[10]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

      Domen Prevc miał w sobie dwie osobowości. Pierwsza z nich, jaka pokazywana była w mediach, to nazywana przez wielu „najmłodszym z braci Prevc". Był to rozpieszczony, egoistyczny, ale ambitny nastolatek, którego zawsze porównywano do braci. Był znany też jako agresywny stylowo skoczek, który nigdy nie potrafi utrzymać się na wysokim poziomie przez dłuższy czas. Drugą z nich był po prostu Domen. Był po prostu Domenem, który nie skrzywdziłby muchy. Prevcem który kochał życie choć przez większość czasu widział je w czarno-białych barwach. Po prostu zagubionym Słoweńcem, który potrzebował pewnego Norwega do zebrania się w jeden kawałek. Chłopakiem, który kochał swoją rodzinę, ale nie potrafił tego okazywać. Był sobą i po prostu chciał być szczęśliwy.

      — Daniel... — wyszeptał, bo nie miał siły ani oddechu by wydobyć z siebie cokolwiek więcej. Z przyśpieszonym tętnem podszedł do Norwega, sprawdzając czy on naprawdę istnieje, czy to tylko jego wyobraźnia.

       — Myślałem że już nie przyjdziesz — Tande zaśmiał się, sprawiając, że Prevc poczuł motyle w brzuchu. Albo były to konsekwencje zmęczenia pomieszanego z gruszkowym piwem.

      — Przepraszam, ja... — nie skończył, bo Daniel przyłożył mu do ust palec wskazujący.

      — Nie przepraszaj, nie masz za co — przytulił go, tak mocno, że Domen zapomniał o całym źle, które kiedykolwiek go spotkało.

      — Mogłem się domyślić, w końcu jesteśmy w Engelbergu — uśmiechnął się słabo, a Tande cicho się zaśmiał. Panowała pełnia,, a w nich uderzał lekki wiaterek

      — Tak samo jak wtedy, kiedy się poznaliśmy. W tym cudownym, mieście aniołów — Domen wsłuchiwał się w jego bicie serca — Jesteś niesamowity, wiesz?

       — Ja? Daniel, to ty nie poddałeś się po tym cholernym wypadku i ciągle walczysz. Byłeś bliski śmierci, a teraz powoli wracasz do skoków. To ty, jesteś niesamowity – położył palec na jego sercu, patrząc mu w oczy.

      — Ale to ty mi pokazałeś, że warto walczyć — Norweg uśmiechnął się — Pamiętasz, gdy wyszedłeś z mojej sali, do środka wszedł cały sztab trenerki. Ponoć powiedziano im, że są marne szanse na mój powrót, sami powiedzieli, że znajdą dla mnie miejsce w sztabie. Ale stwierdziłem, że ja musze skakać, że muszę być blisko Ciebie.

      Gdy Domen słuchał Daniela, w jego oczach pojawiły się łzy. Prevc w ciągu ostatniego roku płakał tak dużo, a przecież chłopaki nie płaczą. Tande widząc jak po jego policzkach spływają łzy, otarł je swoim kciukiem.

      — Dlaczego płaczesz, kruszynko? — Norweg uśmiechnął się, a Słoweniec starał się nie rozpłakać na cały głos.

      — Tęskniłem za Tobą Daniel, tak cholernie mocno za Tobą tęskniłem – dotknął delikatnie jego dłoni, kładąc na niej swoją. — Nie opuszczaj mnie więcej, błagam nie wytrzymam więcej czekając.

       — Już nie musisz czekać, Domen — Tande spojrzał w jego oczy, dłonią pogłaskał jego polik, przez co kolana Prevca, całkowicie zmiękły — Jestem tutaj, tylko dla Ciebie — I po tylu wyczekiwanych przez Słoweńca latach, złączył ich usta w pełnym uczucia pocałunku. Domen czuł jakby cały świat znikł, a po środku niczego stali tylko oni we dwójkę. Poczuł się szczęśliwy. Nie obchodziło go teraz nic, żadne wygrane, żadne skoki. Teraz liczył się tylko Daniel Andre Tande, który był prawdziwym źródłem szczęścia Domena Prevca.

        — Przepraszam, że trwało to tak długo — Daniel pogłaskał jego policzek po raz drugi — Ale mogę to już powiedzieć, z głębi serca. Drogi Domenie Prevcu, rozkochałeś mnie w sobie tak bardzo, że każdego dnia myślałem tylko o Tobie. Jesteś najcudowniejszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałem. Kocham Cię, Domen.

       — Ja też Cię kocham Daniel, najbardziej we wszechświecie — I tym razem to Słoweniec, połączył ich usta w długim pocałunku.

Bo Domen Prevc miał dwie osobowości.
A Daniel Andre Tande je poskładał.







🐸



   Witam moich kochanych czytelników.

    Bardzo chciałabym wam podziękować za przeczytanie tego, ważnego dla mnie projektu (mogę to tak nazwać chyba???). Bardzo dziękuję za każdy głos, każdy komentarz oraz każda obserwacje.
  
     Ale najabrdziej chce podziękować jednej osobie.

    pseudoteoria która poświęciła swój wolny czas na usuwanie błędów w każdym rozdziale. Dziękuję Ci bardzo Wika, dużo miłości dla Ciebie wysyłam.
  
     Mam nadzieję że książka wam się spodobała, chociaż myślę że dopiero jest to rozgrzewka przed kolejnymi fikami.
  
     Jeśli chodzi o inne prace, fanfiki czy cokolwiek to będę wrzucać informacje na tablice i twitera ( _romantyzm_ ). Więc jeśli ktoś jest zainteresowany moją dalszą działalnością to możliwe że w kwietniu już coś będzie ale nie obiecuje!!
  
     Na pożegnanie, życzę wam dużo miłości i żebyście znaleźli (chyba że już macie) osobę która idealnie was uzupełnia i sprawia że jesteście szczęśliwi.

with love:
patiś.
26.03.2022r.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro