Rozdział 15 Narcyz i Króliczek

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie znoszę kwietnia.

Wiem, wiem... Bardzo często marudzę na pogodę. Ale w każdej porze roku potrafię dostrzec te rzeczy, które sprawiają, że chcę, by się powtórzyły.

Zima- śnieg.

Lato- ciepełko.

Wiosna- rozkwitające kwiaty.

Jesień- kolorowe liście.

Ale kwiecień, jest takim miesiącem, który nie jest ani ciepły, ani zimny... Albo raz ciepły, a raz zimny. Raz pada, a raz grzeje jak w piekarniku. To miesiąc, który nie mógł zdecydować się, do jakiej pory roku chce należeć, więc wcisnął się w środek wiosny i udaje na zmianę zimę, lato i jesień... Jednak wiosny nie przypomina wcale!

A co za tam też idzie?

WSZYSCY SĄ CHORZY!

No oczywiście oprócz szczęśliwej Marinette, której udało się już przeziębić w marcu, więc kwiecień jej nie dopadł. To dzięki Adrienowi i spędzeniu całego weekendu w jego domu na odpoczynku, pod czujną opieką Emilie. Która na marginesie specjalnie zwolniła się dla mnie z pracy, żebym jak to ona powiedziała: "... nie musiała sama znosić towarzystwa tego debila i obrażalskiego nudziarza...".

Reakcja chłopców na te słowa wyglądała tak, że Alex burknął coś niewyraźnego pod nosem i zamknął się w swoim pokoju, nie odzywając się do nikogo przez cały mój pobyt... Zaś Adrien przez resztę dnia zastanawiał się, czemu jego matka nazwała go nudziarzem... To było do przewidzenia.

Gdy w poniedziałek wróciłam do szkoły już w pełni zdrowa i nawet z dobrym humorem, nie zastałam w niej żadnej postaci z mojej paczki. Już na pierwszej przerwie zadzwoniłam do Alyi, która wytłumaczyła swoją nieobecność ciężką grypą. Przez telefon dało się słyszeć, jak mówi przez nos i przerywa zdania swoim przykro brzmiącym kaszlem. Między siorpnięciami udało mi się wyłapać informację, że jej chłopak także nie zaszczyci szkoły swoją obecnością. Prawdopodobnie nawzajem się pozarażali. Następny na liście był Adrien, który jak się później okazało, przeziębił się dokładnie wtedy, co ja, ale stwierdził, że to oleje, bo przecież ja tu jestem ważniejsza!... Po ochrzanieniu go za ten sposób myślenia i przerwaniu połączenia westchnęłam ciężko i rozejrzałam się po naszej prawie pustej klasie.

Poza moimi przyjaciółmi nie było także Maxa, Sabriny i Nathaniela. Pomimo tego, że większość osób z klasy lubiłam, to nie było możliwości do wślizgnięcia się w któreś grono. Juleka i Rose zawsze spędzały czas razem i można było przy nich poczuć się, jak trzecie koło u wozu. To samo było w przypadku Mylene i Ivana. A co do naszego ulubionego duetu... Gdy Maxa nie ma w szkole, to Kim harcuje. Przy czym doprowadza Alix do szewskiej pasji. Do tej dwójki lepiej się nie zbliżać, gdy są razem, bo w trakcie ich specyficznego sposobu okazywania sobie nienawiści, można samemu oberwać. Jest to tak niebezpieczne, że gdy nauczyciele zauważą nieobecność Maxa, który zawsze powstrzymywał tę parę od rękoczynów, powinni usadzać ich w zupełnie różnych klasach. Tak dla bezpieczeństwa... Jaka to ulga, że dziś nie mamy lekcji chemii...

W każdym bądź razie przypuszczałam, że przez najbliższe kilka dni czeka mnie samotne wleczenie się po korytarzach, albo przesiadywanie w bibliotece, czytanie i uczenie się... A to tylko po to, by zabić czymś ten dłużący się czas.

Podczas zwijania się z nudów na ławce w klasie, w której spędzaliśmy akurat przerwę, w końcu zaświeciła mi się przysłowiowa żarówka. Zobaczyłam przez otwarte drzwi znaną mi sylwetkę, która akurat przechodziła obok naszej sali. Zapatrzony w swoją lekturę, nie zauważył, jak zerwałam się z miejsca, potykając się przy tym o torbę, którą rzuciłam wcześniej niechlujnie na podłogę. Wybiegłam na korytarz ze ślizgiem i po złapaniu równowagi, skręciłam w stronę, w którą chłopak zmierzał. Nie odszedł daleko, więc po zrobieniu czterech większych kroków, złapałam go gwałtownie za obojczyk, na co ten podskoczył wystraszony i zgromił mnie wściekłym spojrzeniem.

Ups...?

-Marinette, ty.. Ych...- wziął głęboki wdech przez nos, by się uspokoić.

Rozejrzał się dookoła, wyłapując, kto na nas patrzy, ale jakoś nikt nie był nami specjalnie zainteresowany. Z powrotem zmarszczył brwi, sprawiając, że aż musiałam przełknąć ślinę.

-Czego chcesz?- warknął ciszej i już nieco spokojniej.

-Niczego. Po prostu nikogo nie ma i mi się okropnie nuuuudzi. Pomyślałam, że ty-...

-Nie - przerwał mi i zaczął odchodzić w swoją stronę.

Ignorując jego niegrzeczność, ruszyłam za nim. Gdy zobaczył mnie po swojej prawej stronie, przyśpieszył kroku, więc zrobiłam to samo. Dostrzegając moją zawziętość, skręcił na schody, sądząc, że nie będzie mi się chciało tyle wspinać... Przyznaję, że byłam zbyt zdesperowana. Podbiegłam do niego i chwyciłam ponownie za ramię, zatrzymując go tym na jednym ze stopni.

-Nadal jesteś zły za to, co się zdarzyło w sobotę?

-Może...

-Przepraszam! Następnym razem będę pukać!

-"Następnym razem"?- odwrócił do mnie głowę i uśmiechną się zadziornie.- Mam rozumieć, że chcesz jeszcze raz odwiedzić mój pokój?

-...Em... J-ja... Nie o to mi chodziło!- cofnęłam się, gdy białowłosy podszedł krok bliżej.- Miałam na myśli, że nie będę tak bezmyślnie chodzić po czyimś domu...- Jeszcze bardziej się cofałam, aż już całkowicie zeszłam ze schodów. Nie podobało mi się, jak chłopak się do mnie zbliżał.- Obiecuję, że więcej się taka sytuacja nie zdarzy...- zatrzymałam się, gdy moje plecy dotknęły zimnej ściany.

Białowłosy wykorzystał ten moment i oparł na niej swoje dłonie, po obu stronach mojej głowy, zagradzając przejście. Wlepił czerwone oczy we mnie, a ja sparaliżowana nie mogłam się ruszyć. Nie jestem pewna, czy w ogóle wtedy oddychałam.

-Nie bój się króliczku. Nic ci nie zrobię...

-To... Czemu ty... no...

-Chcę po prostu wiedzieć, co ty zrobisz.

-Rozumiem... Aaaa, jednak nic nie kumam...

Zaśmiał się i opuścił swoje ramiona, tym samym mnie wypuszczając. Spojrzałam na niego ze zdezorientowaniem. Nadal rozbawiony, z uśmiechem na twarzy, odszedł ode mnie, wychodząc na korytarz. A ja próbując zrozumieć, o co mu chodziło, stałam chwilę w miejscu, dopóki nie zadzwonił dzwonek. Jęknęłam przeciągle, przypominając sobie o matematyce, którą na domiar złego mieliśmy łączoną z jakąś inną klasą, więc pewnie musiałam siedzieć z obcą dla mnie osobą...

***

Weszłam do sali, w której była masa osób, które kojarzyłam jedynie z widzenia. Nie byliśmy w naszym typowym miejscu do nauki, a w o wiele większym i przestronniejszym, przypominającym odrobinę aulę. Starsza klasa pomieszana razem z moją zajmowała prawie wszystkie miejsca. Rozejrzałam się, chcąc poszukać kogoś z moich znajomych, ale tak, jak przypuszczałam- była nas liczba parzysta, więc zostawili mnie na lodzie, siadając ze sobą. Tylko parę miejsc było wolnych. W jednym z nich siedziała Chloe, w drugim zaś, jakiś chłopak z ciemnymi włosami i niebieskimi oczami... Wybór był prosty.

-Cześć, mogę się dosiąść?

Chłopak oderwał się jakby z transu i zaskoczony, podniósł na mnie głowę. Nieśmiało zaśmiałam się, widząc jego uroczą minę.

-Tak, jasne- uśmiechnął się i odsunął dla mnie krzesło, za co serdecznie podziękowałam.

-Jestem Ma- Mama- Ma... kurde... Marinette- czemu nigdy nie potrafię się przedstawić?! Pierwsze wrażenie? Nie najlepsze...

Chłopak- co mnie wcale nie zdziwiło- wybuchnął cichym śmiechem, na co zażenowana schyliłam ze smutkiem głowę. Nastolatek, widząc to, zaprzestał swoją czynność i odrobinę spanikował.

-Wybacz, j-ja.. nie chciałem cię urazić...

-W porządku...

- A więc Mama-nette.. Hahahaha...- nie potrafiąc się powstrzymać, ponownie zaczął cisnąć ze mnie bekę... Wyglądając przy tym okropnie słodko, więc nie byłam w stanie się na niego obrazić.

-Ale z ciebie śmieszek...

-Nieee~.. Jestem-...

-Luka, zamień się miejscami.

Ni stąd ni zowąd, przed naszą ławką stanął zdenerwowany białowłosy, którego najmniej się spodziewałam w tym momencie. Śledzi mnie, czy co?

-Po co?- chłopak o niebieskich oczach, wyraźnie nie był zadowolony, że mu przerwano.

-Wszystkie miejsca są zajęte, a ja nie będę siedział z tą...- wskazał palcem na blondynkę, która zajęła miejsce na samym przodzie.-... osobą.

-Masz problem. Ja też z nią nie będę się męczyć. Było się nie spóźniać.

-Ja się chyba nie wyraziłem jasno...- chwycił go za bluzę i podniósł do góry.- Nie będziesz siedział z Marinette.

-Alex!- krzyknęłam oburzona.

-Chłopcy! Co to za bijatyki?!- z początku sali zwróciła na nich uwagę nauczycielka.

Dopiero na jej słowa wszyscy obecni spojrzeli na naszą ławkę. Poczułam, jak świdrują moją osobę wzrokiem, choć to przecież ta dwójka się kłóciła. I jak zwykle nie specjalnie miałam pojęcie dlaczego. Jakby nie patrzeć Chloe jest serio wkurzająca, ale Alexa zdecydowanie poniosło!

-To on zaczął!- krzyknęli równocześnie... Normalnie jak dzieci.

-Nie obchodzi mnie, kto pierwszy zaczął. Ustalcie szybko wszystko między sobą i zaczynamy lekcję!

Zmierzyli się morderczym i wyzywającym spojrzeniem. Czy ja w ogóle miałam tu coś do powiedzenia?!

Białowłosy nachylił się nad nowo poznanym przeze mnie chłopakiem i szepnął mu coś do ucha. Ten spojrzał na mnie, jakby zawiedziony i usiadł niechętnie, razem z Chloe.

Zdezorientowana, patrzyłam, jak usatysfakcjonowany czerwonooki siada obok mnie, jak gdyby nigdy nic. Totalnie niezadowolona z tej sytuacji klepnęłam go ręką w tył głowy, żeby zwrócił w końcu na mnie uwagę.

-Ałł.. No co?

-Co to miało być?!

-Ciiiii, lekcja jest- przyłożył mi palec do ust, chcąc mnie tym uciszyć.

-No chyba sobie ze mnie żartujesz!

-Panienko, proszę o ciszę!

-Przepraszam!- westchnęłam skołowana.

O nie... Ja tego tak nie zostawię.


***

-Możesz mi wyjaśnić, co cię napadło?!

Złapałam go, zanim zdążył wyjść z klasy. Niektórzy mijający nas uczniowie patrzyli na mnie z różnymi myślami na temat tej sytuacji.

-Nie mam ochoty- fuknął, po czym chciał mnie wyminąć, ale szybko złapałam go za ramię.

-Nie zachowuj się, jak baba podczas okresu i mi odpowiedz!

Milczał, ale nie ruszył się nawet na krok. Beznamiętnym spojrzeniem stał i mi się przyglądał. Zaczęłam się denerwować jego zachowaniem. Zupełnie go nie ogarniałam.

Jednak jakby na to nie patrzeć, poza faktem, że jest przyrodnim, starszym bratem Adriena, nie wiedziałam o nim zupełnie nic. Jak miałam obchodzić się z człowiekiem, z którym najdłuższa rozmowa, jaką przeprowadziłam trwała około pół godziny i była jedynie o mnie? Nie zwracałam wcześniej jakość specjalnie na to uwagi, ale na początku naszej znajomości byłam do niego luźniej nastawiona niż w porównaniu do Adriena.

"Kim właściwie jest ten chłopak, stojący przede mną?"- rzuciło mi się przez myśl, gdy kolejną minutę wyczekiwałam jego jakiejkolwiek reakcji. Wszyscy zdążyli już wyjść, przez co nastała nurtująca cisza. Nie cierpiałam takich momentów, więc postanowiłam rozwinąć swoje pytanie.

-Po co było to całe przedstawienie? To był fajny chłopak, a ty odstawiłeś scenę godną zazdrosnego dupka! To było takie bez sensu...- naburmuszona założyłam ręce i odwróciłam się plecami do chłopaka.

-Może rzeczywiście byłem?

-Hę?...- w chwili nieuwagi przyszpilił mnie do ściany obok, ponownie zatapiając swoje czerwone ślepia w moją, jak zwykle lekko zarumienią twarz. Tym razem jednak nie byłam przestraszona. Bardziej zaskoczona. Nie rozumiałam, czemu to zrobił ponownie. W jakim celu? Był zazdrosny? Śmiałam w to wątpić.

-Już się mnie nie boisz?- posłał mi pewny, zgryźliwy uśmiech.

-Nie. Bo wiem, że nic mi nie zrobisz... Ale dlaczego?- wyprostował się, zabierając swoje ręce z mojej przyciśniętej wcześniej do ściany talii.

-Wiem, że nie jesteś dziewczyną Adriena...

-Eh... Co w związku z tym?

-Mimo wszystko wiem, że nie jesteś też tylko jego przyjaciółką.

-C-co masz na myśli?- widocznie się zaczerwieniłam i próbowałam udawać, że nie wiem, o co mu chodzi.

-Nie udawaj. Wiem, że jesteś w nim zakochana.

-...-spojrzałam na niego niepewnie, co potwierdziło go w przekonaniu.

-Nie bój się, nie powiem mu- zapewnił mnie, po czym wziął do ręki swoją torbę, zarzucił na plecy i skierował się do drzwi.

-Czekaj! Ja-ak... Jak się domyśliłeś?

Odwrócił się z powrotem do mnie z zadziornym uśmiechem i lekko wyniosłym tonem oznajmij:

-Gdybyś nie miała kogoś innego w swoim sercu, to byś już dawno się we mnie zakochała.

Spojrzałam na niego, jak na idiotę i zmarszczyłam z niedowierzaniem brwi... Co za narcyz, ja nie mogę.

-Tsaaa... Widzę, że masz wysokie mniemanie o sobie... A powiesz w końcu, czemu rzuciłeś się na Lukę?

-Króliczku drogi... Ktoś cię musi pilnować. A ja znam Lukę i wiem, że mu się spodobałaś. Powiedziałem mu, że masz już chłopaka, który jest moim bratem, więc odpuścił.

-Rozumiem, że teraz nie będę mogła pogadać z żadnym osobnikiem płci męskiej w tej szkole, ponieważ zaraz stwierdzisz, że na mnie leci, tak?

-Zdaj sobie w końcu z tego sprawę, króliczku...- podszedł bliżej mnie i żeby mieć twarz na równi z moją, mocno zgiął plecy. Był wyższy od Adriena, przy czym ja wyglądałam już zupełnie, jak krasnal. Marudziłam, że blondyn jest wysoki? Teraz to dopiero mam powody do narzekania.- Jesteś bardzo atrakcyjna, więc każdy chłopak jest potencjalnym zagrożeniem dla twojego i Adriena związku.

-Masz paranoję...- prychnęłam.- W takim też razie każda laska na tej planecie jest zagrożeniem! Adrien jest modelem! Mi żaden chłopak nie zawróci w głowie. Nie musisz mnie pilnować.

-Właśnie widziałem, jak ci "nie zawracał w głowie". Dziwnie okazujesz zwyczajną sympatię.

-Oj, nie przesadzaj!- bąknęłam z nadymanymi policzkami.

-Postanowiłem. Od dziś nie odstępuję cię na krok. A ty masz się z tym pogodzić- powiedział surowym, nieznoszącym sprzeciwu tonem i ponownie chciał wyjść z sali. Nawet chciałam mu na to pozwolić i przystać na jego rozkaz, ale nagle coś mnie olśniło.

-A co, jeśli przez spędzony ze mną czas, sam się zakochasz?- zatrzymał się i spojrzał na mnie kpiąco.

-Nie sądzę. Nie jesteś w moim typie.

-Nie lubisz króliczków?- spytałam zadziornie.

-Leniwych, upartych, wkurzających, naiwnych i głupiutkich, jak ty?... Nie, nie przepadam.

-Ale z ciebie drań...- fuknęłam.

-Ale za to jaki przystojny!- wyszedł już z klasy, znikając mi tym samym z oczu.

Kiedy już zdobyłam tą krótką szansę na lepsze poznanie osoby, z którą wcześniej nie miałam żadnych kontaktów, udało mi się wywnioskować, że jest narcystycznym, wyniosłym, nudzącym się draniem, który najwidoczniej mi za grosz nie ufa. Co mnie okropnie zraniło, bo mimo wszystko, wolałabym mieć z nim przyjazne relacje.

I w dodatku nie lubi króliczków...

Jak z kimś takim ja mam żyć?!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro