Rozdział 10
- Jak on się czuje proszę pani? Czy możemy go zobaczyć? - zapytałam Panią Pomfrey wchodząc do Skrzydła Szpitalnego.
- Draco powoli odzyskuje przytomność. Może wejść tylko jedna z was i to na chwilkę, bo pan Malfoy potrzebuje odpoczynku.
- Poczekam przed - powiedziałam do Nicol i uśmiechnęłam się pokrzepiająco.
- Co z nim? - usłyszałam głos Theodora.
- Nie wiem. Pozwoliła wejść tylko jednej z nas, więc poszła Nicol. Strasznie to wszystko przeżyła.
- To zrozumiałe. Gdyby tobie coś się stało też bym się martwił.
- Jesteśmy przyjaciółmi, więc każdy z nas by się martwił.
- Ty jesteś dla mnie kimś więcej niż przyjaciółką - chłopak znacznie się do mnie zbliżył i chciał złożyć na moich ustach pocałunek.
- Theodor przestań - to nie był odpowiedni moment.
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj za każdym razem. Po prostu się ogarnij i trzymaj się ode mnie z daleka!
- Rozumiem - powiedział lekko zaskoczony i odszedł.
Sama nie wiedziałam, co we mnie wstąpiło. Nie wiedziałam czemu tak na niego naskoczyłam. Byłam zestresowana i martwiłam się całą sytuacją. Nie powinnam być dla niego taka nie miła. Było mi głupio. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi.
- Obudził się - powiedziała Nicol z uśmiechem i łzami w oczach. Mocno ją przytuliłam. - Za kilka dni będzie mógł opuścić skrzydło.
- Mówiłam, że wszystko będzie dobrze.
- Na razie jest jescze słaby, ale będzie brał lekarstwa i wyzdrowieje.
- Na pewno będzie silny, bo będziesz przy nim.
Po śniadaniu poszłyśmy na zajęcia. Theodor się do mnie nie odzywał. Miałam nawet wrażenie, że mnie unikał. Nie czułam się z tym najlepiej. Kilka dni później kiedy wypuścili Draco, Nott nadal trzymał się ode mnie z daleka. Tak, jak mu powiedziałam. Nie byłam zadowolona z takiego obrotu sprawy.
****
Powoli zbliżał się koniec roku. Czas upłynął mi bardzo szybko. Mimo wszystko dobrze wspominałam ten czas. Zaprzyjaźniłam się z Theodorem, ale on teraz się do mnie nie odzywał. To dziwne, ale zleżało mi na nim. Próbowałam z nim nawet porozmawiać, ale on ciągle był zajęty, albo po prostu nie mógł. Nie wiedziałam dlaczego. Nie mógł się aż tak na mnie obrazić, po tym co powiedziałam.
****
Siedziałam w dormitorium i trzymałam w rękach bluzę, którą dostałam na święta od Theodora. Nagle ktoś wszedł do pokoju. Lekko drygnęłam, bo się wystraszyłam. Na szczęście była to tylko Nicol.
- Co to? - zapytała, bo schowałam ubranie pod kołdrę.
- Nic takiego.
- Char, widzę, że coś cię trapi. O co chodzi?
Ciężko westchnęłam.
- To bluza od Theodora. Dostałam ją na święta. Na prawdę fajna.
- Przecież ty nie znosiłaś Theodora.
- No wiem, ale... Chyba zmieniłam zdanie.
- Jesteś pewna?
- No właśnie nie! To wszytsko jest dziwne. Nie lubiłam go, ale on jest inny. Zmienił się i... Zmienił mnie. Polubiłam go. Wiem, że ciągle się droczymy, ale w tym sedno naszej znajomości. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło go zabraknąć w moim życiu.
- Ooo chyba ktoś tu się zakochał - dziewczyna się uśmiechnęła.
- Przestań to nie... Sama już nie wiem, co to jest.
- Daj sobie chwilę czasu i uporządkuj myśli. Na pewno w głębi serca wiesz, jak postąpić i już nie długo to zrobisz. Jesteś cudowną dziewczyną, a Theodor to naprawdę fajny chłopak. Jesteście dla siebie stworzeni. To widać i czuć!
- Dziękuję - przytuliłam przyjaciółkę. Byłam wzruszona.
- Co zamierzasz zrobić? - zapytała z troską.
- Będę musiała go najpierw przeprosić.
****
Siedziałam w Pokoju Wspólnym i czytałam książke. Przynajmniej próbowałam, ale zupełnie nie mogłam się skupić. Czekałam aż Theodor będzie przechodził, żebym mogła z nim porozmawiać. Stresowałam się. Za każdym razem, kiedy ktoś przechodził nerwowo podnosiłam głowę.
Zaczęłam rozmyślać, co powinnam mu powiedzieć. Jak zacząć rozmowę? I czy ja w ogóle tego chcę?
Nagle poczułam, jak ktoś siada obok mnie. Theodor. Byłam lekko zdziwiona. Po chwili zaczęłam rozmowę.
- Muszę ci coś powiedzieć...
- Nie - przerwał mi chłopak. - To ja muszę ci coś powiedzieć.
Złapał mnie za ręce i wstał, a ja razem z nim.
- Kocham cię. Jesteś moim całym światem. Pamiętaj o tym zawsze i wszędzie. Nigdy cię nie zapomnę. Nie ważne co się stanie zawsze będziesz w moim sercu.
Zaniemówiłam.
- The... Ja, nie wiem co powiedzieć.
- Nic nie mów. Ja... Muszę już iść. Żegnaj - złączył nasze usta w pocałunku po czym odszedł. Na zawsze. Ale wtedy nie zdawałam sobie z tego sprawy. Gdybym to wiedziała nie pozwoliłabym mu odejść.
****
Theodor się ze mną pożegnał, a ja wciąż siedziałam w Pokoju Wspólnym i nie wiedziałam, co się stało. Dlaczego nic nie powiedziałam?
Z zamyślenia wyrwały mnie kroki. Zobaczyłam Nicol, którą pośpiesznie szła w moim kierunku.
- To już dziś - powiedziała przerażona. - Draco musi zabić Dumbledore'a.
Kolejny szok i niedowierzanie pojawiło się w mojej głowie.
- Jesteś pewna?
- Pożegnał się ze mną. Powiedział, że mnie bardzo kocha i obiecał, że wróci - łzy płynęły jej po policzkach.
- To wszystko jest straszne! Najgorsze jest to, że mie możemy z tym nic zrobić.
Przez dłuższy czas siedziałyśmy w milczeniu. Było słychać jedynie tykanie zegara i nasz nerwowy oddech.
- Ja tak nie mogę! Nie potrafię tu siedzieć! Musimy coś zrobić! - dziewczyna wstała.
- Poczekaj! Idę z tobą.
Wyszłyśmy z lochów. Kiedy dochodziłyśmy do Wielkiej Sali, usłyszałyśmy hałas i szaleńczy śmiech.
- Stój! - zakomunikowałam. Rozejrzałam się i złapałam Nicol za rękę. Powoli skierowałyśmy się w stronę bocznego korytarza, żeby nikt nas nie zauważył.
- To Draco - rzuciła Nicol.
- Cicho! Bo nas zobaczą.
Z Wielkiej Sali wyszła jakaś kobieta w kręconych włosach. Za nią prawdopodobnie śmierciożercy. Był też Snape i Draco. Kiedy ich kroki ucichły wyszłyśmy z ukrycia.
- Jest jednym z nich. To już nie jest mój Draco - Nicol była bardzo smutna.
- Oczywiście, że to twój Draco. Musi przy nich udawać. Inaczej by go zabili.
- Boję się.
- Ja też, ale mamy siebie. To najważniejsze - przytuliłyśmy się. - Chodź.
Kiedy znalazłyśmy się przed zamkiem, na niebie widniał Mroczny Znak. To nie wróżyło nic dobrego. Za każdym razem, gdy na niebie pojawiał się ten znak, ktoś umierał.
- Oni na prawdę to zrobili - przeraziła się Nicol.
- Na to wygląda.
Przed Hogwartem zebrała się duża grupa uczniów i nauczycieli. Podeszłyśmy bliżej żeby dowiedzieć się, co się stało. Na środku leżał Dumbledore. Był martwy. Wszyscy unieśliśmy różdżki w górę.
Nie miałam wątpliwości, że Draco wypełnił swoją misję.
****
Draco nie wrócił już do szkoły. Theodor też. Do końca szóstego roku obydwaj nie pojawili się na zajęciach. Czułam się okłamana. Czyżby Theodor był jednym z nich? I nie powiedział mi o tym...
Rok szkolny zakończył się ze smutkiem i strachem. Teraz wszystko miało się zmienić. Nikt nie czuł się bezpieczny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro