I

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W lustrze ujrzała młodą dziewczynę. Fascynacja płonęła w jej oczach. Tak samo jak i pożądanie władzy oraz duma. Czarne, lekko falowane włosy delikatnie opatulały jej zarumienioną twarz. Poprawiła koronę.

-Teraz dopiero zacznie się zabawa- wymamrotała do siebie, bo nikogo innego nie było w jej komnacie. Ściany spowijał mrok. Kilka świec paliło się w tle, gdy patrzyła na swoje odbicie w okrągłym lusterku mieszczącego się na jej skromnej toaletce.- Nareszcie do czegoś doszłam!- Westchnęła ciężko i wstała. Wygładziła ruchem dłoni ciężką suknie.

Korytarze w zamku były ciemne jak jej włosy. Nigdzie nie paliła się pochodnia. Nikt ich nie zapalał od kilku dni albo same wygasły. Nie było nawet dwornych gwardzistów, którzy zwykle nawet o nieludzkich porach spacerowali w te i wewte udając, że pracują. Że strzegą swojego królestwa. Swojego króla. A niedługo i królową.

Wielkie na kilka metrów masywne drzwi otworzyły się z już tak dobrze jej znajomym skrzypieniem i piskiem. Wkroczyła do sali tronowej, zwanej także przez tubylców Salą Witraży. Bowiem to nie zdobiony, złoty tron zwracał największą uwagę, ale kolorowe witraże w oknach za tronem przyciągały wzrok. Każdy z witraży opowiadał osobną historię.

Nikt nie szeptał. Nikt nic nie mówił. Bo nikogo nie było. Zamek był opustoszały. Nawet w pierwszy dzień astronomicznej zimy, kiedy cały zamek zwykle wrzał w podnieconych głosach mieszkańców. Każdy z nich przygotowywał się na zimowy bal, organizowany przez głowę państwa. Ale głowa państwa została zamordowana. Tak, jak reszta.

Delikatną i małą dłonią czarnowłosa dotknęła podramiennika złotego tronu. Tylko zimne złoto. Już nic nie warte. Kobieta usiadła poprawiając ostrożnie suknie, aby jej przypadkiem nie pognieść. Srebrne zdobienia mieściły się praktycznie wszędzie. Były minimalistyczne, ale za to odróżniały się od granatowego koloru. Przeszedł ją dreszcz, gdy usłyszała głos wydobywający się z każdej strony.

-Gratulujemy Noemi Avril Naved. Symulacja numer 163 przebiegła z godnie z oczekiwaniami.

Wszystko objął mrok.

*

-No nareszcie!- Noemi rzuciła czarne okulary na podłogę. Nawet się nie zarysowały.

-Słabo, za 163 razem.- Starszy mężczyzna o błękitnych oczach uśmiechnął się w dosyć krytyczny sposób.

-Sam byś tego lepiej nie zrobił, Henryk.

-Nie znasz moich możliwości, kochana.

Noemi wstała i zarzuciła włosy na plecy. Ruszyła w kierunku białych drzwi. Nie wyróżniały się w ogóle na tle tego samego koloru ścian. Nie, założycielka organizacji nazywała ten kolor kością słoniową. Dla większości i tak niczym się nie różniło od białego.

-Ejejej! Gdzie ty idziesz?- Ciemnowłosy spojrzał w jej kierunku.- Musimy jeszcze napisać protokół!

-Sam sobie go pisz, idę świętować!- Po tych słowach wyszła. Nie zamknęła nawet za sobą drzwi.

Henryk potrząsnął lekko głową i wziął się za sprawne pisanie sprawozdania. Po kilku minutach posprzątał dodatkowo stertę walących się wszędzie kabli, która leżała na białym, wygodnym łóżku, gdzie jeszcze przed chwilą leżała Naomi. Podniósł czarne okulary, które do złudzenia przypominały zwykłe, przeciwsłoneczne. Prawie każdy by je właśnie za takie wziął. Wyjątki znajdowały się jedynie w tym budynku.

Noemi Avril Naved. Idąc przez jasne korytarze w wieżowcu w jej uszach rozbrzmiewały te słowa, które usłyszała zaledwie kilka minut temu. W końcu udało się jej dojść do władzy w wyimaginowanym świecie, stworzonym na potrzeby nauki. Niby nauka, ale czerpała z tego wyśmienitą zabawę. Zastanawiała się, gdzie przeniesie się jutro idąc w kierunku gabinetu jednego z najlepszych naukowców jakich znała. Po drodze minęła jeszcze kilku znajomych z pracy posyłając im zdawkowe uśmiechy. Przed drzwiami z napisem "Isabell Murse" wzięła wdech. Czekała na to od dwóch miesięcy. Zapukała, a po otrzymaniu pozwolenia weszła do pomieszczenia.

-Coś się stało? Znowu system nawala?- Kobieta siedząca za ciemnym, nowoczesnym biurkiem spojrzała na Noemi zatroskana. Dziewczyna nie wyglądała na spokojną.

-Nie, jakby się zepsuło, to bym poszła do działu informatyków- nerdów. Szybko by to załatwili i bym ci nie zawracała głowy.

Przeszła przez również jasny pokój, jak wszystko inne w budynku. Na ścianach znajdowało się wiele półek, wyłożonych chyba wszystkimi rodzajami książek. Od encyklopedii po romanse i kryminały. Nie sposób było ich policzyć na jednym spotkaniu z Isabell.

-Więc proszę, przejdź szybko do rzeczy. Mam kilka spraw do załatwienia.

Noemi zerknęła na jej biurko. Dokumentów wiele nie było, ale teraz wszystko załatwia się przecież na komputerze, za którym siedziała blond włosa kobieta.

-Doszłam do władzy w Multiwersie.

-Którym?

-Um... bodajże 67. Tak, raczej na pewno.

-Więc raczej czy na pewno?- Isabell uniosła wymownie brew, ale jej pracownica tylko wzruszyła ramionami.

-Henryk później dostarczy ci raport.

-Dobrze, a powiedz mi... jak ci się to udało?- Zapytała, bo pamiętała, że dziewczyna składała skargi na zbyt trudny świat i władzę tam umieszczoną.

Ciemnowłosa usiadła na krześle na przeciwko biurka. Było wyjątkowo wygodne.

-Więc generalnie wszystkich zabiłam.

-Noemi...

-Za 163 razem! To jest niemożliwe, aby pokojowo przejąć tron. Nie da się, próbowałam każdej możliwości.

-To powiedz mi chociaż jak zabiłaś wszystkich?- Wyłączyła na chwilę ekran monitora, aby skupić się na Navad.

-Musiałam zatrudnić kilku skrytobójców, potem poszło jak z górki. Jeśli przekonasz jedną osobę do swoich czynów, to ona zarazi tym innych. Trochę jak wirus, nie sądzisz?

-Jakieś uwagi co do realistyczności?- Zignorowała pytanie Noemi, chcąc od razu przejść do konkretów.

Pokręciła głową. Pół roku temu weszła inicjatywa projektu "Paradise". Jak na tak krótki czas wszystko szło lepiej niż się spodziewała, gdy szła na rozmowę kwalifikacyjną. Zapytała się wtedy, dlaczego taka nazwa dla firmy.

-Płacicie pracownikom, tak, że czują się jak w raju?- Zażartowała. Isabell nie była wtedy przekonana do zatrudnienia jej, jednakże uśmiechnęła się lekko.

-Nie, ale dobrze, że zadałaś to pytanie.- Wyprostowała się na krześle.- "Paradise". Mamy dobre skojarzenia. Raj jest bowiem przedstawiony w Biblii jako coś, na co czekamy. Jest największą nagrodą. Największym ludzkim pragnieniem. Będziemy mogli robić co nam się tylko podoba. Tak jak wtedy, gdy ludzie dostaną dostęp do mojego projektu. Dzięki Paradise każdy będzie mógł przenieść się w ich własny świat i będzie mógł być tym, kim tylko chcę. Podaj przykład jakiegoś filmu, gry lub książki.

Zastanowiła się chwilę.

-Wiedźmin. Sapkowskiego.

-Świetny wybór- pokiwała lekko głową.- Więc przykładowo zwyczajny pan sklepikarz wraca do domu po ciężkim dniu w pracy. Miał godzinę wcześniej nie miłą klientkę. Żeby się wyżyć włącza Paradise Wiedźmin. Jest tam wiedźminem. Czuje wszystko co się dzieje w okół. Ma swój miecz i rozmawia ze zleceniodawcami. Zabija potwory. Wszystko dzieje się jakby to było realistyczne.

-Okej, ale czym różni się to od zwykłej gry?

-Kolejne dobre pytanie.- Uśmiechnęła się lekko.- Bowiem w grze grasz kimś. A w Paradise będziesz uczestnikiem. Nie będzie tam marnej grafiki, ale jakby żywi ludzie. Nieograniczony wybór możliwości. A wszystko dzięki kilku neuronom w naszym mózgu łączących się ze specjalnym programem.

-Brzmi dobrze.- Wzięła łyk wody z kubka, który dostała na samym początku rozmowy.- Więc co dokładnie miałabym robić?

-Potrzebujemy testerów. Będziesz żyć w Paradise. Musimy sprawdzić czy jest to całkowicie bezpieczne. Myślę, że życie w świecie jakim chcesz jest wystarczającą nagrodą, ale oczywiście będzie także nie mała zapłata.

-Jak niebezpieczne to będzie?- Odłożyła kubek na biurko, wylewając trochę na ciemne drewno. Isabell spojrzała na plamę zniesmaczona.

-Początkowo zrobimy ci badania, wszczepimy chip, który umożliwi połączenie twojego mózgu z maszyną. Po każdej sesji musisz także napisać krótki raport. Który świat, co robiłaś, kim byłaś, dodatkowe uwagi, na przykład co należy poprawić, ulepszyć.

-Brzmi zachęcająco. Kiedy mogę zacząć?- Wstała z krzesła i ścisnęła lekko dłoń swojej nowej pracodawczyni.

-Jutro. Nie spóźnij się, zaczynamy pracować i nie skończymy póki nie będzie idealnie.

Od tamtej chwili minęło pół roku. A Noemi pamiętała to jakby było zaledwie tydzień temu. No, może miesiąc. Ogłoszenie w internecie jako tester nowego programu zachęciło ją, bo dużo płacili. Ale nie sądziła, że tak bardzo zmieni to jej życie.

-Świetnie, więc przejęcie władzy w czasach średniowiecznych przez kobietę dopiero za setnym razem.- Isabell wyrwała ją z zamyśleń.

-Dokładnie 163.

-Popracuj teraz na naszym świecie.

Ciemnowłosa pokiwała głową.

-Tak się zastanawiałam...

-Mów śmiało.- Wzięła łyk melisy z kubka, stojącego obok niej. Herbata prawie wystygła.

-Co jeśli ktoś zechce w przyszłości próbować na przykład zniszczyć rząd? I dzięki Paradise dowie się jak to zrobić i no... wcieli plan w życie.

Kobieta odłożyła kubek i spojrzała na Navad. Wyglądała na nieco zatroskaną a może... przestraszoną?

-Nie masz czego się obawiać, kochana. Jest nieskończenie ilość możliwych przypadków. W rzeczywistości zawsze będzie jakoś inaczej. Zresztą dobrze wiesz, że nasze wszystkie serwery są badane przez specjalistów. Ale zapiszę, aby uniemożliwili systemowi ataki na ludzi.

-Niech będzie.- Noemi podniosła się z krzesła. Zapięła jeansową kurtkę i włożyła dłonie do kieszeni. Nie wyglądała na pocieszoną, a w głowie kłębiły się jej myśli, że kiedyś ten projekt może przynieść tylko szkody.- Do widzenia- rzuciła i skierowała się w stronę drzwi.

-Do jutra- odpowiedziała Isabell, biorąc drugi łyk herbaty. Odprowadziła ją wzrokiem do momentu, aż zniknęła za rogiem, zamykając za sobą drzwi.- Oby nie zrobiła nam problemów.- Wymamrotała do siebie i włączyła ponownie ekran. Odłożyła kubek i zabrała się do wysłaniu kilku wiadomości do inwestorów Paradise. To będzie wielki hit na skalę światową, pomyślała. I zrobi wszystko, aby tak było.

Noemi wróciła do swojego mieszkania. Zbierała na większy dom. Już niedługo kupi sobie coś większego z pomocą kredytu w krajowym banku. Spłaci go dosyć szybko, biorąc pod uwagę wzrastające zarobki w jej miejscu pracy. Coraz więcej firm chce współpracować z Isabell.

Rzuciła buty w kąt i przeszła przez ciemny, zakurzony korytarz. Szybko znalazła się na wytartej kanapie z piwem w ręku. Nie chciało jej się nawet przebierać. Włączyła tylko TV i wzięła się za oglądanie wiadomości. Zauważyła przy okazji, że od jakiegoś czasu nie widziała sensu, aby nawet posprzątać. Skutki tego walały się po całym mieszkaniu. Butelki, kartony, opakowania po jedzeniu. Wzruszyła tylko ramionami na myśl o posprzątaniu i po wypiciu piwa przewróciła się na drugi bok. Nie opłacało się jej tego robić. Jutro pójdzie do najlepszej na świecie pracy i będzie żyć w świecie jakim tylko będzie chciała. I będzie tym, kim będzie chciała.




























Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro