Pomoc...?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~Per.Węgier~
~ranek~
Siedziałem sobie w salonie przy oknie pijąc kawę i przeglądając gazety. Na wszystkich były tytuły "II Wojna Światowa?" "Atak na Polskę!" itp... Spojrzałem na szarawe niebo przez okno. Oh Polska... Wszystko się ułoży! Musi...! Nagle poczułem rękę na swoim ramieniu. Był to oczgwiście Austria z ochydnym uśmiechem na twarzy.
-Witaj braciszku! -wow... Dawno tego słowa z jego ust nie słyszałem. Teraz pewnie pomyślicie, jaki braciszku? Otóż ja i Austria jesteśmy biologicznym rodzeństwem, jednak praktycznie we wszystkim się różniliśmy przez co zawsze się kłóciliśmy. Gdy nasi rodzice się rozeszli, ja odeszłem z mamą, a Austria postanowił zostać z ojcem... O tamtego czasu stał się jeszcze bardziej okropny niż wcześniej... Ale wróćmy do rzeczywistości.
-Braciszku?
-No raczej! Jesteś moim bratem, zapomniałeś? -Austria spojrzał na gazety- a nie ten beznadziejny Polska.
-ON NIE JEST BEZNADZIEJNY! -rzuciłem w niego filiżanką z kawą, jednak ten zrobił unik.
-Hahah! Spokojnie.
-TO ON BYŁ PRZY MNIE PRZEZ TYLE LAT I TO ON DZIELIŁ ZE MNĄ ZARÓWNO SZCZĘŚLIWE JAK I SMUTNE CHWILE! PO ZA TYM GDYBY NIE MÓJ OJCIEC TO TWOJEGO OJCA BY ZABIŁ TURCJA!
-Po pierwsze, ciszej, po drugie, twój ojczym, a po trzecie NASZEGO ojca. Zapomniałeś już kto cię spłodził? Ojcowie ci się pomylili?
-Mi? Nie. Ale żałuje, że RON nie jest moim biologicznym ojcem. Miałbym ojca bohatera, a nie ojca morderce -w Austrii chyba coś pękło. Przywalił mi z pięści w twarz, ale miałem to gdzieś. Spojrzałem spokojnie w jego rozwścieczone oczy, uśmiechnąłem się lekko i wyszedłem z domu. Gdzie teraz mam się udać? Oczywiście, że do Francji i Brytanii. Miałem zaledwie 40 minut do zbiórki w bunkrze, więc musiałem się spieszyć. Poszedłem w kierunku domu WB z nadzieją, że zastanę tam tą dwójkę przy szachach. To co zobaczyłem w ogrodzie przerosło moje oczewiwania! Oprócz Brytanii i Francji był jeszcze... Niemcy? Zdawał się być bardziej przerażony tą całą sytuacją niż ta dwójka.
-A-austro-Węgry? -pisnęła lekko Francja po czym wszyscy stali już na baczność a w ich oczach malował się strach. Znowu poczułem się jak potwór.
-Węgry... przyszedłem prosić o pomoc... -zszokowani spojrzeli się na siebie po czym ostrożnie usiedli przy stole pokazując mi, żebym też usiadł. Zrobiłem więc tak jak chcieli.
-Jaką pomoc? -zapytał Brytania.
-Dla Polski...
-Widziałeś go?! Co z nim? -Niemcy od razu zerwał się na nogi.
-Tak... Widziałem i jest w fatalnym stanie, a będzie jeszcze gorszym jeśli mu nie pomożecie. Ja nie mogę, ponieważ należę do osi, więc jak uratuję Polskę to mogą mnie zabić... A Polskę znowu porwać.
-Ja pomogę! -powiedział Niemcy.
-Niemcy ale... Jak? Jesteś synem III Rzeszy!
-Wiem... Po za tym ojciec ma mnie na oku... Powiedziałem mu parę słów co o nim myślę i chyba trochę stracił do mnie zaufanie... A-ale będę robił co w mojej mocy żeby chodź odrobinę pomóc! -Uśmiechnąłem się do niego. Kto to widział, że dziecko było przeciw ojcu? Powiedziałbym, że tak nie można, ale w tej sytuacji, jako że ojcem chłopaka był sam III Rzesza, to byłem z niego dumny. Popatrzyłem na sojuszników Polski. Wielka Brytania myślał, a Francja patrzyła raz na niego, a raz na mnie. Widać że się bała... Cóż... Nie dziwię jej się. Koniec końców to ona pierwsza mi odpowiedziała.
-Wyślę jutro swoje wojska! A dzisiaj już będę je szykować!
-Ja narazie się wstrzymam... -powiedział Brytania- muszę wszystko dokładnie przeanalizować i ewentualnie perfekcyjnie wyszykować, aby napewno pomóc Polsce, a nie się ośmieszyć i pogorszyć sytuację.
-Rozumiem Brytanio- powiedziałem po czym pożegnałem się z nimi i szybkim krokiem udałem się do bunkuru na zbiórkę. Zostało mi 7 minut! Ahhhh... Oby czas poświęcony na tę rozmowę nie poszedł na marne...

~Time skip do wieczoru~
~Per. Francji~

Przeglądałam zdjęcia moje, Brytanii i Polski... Wszystko było jak z bajki... Czemu to musiało się popsuć? Poczułam jak po policzkach spływają mi łzy... Ten ból... Uh! Nie mogę płakać! Muszę dokończyć szykowanie wojsk! Nagle do mojego pukania wszedł niezapowiedziany gość.
-Wielka Brytania?
-Yes... Przyszedłem ci powiedzieć, że przemyślałem wszystko i... Ja na tą wojne nie idę.
-C-co? -byłam w szoku- Jak to nie idziesz? Obiecałeś!
-Nic nie obiecywałem. Powiedziałem, że się zastanowię. I się zastanowiłem. Nie idę.
-Brytanio! Ale... Polska...
-Wiem Francjo... Polska jest w ogromnym niebezpieczeństwie, ale zrozum. Narażając się nie pomożemy mu. Jeśli pójdziemy na wojnę to my też możemy zginąć razem z nim...
-Polska nie zginie!
-Zobaczymy...
-Po za tym on by nie parzył na siebie tylko na nas, gdybyśmy byli w niebezpieczeństwie. Taki z ciebie przyjaciel!
-Ale...
-Wyjdź...
-Francjo...
-WYJDŹ! Chce pobyć sama... -Brytania jeszcze bardziej posmutniał i odszedł, a ja natychmiast wypuchłam płaczem... Pourquoi moi? Pourquoi tout cela devait-il m'arriver à moi et à mes amis? (Dlaczego ja? Dlaczego to wszystko musiało się przytrafić mi i moim przyjaciołom?) Usiadłam ma podłogę. A co jeślj Brytania ma rację? Nie pomogę Polsce jeśli zginę... Nie wiem już jak mam myśleć! Spać... Tak... Prześpię się z tym... Sen mi dobrze zrobi... Wojska wyszykuję do końca jutro rano... Albo wogóle nie wyszykuję...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

kUnIc narazie

Do zobaczenia w next!

PS. Przepraszam za błędy jak są!

~829 słów~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro