XL

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Odsunęła się dopiero gdy usłyszała dziwny hałas dobiegający na zewnątrz. Lucyferowi także to nie umknęło. Natychmiast wstał i podszedł do okna. Noc przysłaniała obraz zwykłemu śmiertelnikowi. Ale on był spokojny o to. Jednak nie o to, ze kilku uzbrojonych ludzi czekało pod ich domem. Tylko tylu widział. Na pewno więcej było po bokach czy w ogródku. Zaklął cicho pod nosem. Akurat teraz nędzni ludzie musza psuć mu chwile.

-Co się dzieje?- Szarowłosa wstała, poprawiając na sobie koszulkę.

-Idź natychmiast do mojego pokoju. Zamknij tam drzwi na klucz.

-Ale...

-Bez dyskusji.- Przerwał jej. Ruszył w stronę drzwi pojawiając po drodze na sobie swój codzienny outfit. Po jego wyjściu została sama w pokoju. Jednak po chwili ruszyła posłusznie do jego pokoju wypełnionym karteczkami, tablicami zabicia wszystkich ludzi na świecie. Zamknęła się tam i z nudów studiowała wszystko co napisał. Dosłownie wszystko.

Lucyfer zbliżył się do drzwi. Nasłuchiwał jak tylko mógł. Był pewien, że to anioły wróciły na ziemie aby go powstrzymać, ale... wyważenie drzwi przez grupę policjantów zmieniło jego zdanie.

-Stać! Nie ruszać się! Ręce nad głowę!

Znowu przeklął pod nosem i na ich oczach po prostu rozpłynął się w powietrzu. Mężczyźni zamrugali kilka razy nie wiedząc jak się zachować czy coś zrobić.

-Hologram! Przeczesać dom! Znaleźć go!

Szarowłosa czytała rozmaite notatki starając skupić się na nich a nie na dziwnych odgłosach dochodzących z głębi domu.

-Musimy spadać.- Pojawił się przy niej. Jak zawsze zaskoczona nagła obecnością Lucyfera podskoczyła. Bez zbędnych slow położył dłoń na jej ramieniu i przeniósł ich z domu pełnego policjantów.

-Co się dzieje?- Spojrzała na niego. Nie wyglądał na spokojnego. Ale nie tez na zestresowanego. Można ująć, że był lekko wytrącony z równowagi.

-Twoi nędzni towarzysze przeszkodzili nam.- Rozejrzał się po pustym parkingu. Żadnych aut, tylko lampa świecąca nad ich głowami. Kilka metrów dalej mieścił się mały budynek z zepsutym napisem: Motel. na razie będzie im to musiało wystarczyć, zwłaszcza ze wiele pieniędzy na wynajem nie miał. Właściwie nic, ale tym się jeszcze nie zaczął zamartwiać. Ruszył do drzwi ciągnąc ja za ramie.

-Moi towarzysze?- Zapytała, idąc za nim.

-Ludzie. Wpadli tam bez zapowiedzi naruszając moja... naszą prywatność. Powinienem ich zgładzić.

Westchnęła i nie odpowiedziała. Wolała go nie denerwować. Po kilku sekundach otoczony lekko aura jej duszy, która działa tyko na niego, uspokoił się. Weszli do środka. Za biurkiem w recepcji stal młody chłopak. Robił coś na komórce i dopiero odgłos dzwonka zawieszonego przy drzwiach oderwał go od przeglądania memów. Nie miał więcej niż 20 lat. pewnie sobie dorabiał w tej obskurnej wiosce.

-Dzień do... znaczy dobry wieczór.- Spojrzał na nich. Bez bagaży, dziewczyna ubrana dalej jedynie w za dużą bluzkę i majtki. Zarumieniła się i starała nieco zakryć.- Coś się stało? Chyba z autem, mam racje? Pójdę po narzę...

Wszyscy troje zerknęli w stronę przyczepionego u sufitu telewizora. Nie był najnowszego modelu ale dało się z niego wyczytać, ze grupa policjantów odwiedziła dom zmarłej rodziny. Podobno zabójca mieszkał z nimi jakiś czas. I jest poszukiwany. Wtedy pojawiło się zdjęcie Lucyfera. Nieznany sprawca.

Chłopak spojrzał przerażony na blondyna i w jednej chwili dopadł telefonu. W drugiej Lucyfer złapał go za szyje i rzucił o ścianę. Krew zaczęła ściekać w powolnym tempie z tyłu głowy a w ścianie pojawiła się dosyć widoczna dziura. Ciało chłopaka bezwładnie upadło na ziemie. Dziewczyna krzyknęła ale Lucyfer zakrył jej usta dłonią. Druga trzymał na jej biodrze stojąc za nią.

-Shhh, nic się nie dzieje. Pójdziemy teraz do pokoju i udamy ze to nie my, jasne?- Wyszeptał jej delikatnie do ucha. Szybko oddychała i patrzyła przerażona na trupa. Na ścianie pozostała plama krwi i fragmenty mózgu. Wciągnęła powietrze po czym pokiwała powoli głowa., Wtedy zabrał dłoń. Złapał ją za rękę i pociągnął za sobą po schodach. Wolała nie obracać się za sobą. Weszli w te część budynku, która była pełna wolnych pokoi. W korytarzu paliła się jedynie jedna lampka uruchamiana pod wpływem ruchu. Jeden tylko pokój był zajęty. Wiedzieli to dzięki tabliczce zawieszonej na klamce z napisem "nie przeszkadzać". Lucyfer wprowadził ja do ostatniego pokoju na końcu korytarza. Od razu zamknął drzwi na klucz. Jakby to coś miało dać.

-Czemu go zabiłeś?! Trzeba było go jakoś przekonać aby nie dzwonił na policje!- Wyrwała się mu i cofnęła w stronę łóżka, nie spuszczając z niego wzroku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro