Rozdział 28 Lato bez niego

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Brązowa kanapa, choć nie wyglądała, była bardzo wygodna. Idealna do zatopienia się w niej i udawania, że leżenie w bezruchu cały dzień, to coś pożytecznego. Oczywiście, ja jestem zdania, że to bardzo ważna czynność! Niektórzy nie znoszą lenistwa (taka moja mama). Nie będę udawać, że nie należę do osób, które są z natury narwane, ale są takie dni, gdzie męczy cię nawet zrobienie sobie śniadania. Samo wymyślenie, co powinnaś zrobić, a potem wprowadzenie tego w życie, jest dla ciebie czymś na rangę umysłu Einsteina i zdajesz sobie po chwili sprawę, że na nic nie masz tak naprawdę ochoty. Takimi dniami są zazwyczaj weekendy. Przychodzisz z domu w piątkowy wieczór, rzucasz plecak w kąt, nawet nie zwracając uwagi, czy czegoś nie rozwaliłaś i rzucasz się na pierwszy, lepszy mebel służący do odpoczynku i leżysz. I nic cię już nie obchodzi. Zadanie zrobisz jutro... Ewentualnie w niedzielę.

Wakacje to też taki weekend. Tyle że nie trwają dwa dni, a dwa miesiące. Wyobraźcie sobie, co moja mama musi przeżywać (a co w szczególności ja muszę!) gdy łapię tego typowego dla większości lenia. Wiem, że po pierwszym tygodniu powinnam w końcu coś ze sobą zrobić, ale jest zbyt gorąco na wyjście z domu i zbyt gorąco na wstanie z łóżka! Litości!

Tak było zazwyczaj. W te dni, gdy akurat nigdzie nie wyjeżdżaliśmy... Jednak tego lata było nieco inaczej...

<...>

Przez długą zasłonę, do pokoju wpadały pojedyncze, złote wiązki światła. Mimo zamkniętych oczu czułam, jak łaskoczą mnie po twarzy, przez co krzywiłam się, marszcząc lekko nos. Za którymś już razem, blondyn roześmiał się nad moją głową. Zdając sobie sprawę, że mi się przygląda, mruknęłam coś niewyraźnego z zaspania.

-Nie patrz na mnie- po dłuższej próbie, wydobyłam z siebie jakieś sensowne słowa.

-Za bardzo kusi- szepnął wprost do mojego ucha, nie chcąc mnie jeszcze bardziej rozbudzić.

Nie skomentowałam już tego i tylko rozciągnęłam się bardziej, uważając by nie uderzyć chłopaka w głowę. Czułam się zrelaksowana bardziej niż zwykle. Było to niezwykłe, zważywszy na to, że leżałam na kanapie oparta o jego klatę. Obejmował mnie swoimi ramionami w pasie, pilnując bym przypadkiem nie zsunęła się z niej, przez co trwaliśmy w uścisku już jakiś czas. Nie wiem, czy minęła godzina czy dwie. W pewnym momencie po prostu przymknęłam powieki, a głos Agresta zaczął się z minuty na minutę rozmazywać, aż w końcu całkiem ucichł. Być może nie zasnęłam, tylko on przestał do mnie mówić, gdy przestałam odpowiadać. Wiem jedynie, że w którymś momencie zapadała cisza, a ja się nią intensywnie delektowałam. Jemu to najwyraźniej w ogóle nie przeszkadzało, bo rozłożył się jeszcze wygodniej i nie śmiał mnie obudzić. Mieliśmy wielkie szczęście, że jego rodziców nie było w domu. Pod tym względem nie zazdroszczę dorosłym, że nie posiadają takiej przyjemności, jaką są dwumiesięczne wakacje. Może dlatego moja mama chce, żebym się za coś w końcu wzięła? Zazdrości, że nie muszę nic robić? Aczkolwiek miała trochę racji, muszę to przyznać. Na tak wiele rzeczy nie miałam czasu w roku szkolnym, więc powinnam wykorzystać czas wolny... Jednak wiedząc, że Adrien niedługo wyjeżdża do Włoch, zostawiając mnie tu, sprawia, że te chwile spędzone z nim, w taki czy inny sposób są dla mnie na razie najważniejsze.

Nawet nie pamiętam, kiedy znowu wtuliłam się w koszulkę blondyna i upojona jego zapachem, znów zasnęłam.

(Narrator)

Po przeczytaniu ostatniej strony niezbyt wciągającego kryminału, odłożył grubą książkę na niewielki stosik koło niego. Od śniadania zdążył już przeczytać trzy takie, ale żadna nie zaskoczyła go tak, jak na to liczył. Jako wyznawca zasady "do trzech razy sztuka" nie zniechęcał się, aż do momentu, gdy już w połowie pięciuset-stronicowego dzieła, wypełnionego małym drukiem, przewidział, co się zdarzy, a nawet i skończy. Rozczarowało go, że doszedł do sedna sprawy szybciej niż główny bohater. Leżąc na plecach, spojrzał znudzonym wzrokiem w sufit i zagryzł wewnętrzną część policzka. Westchnął i przetarł twarz ręką.

-To książki przestali dobre pisać, czy to ja zrobiłem się mądrzejszy?- spytał sam siebie, po czym zaczął zastanawiać się nad tym, co mógłby dalej robić. Zżerała go bowiem nuda.

Na zewnątrz wyjść specjalnie nie mógł. Przede wszystkim dlatego, że nie miał na to siły, ale też powodem, było prażące tego dnia słońce, które dekorowało dziś bezchmurne niebo. Promienie słonecznie w połączeniu z prawie że białą skórą niespecjalnie do siebie pasowały. Co prawda jego przypadek nie był na tyle zły i mógł posmarować się specjalnym na takie dni kremem, ale jak już wspomniano- nie miał ochoty wychodzić. Było zbyt gorąco.

Po kilkunastu minutach rozmyślania nad życiem i gapieniu się w biały sufit, podjął decyzję, że zacznie czytać lektury z biblioteczki w salonie. Jedyne książki, których jeszcze nie przeczytał w tym domu. Głównie Pani Agreste z niej korzystała, więc jedyne czego od niej mógł się spodziewać, to jakichś romansideł, bądź fantasy, do których nigdy specjalnie go nie ciągnęło. Jednak pomyślał, że kiedyś musi być ten pierwszy raz. A nuż mu się spodoba. No i ciągle się nudził.

W szybkim tempie znalazł się na dole i już miał przejść przez na wpół uchylone drzwi, gdy spostrzegł, że na kanapie, tyłem do niego, wyleguje się para nastolatków. Przekręcił oczami na ich widok. Zupełnie zapomniał, że dziewczyna tu wcześniej przyszła. A nawet, gdyby pamiętał, to spodziewałby się, że już dawno jej tam nie ma, a tu taka niespodzianka. Spostrzegając, że brunetka śpi, a jego brat, ze skupieniem, delikatnie głaszcze ją po głowie, odchrząknął gwałtownie, na co wystraszony blondyn odwrócił w jego stronę głowę. Uśmiechnął się z satysfakcją, gdyż na taką właśnie reakcję liczył.

-Nie za dobrze ci, młody?

Zgromił go spojrzeniem, po czym ręką pokazał, że ma być ciszej. Białowłosy kolejny raz przekręcił oczami. Wsadził dłoń do kieszeni spodni i rozejrzał się, natrafiając wzrokiem na średniej wielkości szafę z ciemnego drewna, obłożoną książkami, w kącie, w drugim końcu pokoju. Nie zważając na śpiącą niewiastę, przeszedł przez pomieszczenie w paru krokach. Nie ze złośliwości. Po prostu pokój jako jeden z nielicznych w tym domu usłany był dywanem. Spojrzał na zbiór papierowych cegieł i zaczął od góry czytać tytuły na ich brzegach. Tak jak się spodziewał. Przeważały romansidła.

-Długo już u nas siedzi- zauważył, wyjmując z półki nad jego głową, książkę z miękką, zieloną okładką.

-Zasnęło jej się, gdy rozmawialiśmy.

-Nie miałem na myśli dzisiaj. Codziennie do nas przychodzi. Nie ma własnego domu?- odłożył książkę z powrotem, niezainteresowany treścią.

-Zamiast narzekać na to, że tu przychodzi, mógłbyś się z nią wreszcie pogodzić. Nie musiałbyś się wtedy ukrywać w swoim pokoju, co z resztą uważam, że i tak nie musisz robić.

-Nie skorzystam- mruknął, biorąc kolejną cegłówkę do ręki.

-Ta twoja duma jest nieznośna- westchnął.

-Zazdrościsz mi męskości.

Tym razem zielonooki przekręcił oczami. Rozmawianie z tym facetem, było czasami nawet dla niego zbyt trudne.

-Poza tym...- zaprzestał na chwilę czytanie opisu.- To ona nie chce mnie znać. Ja jej tylko ułatwiam moje nieistnienie dla niej.

Blondyn z niedowierzaniem uderzył głową w miękkie ramię kanapy, o które się opierał. Doskonale zdawał sobie sprawę, że ani jedno, ani drugie się nie odezwie pierwsze. Normalnie by pewnie coś zrobił, ale wiedział, że tego wielkoluda nie można było do niczego zmusić. Jedyne co mógł zrobić, to czekać i dać im samym przestrzeń do załagodzenia relacji między nimi. Niby zawsze mu się wydawało, że niebieskooką wkurza jego brat, ale było w tym czuć nutę jakiegoś porozumienia. Widząc, jak bardzo zraniło ją, to co zrobił Alex, nie mógł nie zauważyć, że sam fakt, iż to ON to zrobił, był dla niej ciosem. Musiała lubić go bardziej, niż mu się zdawało.

-Wiesz, że cię za to nienawidzę, co nie?

Oderwał swoje czerwone ślepia od regału i wlepił je w młodszego od siebie chłopaka. Ten podniósł na niego głowę i ruszył brwią, jakby chciał powtórzyć pytanie telepatycznie. Białowłosy zacisną zastygnięte palce na twardej okładce książki, którą przed chwilą miał wyjąć. Zagryzł wnętrze policzka, podirytowany słowami blondyna.

-Od kiedy dziewczyna jest ważniejsza od brata, hę?

-Od kiedy brat knuje za moimi plecami, żeby skrzywdzić ważną dla mnie osobę- syknął.

-Nie chciałem jej skrzywdzić- oznajmił już podenerwowany tą rozmową.

-Mnie też skrzywdziłeś- powiedział z żalem w głosie.- Kiedyś nie było przed nami tajemnic, a teraz...

Japończyk obdarzył chłopaka smutnym spojrzeniem i z westchnięciem sięgnął po grubą książkę z czarną okładką i kolorowymi grafikami, która elegancko eksponowała się na środkowej półce. Zauważył ją na samym początku, ale stosując zasadę "nie oceniaj książki po okładce" zignorował ją, mimo kuszącego lśnienia. Był jak sroka, jeśli chodziło o takie rzeczy. Podszedł do kanapy zajętej w całości przez parę i z westchnieniem stanął nad złotowłosym. Nie lubił, gdy się na niego złościł.

-Co muszę zrobić, żebyś mi wybaczył, panie?

Spojrzał na niego z dołu i zamrugał niezrozumiale oczami. Chwila musiała minąć, zanim przypomniał sobie, że w dzieciństwie na to hasło, mógł zażyczyć sobie dosłownie wszystkiego, a albinos to wykonał. Uśmiechnął się szeroko, wiedząc, że ma szerokie pole do popisu.

-Pogódź się z Marinette- zażądał, co po przemyśleniu wydało mu się łatwo przewidywalnym życzeniem, więc zdziwił się lekko, że białowłosy się nie domyślił.

-Ech... Kiedyś wystarczyły takoyaki na kolację...

-O! Jak wspomniałeś, to to też!

-Rozpieszczony gówniarz.

-Uważaj na to co mówisz! Jestem twoim panem!

-Siedź cicho, dziewczynę zaraz obudzisz- wskazał na brunetkę, która zaczęła mamrotać coś przez sen i sprawiała wrażenie, jakby miała zaraz otworzyć oczy.- To ja już się zwijam. A na takoyaki dzisiaj nie licz. Nie ma ośmiornicy- oznajmił, po czym wyszedł z nowym nabytkiem w dłoni.

***

(Marinette)

I tak po paru dniach blondyna już nie było w Paryżu. Czy tęskniłam? Codziennie pisaliśmy, więc nie powinnam. Przynajmniej raz dziennie musiał do mnie zadzwonić, bo jak to mówił "potrzebował mnie usłyszeć". Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie brakowało mi również jego głosu. Tęsknić zaczynałam dopiero, gdy odkładałam komórkę na łóżko i zaczynałam uśmiechać się, jak głupia w pustą przestrzeń z myślą o nim. I mimo, że każdy dzień wykorzystywałam należycie, aby zająć czymś myśli; to pomagałam w piekarni, to wychodziłam z dziewczynami; gdy wieczorem spoglądałam w niebo, na różowo-bursztynowe chmury moją jedyną myślą na ich widok było "minął kolejny dzień". W sercu odliczałam dni, aż w końcu będę mogła go znowu zobaczyć. Dziękowałam światu, że pozwala słońcu tak szybko zajść, a równocześnie czułam się, jakbym stanęła w miejscu i patrzyła ciągle na to samo niebo, co dnia pierwszego.

Dopóki nie zszarzało, a od rana zapowiadało się na deszcz.

Nie zmieniło to jednak moich planów. Dwa dni wcześniej umówiłyśmy się z dziewczynami, że ostatni wypad razem (bo Yuleka z rodziną wyjeżdża na wieś, a reszta nad morze) spędzimy bawiąc się jak nigdy dotąd. Tutaj wkroczył Nino, który ma kuzyna, który prowadzi knajpę. Zaprosił nas, byśmy przy okazji zobaczyły, jak pracuje, gdyż czasami pomagał Mike'owi (bo chyba tak miał na imię). Choć nie specjalnie się do tego uśmiechałam, bo nigdy nie byłam w takim miejscu, Alya już dawno zapewniła, że wszystkie przyjdziemy. Trochę pod jej naciskiem zgodziłam się. W domu jednak sprawdziłam w internecie nazwę tego klubu. Po dwudziestu minutach próby przypomnienia sobie, czy to było "Moon Live" czy "Moon Love", w końcu wpisałam obie nazwy. "Moon Lake" (jak się później okazało. Dzięki ci korekto google.) była to knajpka w dalszej części Paryża. Jakieś czterdzieści minut od mojej piekarni na piechotę. Trzy gwiazdki, brak niemiłych komentarzy i ciekawy wygląd, przynajmniej na zdjęciach. Nie było nic do czego mogłabym się przyczepić. Postanowiłam pozytywnie podejść do tego wieczoru.

Pół godziny stałam przed szafą, zastanawiając się, co powinnam na siebie włożyć. Elegancko czy na luzie? Dylemat, który myślałam, że chociaż MNIE nigdy nie spotka. A myślałam, że jestem wyjątkowa... W końcu stanęłam przed lustrem w ciemnej, fioletowej, plisowanej spódnicy do kolan i jasno-czerwonej, spranej, zapinanej koszuli z kołnierzem, bez rękawów. Uznałam, że tak wyglądam najstosowniej, więc zostało mi jeszcze spięcie włosów i wyjście. Gdy wplatałam jedną, czerwoną wstążkę w połowę moich włosów, mój telefon zaczął dzwonić. Spodziewając się, że to Alya chce mnie kolejny raz pośpieszyć, (bo zdążyła zrobić to już dwa razy) odebrałam bez zastanowienia i przyłożyłam telefon do ucha.

-Już zaraz wychodzę, Alya! Cierpliwości!

-Spokojnie, to tylko ja- zamarłam, gdy usłyszałam głos Adriena.

-E-ech... Cześć! Przepraszam za to!... Alya mnie dzisiaj męczy- zaśmiał się przez moje zawstydzenie.

-Gdzie dziś wychodzicie, że jest taka podekscytowana?

-Ach... Nino zaprosił nas do klubu swojego kuzyna. Ponoć ma dziś tam grać, więc idziemy go pooglądać.

-...-po drugiej stronie słuchawki, nastała cisza, co lekko mnie zmartwiło.

-A-adrie...

-Do "Moon Lake"?- spytał nagle, co obudziło we mnie myśl, że już tam kiedyś był.

-Tak.

-Idziecie tam całą grupą?

-Tak, to nasz ostatni wypad w całości, więc chciałyśmy zrobić coś nowego- powiedziałam, stawiając telefon z włączoną opcją głośnomówiącą na biurko, by móc zawiązać drugą wstążkę na włosach.

-Rozumiem...- powiedział, a w jego tonie wyczułam niepewność.

-Adrien, coś się stało?

-N-nie. Po prostu nigdy nie byłaś w takich miejscach i trochę się niepokoję.

-Nie musisz się martwić- powiedziałam, podnosząc z powrotem telefon.- To prawda, że to mój pierwszy raz, ale spokojnie. Będę grzeczna- usłyszałam jak rozbawiony, próbuje powstrzymać się od śmiechu.

-O ciebie się nie martwię. Zrobienie czegoś głupiego nawet nie przyjdzie ci do głowy.

-Nie jestem świętoszką!

-Jasne. Już sobie wyobrażam ciebie z piwem w jednej dłoni i ze skrętem w drugiej.

-... Dobra, ja siebie też nie wyobrażam, ale to nie znaczy, że jestem sztywna!

-Wiem, przepraszam. Źle się wyraziłem- powiedział ze skruchą.- Po prostu ci ufam. Niepokoi mnie, że idziesz tam z Alix.

-Pf... Dobra, tu mnie masz. To będzie ciężki wieczór- zaśmiałam się, co odwzajemnił.

-Hah, właściwie chciałbym cię o coś prosić- mruknęłam zainteresowana do telefonu, by kontynuował.- Pamiętasz "Wyspę Tajemnic", którą ostatni raz przyniosłem do oglądania i zostawiłem u ciebie?

Spojrzałam na biurko, na którym rzeczywiście leżało opakowanie owego filmu. Słaby. Nie polecam. Zajął mi dwie godziny życia.

-Tak, i co?

-Zdążyłabyś zanieść go do mnie, do domu?

-Co?! Czemu akurat teraz?!

-Coż... Nie był mój. Alex się okropnie wkurzył, gdy zauważył jego brak. Powiedział "Nie obchodzi mnie, jak to zrobisz! Chciałem obejrzeć ten film! DZIŚ!"- imitował głos białowłosego.

-Ech... To on nie pojechał z wami?

-Nie, choć chciałem go namówić. Leń nie chciał wyszczubić nosa z domu. Nie chce mu się codziennie smarować kremem- oznajmił naburmuszony.- Dlatego proszę Mari, zrób to dla mnie!

Skrzywiłam się na myśl, że będę musiała spotkać się z białowłosym, ale w końcu po naleganiach zgodziłam się. Miałam jeszcze trochę czasu, a w sumie miałam po drodze. Jednak, gdy stanęłam przed tymi wielkimi drzwiami, moje ręce nie odważyły się ich popchnąć. Jeszcze go nie zobaczyłam, a już miałam zły nastrój. Musze popracować nad asertywnością.

W końcu niepewnie na nie naparłam, gdyż blondyn zaznaczył, że mogę wejść bez pukania. Rozejrzałam się. Nikogo nie było w holu. Westchnęłam i zaczęłam pokonywać kamienne schody. Dokładnie zapamiętałam, który pokój jest jego. Nigdy nie popełnię tej samej gafy kolejny raz. Grzecznie zapukałam i po chwili zza drzwi słychać było, jak chłopak krzyczy"otwarte". Od niechcenia weszłam do środka.

-Twój film.

Beznamiętnie wyciągnęłam rękę z pudełkiem w dłoni w jego stronę. Zaskoczony, jak szybko przeszłam do rzeczy, pochwycił opakowanie i z powrotem odwrócił się do laptopa, przy którym siedział.

-Czyli z tobą go oglądał- stwierdził bardziej niż zapytał.- Jak wrażenia?

Mimo, że chciałam po prostu wyjść i się jak najszybciej ulotnić, chłodnie odpowiedziałam:

-Słaby.

Odwrócił twarz w moją stronę zaskoczony. Uniósł zdziwiony brwi, jakbym próbowała mu wmówić, że Ziemia jest płaska.

-"Słaby"? Jest to ponoć jeden z najlepszych filmów tamtego roku, a ty mówisz, że "słaby"?

-Po prostu się zawiodłam. Od początku wiedziałam, jaka jest prawda.

Zniesmaczony moją odpowiedzią wrócił wzrokiem na ekran, który emitował jasne, białe światło. Chwilę jeszcze stałam, czekając aż zacznie się bronić, ale to ku mojemu zaskoczeniu nie nastąpiło. Zamierzałam już wyjść, gdy znów się odezwał, jednak na inny temat.

-Gdzie się wybierasz tak wystrojona?

Czyli jednak przesadziłam ze strojem...

-Nie wiem po co ci to wiedzieć...- ani po co ci to mówię.- ...ale idę do klubu z dziewczynami.

-Do klubu?- zainteresował się.- Nazwa.

-A co cię to...

-Jak się nazywa?!

-"Moon Lake"!- krzyknęłam, pod presją podniesionego głosu.

-Ta dzielnica...

Chwilę gapił się w ekran w skupieniu, najwidoczniej nad czymś się zastanawiając. Nagle wstał, minął mnie i oparł się o drzwi, zakładając przy tym stanowczo ręce.

-Nigdzie nie idziesz.

-He?...- zamrugałam zdezorientowana, nie do końca wiedząc o czym on mówi.- HE?! Chyba żartujesz w tej chwili!

-Tam jest zbyt niebezpiecznie. Zwłaszcza po zmroku. Lepiej odwołaj swoje plany.

-Uwaga, bo cię posłucham!

-Uwierz mi, kręcą się tam nieprzyjemne typy. To miejsce jest...

-Idealne dla ludzi takich jak ty, tak?

Zmarszczył brwi pod wpływem moich słów. Dostrzegłam jak zagryza policzek od środka. Chyba się zdenerwował.

-W porządku- odepchnął się, odgradzając mi przejście.- Rób co chcesz.

-Tak zrobię.

Skorzystałam z wolnej drogi, po czym szybko opuściłam pomieszczenie, a następnie posiadłość. Wiedziałam, że spotkanie z nim nie umili mi dnia.

***

(Alex)

Rzuciłem się na łóżko pełen frustracji i zawodu. Właśnie zmarnowałem dwie godziny mojego życia. Co prawda przyszła mi na początku myśl, że z główną postacią coś jest nie tak. Zbagatelizowałem to hipotezą, że aktor jest po prostu słaby. Niestety ta pierwsza teoria była prawdziwa.

-Ech... Czyli Marinette miała rację- pomyśleć, że ta kretynka mogła tak szybko domyślić się fabuły.

Właśnie... Marinette.

Podniosłem swój telefon, by sprawdzić godzinę. Było po dwudziestej pierwszej. Rodzice pozwalali jej wychodzić o takich porach, tak daleko, samej? Szczerze w to wątpiłem. Dwoma ruchami palca wszedłem na listę kontaktów i namierzyłem jej numer. Zagryzłem wargę, zanim zdecydowałem się na następny krok.

-Ma piętnaście lat! Poradzi sobie sama- powiedziałem do siebie, po czym położyłem telefon obok swojej głowy.

Sama to okazała. Nie udzielisz pomocy komuś, kto jej nie chce. Zwłaszcza od kogoś takiego "jak ja". Chce być upartym królikiem? Proszę bardzo...

Obróciłem się na drugi bok, plecami do rzuconego wcześniej przeze mnie urządzenia.

-Trochę ciemno.

Wyjrzałem za okno, nie podnosząc się z łóżka. Słońce za parę minut miało zajść...

-Szlag by to!

Chwyciłem komórkę do ręki i po wybraniu numeru, przyłożyłem ją do ucha. Nie powinienem się martwić o tą kretynkę, ale...

Jeden sygnał, drugi, trzeci... dziesiąty.- nic.

Może jeszcze jest w klubie i nic nie słyszy? Zagryzłem wargę i wypróbowałem z kimś innym. Ta odebrała niemal od razu. Jak dobrze, że nie usunąłem jej numeru.

-Alya?

-Alex? Hej! Co tak dzwonisz?

-Jest z tobą Marinette?

-Mari?...- zdziwiła się moim pytaniem.- Wyszła już jakiś czas temu pod wymówką, że o dziewiątej miała być w domu. A co? Coś się...

Rozłączyłem się nim zdołała dokończyć zdanie. Jeszcze parę razy spróbowałem zadzwonić do brunetki... Na próżno.

-Kso*!

***

(Marinette)

Wybierając jazdę autobusem, znalazłam się na miejscu szybciej niż miałam. Przynajmniej w mym zamiarze, bo Alya była wściekła, że się spóźniłam. Od przystanku do klubu były jeszcze dwie krótkie ulice, które wcześniej sprawdziłam na mapie, by się nie zgubić. Miałam szczęście, że dziewczyny zdecydowały się poczekać na mnie przed wejściem, bo klub ten, był podziemny i trzeba było wiedzieć, gdzie jest, żeby go nie przeoczyć. Okazał się być prawie taki, jak na zdjęciach. Jedynie przygaszone światło robiło różnicę, bo na wieczór włączali neony, które robiły tajemniczy nastrój. Nie zaimponowały mi. Ciut nie mój styl. Mimo wszystko bawiłyśmy się fajnie. Muzyka Nino jak zwykle była rytmiczna i idealna do tańca. Przyznaję niestety, że większość czasu spędziłam na siedzeniu i pilnowaniu Alix. Niedługo po naszym przyjściu zaczęła zagadywać do obcych gości siedzących przy barze i z nimi flirtować. Patrzyłam na nią jak na wariatkę, bo to było zupełnie nie w jej stylu, ale gdy zobaczyłam, jak zamawiają dla niej drinka, pojęłam je poczynania. To było jednak zupełnie w jej stylu. Potem gdy przewróciła stolik, wystraszyła grupkę studentek w łazience i prawie zwymiotowała, zdecydowałam się ją pilnować. Grzecznie rozmawiałyśmy przez resztę wieczoru. Wytłumaczyłam jej, że powinna trochę przystopować, co zrozumiała o dziwo. Tematy schodziły na klasę, dalsze plany na wakacje, na chłopców, a nawet udało nam się porozmawiać o filmach i książkach. Da się bawić bez alkoholu? Da.

Zabawa skończyła się dla mnie najprędzej, ponieważ obiecałam rodzicom, że zjawię się o ustalonej godzinie. Powierzyłam różowowłosą w ręce Mylene i wyszłam, żegnając się z pozostałą trójką.

Zrobiło się ciemno. Zdecydowałam się znów pojechać autobusem, żeby nie mieć problemów z dotarciem do domu. Niestety okazało się, że o tej godzinie już nic nie jedzie... Zostało mi tylko pójście na piechotę, do czego mi się nie uśmiechało.

Miałam dobrą pamięć, gdyż byłam wzrokowcem. Jadąc autobusem, zapamiętałam mniej więcej budynki i sklepy, obok których przejeżdżaliśmy. Od razu rozpoznałam półkolistą strefę, którą tworzyły położone obok siebie sklepy odzieżowe. Skręciłam za nimi w prawo. Szłam prosto. Prosto... W lewo... I teraz chyba znów w prawo? Gdy doszłam do strefy mieszkalnej, zrozumiałam, że nie wiem już gdzie jestem.

Na dodatek słońce za parę minut miało zajść i już kompletnie odebrać mi pole widzenia. Zaczęłam się obawiać, że nie uda mi się samej dojść do domu. Mogłam jedynie zadzwonić do mamy i...

...Padła bateria.

-Kso...!- przeklęłam pod nosem.

Wzięłam wdech, potem wydech. I tak po pięć serii. Będę musiała wrócić się do klubu i wrócić z dziewczynami.

Tylko... Z powrotem tam też miałam problem.

Zupełnie nie poznawałam już drogi. Moja orientacja w terenie właśnie pokazała na co ją stać! W dodatku po jakimś czasie stania w miejscu i zastanawiania się w którą stronę powinnam pójść, zaczęłam słyszeć za mną kroki i śmiechy.

Przełknęłam ślinę, gdy zorientowałam się, że głosy zaczęły zmierzać w moją stronę. Ruszyłam przed siebie, nie licząc już się z tym, czy dobry kierunek wybrałam. Kiedy męskie głosy stały się głośniejsze, przyśpieszyłam. Wtedy i wcześniej słyszane kroki, jakby pomnożyły się w ilości. Zaczęli biec, wraz ze mną.

Nie jest dobrze...

W którymś momencie, jak tylko szybko się dało, skręciłam w uliczkę i przywarłam do ściany, licząc, że mnie nie zobaczą. Mijały sekundy. Miałam w końcu wrażenie, że mnie minęli. Wyjrzałam z zaułka. Nikogo nie widząc, odetchnęłam. Chciałam bezpiecznie już wyjść, gdy czyjaś ręka złapała mnie od tyłu za ramię.

-Ładnie to tak uciekać?

Osobnik pociągnął mnie z powrotem w ciemnice. Zauważyłam, że towarzyszyły mu jeszcze trzy osoby. Każdy z nich miał dziurawe jeansy, kilkudniowy zarost i nieprzyjemny wyraz twarzy. Przez ich zgryźliwe uśmiechy robiło mi się niedobrze...

-Zgubiłaś się, panienko?- z ironią wypowiedział ostatnie słowo jeden z nich.

Zacisnęłam szczękę, nie mając zamiaru odpowiadać im na nic. Za bardzo byłam przerażona i nie wiedziałam, co robić.

-Coś taka cicha?- ciemnowłosy, który wcześniej mnie złapał, przycisną mnie do ściany starego budynku obok.- Niemowa?- spytał z głupim uśmiechem, jakby cieszyło go tylko, że nie będę krzyczeć w razie czego.

Nachylił się bardziej nade mną, a ja poczułam nieprzyjemną woń, od której przewróciło mi się w żołądku. Byli pijani, to było do przewidzenia.

-Cuchniesz piwskiem- syknęłam prawie nie zwracając wcześniej zjedzonego posiłku.

Po chwili tego żałowałam, gdy moja twarz przechyliła się w prawo, a mój policzek zaczął niemiłosiernie piec.

-Było lepiej, jak milczałaś, suko.

Wzmocnił ucisk na moim ramieniu, przez co jęknęłam cicho z bólu. Starałam się mu wyrwać, ale drugie ramię zatrzymał inny z nich przykryty kapturem. Pozostało mi jedynie krzyczeć.

-Pomocy!

Zaledwie jedno słowo udało mi się wydusić, nim dostałam kolanem w brzuch, a potem niespodziewanie uścisk na moich ramionach zniknął. Upadłam na kolana, trzymając się za brzuch i próbując zaczerpnąć powietrza, co było bolesne i ciężkie do wykonania. W tle słyszałam odgłosy uderzeń i jęków bólu, a po dłuższej chwili- ciszę. Zamazanym wzrokiem dostrzegłam jeszcze czyjąś sylwetkę, która zniknęła, gdy zamknęłam powieki i zemdlałam, nie mogąc już zupełnie oddychać.

......................................................

Heeejo!

Nie lubię przeklinać. Choć często używam "Kuźwa" i "Fuck" albo "Spierdalaj", ale tego ostatniego nauczyli mnie współlokatorzy. Nie lubię też przemocy. Ciężko pisało mi się ten rozdział ;-;

A teraz coś z serii "Czy znacie to uczucie..."
Kiedy na modlitwie Siostra puści na te pięć minut refleksji o swoim życiu melodię twojej ulubionej piosenki, a potem wszyscy się śmieją, że zaczęłaś do niej nucić...
Kto normalny puszcza Ed'a Sheeran'a do modlitwy?! Znaczy, ja nie narzekam, bo to znacznie lepsze niż Chorał Gregoriański czy coś podobnego xD

Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Bo mi średnio. W sensie jestem dumna, że go napisałam, ale nadal czuję wstręt za te sceny xD
Jeszcze robię z Alix taką BadGirl, ale ktoś musi tu być tą "złą" w grupie xD

Wkurza was "XD"? Mojego znajomego tak. Mnie wkurza jak pisze "Hihi". TO jest dziwne i wkurzające -.-

Za dwa tygodnie mam ferie. Jeszcze troszkę, tak niewiele zostało :')

Miłych ferii lub ich końca 😉



Kso*- z j.japoński Cholera/Kurwa. Bardziej chodziło mi o to drugie. Nie lubię przeklinać nawet pisząc ;-;... Poza tym krótsze, więc Alex mógł go użyć, bo zwyczajnie jest wygodniej xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro