Wpis 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mam swoje biuro. Pracuję razem z Braćmi i Siostrami oraz jestem dowódcą. Dla nich. W zasadzie to oni mnie tak nazwali.

Moi współpracownicy przebywali również w szpitalu, gdzie dokonywali nierzucające się w oczy, małe cuda.

Moim planem jest dyplomatyczny sposób na pozbycie się Metatrona. Niestety, to jest bardzo trudne i prawie nierealne. Zapowiada się wojna między Aniołami, do czego, osobiście, nie jestem nastawiony pozytywnie.

Mieliśmy więźnia -Ezra- który był sługą Metatrona. Oczywistym było to, że nie chciał sam nic wyjawić. W tym celu poprosiłem o pomoc Winchesterów.

Ezra powiedział wszystko; wejście do Nieba było ''przenośne'', co zależało od kaprysu samego Metatrona. Potem wydarzyła się rzecz straszna - nasz więzień został zamordowany przez innego Anioła. Najwidoczniej powiedział za dużo.

Nie rozumiałem tego. Uważałem, że wszyscy, którzy ze mną współpracowali, byli mi lojalni. Myślałem, że wreszcie połączyła nas wspólna misja. Byłem naiwny. My już nigdy nie połączymy się w dobrym celu.

Spotkałem się z Gadreelem. Chciałem mu wytłumaczyć, że postępuje źle. Nawet mu powiedziałem, iż wiedziałem co czuł, gdyż on, jak niegdyś ja, czuł się niezrozumiany. Oczywiście rozmowę przerwał nam atak zwolenników Metatrona.

Ponowiliśmy rozmowę. Gadreel przekonywał mnie, że był honorowy. Mówił, iż nigdy by się nie zgodził na rozmowę, gdyby wiedział, że Metatron pośle za nim zabójców. Postanowiłem być dosadny. Dobitnie dałem mu do zrozumienia, iż Metatron ciągle knuje intrygi i ma w moim gronie szpiega. Chciałem, żeby informował mnie o wszystkim na bieżąco. Powiedziałem, aby nie popełnił kolejnego błędu i zaufał mi.

Zapewne było to sprytnym i nieuczciwym posunięciem ale nie mam czasu na długotrwałe przemowy, gdy Metatron bawi się w Ojca. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro