~10~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


-Ah, Kaminari?!- Zawołał piegowaty, gdy to nagle na jego twarz strzelił krem, zalewając mu lewe oko, usta i delikatnie nos.- Fuj mam to na języku!

I akurat z kabiny wyszedł Katsuki razem z Ejiro.

Pierwsze co zauważyli Izuku, który był opryskany na twarzy czymś białym. Chłopak miał także wystawiony język, na który także trafiły kropelki kremu, jednak z ich perspektywy, wyglądało to co najmniej nie najlepiej.

-Midobro..?

-tfu, tfu!- Zaczął spluwać krem i szybko podbiegł do umywalki.- To tylko krem!

Gdy Kirishima wraz z Kaminarim wybuchnęli wręcz śmiechem widząc zachowanie swojego przyjaciela. Katsuki, wręcz sparaliżowany stał, dalej widząc przed oczami twarz Izuku, który był opryskany jakąś białą wydzieliną. Jednak gdy po chwili już się ocknął, zdenerwował się nie miłosiernie. Po pierwsze, wiedział że to Kaminari, specjalnie zrobił a po drugie, poczuł jak w jego spodniach zaczął pojawiać się pewien mały problem. A w tym drugim, wcale mu nie pomagał fakt, że młodszy od niego dalej był bez ubrań, w samym ręczniku.

-Cholera oko mi zalałeś!- Pisnął zielonowłosy, gdy zobaczył w lustrze, że jego lewa powieka jest calutka w kremie i wystarczy, że delikatnie ją uchyli a cała substancja dostanie się do oka.- Nie dam rady sam tego zmyć!

-No nie przesadzaj, to tylko krem!- Zawołał, dalej śmiejący się Kaminari.

-To nie jest śmieszne!

-Chodź pomogę ci.- Mruknął pod nosem Katsuki, podchodząc bliżej reszty.- A wy jak uszykowani to wypierdalać, bo będę musiał do cholery się skupić a wasze śmiechy chuja pomagają.

-Dobra, dobra... Kami, chodź.- Powiedział Kirishima, zaciągając za sobą przyjaciela.

Czyżby udało mi się coś wskórać? Nawet jeżeli chciałem tylko Bakugo wkurzyć? JESTEM MISTRZEM!

Pomyślał dumny z siebie Kaminari.
Już po chwili on jak i reszta wyszli z pomieszczenia udając się do swojego pokoju, tym samym pozostawiając samych sobie Midoriyę oraz Bakugo.

-Ughmm, zaczyna piec!- Pisnął chłopak.

-Siadaj.

-Gdzie?

-Na blacie. Muszę dobrze widzieć to oko chyba co?- Powiedział swoim obojętnym tonem głosu.- Ugh nawet tego zrobić nie potrafisz?- Prychnął, jak tylko zauważył, że młodszy nie wykonuje jego, polecenia a raczej obserwuje go jak głupka.

Mimo tego, po chwili został na siłę posadzony na blat pomiędzy dwiema umywalkami. Sam wziął ręcznik papierowy, urwał kawałek po czym zwilżył go wodą. Gdy miał już to co według niego było potrzebne, wrócił do chłopaka i stanął pomiędzy jego nogami, na co automatycznie oboje się delikatnie zarumienili.

-Jak do tego doszło? Z kremu nawet korzystać nie potrafisz?- Zakpił blondyn, jednocześnie zaczynając ścierać resztki cieczy z jego oka.

-Nie ja a Kaminari.

-Pikachu?

-No... Ochlapał mnie nim! Ugh... Nie dość, że oko mi zalał, to jeszcze do buzi mi nim trafił.- Wyżalił się, na co Katsuki zaczął cicho się śmiać. On już wiedział, że to ukartowali.

-Ciesz się, że na zamknięte oberwałeś.

-A żebyś wiedział, że się cieszę..- Westchnął.

Między nimi nastała cisza, jednak nie było ona jakoś bardzo niekomfortowa. Tak po prostu, Kacchan, pomagał Deku i tyle. A gdy już stwierdził że jest dobrze, to jeszcze raz wziął i przemył miejsce po prostu wodą.

-Chyba jest dobrze.- Stwierdził, na co nie pewnie Izuku otworzył oko.

-Masz rację, nie piecze.- Zadowolił się, nie spuszczając z oczu krwistych tęczówek blondyna, który dalej znajdował się pomiędzy jego nogami.

-Bo się znam.- Odpowiedział dumny z siebie, także obserwując zieleń oczu, swoje towarzysza.

-Widzę...

Nie wiedzieli nawet kiedy ich twarze zaczęły dzielić centymetry a po chwili nawet milimetry. Ciągle obserwowali tylko intensywne kolory swoich oczu, jakby byli w jakimś transie. Aż w końcu te milimetry, dzielące ich twarze, po prostu przestały istnieć.

Złączyli swoje usta w delikatnym, jednak pełnym pożądania pocałunku, jednocześnie nie zmieniając swoich pozycji. A gdy po jakiejś minucie, gdy tylko Katsuki, delikatnie przygryzł wargę zielonowłosego, ten od razu uchylił swoje usta, z czego blondyn był dumny. Od razu rozpoczęli walkę o dominację, w której to żaden z nich nie chciał przegrać, w tym samym momencie Bakugo, przeniósł swoje duże dłonie na biodra Izuku, a on swoje ręce zawiesił na karku tego drugiego. Walka o dominację trwała chwilę, jednak po kilku minutach, zwycięstwo odniósł ten starszy. A gdy tylko oderwali się od siebie, by móc złapać oddech ponownie wlepili swój wzrok w oczy tego drugiego.

-Ka-Kacchan?

-Deku?

-My nie powin...- Nie dokończył zdania, jednocześnie spuszczając swój wzrok na tors chłopaka.

-Nie powinniśmy czego? Całować się?- Prychnął blondyn, dalej śledząc wzrokiem piegowatego.- Skoro oboje chcemy, to co w tym złego?

-Uh...

-No chyba, że ty nie chcesz.- Dodał, widząc reakcję przyjaciela.

-To nie tak... Po prostu...

-Po prostu co?

-Czy ty chcesz... W końcu, zawsze mnie wyzywałeś i no... Nie rozumiem, czemu to tak nagle się zmieniło.

-Zmieniło się to trochę czasu temu debilu, a wyzywać, to ja każdego wyzywam.

-Yhm...

-No co nie wierzysz mi?

-Wierzę.- Odpowiedział szczerze, ponownie wracając wzrokiem do twarzy swojego rozmówcy.

-Deku? Co mam kurwa zrobić byś nie sądził, że z ciebie kpię?

-Huh?

-No co? Przyznać się, że cię kocham?- Zapytał z pewnością siebie.- Kocham cię nerdzie.

Na te słowa Izuku stał się cały czerwony na twarzy, a Katsuki natomiast lekko różowy.

-Tak więc nie pierdol że nie powin...

-Też cię kocham.- Powiedział cichutko Izuku, przerywając zdanie swojemu rozmówcy.

-Huh? To było szybkie..?

-T-tak...- Powiedział zawstydzony, gdy to nagle Katsuki ściągnął zielonowłosego z blatu.- Ah!

-Spokojnie, nie pobiję cię przecież. Chodź do reszty lepiej.- Powiedział, odstawiając swojego towarzysza, po czym tak po prostu wyszedł. A w jego ślady po kilku sekundach ruszył lekko oszołomiony Izuku.

******

Badabum! Coraz bliżej do części docelowej!

Dobranocka!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro