† Pasja †

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***

Ona miała pasję.
Od najmłodszych lat.
Mówili, że ma talent.
Mówili, że dużo osiągnie.
Chwalili, bili brawo, dawali nagrody, PODZIWIALI.

Ona tańczyła.
Była niczym anioł.
Tak wspaniale wyglądała, gdy wirowała w piruetach.
Kochała tą pasję.
Dawała jej satysfakcję, spełnienie, radość.. Lekkość.
Każdy występ był niezwykły.
Każda chwila w blasku reflektorów sprawiała, że czuła, że to jej miejsce na ziemi. Że to tu powinna być.

Ona się poświęcała.
Z czasem pasja pochłaniała więcej czasu. Nie było go przez to na naukę, szkołę, przyjaciół.
Była tylko ona i jej pasja.
Ona i taniec.

Ona była szczęśliwa.
Brak przyjaciół, zagrożenia w szkole.. Były dla niej niczym póki miała swoją pasję, i nawet gdy rodzice zabronili jej tańczyć do czasu poprawienia ocen, ona w nocy wychodziła do ogrodu i tam płynęła w powietrzu... Zamykała oczy i tańczyła. Każdej nocy.

Ona to kochała.
Kochała taniec.
Był dla niej wszystkim.
Nic więcej się nie liczyło.
Tylko ona i balet...

Ona chciała wyzwań.
Sięgała po co raz cięższe układy, wymagające ogromnego wysiłku i mnóstwa ćwiczeń, ale to były dla niej błachostki. Ćwiczyła kiedy tylko mogła, nie obchodziło jej czy się wyśpi, ani czy to zdrowe.

Ona zaczęła chudnąć.
Całonocne ćwiczenia sprawiły, że zaczęła tracić na wadze. W dodatku jadła mniej...
Chciała być perfekcyjną tancerką.
I to właśnie ta chęć ją zgubiła.

Ona była uzależniona.
Uzależniona od swojej pasji.
W pewnym momencie stała się jej niewolniczką. Nie tańczyła, bo chciała. Tańczyła, bo miała obesesję. I MUSIAŁA być idealna.

Ona stawała się słabsza.
Opuszczała szkołę aby tańczyć.
I tańczyła całymi dniami.
Nie przerywała nawet na jedzenie.
Stawała się co raz chudsza, słabsza. Ledwo starczało jej sił na taniec, ale mimo to tańczyła. Nie obchodziło jej nic poza tym aby być perfekcyjną. Nic.

Ona się zgubiła.
Zgubiła się.
Zgubiła się w swojej pasji.
W tańcu.
Taniec przestał być przyjemnością, a zaczął być władcą. Władał nad jej życiem. Bez niego nie mogła żyć. Dlatego tańczyła. Bez przerwy tańczyła.
Ale nikt już nie podziwiał.

Ona miała się leczyć.
Ale co zrobi psycholog?
Skoro ona była tak pochłonięta tańcem, że nie zamierzała go słuchać.

Ona trafiła do szpitalu psychiatrycznego.
Kroplówką podawali jej pokarm, bo sama nie chciała nic zjeść, ponieważ tańczyła. I gdy lekarze wychodzili, ona zrywała bandaże, welflony i wszystko inne i.. Tańczyła.
W końcu zaczęto podawać jej leki nasenne, aby powstrzymać ją przed tańczeniem, które ją wyniszczało.

Ona musiała.
Musiała tańczyć. Bez tańca była nikim. Bez tańca nie miała celu.
A oni nie pozwalali jej tańczyć!
Odbierali jej jedyny powód dla, którego miała żyć!
Zabraniali jej!
Mówili, że to samodestrukcja!
Ale to były kłamstwa!
Musiała tańczyć!
Bo bez tańca była nikim...

Ona nie mogła wytrzymać.
Nie dawała rady bez swojej pasji.
Nie potrafiła wytrzymać tego, że zabraniali jej tańczyć! A skoro oni jej zabraniali i zabierali jej to co dla niej najważniejsze... To ona już nie chciała. Nie chciała dłużej żyć. Bo bez tańca... Nie miała po co.

Ona popełniła samobójstwo.
Nie dała rady. Balet był jej wszystkim. Odebrali jej to.
Więc ona odebrała sobie życie.

Znaleźli ją.
Był pogrzeb..
Rodzina płakała i przeklinała balet, bo...
To ta pasja ją zabiła!
Uzależnienie od tańca!
Stała się jego niewolnicą i nieświadomie dążyła do samodestrukcji!
Aby ją chronić odebrano jej pasję. I był to błąd.

Dożył ona lat szesnastu, a dziewięć poświęciła na balet.
Zgubiła się w dążeniu do swojej upragnionej perfekcji...

Teraz tańczy w niebie, z aniołami. Tańczy od rana do nocy, robi to co kocha. Jest spełniona. Pasja ją zabiła, bo była dla niej najważniejsza. Pasja była tak ważna, że wolała umrzeć niż nigdy więcej nie móc zatańczyć.
Anioły i święci przyglądają się niebiańskiej tancerce.
Są jej publicznością.

Obserwują jak płynie, z gracją i wdziękiem.
I widzą.
Widzą, że osiągnęła cel.
Że za cenę życia spełniła marzenia.
Oni to widzą.
Widzą, że...

Ona jest perfekcyjna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro