3 - Psychotropy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Osamu powoli odzyskał czucie w nogach. Niepewnie zrobił kilka kroków do przodu. Nie chciał się zbytnio zbliżać do łóżka, które niegdyś zajmował Odasaku.

Jednak z tej perspektywy był już w stanie dokładnie dojrzeć jedną, obecnie najbardziej istotną rzecz u Nakahary.

Poza tym, że był nieprzytomny, został również przypięty pasami do łóżka.

Dotarło do niego, że skoro od razu po zakończeniu kwarantanny Chuuya wylądował otumaniony i unieruchomiony w łóżku, to Yosano miała rację. Nowy współlokator Dazai'a musiał być kimś szaleńczo agresywnym.

- Cholera - burknął Dazai.

Nie spodziewał się, że już od dzisiaj będzie musiał dzielić pokój z kimś nowym. A już na pewno nie wyobrażał sobie zbyt długo przebywać w jednym pomieszczeniu sam na sam z nieprzytomnym szaleńcem. Dla Osamu to było prawie jak spędzanie czasu z nieboszczykiem.

Jednak najpierw postanowił się mu bliżej przyjrzeć. Przysunął się jeszcze bardziej do łóżka. W końcu Nakahara i tak nie był w stanie nic mu zrobić, nawet jeśli Osamu bardzo by tego pragnął.

Dazai oderwał oczy od pasów, które ograniczały ruchy Chuuyi i zlustrował wzrokiem jego ciało.

Miał ochotę się roześmiać.

Bowiem rzekomo ,,w cholerę agresywny" Chuuya okazał się być niezwykle drobnym mężczyzną o chudych nogach i nadgarstkach. Jego wzrost ograniczał się do stu sześćdziesięciu centymetrów. Osamu wyobrażał sobie, jak sanitariusze musieli rozciągnąć pasy, aby go zapiąć. Ogniste włosy Nakahary były rozczochrane i porozrzucane po poduszce na wszystie strony. Miał lekko rozchylone usta, a wyraz jego twarzy był łagodny, bez jakichkolwiek śladów zaburzeń psychicznych.

Jak ktoś, kto wyglądał tak niewinnie, mógł być choć trochę agresywny czy nadpobudliwy?

Osamu delikatnie dotknął dłoni Nakahary, od razu sprawdzając, czy ten się nie obudził. Kiedy upewnił się, że rudowłosy wciąż śpi spokojnie, lekko uniósł jego rękę na taką wysokość, na jaką pozwalały mu pasy. Otoczył dwoma palcami nadgarstek Chuuyi. Złączył je, między nimi a skórą mężczyzny pozostawało jeszcze trochę wolnej przestrzeni.

- Prawie jak u anorektyczki - skwitował Dazai i po prostu puścił dłoń swojego nowego współlokatora, nie zwracając już uwagi na to, jak wyląduje.

Usłyszał szczęk otwieranych drzwi. Odwrócił się. Do pokoju weszła Naomi, pchając przed sobą metalowy wózek o dwóch piętrach. Na każdym z nich znajdowały się małe, plastikowe pojemniczki oraz kubeczki.

- Leki, Dazai-san. - To było wszystko, co Naomi powiedziała na powitanie.

Dazai prawie niezauważalnie przewrócił oczami.

Naomi pochyliła się i sięgnęła po jeden z pojemniczków z psychotropami oraz plastikowy kubek z wodą. Uśmiechnęła się ciepło i podała to wszystko Osamu. 

Dazai nie należał do pacjentów, których trzeba było uważnie pilnować przy braniu leków. Zawsze łykał wszystko, nawet się nie zastanawiając, jak ma to działać. Po prostu zatruwał swój organizm złożoną chemią, licząc, że może pewnego dnia to go całkowicie wyniszczy.

Niewiele myśląc, po prostu szybko wpakował wszystkie pigułki naraz do ust i przełknął je, popijając wodą. Zauważył nieprzychylne spojrzenie Naomi i uśmiechnął się lekko, nieco przepraszająco, choć w rzeczywistości ani trochę nie obchodziło go to, że nie powinien łykać wszystkich tabletek razem.

Kobieta spojrzała ponad jego ramieniem na nowego pacjenta.

- Zawołaj mnie, gdy się obudzi. - poprosiła. - Jeśli chodzi o leki, to dosyć...ciężki przypadek.

- Jak sobie życzysz, Naomi-chan. - Osamu posłał jeden ze swoich najbardziej czarujących, uśmiechów, który kobieta, jak zwykle, odwzajemniła, nie mając pojęcia, jak sztuczny jest.

I zrobiła coś niespodziewanego. Coś, czego na pewno będzie potem surowo żałować.

Wzięła pojemniczek z lekami Nakahary i postawiła go na brzegu jego szafki nocnej. Uśmiechnęła się jeszcze raz do Dazai'a i wyszła bez słowa, ciągnąc za sobą wózek.

Osamu nie wiedział, jak głupia czy naiwna musiała być Naomi lub też jakim zaufaniem musiała go darzyć, aby zrobić coś takiego.

Ale Dazai absolutnie nie miał jej tego za złe. Wręcz przeciwnie.

Na jego twarzy zagościł szczery, radosny uśmiech.

- Cóż za dobra kobieta... - westchnął z zachwytem.

Jego ukochana śmierć jest tak blisko...

Sięgnął dłonią do pojemniczka. Bez wahania wysypał wszystkie tabletki na rękę i zdecydowanym gestem dosłownie wrzucił je do ust naraz, tak jak wcześniej swoje własne. Szybko je połknął, nawet się nie pofatygował, aby je popić wodą.

Naomi by mnie zabiła, gdyby to widziała - przemknęło mu przez myśl. Z jego gardła wydobył się szorstki śmiech, który jednak szybko został urwany.

Miał wrażenie, że ktoś uderza go w głowę. Uświadomił sobie, że Nakahara, tak samo jak on, miał też przepisane leki uspokajające i nasenne.

W podwójnej dawce działały błyskawicznie.

Dazai zrobił jedynie niewielki krok w stronę swojego łóżka. Następnie z cichym, niewyraźnym pomrukiem upadł na twardą podłogę tuż przy łóżku Chuuyi. 

Miłego weekendu!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro