11. Rozstanie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Zaczęło padać. Zapłakane kolorowe oczy chłopaka patrzyły na mnie żałośnie. Nie wiedziałem co mam zrobić. Stałem tam jak wryty i wpatrywałem się na biednego nastolatka, który po prostu się zakochał. Ja naprawdę nie mam serca.

- Shiro.. Ja przepraszam.. - szepnąłem. Jak mogłem go uderzyć? Na policzku miał mocny, czerwony ślad. Zjebałem. I to mocno. 

- Wiedziałem, że mnie nie zaakceptujesz. - wychlipał. - Wiedziałem... A mimo to...

- Ja naprawdę nie chciałem!

- Już nie ważne.. Nie będę Ci już więcej wchodził w drogę. Po prostu zapomnij o mnie. - zaśmiał się krótko pod nosem i wstał. - Jaki ja byłem głupi. Wysłałem się do mężczyzny, który tylko pomógł mi pozbierać papiery z podłogi.. 

Chłopak popatrzył na mnie ze smutkiem. Pokiwał przecząco głową i wybiegł z domu zostawiając mnie samego. Spojrzałem na miejsce, w którym stał, a następnie rozejrzałem się po całym pomieszczeniu. To przez Ciebie to wszystko się stało. Przez Ciebie się zmieniłem. Dzięki Tobie zacząłem cokolwiek czuć. Z Tobą przeżyłem więcej niż z kimkolwiek innym... I mam Ci pozwolić tak odejść?

- Cholera! - warknąłem uderzając pięścią w ścianę. Wensley opamiętaj się i biegnij za nim!

Zerwałem się z miejsca i jak najszybciej wybiegłem za nim. Z nadzieją, że za daleko nie zaszedł zacząłem biec w przypadkowym kierunku. Mógł iść tylko w prawo lub w lewo. Dużego wyboru nie miał... Więc mam 50% szans, że akurat trafiłem dobrze.
Nie mogę opisać swojego szczęścia, gdy zobaczyłem go jak snuł się powoli chodnikiem. Zacząłem go wołać. Odwrócił się, spojrzał na mnie, po czym zaczął biec przed siebie. Cholera... On mnie nienawidzi. Pobiegłem za nim.
Deszcz nie miał zamiaru ustać, a wręcz rozpadało się jeszcze bardziej. To wygląda jak scenka wycięta z filmu. Uciekająca dziewczyna i biegnący za nią chłopak. Tyle, że tu są dwa geje. 

- Shiro! - wrzasnąłem łapiąc go za ramię. - Zaczekaj!

- Na co mam czekać?! - krzyknął patrząc na mnie wściekle.

- Na mnie! - powiedziałem, a jego wzrok zelżał. - Daj mi coś powiedzieć.

- Nie musisz mi nic mówić. Wszystko rozumiem. - spuścił głowę. - Mogę prosić Cię o przysługę?

- Jaką? - jasnowłosy bez zbędnych słów wtulił się w moje ciało. - S-Shiro?

- Ten ostatni raz...

Objąłem go delikatnie ramionami. Nie chcę by to był ostatni raz. Zostań ze mną. Właśnie! Nie było Ci ze mną tak źle, prawda? Powiedz, że było dobrze i zostaniesz. Nie opuszczaj mnie. Nie teraz, gdy zacząłem coś do Ciebie czuć.

- Nie zostawiaj mnie. - wyszeptałem w jego włosy.

- Dobrze wiesz, że to niemożliwe... - mruknął smutno. - I tak już sobie narobiłem kłopotów nie chodząc do szkoły. Przepraszam, że jestem takim szczeniakiem, który nie zna się na życiu.

- Zamieszkaj ze mną! - odsunąłem się od niego oraz złapałem go za ramiona. - Nie było tak źle, prawda? Prawda?!

- Nathan...

- Kocham Cię! - jęknąłem, a z moich oczu popłynęły łzy.

- Jak coś kochasz, daj temu odejść - Parcel otarł kciukiem moje łzy z polika.

- Sam chciałeś się ze mną umówić!

- Wiem! - krzyknął odsuwając się ode mnie. - A-ale.. wybacz. Nie mogę. Będę dla Ciebie tylko problemem. 

Odwrócił się. Zaczął odchodzić. Zagryzłem wargę. Gdybym go zakneblował i uwięził w tym pudle zostałbym pozwany o uprowadzenie? 

- Shiro! Obiecaj mi, że się spotkamy!

Chłopak zatrzymał się. Spojrzał w moją stronę i tylko się uśmiechnął. I jak ja mam to kretynie zrozumieć? To znaczy "Tak." czy raczej "Wmawiaj sobie."

Spojrzałem w niebo, które płakało wraz ze mną. Krople deszczu zaczęły spływać po mojej twarzy. Czyli to koniec? Nie ma dla nas nadziei? 
Po chwili do deszczu dołączyły moje łzy i głośny krzyk. Dlaczego krzyczałem? Ze smutku? Z bólu? A może ze złamanego serca, które w tym momencie roztrzaskało się na miliard kawałeczków..



***

Hey!

Radośnie informuję, że za kilka dni pojawi się epilog! ;D

Może mnie nie zachcecie zabić tak jak kilka osób na Kagehinie xD

Dziękuję Wam za wszystko! <3

Do napisania,

Sashy ;3



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro