 

-Serio? Myślisz, że możesz mi rozkazywać?- prychnęłam z niedowierzaniem.- Ze mną wszystko dobrze. Nie przejmuj się. 

Spróbowałam się przecisnąć, ale ten znowu mnie zatrzymał.

-Rzeczywiście. Nie mogę ci rozkazywać, ale jeśli coś ci się stanie, to ja oberwę za to, że cię nie powstrzymałem. 

-Znowu udajesz, że myślisz o sobie, co?... Daj mi spokój.

Tym razem stanowczo odepchnęłam jego ramię, tworząc sobie przejście, przez które szybko przeszłam. Jeszcze zanim zdążyłam przekroczyć framugę drzwi, zatrzymał mnie słowami:

-Nie myślę o sobie... Myślę o nas obydwu.

Stanęłam w miejscu, słysząc to, nie będąc pewna, co zrobić. Poruszyło mnie, że w końcu powiedział coś szczerze i chyba to był jego sposób na przekonanie mnie bym została... Jednak.. moje pragnienie zagłuszyło rozsądek i pewnym krokiem opuściłam pomieszczenie. Zamknęłam drzwi, żeby zawiedziony Alex był za nimi. Co z jakiegoś powodu sprawiało, że podświadomie wierzyłam, że taki nie istniał. A ja bez wyrzutów sumienia, oddaliłam się, mając w głowie wszystko poza nim.


***

Po czterech godzinach wędrówki, (w tym półgodzinna przerwa, za którą w myślach podziękowałam Wszechświatowi) byłam padnięta. Nie miałam już siły zrobić choćby jednego kroku. Gdyby nie ta kostka, nawet nie zwróciłabym uwagę na zmęczenie, ale teraz... Zwyczajnie nie wiedziałam, czy dam radę. 

Jednak musiałam. Ostatnim przystankiem na naszej wycieczce był wodospad, na którego tak bardzo się poświęciłam. Na szczęście nikt nie zauważył we mnie nic podejrzanego. Kłamać nie umiałam, ale wytrzymywanie tego wyciskającego łzy bólu wychodziło mi perfekcyjnie. 

Prawie, bo Luka, który szedł obok mnie, co jakiś czas pytał, czy wszystko w porządku zauważając, że nie całkiem za nim nadążam. Z uśmiechem powtarzałam "Jak w najlepszym!", choć miałam ochotę krzyknąć "Ponieś mnie!". Uwierzcie mi, że ledwo się od tego powstrzymywałam. 

-Myślisz, że jeszcze daleko?

-Jeśli zaczniemy słyszeć szum wody, to pewnie będziemy blisko.

-Mhm...-miałam nadzieję, że powie coś innego. 

Odwróciłam do tyłu głowę, żeby zerknąć na idącą za nami parę, która już jakiś czas temu zwolniła i została w tyle. Dodatkowo sama zdecydowałam się odrobinę przyśpieszyć, aby zostawić ich samych, co pewnie usiłowali właśnie zrobić. Muszą trochę wykorzystać ten wyjazd. 

-Ładna z nich para, prawda?- zagadną brunet, gdy spostrzegł, że na nich spoglądam. 

-Tak, aż można im pozazdrościć.

-Lubię, gdy się uśmiechasz. 

-S-słucham?- zdziwiłam się, gdy nagle zmienił temat. 

-Gdy się uśmiechasz, robią ci się śliczne dołeczki- dotknął punkciku na mojej twarzy, przez co dostałam łaskotek i nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. 

-O właśnie, takie jak teraz- wyszczerzył się, pokazując białe zęby.- Do teraz ani razu ich nie widziałem. Coś się stało?

Ech... Czy on naprawdę musiał pytać? JA NIE UMIEM KŁAMAĆ DO JASNEJ ANIELKI! 

Ugryzłam wnętrze policzka, zastanawiając się, co mogłabym mu odpowiedzieć. Nic nie przychodziło mi do głowy. Jak zwykle z resztą. Widząc, że nie palę się do zdradzenia mu, dlaczego mam dziś kwaśną minę, westchnął z goryczą.

-Chodzi o Adriena?- spytał z westchnieniem.

-Dobra, jeszcze raz ktoś o niego spyta, to przywalę temu blondynowi, żeby każdy miał jasność, co czuję!- chociaż czuję, że mimo iż jest idiotą, to chcę cofnąć czas, by jednak nadal był w jakiejś części "moim" idiotą.

-Czyli nie tęsknisz za nim?

Nie zdążyłam zaprzeczyć, ponieważ w tej samej chwili zielonooki przeszedł, rzucając mi jedno spojrzenie. Znowu beznamiętne. Coś jak sztylet dotknęło mojego serca, utrudniając oddech... Miałam dość. Przez chwilę przestałam odczuwać, że z moją kostką nie było najlepiej, zapewne ścisk w klatce piersiowej przewyższał ten w kostce. Zła i zirytowana zrobiłam duży krok i gwałtownie złapałam blondyna za jego czerwoną bluzę. 

-Możesz się łaskawie ogarnąć?

Odwrócił się do mnie zaskoczony. Trochę zmusiło go moje szarpnięcie.  Po raz pierwszy od wielu dni usłyszeliśmy swoje głosy skierowane bezpośrednio w naszym kierunku. Aż przełknęłam gulę, która pojawiła się z przypływem lekkiej adrenaliny. Także i lęku, bo patrzenie w jego zdenerwowane oczy, nie było niczym przyjemnym. 

-No mów! Czemu patrzysz na mnie tak, jakbym to ja była temu wszystkiemu winna?

Zacisnął usta i zmrużył oczy. Wyglądał jakby walczył ze samym sobą. Buzowała od nas negatywna energia, od której zrobiło mi się słabo. Gdy patrzyłam w jego tęczówki, które powinny mieć odcień soczystej trawy, a przypominały bardziej mroczną puszczę, wydawało mi się, jakbyśmy cofnęli się do pierwszych dni naszej znajomości. Tyle, że tym razem to on patrzył na mnie z nienawiścią. Chociaż bardzo chciałam zacząć na niego wrzeszczeć, żeby tylko przestał tak na mnie patrzeć, to pomyślałam, że to mógłby być naprawdę zły pomysł. Z rozsądku starałam się nie mówić znowu słów, których bym żałowała. 

-Daj spokój, Marinette.

Ruszył ramieniem, aby strzepnąć moją rękę i odwrócił się, z zamiarem kontynuowania wspinaczki. Zmienił kierunek, jakby nie chciał, żebym za nim szła. Nie mogłam uwierzyć. Zacisnęłam na ten widok pięści. Nie udało mi się jednak opanować. 

-Ty... Naprawdę?! Tyle masz mi do powiedzenia?! Żarty sobie stroisz?! 

Wściekła zaczęłam za nim podążać. Słyszałam, jak Luka kazał mi zawracać, ale mało mnie wtedy obchodził. 

-Przyznaj się! Jesteś na mnie zły, chociaż to ja powinnam być zła na ciebie. I wiesz?! Jestem! Jestem wściekła! Ponieważ nie potrafisz zachować się, jak trzeba i zwyczajnie uciekasz- przyśpieszyłam kroku, nie potrafiąc go dogonić. Szedł szybko i po jego krokach widać było, że też jest zdenerwowany.- Zrób to co ja! Powiedz, co myślisz! Uwierz mi, że to wcale nie takie trudne! Widzisz, jak mi jest łatwo? Gadam jak katarynka. I to bez zająknięcia! Czemu sam nie spróbujesz?!- kiedy nie odpowiedział, jeszcze bardziej zwiększyłam swoją prędkość, która praktycznie stała się biegiem. Udało mi się stanąć centralnie na przeciwko niego, nie dając mu dalej przejść. Nie ruszył się, jakby zamierzał przyjmować dzielnie słowa, które zaraz miałam powiedzieć. Szkoda, że poza tym nie miał w sobie ani krzty dumy.

-Mam dość przyjmowania na barki wszystkiego złego, co dotyczy ciebie... Gdybyś tak raz był naprawdę szczery ze sobą i z innymi...- powiedziałam zmęczonym szeptem, po czym oparłam głowę na jego torsie. Widziałam, jak się przez to spiął.- Naprawdę jesteś zwykłym tchórzem...

Nogi się pode mną załamały i bezwładnie zsunęłam się na ziemię. Mój limit znoszenia bólu ukazał się w tym momencie.

-Mari!- krzyknął z przerażeniem i klęknął na przeciw mnie.- Co jest?!

-Boli... Moja kostka...- załkałam, nie mając już siły powstrzymywać łez.

-Nie przeszło ci?

-A nie widać?!

-Nie mów mi, że o tym ciągle wiedziałaś!

-Nie chciałam przegapić moje pierwszego wodospadu!

-Głupia masochistka.

-Tchórzliwy kretyn.

-To nie jest już śmieszne!- wkurzył się. Spojrzał na moją kostkę i westchnął.- Jesteś niemożliwa.

Prychnęłam zniesmaczona jego krytyką. Widocznie wyładowywał się na mnie, za to, co powiedziałam. Nie było tak, że miało mi się zrobić z tego powodu przykro, bo nic nie zmieniło faktu, że naprawdę tak myślałam.

-Zdaję sobie sprawę, że nie będziesz zadowolona, ale widzę, że nie dasz rady iść sama...

-Nie- cofnęłam jego rękę, która zmierzała w moim kierunku.- Dam radę iść sama. 

-Wcale nie, doskonale o tym wiesz.

-Daj mi spokój! Czy ty zawsze musisz stawiać na swoim?!

-Że co przepraszam?! O co ci teraz tak właściwie chodzi?!

-Możecie przestać na siebie wrzeszczeć?

Spojrzeliśmy za siebie i zobaczyliśmy Alexa, który pojawił się, jak zwykle nie wiadomo skąd. Przypomniałam sobie o dzisiejszym ranku i doszłam do wniosku, że może lepiej było go wtedy posłuchać. Bolała mnie nie tylko ta przeklęta kostka.

-Alex...

-Mówiłem ci, żebyś została w pokoju, to nie! Jak zwykle jesteś zbyt dumna, żeby kogokolwiek się słuchać! Zachowałaś się okropnie dziecinnie i bezmyślnie!

Drgnęłam na dźwięk jego wściekłego tonu. Gdy panowała w nim złość, był przerażający.

-Znowu to robisz. Stawiasz wszystko inne ponad siebie. Kiedy w końcu zrozumiesz, że przysparzasz tym tylko samych problemów? 

-Nie.- głos Adriena przerwał kazania starszego brata.- Nie, mylisz się... Chciała za wszelką cenę zobaczyć ten wodospad. Pragnienie było silniejsze od niej.  Nie chciała, by ktokolwiek jej w tym też przeszkodził, więc starała się wytrzymać ten ból- spojrzał na mnie, uśmiechając się w ten jedyny, zarezerwowany dla mnie sposób.- Kiedyś powiedziałem jej, że rezygnując z czegoś, czego pragnie traci okazję na bycie szczęśliwą...- wciąż zwracał się do białowłosego, ale wzrok jednak trzymał na mnie.- Nie powinienem tego mówić, ale cieszę się, że myśli w końcu o sobie... Chociaż jednocześnie nie myśli, bo nie poświęciła nikogo, tylko samą siebie. Twoje działania są takie zakręcone- zaśmiał się, a ja odrętwiała słuchałam tego z delikatnie rozdziawioną buzią. Po raz kolejny miałam w głowie, że już to przeżyliśmy. I rzeczywiście tak było.- Nie wiń jej za to. Jest uparta i nikt tego nie zmieni. 

Wstał i wyciągnął do mnie rękę. Spojrzałam na nią, a potem na niego, nie potrafiąc się zdecydować. Mając mętlik w głowie, z wahaniem podniosłam swoją dłoń i zastanawiałam się, czy powinnam mu ją podać. Nie zdążyłam jednak zadecydować, bo jego ręka, wraz z jego ciałem zostały przez kogoś popchnięte.

-Mari, nic ci się nie stało?!- tą osobą był brunet, którego zostawiłam i zupełnie o nim zapomniałam.

Luka przejęty kucną przede mną i oglądał mnie ze wszystkich stron. Zdezorientowany blondyn, nie do końca rozumiał, co się właśnie dzieje i tylko się temu przyglądał. Alex natomiast zacisną pięści. Wyglądało na to, że cała jego złość w jednej chwili przeskoczyła na bruneta.

-Wołałem cię! Nie wracałaś! Przestraszyłem się, że coś ci się stało! 

-Przepraszam...- odpowiedziałam skruszonym głosem.

-W porządku. Po prostu nie rób już tego więcej- przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił, jakbym miała mu się znowu wyślizgnąć.

Przez jego ramię spojrzałam na Adriena. Od razu, gdy to zrobiłam, spuścił głowę, zakrywając twarz złotymi włosami. Doskonale wiedziałam...

-Wracajmy- Alex złapał za kaptur Luki i pociągnął go do góry.

-EJ!

-Musimy już iść. Sami znajdziemy ten wodospad- powiedział, nie zwracając uwagi na oburzenie niebieskookiego.

-C-co? Nie wracamy do nauczycieli?- spytałam szczerze zaskoczona.

-Chciałaś go zobaczyć, prawda? Już i tak dużo czasu straciliśmy, a z tobą nie dogonimy pozostałych- podszedł do mnie i bez uprzedzenia wziął mnie na ręce.- Wy dwaj! Tylko się nie wleczcie!


***

Po długim już czasie (którego nie umiałam określić bo będąc niesiona przez Alexa, nie mogłam sprawdzić godziny na komórce) zaczęłam zauważać, że białowłosy mimo balastu, jakim był jego plecak i mój, a także moje własne ciało, nie był w ogóle zdyszany. 

-Alex, nie jesteś zmęczony?

-Nie, czemu?

-Ech... Luka powiedział, że jestem trochę ciężka...

-Pf... Słabiak.

-Słyszałem!

-Cicho!

-Nie ignoruj mnie!

-Powiedziałem cicho!- krzyknął na nas i wszyscy zamilkliśmy. 

Przymknął oczy i zaczął czemuś się przysłuchiwać. Próbując zrozumieć, co się stało, sama zamknęłam powieki i skupiłam się, żeby usłyszeć to samo, co on. Dźwięki ptaków, szum liści i obijających się o siebie gałęzi drzew, a między nimi słychać zlatująca woda, obijająca się o skały. 

-Jest!- krzyknęłam podekscytowana.

-Tak, gdzieś na wschodzie.

-To na co czekasz?! 

Nie musiałam mu dwa razy powtarzać. Od razu zaczął biec, uważając bym nie wypadła mu z rąk. Chwyciłam się mocniej czarnego materiału na jego barkach, odrobinę obawiając się zderzenia z twardą ziemią. Zamknęłam oczy, przestraszona nagłym przyśpieszeniem. Nawet, gdy mnie trzymał był niesamowicie szybki. Za nami podążali chłopcy, co udało mi się usłyszeć, mimo, że powietrze łaskotało moje uszy, zagłuszając mi całą resztę.

W końcu się zatrzymaliśmy. 

Otworzyłam powoli oczy i podniosłam głowę do góry. Alex swoje spojrzenie wlepiał w jeden punkt. Odwróciłam w tym kierunku głowę i w jednej chwili złapałam oddech, będąc w totalnym szoku. Zeszłam z ramion czerwonookiego, który bez żadnych sprzeciwów puścił mnie. Zrobiłam parę kroków ku granicy, pod którą była przepaść, a na przeciwko niej lał się strumieniami wielki wodospad.

 Wysoki, spływający po kaskadach, jakby starał się ochłodzić górę od ciągłego stania w słońcu. Przy tym białe światło, które zamiast go zasłaniać, tylko go zdobiło. Krystaliczna woda, z której częściowo wytworzyła się lekka mgiełka, połyskiwała kolorami tęczy. Miałam wrażenie, że to odbicie mojego uśmiechu, które nie potrafiło zejść z twarzy nawet na sekundę.

Piękny...

-Niczego nie żałuję- powiedziałam szeptem, wątpiąc, że którykolwiek z chłopców to usłyszy.

Czyjaś ciepła dłoń zaplątała się z palcami mojej. Nie patrząc na właściciela, ścisnęłam ją tylko mocniej. Byłam tak zauroczona obrazem, który przede mną się malował, że nie chciałam spuścić z niego wzroku. W tej chwili byłam pewna, że nigdy nie widziałam niczego równie pięknego...


................................................................................................

Cześć

Nie miałam w ogóle weny na ten rozdział. Niby wiedziałam, co, jak, gdzie, ale nie potrafiłam tego napisać! Wkurzające. 

Ogólnie mam okropnie dużo nauki i zajęć. Kończę codziennie po piętnastej... Serio. Czuję się jak studentka, bo mieszkam w czymś w rodzaju akademika dla nieletnich xD

 W dodatku nasza polonistka jest jakimś Sheldonem Cooperem, bo najwyraźniej ma pamięć fotograficzną skoro niepamiętanie jednego faktu z "Iliady" oznacza nie przeczytanie całej książki -.-

***

W ogóle... Kto oglądał nowy trailer do miraculum sezon 2? Ja owszem... Jestem podekscytowana jak i zestresowana... 
W skrócie powiem tak: TO BĘDZIE PRZEŁOM 
Przynajmniej mam taką nadzieję, bo często gęsto przerabiają zwiastuny tak, żeby myśleć nie wiadomo co, a jest zupełnie inaczej. Tak samo było, jak pokazali w telewizji od tyłu scenę z odcinka "Melobestia", w której "zdejmowali" maski, co wyglądało jakby się ujawniali przed wszystkimi. Śmiałam się na myśl, że ludzie, którzy nie oglądają wcześniej angielskich, lub francuskich wersji, myślą pewnie, że się ujawnili, a tu lipa xD


Mam nadzieję, że rozdział się spodobał! (naprawdę mam nadzieję, bo jestem zła na siebie, że tak długo go nie było) ^^

Oby ten rok nauki dla każdego poszedł całkiem pomyślnie! I oby ferie zaczęły się szybciej, niż się pstryknie palcami ^^

Do następnego~ 😘 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro