Rozdział Dziewiąty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Diana

- Jaka przepowiednia? - Podeszłam do człowieka strzepując z nóg krew.
- Wydostał się. - Zapach krwi drażnił coraz bardziej. Muzyka zagłuszała powoli wszelkie inne dźwięki.
- Kto się wydostał?! - Krzyknęła Alex.
- Nie mamy czasu. Za mną - Nie czekając, odwrócił się i pobiegł. Był zaskakująco szybki.
Pospieszyłam za nim. Obrzydzający aromat nasilał się, chciało się wymiotować, ale trzeba było dogonić tego człowieka. Wbiegliśmy za nim przez uchylone wrota. Kiedy ostatni ninja był już w środku zamknął bramę. Zapalone pochodnie ujawniły przed nami pomieszczenie, którego nie dało się w całości ogarnąć wzrokiem.
- Panna Muza przybyła do domu! - Krzyknął. Z różnych zakątków zaczęli przychodzić podobni jemu. Ustawili się w dwóch rzędach przygrywając dziką melodię.
- Przepraszam bardzo, ale to nie jest żadna Panna Muza. - Zaczął zielony ninja. - To Alex i jest nasza przyjaciółką.
- Dawno temu wulkaniczny pył okrywał całe niebo ludzie pogrążeni w ciemności i strachu zwrócili się do swoich bogiń. Panna Muza dała nauczyła nas grać na instrumentach dając radość. Krwawa Dama razem ze swoimi pomocnikami dawała nam bezpieczeństwo. Ale ich czas dobiegał końca. Wiedziały, że kiedy nas porzucą pył i strach nas wszystkich ogarnie. Dlatego wspólnymi siłami skumulowały pylistą ciemność w fizycznej postaci i zamknęły w wulkanie. Zanim odeszły rozkazały trzymać więźnia ciągle zamkniętego. Dodały też, że jeśli będą potrzebne to wrócą.
Ludzie ciągle grali, jakby czekali, żeby Alex przeszła korytarzem, który stworzyli i usiadła na tronie.
- Panno Muzo. Czy zaszczycisz nas obecnością na uczcie? - Spojrzała po nas i skinęła nieśmiało głową. - Przygotować Ucztę!
Kilkoro ludzi zabrało nas za ręce mówiąc, że zaprowadzą nas do pokoi. Ja zostałam poprowadzona przez podziemny korytarz do centrum mojej świątyni.
Sala nie była duża, a coś przypominającego tron było tuż przy ścianie po przeciwnej stronie od głównej bramy. Chciałam zrobić krok, ale zostałam zatrzymana.
- Tu jest głęboko. Proszę utwardzić. - nachyliła się nad posadzką. Była to płynna krew. Ledwo powstrzymałam wymioty. Skupiłam się, już wiedziałam, że moje oczy zalśniły czerwienią. Krew zaschla i można było przejść względnie bezpiecznie.
- Powiedziano, że Krwawa Dama miała pomocników.
- Krwawych wojowników, których sama tworzyła. Robili wszystko co rozkazała, miała nad nimi całkowita kontrolę.
- Coś w stylu marionetek? - Wystawiłam przed siebie ręce chcąc spróbować stworzyć chociaż najmniejszą istotę. Skupiałam się tak mocno, że oczy mnie zapiekły. - Dobra, ogarnę to później. Jak mam się przygotować do uczty?
- Jakby to powiedzieć...
- Najlepiej w prost. Dawaj.
- Krwawa Dama nigdy nie była mile widziana na ucztach.
Poczułam jak krew w moich żyłach się zagotowała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro