Rozdział 17 Jesteś wolna

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-A ty Marinette? Jak tam z tobą i Adrienem?- spytała Rose, podnosząc głowę znad magazynu.

Wszystkie dziewczyny poza Juleką, która zajęta była malowaniem na zielono paznokci Mylene, skupiły się na mnie, a ja wręcz poczułam, jak ich ciekawskie spojrzenia wywiercają mi dziurę w twarzy.


Szybkie streszczenie:

Alya stwierdziła, że skoro już praktycznie koniec roku, to powinnyśmy spędzić wspólnie wieczór. "W nagrodę za kolejny ciężki rok znoszenia Chloe". Pomysł mi się spodobał, bo już dawno nie nocowałyśmy u siebie, co uwielbiałyśmy robić, gdy chodziłyśmy do podstawówki. Zdecydowałyśmy przy okazji zaprosić resztę dziewczyn z klasy. W końcu im więcej, tym lepiej.

Nawet nie wiem, kiedy weszłyśmy na temat chłopców. Przez moje zamyślenie to pytanie było tak nagłe, że musiałam poprosić o jego powtórzenie.

-Słucham?

-No wiesz... Jak tam wasz związek? Zaszliście dalej niż Mylene z Ivanem?- dodała Alix, która przerwała swoją grę na komputerze Alyi, by przeszyć mnie dwuznacznym spojrzeniem.

-Alix! Jesteś okropnie zboczona! To nie o to mi chodziło!

-Interpretuję na swój sposób to, co tam paplacie... Połowy i tak nie słyszę- odwróciła się z powrotem do monitora.- Jakiś debil do mnie strzela, a jest w mojej drużynie.

-To zajmij się graniem. I tak nie jesteś zbyt pomocna- mulatka rzuciła w nią popcornem, na co ta mruknęła tylko coś pod nosem i z powrotem założyła na głowę słuchawki. Już totalnie skupiła się na tym, co działo się na ekranie.

-No to jak jest z tobą i słonecznym chłopcem? Opowiadaj- dopytywała blondynka, kładąc swoją głowę na splecionych w koszyczek dłoniach.

Reszta dziewcząt niecierpliwie wyczekiwała mojej odpowiedzi, a mnie dopadł pewien dylemat.

Nie powiedziałam im prawdy ze względu na Adriena, ale z drugiej strony i tak to kłamstwo nie trwałoby w nieskończoność, bo nie zachowywaliśmy się w ogóle jak para. Pomińmy, że było ostatnio dużo wolnych dni. Gdy jednak mijały, nie było po nas zupełnie widać, że ze sobą chodzimy. Bądź co bądź było to przecież dla nas niezręczne! Nie było nas stać na zwykłe trzymanie się za rękę, a co dopiero pocałunki w policzek na oczach wszystkich. Jedyne, na co pozwoliłam, co i tak było okropnie dziwne, to teksty typu "skarbie", "kotku" czy "kochanie"... To jak mówienie do mamy "tato". Niestety słabi są z nas aktorzy i nawet to wychodziło niezwykle sztucznie.

-N-nie ma co opowiadać, bo... My... Nie.. N-nie jesteśmy razem- wyjąkałam, nie mogąc już znieść tych wścibskich spojrzeń.

-Co?!- blondynka krzyknęła wyraźnie zaskoczona.- Nie jesteście?! A-ale co się stało? Przecież byliście dla siebie stworzeni! Jak to mogł-

-Wyluzuj Rose. Oni nigdy ze sobą nie chodzili- przerwała jej różowo-włosa, nie odrywając twarzy od monitora.

-N-nie?

-A ty skąd niby o tym wiesz?- Alya uniosła podejrzliwie nos na chłopczycę.

- W-właśnie. Mówiłam tylko Alyi- również odwróciłam się w stronę biurka, przy którym siedziała.

-Ninowi też mówiłaś. Chłopak ma dłuuuugi jęzor...- zrobiła przerwę, by na chwilę wrócić do gry, w której najwidoczniej coś zaczęło się dziać.- Cholera! Ty Chu...Pfff...- westchnęła przeciągle i jękliwie, przypominając sobie, że Alya zabroniła jej przeklinać, ze względu na młodsze siostry.- Na czym to ja?... A, tak! Wygadał się Kimowi, a ten wygadał mi.

-Ostatnio dużo czasu spędzacie razem- zauważyła Mylene.- Coś jest na rzeczy?

-Że co proszę?! Nigdy w życiu! Dobre z niego źródło informacji, ale patykiem bym go nie tknęła!- unieruchomiona dziewczyna spojrzała na nią wymownie, unosząc jedną brew. Zapewne chcąc powiedzieć "Taaa, już ci wierzę."

-Nie zrzucaj tematu na mnie! Teraz mówimy o Marinette!- pierwszy raz widziałam, jak ta dziewczyna się rumieni. Zdecydowanie widać było, że komentarz o Kimie spowodował u niej zakłopotanie.

-W porządku, ale wiedz, że jeszcze do ciebie wrócimy- Mylene posłała jej demoniczny uśmiech, na co Alix prychnęła tylko i wsunęła się w zagłębienie skórzanego fotela.

-Kontynuując... Czemu to wszystko się tak potoczyło?- blondynka zwróciła się do mnie z pytającym spojrzeniem.

-Nie wiem...- wstałam, by wziąć od Alyi trochę popcornu, którym na zmianę z chipsami się zajadała.- To wszystko przez Chloe. Gdyby nie była tak wstrętna i natrętna, to nie musielibyśmy udawać przy wszystkich, że coś do siebie czujemy- jednym machnięciem wrzuciłam garść prażonej kukurydzy do buzi.

-Udajecie, że się kochacie... Ale jak można udawać coś, co rzeczywiście jest?- na pytanie Rose prawie się zakrztusiłam.

-Bo oni nie udają przed wszystkimi tylko przed sobą, że się nie kochają, udając, że się kochają- wtrąciła się Juleka.

-...- blondynka wyglądała na skonsternowaną słowami ciemnowłosej. Postukała palcem parę razy o podbródek, próbując zrozumieć słowa przyjaciółki. Och Rose...

-Chodzi jej o to, że wstydzą się wyznać, co do siebie czują- wytłumaczyła Mylene.

-Aaaaa... Ale dlaczego?

-Juleka, a ty skąd to wszystko wiesz?!- przerwałam oburzona.

-Cóż... Nino ma naprawdę długi język.

Spojrzałam na mulatkę, która przełknęła głośno ślinę, widząc moje mordercze spojrzenie.

-Alya! Pilnuj swojego chłopaka, bo jest gorszy niż baba na targowisku!

-Nie śmiem zaprzeczyć- zaśmiała się.

-To znaczy, że już wszyscy o tym wiedzą?- zdołowana padłam na łóżko obok mulatki.

-Nie, chłopcy do końca bronili Adriena i na siłę trzymali się racji, że nie jest tchórzem i kłamcą- przyjaciółka poklepała mnie pokrzepiająco po głowie.- Także nie martw się, nadal możesz kryć Adriena, będąc jego pseudo dziewczyną...

-Ale jak długo chcesz to ciągnąć?- Alix w końcu rzuciła wymęczonego przez nią pada na biurko (za co dostała wzrokowy ochrzan od jego właścicielki) i stanęła przede mną w lekkim rozkroku.

Podniosłam delikatnie głowę tak wysoko, jak tylko mogłam, ale nie było to proste, gdyż leżałam na brzuchu. Z tej perspektywy Alix wydawała się być wielkoludem. W połączeniu jej sfrustrowanym spojrzeniem wyglądała dosyć strasznie.

-Alix! Miałaś siedzieć i się nie odzywać!- upomniała ją Alya.

-Wyznasz mu, co czujesz?- nie zwróciwszy na nią uwagi, kontynuowała z założonymi rękoma.- Kiedyś musisz.

-T-tak, ale... Po co się śpieszyć? Muszę się psychicznie do tego przygotować.

-Laska! Czego ty się boisz? Najwyżej powie, że nie czuje tego samego, ale świat się na tym nie skończy! Nadal zostaje wam przyjaźń.

-Jednak to może wszystko zmienić- podniosłam się do siadu i spuściłam smętnie głowę na swoje kolana.- Co jeśli będziemy się czuć przy sobie niezręcznie? Nie chcę, by tak było.

-Ech... Ale wiesz, że wiecznie trzymać go tylko dla siebie nie możesz, co nie? W końcu kiedyś znudzi mu się czekaniem, znajdzie dziewczynę, a ty zostaniesz sama i będziesz się temu tylko przyglądać ze złamanym sercem...

-Alix, nie wymyślaj.

-Właśnie! Mari ma przecież duże branie!... Ał! Za co to Juleka?!

-Przepraszam. Nie ruszaj się Rose. Bo będzie krzywo- pociągnęła ją z powrotem w swoją stronę.

-Juleka wstydzi się za swojego brata, dlatego jest taka zestresowana- zauważyła Mylene.

-N-nie, znaczy... Jego zachowanie było niestosowne. Jeszcze raz przepraszam za niego, Marinette.

-Och! Nic się nie stało! Nie przejmuj się tym tak!

Gdy Juleka dowiedziała się o wyczynach swojego, jak się później okazało- starszego brata, przepraszała mnie, jak tylko mogła. Nadal widziałam, że czuje się odpowiedzialna za jego zachowanie, ale za każdym razem powtarzałam, że to nie jej wina. Współczułam jej, że musi się za niego tak wstydzić. W końcu to nie jej wina, że jej brat to natrętny zboczeniec.

-I... w sumie nie mam wcale takiego wielkiego "brania". Wcześniej żaden chłopak specjalnie nie zwracał na mnie takiej uwagi- przypomniałam dziewczynom, ale te pokiwały nieprzekonane głowami. Spojrzałam na nie pytająco i w tym samym czasie oznajmiły mi wszystkie razem, że się mylę.

-Nathaniel na ciebie leci od podstawówki- przypomniała Mylene.

-A tego możesz nie wiedzieć, ale Nino się w tobie podkochiwał, zanim do niego zagadałam...- przyznała Alya, co ogromnie mnie zaskoczyło. Nino? TEN Nino? We mnie?!... Jak? Gdzie? Kiedy?

-Potem ta sprawa z Luką i jeszcze ten przerażający chłopak, co za tobą ciągle łaził.

-A, Alex. On nie jest mną zainteresowany. Pilnował mnie tylko pod nieobecność Adriena... Przyznam, że jak mówię to na głos, to okropnie dziwnie brzmi...

-Troszkę...- zaśmiała się mulatka.- Ale przyznaj, że jest całkiem, całkiem.

-No, cóż... Z charakteru jest dość... - arogancki, narcystyczny, zadufany, męczący i uwielbia udowadniać, że jest lepszy od innych...- ...ciekawy...- ale mi pomógł, więc nie mogę mówić o nim źle.

-Och... spodziewałam się lepszej odpowiedzi.

-A co ja mam powiedzieć? Nic o sobie nie mówi.

-To go poproś, żeby ci coś opowiedział.

"Jakbym tego nie robiła za każdym razem, gdy się spotykamy..."- pomyślałam.

Nie odpowiedziałam już na słowa przyjaciółki. Tłumaczenie, że jest zamknięty w sobie jedynie dla mnie, było zbyt dziwne i by tego nie kupiła. W sumie z tym człowiekiem nic nigdy nie jest normalne. Faceci zwykle powtarzają, że nie potrafią nas zrozumieć, ale to ich płeć powoduje frustrację. Nie mówię, że kobiety nie mają wad... ale zdecydowanie dziewczyny są według mnie łatwiejsze do pojęcia... Może też dlatego, że sama jestem jedną z nich? Pod tym względem wolałbym być chłopakiem. Choćby na jeden dzień. Może zrozumiałabym wtedy tok myślenia tego bałwana.

-Znowu odbiegłyśmy od głównego tematu- zdenerwowała się Alix.- Załóżmy, że wiemy na pewno, że Adrien jest w tobie zakochany. Powiesz mu, że ty w nim też?

-Cóż, em... Jakbym była pewna na sto procent, to pewnie...

-Pewnie nie. Mari jest zbyt nieśmiała, aby zrobić pierwszy krok- przerwała mi Alya.

-Mamy beznadziejny przypadek, dziewczyny- westchnęła różowo-włosa.- Ani jedno, ani drugie się nie przyzna. Musimy ich jakoś do tego zmusić.

-Albo nawet wrobić.

-Zaczynasz myśleć jak ja Mylene. Jestem dumna!

-Możemy też zamknąć ich na kilka godzin w jakimś miejscu z jedzeniem i piciem i poczekać, aż coś się zadzieje. Jak na filmach romantycznych!- dodała Rose.

-Brutalnie. To lubię. Ale co jeśli ktoś otworzy drzwi, na przykład woźny?

-Nie musi to być w szkole. Jest całkiem sporo miejsc, do których nikt nie chodzi.

-Tak, na przykład...

-HALO! Ja tu jeszcze jestem! Nie knujcie w mojej obecności, proszę... Właściwie w ogóle nie knujcie. Co to ma być?! Ej!

-Rzeczywiście, to trochę nie na miejscu- przyznała ze skruchą w głosie Alya, po czym wzięła z szuflady biurka kartkę i coś na niej nabazgrała. Gdy skończyła, pokazała ją dziewczynom, odwracając ją w taki sposób, bym ja nie zobaczyła. Wszystkie dziewczyny kiwnęły równocześnie głową.

-Wy tak na serio?- wyrwałam jej kartkę z ręki.-"Tajne spotkanie w prawie Adrienette w bibliotece w poniedziałek"?- podniosłam głowę na ich zmieszane twarze z uniesioną brwią. Mogły chociaż SMS-a do siebie wysłać. Byłoby bardziej dyskretnie!

-No wiesz, jak ty nie dasz rady, to same musimy działać- stwierdziła Mylene, a dziewczyny jej tylko zaaprobowały.

-Dzięki, że we mnie wierzycie- westchnęłam, czując że jestem już całkiem sama w tej grupie.- Niech będzie.

-Co "będzie"?- spytały wszystkie naraz.

-Zrobię to- powiedziałam twardo.- Powiem Adrienowi, co do niego czuję- po tych słowach usłyszeć można było trzask, który spowodowała Rose. Tak bardzo ją zaskoczyłam, że aż spadła z łóżka.

Reszta dziewczyn spojrzała na mnie z szokiem wypisanym na twarzy.

-J-jesteś tego pewna?- mulatka powoli do mnie podeszła, jakbym była przybyszem z innej planety.

-Tak, Alya. Mam dosyć was i waszego wtrącania się. Jeszcze w sumie nic nie zrobiłyście, a ja już mam dosyć waszego gadania i tej zerowej wiary we mnie... W końcu muszę przełamać swoje lęki, a lepiej zrobić to teraz niż się później z tym męczyć.

-Woo, z-znaczy się... Zaimponowałaś mi, mała- przyciągnęła mnie do siebie i mocno ścisnęła.- Nie sądziłam, że się na to odważysz. Przysięgam, że będziemy ci kibicować z drugiego planu! Prawda, dziewczyny?

-NO JASNE!- potwierdziły jej słowa z radością.

Alix dumnie uśmiechnęła się do siebie. Przez myśl mi przeszło, że specjalnie poprowadziła tę dyskusję w taki sposób, by mnie sprowokować. Byłoby to nawet w jej stylu.

-I nie przejmuj się, jeśli cię odrzuci. Zawsze pozostaje ci, zostanie karierowiczką, albo starą panną- Juleka szybko i gwałtownie zatkała usta Rose swoją ręką i spojrzała na mnie z przestrachem.

Właśnie... Przecież on może nie czuć tego samego... A co jeśli się spłoszy, wyśmieje, albo obrazi?! Już widzę jego kpiącą minę i słyszę, jak ze mnie szydzi. Przestaniemy być przyjaciółmi i Chloe będzie mieć większe pole do popisu. Wraz z Adrienem u boku odejdą ku zachodowi słońca, a mnie dopadnie czarna otchłań i wyląduję na kanapie z jakimiś starymi kotami, a sąsiedzi będą plotkować. "...To ta stara wariatka, której nie wyszła pierwsza miłość..." Nieeee! Ja tego nie przeżyję!

-Mari? Wszystko dobrze? Zbladłaś- zmartwiony głos przyjaciółki oderwał mnie od tych mrocznych wizji.

Spoglądnęłam na twarz każdej osoby w tym pokoju i coś sobie uświadomiłam.

A co jeśli wcale tak nie będzie i jest to moja bratnia dusza, z którą będę już na wieki? Wymyślanie powodów, dlaczego nie warto się przyznawać, jest złudne. Bo strony każdej sytuacji są dwie. Jeśli się nie odważę, to nigdy się nie przekonam, co będzie dalej.

Chociaż dalej czułam skurcz w żołądku na myśli, o tym, co się może stać, to z uśmiechem skierowanym do dziewczyn powiedziałam:

-Tak. Kręci mi się tylko w głowie, ale... Dam radę. Bo jesteście przy mnie- dziewczyny uśmiechnęły się czule i po chwili wszystkie znalazłyśmy się w grupowym uścisku... Trwałoby to znacznie dłużej, gdyby nie Alix, która nagle krzyknęła: "Dobra, dosyć tych czułości! WOJNA NA PODUCHY!" po czym jedna z nas oberwała poduszką w głowę. Nie pozostałyśmy oczywiście jej dłużne i po zaledwie chwili wszystkie trzymałyśmy pluszowe przedmioty, które posłużyły nam za amunicję.

>...<

Resztę wieczoru spędziłyśmy na malowaniu twarzy, oglądaniu filmów i tak dalej. Mimo, że rodzice Alyi kazali nam kłaść się spać już koło dwudziestej drugiej, to i tak żadna z nas nie mogła zasnąć, więc do trzeciej nad ranem plotkowałyśmy, o nawet nie pamiętam czym. Pewnie o czymś iście zabawnym, bo nie mogłyśmy powstrzymać się od chichotania. Dobrze, że drzwi i ściany były dźwiękoszczelne.

Potrzebowałam czegoś takiego. Przestałam aż tak obawiać się konfrontacji, którą miałam podjąć z Adrienem. Choć nadal czułam stres i miałam myśli, jak mam to wszystko sprytnie odwołać, to zdecydowałam się już tym w ogóle nie przejmować. Musiałam podjąć się tego wyzwania. Albo ja, albo ktoś inny, a na to bym nie pozwoliła.

<...>

Mozolnym, zdenerwowanym krokiem szłam w stronę chłopaka o blond włosach. Czułam, że nogi mi się uginają, a serce łomotało z taką siłą, że obawiałam się nagłego zawału. Odwróciłam jeszcze raz głowę w miejsce, skąd dziewczyny przyglądały mi się z absolutnie żadną dyskrecją. Pocieszająco podniosły kciuki w górę, chcą dodać mi otuchy i pewności, że na pewno dam radę... Zaczynałam w to szczerze wątpić.

"Spokojnie, Mari. Wdech i wydech. Nic ci się nie stanie. Na pewno będzie dobrze. Nie ma innej opcji."- uspakajałam się w myślach.

Ścisnęłam dłonie w piąstki i przyśpieszyłam stanowczo tępo. Wstrzymałam powietrze w płucach i na jednym wdechu zawołałam ciut za głośno:

-Adrien!

Chłopak zaskoczony odwrócił się w moją stronę. Gdy zobaczył, że to ja, uśmiechnął się do mnie, na co moje nogi znów zmiękły. Już po mojej unikatowej pewności siebie.

-Cześć Marinette!

-Cz-cześć- zaczęłam się bezsensownie jąkać.

"Nie jest źle. Przywitałaś się. Teraz kolejny etap."

-Muszę ci coś powiedzieć/ Musimy porozmawiać- powiedzieliśmy równocześnie.

-Em... Ty pierwsza/ Mów pierwszy- i znowu.

-Dobra, pozwolisz, że ja zacznę- bez żadnego sprzeciwu dałam mu dojść do słowa.

-Zaraz zaczniesz zadawać pewnie mnóstwo pytań, ale myślę, że to cię uszczęśliwi- mówił powoli i niepewnie.

Plotłam za plecami palce ze stresu w różnych kierunkach. Między tym zdaniem zrobił dużą przerwę, co nie specjalnie mi się spodobało, bo w kółko powtarzałam w głowie "No wykrztuś to z siebie!", czując wielką ekscytację, myśląc, że chce powiedzieć mi to, na co tak bardzo czekałam.

-Wiem, że przysporzyło ci to wiele zmartwień i problemów. Dlatego nie chcę już, żebyś brała za moje czyny odpowiedzialność i przysięgam, że już nigdy nie wciągnę cię w swoje kłamstwa.

-C... Co chcesz mi przez to powiedzieć?- przełknęłam głośno ślinę, nie będąc pewna, do czego zmierzał. 

-Z naszym wyimaginowanym związkiem koniec, Mari... Jesteś wolna.

Szczerze nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro