Zaczarowana Blondi

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

» Michael «
» Pomoc dla Roszpunki «

"Gdzie ja jestem?" pomyślałem rozglądając się po pomieszczeniu, którym byłem

– Nigdy nie wyjdziesz z wieży! – usłyszałem krzyk zza ścieny

– Ja chcę tylko zobaczyć latające światła! – rozbrzmiał drugi głos

– Roszpunka... – szepnąłem sam do siebie, podczas gdy kobiety nadal się kłóciły. Poczekałem, aż "matka" Roszpunki wyszła, a właściwie zjechała po jej włosach na dół wieży i poszła gdzieś...
– Chcesz zobaczyć te światła? – zapytałem wychodząc z pokoju

– Mów ktoś ty i jak mnie tu znalazłeś – zapytała niewidząc mnie, bo stałem w ciemnościach – chociaż czekaj... Znam twój głos...

– Jestem Michael – przedstawiłem się – Michael Jackson. Wiesz ten co się pojawia w środku akcji i lekko ją zmienia... – dodałem wchodząc w słup światła – To chcesz zobaczyć te światła, czy nie? – pobowiłem pytanie

– Jasne, że chcę – powiedziała

– Ruszamy?

– Jasne

– Tylko jest problem, bo o ile ty zjedziesz na włosach, tak ja nie mam jak się z tąd wydostać – stwierdziłem. Bo musicie wiedzieć, że moja moc wyczarowywania portalu działa tylko na przemieszczanie się w płaszczyźnie bajki-rzeczywistość

– Też zjedź na moich włosach – powiedziała zarzucając włosy na hak w oknie

– Mogę? – zapytałem podchodząc bliżej okna

– Jasne. Jedź

– Dzięki – odparłem i zsunąłem się po jej włosach na sam dół...

– Teraz ty! – krzyknąłem będąc już na na dole

– No to... Czas spełnić marzenie – krzyknęła i z jechała po włosach

Blondi, jak to ona, zatrzymała się tuż nad ziemią

– No stańże na tej trawie. Nie zabije cię to – powiedziałem i złapałem ją za rękę

– Skoro mówisz, że nic mi niebędzie – odparła i postawiła stopę na ziemi

– I miałaś się czego bać?

– Nie. Tu jest świetnie! – krzyknęła i położyła się na trawie

– Zaraz ruszymy w kierunku miasta, ale może najpierw zróbmy coś z twoimi włosami

– Ani się waż ich ścinać

– A kto mówił o ścinaniu? Zaplotę je w warkocz

– Dzięki... Wiesz jak dotrzeć do latających świateł?

– Jasne księżniczko

– Dlaczego tak mnie nazwałeś?

– Księżniczka?

– Tak

– Bo nią jesteś

– O czym mówisz?

– Dowiesz się w swoim czasie. Chcesz iść pieszo, czy wolisz jazdę konną?

– A masz konia?

– No jasne – odparłem i pstryknąłem palcami żeby wyczarować konia, a raczej "pożyczyć" go od Meridy – Wsiadasz? – zapytałem wyciągając rękę

– Jasne – odparła i podała mi rękę. Podsadziłem ją poczym sam usiadłem zanią

– Angus wiesz gdzie jechać – zwróciłem się do konia.

Kiedy dojechaliśmy do miasta robiło się już ciemno. Mieszkańcy wypóścili lampiony... Roszpunka była zachwycona. Potem odstawiłem ją na wieżę, gdzie jeszcze z nią rozmawiałem. Kiedy miałem znów zniknąć w portalu pojawiła się Gertruda, "matka" Roszpunki.

– O nie. Nikt nie tnie mojej Roszpunki. Jej włosy należą do mnie! – wrzasnęła gdy mnie zobaczyła poczym wzięła do ręki sztylet i dość mocno zraniła mnie w przedramię. Upadłem.

– Mamo! – krzyknęła Roszpunka – czemu to zrobiłaś?! – w jej głosie słyszałem panikę, ale sam nic nie mogłem zrobić, bo ta wiedźma najprawdopodobniej czymś zatruła ten sztylet, albo w skrócie: Nie mogłem się ruszyć

– Oj skarbie, to dla twojego dobra

– Co miało znaczyć "jej włosy należą do mnie"?!

– Oj, córeczko, tak mi się powiedziało

– Czy ty wiesz, kto to jest?!

– Co? Bóg?

– Prawie! – słowa Roszpunki mnie zdziwiły, ja prawie Bogiem? Czegoś takiego jeszcze nie słyszałem – Mamo, to on! To jest Michael!

– Żartujesz sobie? On ma być niby tym co zmienia bieg historii w naszych krainach? No chyba nie! On cię okłamał! To niejest on! Zrozum! A ty nigdy więcej niewyjdziesz z wieży! Już ja znajdę na to zaklęcie!

– Jesteś wiedźmą! – krzyknęła roszpunka i popchnęła swoją "matkę" w kierunku okna. Paskal (kameleon) naciągnął końcówkę włosów blondynki, co sprawiło, że Gertruda wypadła z wieży i spadła na sam dół

– Mike? – powiedziała Roszpunka podchodząc do mnie – poczekaj, zaraz coś z tym zrobię – dodała i zaczęła obowiązywać moją ranę końcem swoich włosów, a potem zaczęła śpiewać – Kwiatku, światło zbudź,
Pokaż mocy dar,
Odwróć czasu bieg
I wróć mi dawny skarb
Ulecz każdą z ran,
Odmień losu plan,
Co stracone - znajdź
I wróć mi dawny skarb,
Mój dawny skarb – Kiedy tak śpiewała, ja czułem rana na mojej ręce zanika

– Dziękuję Ci – powiedziałem kiedy dziewczyna skończyła śpiewać

– Zabiłam własną matkę – blondynka była bliska płaczu

– Chciałem Ci to powiedzieć przy innej okazji, ale – w tym momęcie wziąłem głęboki wdech – Roszpunko to niejest twoja prawdziwa mama

– Ale jak to?

– Jedziemy do pałacu. Tam się dowiesz oco chodzi

– Jasne – odparła poczym zeszliśmy z wieży, wysiedliśmy na Angusa i pojechaliśmy do pałacu...
Dobra dojechaliśmy pod pałac. Trzymając Roszpunkę za rękę wszedłem do sali tronowej

– Czego szukacie? – zapytał król, na co królowa powiedziała mu coś na ucho – Mike – zwrócił się do mnie władca – podejdź.
Kazałem Roszpunce poczekać, a sam podszedłem do pary królewskiej

– Królu? – powiedziałem
– Czy to – wskazał Roszpunkę – jest moja córka?

Wziąłem głęboki wdech i...

– Tak

– Gdzie ona była? – zapytała królowa jednocześnie ruchem ręki przywołując blondynkę

– Zamknięta w wieży. Osiemnaście lat temu porwana przez Gertrudę – za reakcję królewskiej pary nietrzeba było długo czekać. Kiedy dotarło do nich kim jest moja towarzyszka, omal jej nieudusili, znaczy tak mocno ją przytulali. Patrząc na ich radość zniknąłem w portalu.

– I kolejna misja za sobą – powiedziałem sam do siebie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro