Rozdział 1 Jak to się zaczęło

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie wiem, po co to robię. Być może w czymś mi to pomoże? Alya mówi, że tak najlepiej poukładać myśli i wyrzucić z siebie wszystko, co nas męczy, przez co nie możemy spać w nocy. Dla mnie to bezcelowe pisanie tego, co już się przecież wie. Pamiętnik jest czymś naprawdę głupim i na pewno nie będę zaczynała treści jak na przykład: "Drogi pamiętniczku..." czy "Dzisiaj w szkole..."... Będę oryginalna. Zrobię to po swojemu.

Mając dwanaście lat jedynym moim zmartwieniem, było, w co się dzisiaj ubiorę albo:"O cholera! Zapomniałam zadania z matmy!". Tak jak każda, typowa nastolatka. Gimnazjum jednak okazuje się nie tylko wyższym rodzajem szkoły, ale także pewnym okresem w życiu, który w moim przypadku ciągnął się trochę zbyt długo.

Być może każdy inaczej przechodzi przez tę część lat na swój sposób. Jedni skupiają się głównie na nauce. Ważne jest dla nich to, co się będzie działo jutro, do jakiej szkoły średniej pójdą, a następnie jakie studia wybiorą, by mieć już plan, jak chcą zarabiać na życie. W skrócie- myślą przyszłościowo. Inny zaś chcą, jak najlepiej wykorzystać to, że są jeszcze młodzi i większość czasu spędzają na zabawie. Reszta nie ma dla nich znaczenia albo nabiera go dopiero na sam koniec.

Są też tacy, którzy przestają być w końcu dziećmi. Poznają definicję samego życia, a ich oczy otwierają się na świat od nowa. Tak jakby widzieli go po raz pierwszy. I to właśnie dotyczy także mnie. Ten nowy, inny, zdecydowanie mniej beztroski świat niż ten, który znałam dotychczas, był dziwny. Z jednej strony piękny, chciałoby się więcej i więcej tak cudownych, niezapomnianych momentów a z drugiej straszny, przerażający, pełen zła świat, przed którym rodzice cię ostrzegali jeszcze tak niedawno. I nie wiem, czy zrobili to specjalnie by mi udowodnić swoją rację, czy dlatego, że wiedzieli, co może nastąpić i chcieli mnie po prostu przed tym chronić... Pozwólcie, że opowiem moją historię od samego początku.

Zaczęło się od tego, że poszłam do gimnazjum. Jakbym miała pamięcią sięgnąć do podstawówki, to nic bym z niej nie wyciągnęła. Przynajmniej nic, co miało dla mnie większe lub mniejsze znaczenie. Dlatego właśnie zaczynamy od późniejszego etapu mojego życia. Wracając... Alya, Rose, Alix, Yuleka, Mylene, to moje najlepsze przyjaciółki. Niektóre znałam wcześniej, niektóre dopiero odkryłam. Tak samo z pozostałą częścią klasy. To raczej logiczne, że w każdej szkole są osoby, które lubimy, a także takie, z którymi skaczemy sobie do gardeł. Są też osoby, które nie mają praktycznie żadnego wpływu na nasz rozwój, ale wśród nich są też tacy, których przenigdy nie będziesz w stanie zapomnieć.

A osobami, które najwięcej przewróciły rzeczy w moim świecie, był Adrien i Alex.

Zaczniemy od tego pierwszego.

Adrien był blondynem o zielonych oczach. Wspaniała, wesoła i przyjacielska osobowość. Zawsze był skory do pomocy. Gdy próbowałam go obrazić, bo ten, że tak pozwolę sobie go zacytować- "pieszczotliwie" mi dokuczał, nie brał tego do siebie. Wydawało się nawet, że jeszcze bardziej go tym nakręcałam. Czasem to aż wkurzało.

Jednak to właśnie w nim byłam skłonna się zakochać...

<...>

Znowu spóźniona, zaspana i pewnie rozczochrana przez wiatr, który ciągnął moje ciemne włosy na wszystkie strony świata, wparowałam przez bramę na teren placówki. Kątem oka zobaczyłam woźnego, który specjalnie przestał zgarniać liście, aby spojrzeć na mnie z dezaprobatą. Pewnie liczył, że jego wzrok mnie czegoś w końcu nauczy. Ale bądźmy szczerzy... Poduszka jest znacznie wygodniejsza niż szkolna ławka. Niesamowite, to dopiero drugi tydzień szkoły a ja już miałam dość. W momencie, gdy chwytałam klamkę od głównego wejścia, ktoś z drugiej strony chciał zrobić to samo, co ja i pchając drzwi, popchnął także i mnie na zimne podłoże. Biedna, to już trzeci raz w tym tygodniu...

-Rany! Przepraszam! Nic ci się nie stało?

Podniosłam głowę na winowajcę, którym okazał się wysoki blondyn o jasnozielonych oczach. Wyglądał na przerażonego tym, że mnie znokautował drzwiami, więc powiedziałam:

-N-nie, n-nic mi nie jest, dzięki.

Czy może raczej wyjąkałam...

-Uff...to dobrze. Jeszcze raz przepraszam- powiedział, podając mi dłoń, którą od razu chwyciłam. Gdy byłam już na nogach, pożegnałam się z nim i czym prędzej pobiegłam na lekcje.

>...<

Tak oto go poznałam.

No... tak jakby.

Wtedy zupełnie nie sądziłam, że oszaleję na jego punkcie. On pewnie też nie.

To nie było tak, że z dnia na dzień się w nim zakochałam. Trwało to bardzo wolno. Na początku się ignorowaliśmy. Byliśmy ludźmi w tłumie, którzy chodzą tylko razem, jak się później okazało, do jednej klasy. (nawet imion takich osób niespecjalnie się zapamiętuje) On trzymał się z chłopakami a ja z dziewczynami. Tak jak zazwyczaj jest w gimnazjum. Mieliśmy własne światy, do których oboje nie mieliśmy wstępu i nie zwracaliśmy na to uwagi.

Nasze losy splotły się dopiero po roku, kiedy nasi przyjaciele zaczęli się dziwnie zachowywać...

<...>

Trwała lekcja biologii. Nie mogłam powstrzymać się od ziewania. Na szczęście nauczycielka była nieustannie odwrócona w stronę tablicy. Zaczęłam rozglądać się po klasie, chcąc znaleźć punkt, który może mógłby mnie zainteresować bardziej niż to, co wypisuje starsza kobieta.

Kim ciągnie Alix za włosy. Ta wali go piórnikiem w głowę. "Nudy, robią to codziennie."- myślę.

Lecę dalej. Nathaniel zamiast zapisywać notatki bazgrze coś w swoim szkicowniku. "Ciekawe, co takiego rysuje."- zastanawiam się, lecz chwilę potem przypominam sobie, że ostatnio Chloe wykrzyczała na całą klasę, że czerwonowłosy się we mnie podkochuje, przy czym rzuciła nam pod nos jego zeszyt z całą masą moich portretów. "To pewnie znowu ja".

Dalej, Sabrina zapisuje coś w zeszycie blondyny. "Pewnie znowu odwala za nią całą pracę." Juleka słucha muzyki na słuchawkach razem z Rose. Ivan śpi. A Max to pewnie jedyna osoba w klasie, która nie ma głęboko w dupie tego, co mówi czterdziestolatka... "Masakra, jak mi się okropnie nudzi!"

W końcu mój wzrok wlepia się w zeszyt Alyi, gdzie na marginesie nabazgrane były jakieś wzorki. Zaciekawiona pochyliłam się lekko w jego stronę, aby lepiej mu się przyjrzeć.

"Czy ja śnie, czy moje oczy widzą serduszka?" Podniosłam głowę na Alyę, której głowa była lekko przechylona w bok. Próbowałam określić, na co dokładnie ona patrzy. Ustawiłam się tak, by być w podobnej pozycji, co mulatka i wtem spostrzegłam innego Mulata. Sprawdziłam jeszcze ze dwa razy, czy aby się nie mylę, ale nic z tych rzeczy. Dziewczyna zdecydowanie patrzyła się na tył głowy Nina.

***

Na przerwie dyskretnie przyglądałam się tej dwójce. Jak Alya zerkała na Nino-myśląc pewnie, że nikt nie widzi-tak brunet patrzył się na nią. Ewidentnie coś było na rzeczy.

-Też to zauważyłaś?- podskoczyłam w miejscu na dźwięk znanego mi skądś głosu. Odwróciłam się do jego posiadacza z miną mordercy.- O rety. Przestraszyłem cię?

-Nie- prychnęłam- Ja zawsze skaczę z radości, gdy ktoś mnie podchodzi od tyłu, nie wiedziałeś?- blondyn zaśmiał się na moją odpowiedź.

-Przepraszam- podrapał się po karku.- Zauważyłem, że przyglądasz się naszej dwójce zakochańców i chciałem o tym pogadać.

-"Zakochańców"?

-No tak- oparł się o ścianę obok mnie.- Nie widzisz, jak na siebie patrzą?

Spojrzałam na nich jeszcze raz. Rzeczywiście, nie było to zwykłe zamienianie spojrzeń, które robią z innymi.

-No... rzeczywiście nie jest to normalne. Ale od razu, że zakochani?

-Tak, to przecież widać. Ta dwójka ma się ku sobie- powiedział dumnie, jakby to on się zakochał, a nie ktoś inny.

-Skoro tak mówisz...- przekręciłam oczami.

-To pomożesz mi czy nie?

-Niby w czym?- zaintrygowałam się.

Bo przychodzi taki jeden, zaskakuje cię, przy okazji niemal powodując zawał, zaczyna gadać od rzeczy, a potem prosi cię o pomoc. No jak dla mnie było to dziwne i sądziłam, że za dużo sobie pozwala jak na osobę, z którą najdłuższa rozmowa jaką przeprowadziłam, trwała właśnie w tym momencie.

-Chcę żeby byli razem, a ty mi w tym pomożesz.

To nawet odrobinę nie brzmiało jak pytanie. To był ewidentnie rozkaz! Oburzona założyłam swoje ręce na klatce piersiowej.

-Em... Przepraszam, ale jakim prawem mi rozkazujesz?

Na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie, lecz po sekundzie wybuchł głośnym śmiechem, co jeszcze bardziej mnie zirytowało.

-No i z czego rżysz?- może to tylko w mojej wyobraźni, ale poczułam, jak żyła pulsuje mi na czole.

Blondyn nie przestawał się śmiać. Jedną ręką trzymał się za czoło, a drugą za brzuch. Ludzie na korytarzu patrzyli na nas jak na wariatów, choć tylko on zachowywał się jakby coś ćpał. Psychologia tłumu...

-Możesz przestać?! Ludzie się na nas patrzą- upomniałam go, lecz ten nadal nie mógł się powstrzymać.

"No popieprzony jakiś"- pomyślałam. Po stwierdzeniu, że nie uda mi się już z nim dogadać, odwróciłam się, by odejść jak najdalej od tego oszołoma, ale powstrzymał mnie, łapiąc za ramię i ciągnąc z powrotem.

-Wybacz... haha...-próbował się uspokoić.- Ale naprawdę, nie spodziewałem się takiej odpowiedzi- rozbawienie nie znikało z jego twarzy a z mojej poirytowanie.

-To znaczy? Czego się niby spodziewałeś?

-W sumie to, że bez wahania się zgodzisz... A ty z tym rozkazywaniem wyjeżdżasz- uniosłam brwi z niedowierzaniem.

-Człowieku, ja cię nawet nie znam, a ty mi współpracę proponujesz?... Nie, stój! Nie proponujesz, NARZUCASZ. A ja nie lubię, jak obcy ludzie mi rozkazują- wyjaśniłam.

-W takim razie- ukłonił się nisko przede mną i chwycił moją dłoń, na co wybałuszyłam zdziwiona oczy.- Jestem Adrien Agreste- musnął moje palce swoimi ustami i spojrzał na mnie zawadiacko.-Teraz mnie znasz- wyprostował się, a ja zamrugałam kilka razy, zanim przeanalizowałam to, co się właśnie stało. "Ukłonił się i pocałował mnie w rękę... Kto tak kurde robi?!"- A teraz, jeśli pozwolisz, chcę, abyś mi pomogła zeswatać twoją przyjaciółkę z moim kumplem... Może być?- podał mi dłoń, na którą spojrzałam podejrzliwie, a potem na jego twarz. Uśmiechał się tak szczerze i przyjaźnie, że nie byłam w stanie mu odmówić.

-Ygh... zgoda- uścisnęliśmy sobie nawzajem dłonie na znak naszego "paktu".

-To co? Może spotkamy się gdzieś i omówimy wszy...

-W Coutume Cafe, po lekcjach. Tylko nie każ mi czekać- przerwałam mu, po czym odwróciłam się na pięcie i zaczęłam odchodzić w tylko mi znanym kierunku.

-Ej! Ale ja nie pamiętam, jak się nazywasz- krzyknął za mną.

-Chyba nie będzie ci to potrzebne do znalezienia mnie w tłumie, co nie?- odkrzyknęłam, na co on tylko pokręcił z rozbawieniem głową. Jeszcze zanim zniknęłam mu z pola widzenia, zdołałam usłyszeć:"To będzie ciekawe..."

I rzeczywiście....

Było bardzo ciekawie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro