[03]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

ENGELBERG 2022.

- Domen Prevc, do twarzy Ci w srebrze - Słoweniec poczuł uderzającą fale ciepła, gdy usłyszał znajomy głos, chodź temperatura była poniżej zera. Od razu wzorkiem znalazł Daniela i jego lśniące blond włosy. Mężczyzna uśmiechał się szeroko z komiksem w ręku oraz paczką ciastek. Za to Domen starał się nie rozpłakać. Z daleka widział jego pełne życia oczy, w którym Prevc tonął niejednokrotnie.

- Daniel? - spytał cicho, ledwie słyszalnie.

- No ja, a przyszedłeś tu dla kogoś innego? - Norweg wstał, odpychając się od podłogi.

- Nie, po prostu, ciężko mi w to uwierzyć. Minęło sporo czasu... Myślałem, że o mnie zapomniałeś. - powiedział, a po sekundzie poczuł umięśnione ciało, które wtulało się w jego wychudzoną sylwetkę. Zaszokowało go to, nie miał kontaktu praktycznie z mężczyzna, a ten już jest wstanie pokazać taki gest. Czuł że jego serce zaraz wyskoczy z klatki piersiowej.

- Tęskniłem za Tobą Domen, brakowało mi rozmów z Tobą. - westchnął Norweg, przyjrzał mu się uważniej - Ale się zmieniłeś. - chciał dotknąć jego włosów, które przybrały ostatnio trochę inny kolor, lecz Domen odsunął się trochę. Daniel widząc to, zachował odpowiednią odległość, by dać mu odpowiednio dużo przestrzeni osobistej. Chociaż Prevc bardzo chciał czuć jego dotyk, teraz stał tam jak wryty.

- Minął szmat czasu, już nie mam szesnastu lat - westchnął - Za to ty... wyglądasz tak samo. - zaśmiał się cicho i starał się nie patrzeć w jego pełne ekscytacji oczy. Tande pokręcił głową i zaczął iść w stronę kocyku.

- Domen, znam cię na tyle żeby wiedzieć, że się nie zmieniasz - westchnął Daniel i usiadł na kocu. Prevc patrzył na jego plecy, zastanawiając się czy odejść czy zostać.

- Nadal lubisz astronomie? - spytał Słoweniec, siadając obok niego. Norweg spojrzał prosto w jego oczy i odetchnął z ulgą, jakby przez chwilę myślał, że Domen nie wróci.

- Gdy przestaliśmy się spotykać nie miałem komu o niej opowiadać, więc przestałem czytać tak dużo- Tande oparł podbródek na dłoni i westchnął.

- A Anja? Mówiłeś, że lubiła słuchać twoich historii - Domen położył się na plecach i wyciągnął dłoń do gwiazd.

- Zerwaliśmy kilka lat temu. Chyba dwa? Czułem, że to nie jest ta osoba...- westchnął Norweg i spojrzał na Prevca, który próbował chwycić gwiazdę w dłoń.

- Oh... przepraszam, nie wiedziałem - Słoweniec spojrzał pomiędzy palce, by upewnić się, że nie złapał kosmicznego obiektu. Gdy kątem oka spojrzał na czarne niebo, poczuł się dziwnie, jakby już to kiedyś robił. Jakby już to przeżywał, ogarnęło go wtedy tak trudne do opisania uczucie, że czuł, jak jego myśli szalej. Lecz on ciągle próbował zachować obojętność. Wszystko co działo się wokół niego, było jakby ze snów.

- Skąd miałeś wiedzieć, nie odzywałeś się od trzech lat - mruknął Daniel. Domen poczuł, jakby ktoś wbił mu szpilkę w serce. Jedyne co zrobił, to zagryzł dolna wargę i starał się nie powiedzieć nic głupiego. Zapanowała cisza, Prevc kalkulował co powiedzieć, by Tande go nie znienawidził - Nie spodziewałem się, że dożyje chwili, gdy naprawdę zastanawiasz się co powiedzieć- zaśmiał się Norweg.

- Ja nie wiem co powiedzieć, przez ostatnie lata... byłeś kiedyś w dołku Daniel? Tak wielkim dołku, że nie masz siły wstać z łóżka, bo czujeł, że wszystko jest przeciw Tobie? - Domen spojrzał na niego przyciskając pięść do klatki piersiowej. Nie wspomniał o tym że każdego ranka, każdego popołudnia czy każdej sekundy w ciągu każdego dnia myślał tylko o nim.

- Byłem, ale wtedy spotkałem Ciebie - uśmiechnął się czule Tande - Wiesz Domen, sprawiłeś że zrozumiałem, że wszystko da się naprawić i pokochać, nawet takiego egoistycznego szesnastolatka jakim byłeś - z każdym słowem Norwega, Słoweniec czuł, że bicie jego serca przyśpiesza - Stałeś się dla mnie jak młodszy brat, Domen - czar prysł. Prevc poczuł jak cała nadzieja znika. Przez chwilę miał nadzieje, nadzieje na to, że on też dla Tande jest kimś ważnym. Ważnym w inny sposób.

- Oh... to wielkie wyznanie, ale nie wiem, czy chce być młodszym bratem kolejnej osoby - zaśmiał się, starając ukryć ból.

- Oj tam, nie jestem taki jak Peter i Cene - pokręcił głową I wyciągnął z plecaka flaszkę wódki - Wypijmy za twój powrót.

Domenowi już teraz było obojętne. Znów wszystko było obojętne. Był taki szczęśliwy, czuł że może wszystko. Lecz życie jak zwykle ma inne plany. Gdy Daniel podał mu alkohol, bez namysłu wlał sobie przeźroczystą ciecz w usta, co zdziwiło blondyna, który wyciągnął z plecaka dwa plastikowe kubki i butelkę coli.

- Peter mnie ukatrupi. Zabije mnie i powiesi moje zwłoki na skoczni z podpisem „Największy idiota świata", a Cene będzie próbował go powstrzymać - mruknął Prevc, gdy obok nich leżała pusta szklana butelka. Alkohol pływał w jego krwi, a on powoli przestał zastanawiać się o czym mówi. Miał słabą głowę do alkoholu.

- Byłoby to dość brutalne, ale nadawało się na jakiś tani horror - Daniel przeglądał strony komiksu, który już kiedyś przeczytał lecz nosił go przy sobie z sentymentu.

- Daniellllll....- Domen oparł się na łokciach i spojrzał na Norwega, którego połowę twarzy oświetlało światło księżyca. Zarumienił się, chodź jego twarz była i tak lekko różowa od alkoholu. Tak naprawdę, Prevc nie pił często. Raz na jakiś czas, kieliszek albo dwa. A nie jedną flaszkę na dwa łebki. Która i tak w osiemdziesięciu procentach wypił on. Gdy obserwował twarz Daniela, czuł się, jakby w powietrzu unosiły go miliony motylków. Jakież to było romantyczne.

- Co tam, młody? - Tande spojrzał na niego I zaśmiał się widząc w jakim stanie jest chłopak - Oj mnie Peter też zabije - westchnął.

- To wszystko nie ma sensu wiesz - dwudziestodwulatek przybliżył nogi do klatki piersiowej - Po tym wszystkim, nazywasz mnie swoim bratem? To nie ma żadnego sensu - Prevc zaśmiał się histerycznie.

- Co masz na myśli? - Daniel okrył go kurtką, bo widział jak tamten trzęsie się z zimna.

- Daniel jesteś skończonym idiotą - mruknął Domen I wstał, podchodząc do skraju dachu I patrząc z nostalgią w ruchliwą ulice. Norweg poderwał się z ziemi, nie dość, że był przestraszony, miał lęk wysokości, to pierwszy raz miał do czynienia z pijanym Domenem.

- A ty jesteś egoistycznym dupkiem jak już obrzucamy się wyzwiskami, błagam odsuń się od tej przepaści - złapał go za rękę i od razu poczuł, jak Prevc ją ściska. Potrafił wyczuć strach Słoweńca. Pociągnął go bardziej w głąb dachu, by mieć pewność że Domen nie spadnie.

- Myślałem, że jesteśmy nocnymi kochankami, a nie jakimiś jebany braćmi - przytulił go, i łzy zaczęły gromadzić się w kącikach oczy Domena. Daniel zatkało, stał jak wyryty, nie spodziewał się tego, sam był niemalże pewny, że młodszy chłopak widzi w nim coś w rodzaju autorytetu. Nigdy też nie kwestionował swojej orientacji, zawsze podobały mu się kobiety. I Domen. Ale przecież nie w taki sposób. Widział w Prevcu kogoś wyjątkowego, ale nigdy nie pomyślał, że może zakochać się w tym upierdliwym dzieciaku. Nie minęła chwilą, jak Słoweniec rozryczał się w ramionach Norwega, a ten zaczął głaskać jego plecy by go uspokoić.

- Czemu płaczesz, kruszynko?

Dobry wieczór, macie dziś rozdział bo czemu nie.

Macie jakieś opinie jak dotyczasz???

~Patiś.
16.03.2022r

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro