Skarb Oceanu

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

» Michael»
» Towarzysz Viany «

Kolejna misja... Viana. Ok. Zapowiada się ciekawie. Rozejrzałem się po wyspie. Znalazłem Vianę w starym porcie
– Wypływasz? – zapytałem patrząc jak szykuje się do rejsu
– To ty? – zapytała
– Ja. Płynę z tobą
– Serio? Nawet niewiem jak Ci dziękować. Nieumiem żeglować
– Na oceanie nieżeglowałem nigdy
– To się oboje tego nauczymy. Pomożesz mi zepchnąć łódź na wodę?
– Jasne – odparłem i pomogłem jej w tej czynności
– Wypływamy! – krzyknęła gdy łódź była na wodzie
Kiedy wypłynęliśmy z pod wodospadu zaczęła śpiewać:
Patrzę w wodę i te fale na brzegu
Odkąd sięgam pamięcią
Nie wiem sama czemu tak
Żal mi, ale widać tak być musi
Nowy dzień mnie słońcem kusi
Jak oprzeć się mam, no jak?
Każda z nowych dróg, każdy świeży ślad
Każdej ścieżki łuk wiodą znowu w świat
Który z marzeń znam, który jest gdzieś tam
Tam gdzie pragnę być
Gdzie się niebo i morze chcą zejść, coś woła
Daleko stąd marzenia są
Jeśli łódź moją pchał będzie wiatr i mnie wesprze
Te sny za mgłą zdołam znaleźć wcale nie tak daleko stąd
Ja znam wszystkich ludzi na tej wyspie
Robią swoje na tej wyspie
Czy im dobrze jest czy źle
Znam tu wszystkich ludzi na tej wyspie
Tu jest ład na tej wyspie.
Czy będzie dobrze tu i mnie?
Mogę wzorem być, ludziom siłę dać
Jakby nigdy nic swoją rolę grać
Lecz ten głos jak zbyć, kiedy szepcze tak?
Czemu gnębi mnie?
Widzę światło na wodzie co lśni jak ogień
Daleko stąd marzenia są
Dobrze wiem, że to światło woła mnie, woła "w drogę!"
Chcę znaleźć je, za horyzont biec, dosyć siły mieć
Gdzie się niebo i morze chcą zejść, coś woła
Czy blisko stąd marzenia są?
Wiem, że łódź moją pchał będzie wiatr i mnie wesprze
Pół kroku stąd marzenia są
– Pięknie śpiewasz
– Dziękuję. Miło to usłyszeć od kogoś to w normalnym świecie ma taką karierę
– Oj tam... Gdyby nie fani to taki znany bym nie był – mówiąc to zauważyłem jak kurczak Hejhej zbliża się do krawędzi
– Hejhej! – krzyknęła Viana gdy kurczak wpadł do wody. Bez namysłu rzuciła się do oceanu żeby go wyłowić
– Oszałaś?! – krzyknąłem kiedy wróciła na łódź
– Nie. Porostu Hejhej towarzyszy mi odkąd pamiętam
– Zapada zmrok
– Racja...
– Może ty się prześlij, a ja popilnuję kursu łodzi
– Możesz?
– Jasne
– Dzięki – powiedziała i się położyła
Następnego ranka przybiśmy do brzegu jakiejś wyspy
– Viana chyba mam dla ciebie dobrą wiadomość
– Co? – zapytała zaspana
– Wyspa Mauiego
– Udało nam się dotrzeć?
– Tak
– To teraz go znajdźmy
– Chyba nie musimy – powiedziałem widząc cień półboga na głazogórze, no wiecie oco chodzi – On znalazł nas
– Kto mnie nachodzi? – rozległ się głos
– Viana z MotuLui – odparła dziewczyna
– Chcesz autograf? Co? – zapytał z pogardą w głosie
– Nie. Maui, półbogu morza i wiatru, jam jest Viana z MotuLui. Wsiądziesz na pokład mojej Łodzi, przepłyniesz zemną ocean i oddasz serce Defiti – wyrecytowała
– No chyba nie – w głosie półboga nadal była słyszalna pogarda
– No chyba tak – zabrałem głos – Ta dziewczyna chce ocalić świat, przed demoniczną burzą jaką rozpętałeś – dodałem stając za Vianą i kładąc dłoń na jej ramieniu
– Ty tu? – myślałem, że się nie powstrzymam od śmiechu widząc jego minę. Zaczęło tylko mnie irytować, że każdy zadaje to samo pytanie kiedy mnie widzi
– No ja. Wysiadasz z nami na łódź, albo... – znów ruchem ręki zostawiłem w pawietrzu lodowobłekitny pylisty ślad
– Dobra, dobra popłynę...
– Jeee[...]eeej – krzyknęła Viana odbiegając wysepkę. I tak dopłynęliśmy do wyspy Matki, albo po ludzku Defiti. I tyle z tego Maui oddał Serce Defiti i odzyskał swój hak. Ja odstawiłem Vianę spowrotem na MotuLui, a potem przez portal wróciłem do Neverland. Meridę znalazłem w wiosce indiańskiej, gdzie strzelała z łuku
– Wiesz... – zacząłem – śmiesznie się czuję na myśl o tym, że mam żonę
– A myślisz, że jak ja się czuję myśląc, że mam męża?
– Miałem raczej namyśle to, że teoretycznie nieistniejesz... Znaczy jesteś z filmu animowanego. Niby w normalnym świecie cię niema, a jednak jesteś. To jest...
– Pradox Disneya – przerwała mi
– Właśnie... Jak znam życie niedługo czeka mnie kolejna misja
– A gdzie teraz byłeś?
– U Viany
– OK. I co? Maui to kawał chama, nie?
– Tak. Wredny to on jak reporterzy gazetek plotkarskich, a dumę to ma jak niejedna Hollywoodzka gwiazdka... A mówię to z perspektywy takiej gwiazdy...
I tak skończyła się moja przygoda na środku oceanu, u boku Viany

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro