Rozdział 1 - "Cel"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Powoli uchyliłam powieki, a przy tym podniosłam się do siadu i oparłam o swoje kolana. Podrapałam się po moich krótkich włosach, by następnie spojrzeć na widok za dużym oknem, które znajdowało się zaraz po mojej lewej stronie. Dzisiaj mija równe sześć lat, od kiedy to wybyłam ze swojego domu i zwiałam do innego stanu. W sumie to bym nawet powiedziała, że do całkiem obcego kraju. Trochę to dziwne, że nikt nie zwrócił wtedy uwagi na to, że trzynastolatka sama wyjeżdża za granicę. I to dość daleko, bo od tamtego momentu mieszkam w Norwegii.

Odetchnęłam cicho, po czym podniosłam się z mojego łóżka, które od razu poprawiłam. Wrzuciłam na nie z powrotem moje kolejne dziesięć poduszek, po czym przeszłam przez sypialnię, jednak zatrzymałam się, kiedy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze. Kiedyś długie, brązowe włosy, które zwijały się w fale. Teraz włosy do ramion, z czego jedna strona bardziej jednak jest krótsza, ale jest to jednak kwestia tego, że czeszę swoją grzywkę na bok. Do tego nie są już falowane, a proste jak od prostownicy i w kolorze blondu.

Niegdyś dziewczynka z nadwagą i trądzikiem, a teraz jak to nazwał mnie Michaił „szprycha, która umie dojebać i zwali na kolana każdego". Spojrzałam w swoje blado błękitne tęczówki, którymi straszyłam wszystkich tak, że jakiś idiota już nie jednokrotnie przede mną uciekał gdzie pieprz rośnie. Smukła, lekko zaokrąglona przy policzkach twarz, jednak zwężająca się ku brodzie. Prosty, delikatnie zadarty nos, w którego prawym płatku mam kolczyk. Usta są za to pełne i mają wyraźnie zarysowane serduszko na łuku.

Wczoraj musiałam być już tak padnięta, że poszłam spać z makijażem, który jest dość niechlujny, ale w sumie mam to gdzieś. Jedyne co, to obrysowuję oczy czarną kredką i tuszuję rzęsy. W tym momencie zauważyłam na swojej jasnej karnacji kształtującego się po wczorajszym siniaka. No tak, mimo wszystko wczoraj byliśmy na imprezie, bo przedwcześnie świętowaliśmy moje urodziny, których szczerze nienawidzę. Zbyt wiele niemiłych chwil mi one przypominają. Odetchnęłam i się odsunęłam od tafli, po czym ruszyłam do szafy, skąd wyjęłam jakieś pierwsze lepsze ubrania na dzień dzisiejszy.

Powoli i nadal nieco zaspana wyszłam z pomieszczenia, by w kolejnej minucie znaleźć się w łazience, jednak nie było mi to pisane głównie z powodu tego, że w kolejnej chwili leżałam już na drewnianej podłodze.

Ktokolwiek tu coś rozlał, już nie żyje... – pomyślałam, po czym szybko się podniosłam, gdy tylko usłyszałam z piętra niżej głośny śmiech.

Zbiegłam po schodach i szybkim oraz dość głośnym krokiem szłam w kierunku, gdzie siedziała czwórka jak na razie chłopaków i jedna dziewczyna. Oparłam się o pół ściankę, która zakrywa lodówkę w kuchni, a oni niemal natychmiastowo przełknęli ślinę, kiedy to zobaczyli, że to ja się złapałam w ich pułapkę. Wszyscy, poza Ingrid się w tym momencie mocno bali o swoje życie. Oblizałam powierzchnię zębów zdenerwowana, a przy tym przyglądałam im się tak, jakbym chciała pozbawić ich duszy samym wzrokiem, co w jakimś stopniu mi oczywiście wychodziło.

— Sądząc po tym huku, to ktoś chciał złapać mnie lub Jurija, jak byśmy schodzili z piętra. — Stanął obok mnie Michaił, który standardowo miał na sobie czerwoną bluzę. — A biorąc pod uwagę, że Becca ma mokre tyły, to chyba ona się w nią złapała — zaśmiał się jednocześnie mówiąc.

— Współczuję wam — odezwała się Ingrid, która wygasiła ekran telefonu i podeszłą do zlewu z brudnym talerzem.

— Nie rusz. — Wskazał na mnie palcem mężczyzna obok mnie, a ja warknęłam cicho pod nosem, po czym ruszyłam z powrotem na górę, skąd pozbierałam swoje rzeczy i weszłam wkurzona do łazienki, skąd akurat wychodził Jurij.

— Co ją ugryzło?! — krzyknął na cały dom, czym mnie nieco podminował, dlatego uderzyłam dłonią w zamknięte drzwi, dzięki czemu usłyszałam to, jak szybkim krokiem ruszył do schodów, z których prawie spadł, czego dowodził dźwięk, jak złapał się poręczy.

Zdjęłam z siebie mokre ubrania, po czym wrzuciłam je do kosza na pranie. Wskoczyłam pod strumień lecącej wody, gdzie szybko się obmyłam. Po jakimś czasie wyszłam z kabiny i podeszłam do lustra, gdzie zobaczyłam resztki mojego makijażu, który spłynął po mojej twarzy, przez co wyglądałam, jakbym płakała. Żebym ja jeszcze była w stanie to robić. Od kiedy tu jestem, łzy poleciały mi tylko raz. Gdy zostałam po raz pierwszy postrzelona w czasie akcji i któryś z naszych musiał mi wyjmować kulę, żebym się jeszcze bardziej nie poraniła. Tamtego momentu nie zapomnę nigdy.


— Wykrwawia się! — krzyknął Egil, który wraz z Ulrikiem zabrał mnie do pozostałych.

— Trzeba wyjąć kulę! — zauważyła Ingrid. — Jak ją tak zostawimy, to tylko bardziej się porani — zauważyła, a przy tym odwróciła głowę w kierunku magazynu, skąd biegł Michaił i Jurij, którzy musieli już wszystko dokończyć bez nas.

— Co z — zaczął, jednak ja jęknęłam z bólu, kiedy Ulrik chciał się zająć moją nogą.

— Ingrid ma rację, trzeba wyjąć kulę, ale jak będzie się wierciła, to nie dam rady tego zrobić. — Spojrzał na niego zaniepokojony nasz niedoszły medyk, a Michaił przetarł brodę i do mnie podszedł.

— *Djerżat jejo, Jurij! — Zwrócił się do swojego brata, który podszedł bliżej i przytrzymał moją nogę.

Misza w tym czasie znalazł się za mną, a przy tym chwycił moje ręce, żebym nie mogła się nimi bronić, ani wyrywać. Wierciłam się ile wlezie, a chłopak przez to bardziej mnie objął, aby uniemożliwić mi jakikolwiek ruch. W momencie, kiedy to Ulrik włożył w ranę dwa palce, krzyknęłam na całe gardło. Wszyscy jeszcze bardziej mnie przytrzymali, gdy miałam nagle więcej siły niż wcześniej. Próbowałam wszystkiego, byleby się wydostać, a gdy nic mi nie pomagało, wgryzłam się w dłoń Michaiła, który wydał z siebie ciche jęknięcie z bólu, jednak dalej mnie trzymał, mimo że wgryzłam się całkiem głęboko, ponieważ w ustach poczułam smak jego krwi.


Uśmiechnęłam się lekko pod nosem, kiedy przypomniałam sobie to, że Misza nadal ma widoczną blizną po tym, jak go ugryzłam. Pokręciłam głową, aby odrzucić to wspomnienie, a następnie przebrać się w ciuchy, które sobie na dzisiaj wybrałam. Wciągnęłam na nogi rurki. Przy bokach miały siatkę, a na niej znajdowały się ponaszywane, materiałowe róże. Do tego wciągnęłam na siebie biały bezrękawnik, który wpuściłam do spodni. Na odkryte ramiona zarzuciłam jeszcze czarny, bawełniany sweter. Wyszłam z łazienki, a przy tym ominęłam kałużę, która nadal znajdowała się na podłodze.

— Jak wrócę na górę i zobaczę jeszcze tę kałużę, to odstrzelę jaja każdemu, kto znajdował się w kuchni, gdy wcześniej zeszłam! — wrzasnęłam na cały dom, a przy tym usłyszałam, jak ktoś gwałtownie podniósł się z krzesła.

W ciągu kilku sekund minął mnie Egil, a wraz z nim Milo, którzy byli wyraźnie przerażeni moimi słowami, które stałyby się rzeczywistością, jeżeli by się nie ruszyli. Weszłam do pomieszczenia, gdzie zauważyłam to, jak Misza posłał w moim kierunku szeroki uśmiech.

— *Priwjecik, Kroszka. Średni początek dnia, ale nie miej im tego za złe. Młodzi są. — Westchnęłam, kiedy tylko to powiedział.

— Nie zmienia to faktu, że mogliby zachowywać się dojrzalej. Jurij jest w wieku Egila i jakoś się umie zachować. — Oparłam się o blat, ale odeszłam od niego, jak tylko zobaczyłam w kalendarzu, który wisiał na lodówce, że dzisiejszy dzień był zaznaczony jako moje urodziny.

Złapałam za czarny marker, który znajdował się na blacie, po czym zamazałam całą kratkę, lekko przy tym wyjeżdżając. Misza się na to oczywiście zaśmiał, dlatego posłałam mu mordercze spojrzenie.

— Którą nogą dzisiaj wstałaś? — zapytał, kiedy złapałam za rączkę od lodówki, w której znajdował się mój jogurt, który wyciągnęłam.

— Tą co zawsze, czyli lewą. — Uśmiechnęłam się nieco złośliwie, na co pokiwał głową.

— Już wiadomo, czemu masz wiecznie zły humor — powiedział, kiedy to wrócił do kuchni, by ponownie zasiąść na swoim miejscu, zaraz obok Ulrika, który pił kawę i jak każdego ranka czytał jakąś książkę.

Że też zostawiłam swoją broń na piętrze... – Przesunęłam językiem po zębach, jednocześnie otwierając butelkę z jogurtem.

— Ty wiesz, że kopiesz sobie samemu grób, jak mówisz jej to, jak i tak już jest na wkurwie, prawda? — zwrócił mu uwagę Jurij, a Milo momentalnie pobladł, kiedy to sobie uświadomił, że ja stoję zaraz obok.

— Pardon! — Złożył ręce błagalnie, żebym mu nic nie zrobiła, ale ja tylko oblizałam górną wargę z mlecznego napoju.

Misza mnie lekko pchnął w ramię, na co westchnęłam zrezygnowana i odłożyłam butelkę na blat obok mnie.

— Tym razem okażę ci litość. — Uśmiechnęłam się krzywo, a mój przyjaciel się cicho zaśmiał.

Po może niecałych dziesięciu minutach zostałam w kuchni sama z Miszą i Jurijem, który sprawdzał coś na telefonie. Odetchnęłam lekko, czym oczywiście zwróciłam uwagę w tej chwili najstarszego w tym pomieszczeniu. Odłożył kubek na bok, by następnie założyć ręce na klatce piersiowej i na mnie spojrzeć swoim wzrokiem zbitego mopsa.

— Powiesz o co chodzi? — zapytał, dlatego podniosłam na niego wzrok.

Jego brat w tym momencie uniósł znad telefonu swoje błękitne oczy i na nas spojrzał. Z tą dwójką znam się najdłużej, ale jakoś łatwiej było mi złapać kontakt ze starszym.

Michaił Volkov, dwadzieścia cztery lata, szef gangu, którego odziały znajdują się praktycznie w każdym zakątku świata. Odziedziczył oczywiście swoje miejsce po ojcu, który zginął w czasie jednej akcji. Z tego co mi wiadomo, ma około metra dziewięćdziesiąt i waży jakieś osiemdziesiąt siedem kilo, z czego w większości jest to tkanka mięśniowa, choć wcale nie wygląda na jakiegoś wielkiego pakera. Wręcz przeciwnie, jest typową chudzinką, tyle że potrafi wpierdolić, jak tego zechce. Ma dość łagodne rysy twarzy, prosty nos i wąskie, ale pełne usta. Naturalnie jego włosy są białe, ponieważ jest albinosem. Do tego dość rzadkim, kiedy pod uwagę się weźmie, że w większości przypadków występują czerwone tęczówki, a nie niebieskie. Takie to dość unikatowy przypadek. Jego skóra prawie podpada pod kolor porcelany, ale odznacza się na niej kilkaset pieprzyków, których w liczeniu końca nie widać.

Mocno mi się kiedyś nudziło, skoro to robiłam. Szesnastoletnia ja, jak dobrze, że mu pod ubrania nie zajrzałaś... – załamywałam się sama sobą.

Najczęściej można go zobaczyć w czerwonej bluzie, którą w tym momencie również miał na sobie. To się już zmieniło w jego znak rozpoznawczy, bo dzień w dzień ma na sobie coś w tym kolorze. Bluzkę, bluzę, sweter, koszulę, raz miałam nawet okazję, żeby zobaczyć go w spodniach tego koloru.

Kiedyś się go w końcu zapytam, czy przypadkiem nie ma jakiegoś fetyszu z tym kolorem – zaśmiałam się w myślach.

Dzisiaj do swojego znaku rozpoznawczego ma założoną białą koszulkę i czarne, jeansowe spodnie, a także tego samego koloru skarpetki.

— Sześć lat... — Tylko tyle wystarczyło, żeby zrozumiał czym się denerwuję, martwię i co tylko.

— To stare dzieje, Kroszka — wtrącił Jurij, na co się lekko uśmiechnęłam i na niego spojrzałam.

Jak kiedyś nie byłam w stanie się z nim zaprzyjaźnić, tak sam wyszedł z inicjatywą, gdy skończył dwadzieścia lat. Teraz się z nim nawet dobrze dogaduję. Pamiętam do teraz, jak wtedy wszedł do mnie do pokoju, żeby ze mną pogadać w cztery oczy, a i tak się to skończyło tym, że zasnęliśmy oglądając film, który jak się okazało, oboje bardzo lubimy.

Jurij Volkov, dwudziestojednolatek, lewa ręka i młodszy brat Miszy. Jest on od niego niższy jakieś dziesięć czy piętnaście centymetrów, jeśli dobrze pamiętam. W każdym razie ma mniej niż metr osiemdziesiąt i waży około siedemdziesięciu ośmiu kilo. Jest dobrze wysportowany, ale podobnie jak Michaił jest dość wątły, kiedy pod uwagę się weźmie jego gabaryty. Też potrafi przypierdolić, jednak jest od brata lepszy w walce wręcz. Jeszcze ani razu nie udało mi się z nim wygrać, kiedy to trenowaliśmy. Za każdym razem powala mnie na matę i tłumaczy każdy najmniejszy błąd, jaki w ogóle zrobiłam nieświadomie. Na początku się może wydawać dość cichy i niedostępny, kiedy ktoś się chce do niego zbliżyć, ale jest to głównie jego nadmierna ostrożność. W pewnym sensie jest to nawet urocze.

Jakim sposobem on nie ma jeszcze dziewczyny? – pomyślałam, zakładając na klatce piersiowej ręce i przyglądając mu się uważnie.

Delikatnie zarysowane rysy twarzy, prosty nos, górna warga jest dość wąska, ale dolna już nieco pełniejsza. Na pierwszy rzut oka nie da się tego aż tak bardzo zauważyć. Nieco zaokrąglone policzki dodają mu więcej słodyczy, niż powinny. Za każdym razem jak się uśmiecha, to lewy kącik jego ust unosi się nieco wyżej, a tym samym tworzy mały dołeczek. Ma błękitne oczy, ale niesamowicie mocno nasycone kolorem. Powiedziałabym, że mają kolor szafirów, a do tego są okrążone firanką gęstych rzęs. Włosy ma nieco dłuższe i w przeciwieństwie do Miszy ciemniejsze, gdyż są czarne. Jest je w stanie nawet związać z tyłu głowy, co najczęściej robi. Zazwyczaj jest to niechlujny koczek, który szczerze powiedziawszy mu pasuje.

Styl ubioru ma raczej luźny. Najczęściej widuję go w jeansach, które są nieco spuszczone. Do tego ma czarny T-shirt, na który ma zarzucony dość charakterystyczny dla niego jasno niebieski, luźny i rozpinany sweter, który sięga mu prawie do kolan, a na dodatek ma jeszcze kaptur, który na krawędziach ma futrzaka.

W tym momencie oboje zwróciliśmy wzrok na starszego, którego telefon zakomunikował, że dostał wiadomość. Złapał za urządzenie i od razu sprawdził o co chodzi, czego dowodziło to, że wcisnął powiadomienie. Uniósł wzrok na swojego brata, który lekko zmarszczył brwi nie rozumiejąc o co chodzi.

— *Szto? — zapytał zaniepokojony, a Misza odsunął się od blatu i na mnie spojrzał.

— *Dawai pabazarim, molodaja — powiedział do mnie, po czym odszedł od blatu i ruszył na korytarz za schodami.

Spojrzałam na Jurija, ale tylko pokręcił głową, że sam nie rozumie co się stało. Ruszyłam za Miszą, który poczekał przy drzwiach do swojego gabinetu, gdzie przepuścił mnie jako pierwszą.

— *Jurij, ty toże! — zawołał go, a on natychmiastowo dołączył do naszej dwójki.

Wszedł do pomieszczenia, a zaraz za nim Michaił, który zamknął drzwi. Spojrzałam na Jurija, który przyglądał się uważnie swojemu bratu. Chłopak podszedł do biurka, które stało prawie na środku pokoju i się o nie oparł, po czym podał swój telefon, żebyśmy na niego spojrzeli. Mimo wszystko, ja jestem jego prawą ręką, a Jurij mocniejszą lewą.

— Misza, o co chodzi? — zapytałam, kiedy to odebrałam od niego urządzenie, a on wskazał na komórkę, abym przeczytała wiadomość.

Jego brat się nieco do mnie pochylił, aby też zobaczyć co było napisane w powiadomieniu.

~ Ta, która mi wczoraj przywaliła zginie, a jej krew się będzie lała ulicami Oslo ~

Zmarszczyłam brwi, kiedy to przeczytałam, a Jurij na mnie spojrzał nieco przerażony. Oboje podnieśliśmy wzrok na Miszę, który wyglądał na wyraźnie zaniepokojonego.

— Misza, co teraz?

Oddałam mu telefon, kiedy to myślał nad odpowiedzią, którą by mógł podać swojemu bratu.

— Poradzimy sobie z jedną łajzą. — Wzruszyłam ramionami i zbliżyłam się nieco do mojego przyjaciela. — Tu jest główny oddział gangu, więc w czym problem, aby pozbyć się tej gnidy? — powiedziałam nieco głośniejszym tonem, na co pokręcił głową.

— Becca, nie rozumiesz. — Zacisnął powieki i wargi, dając mi do zrozumienia, że to będzie poważniejsza sprawa. — Facet, któremu wczoraj przywaliłaś, to Cyril Sokolov. Mężczyzna, który zabił mojego i Jurija ojca. Po tym został szefem gangu, a raczej mafii rosyjskiej. Oni mają jakiś *priczinu, żeby nas nienawidzić, a ja nie mam pojęcia jaki. — Oparł się rękoma o krawędź biurka. — Po tym co się wczoraj stało, nie odpuści. Został poniżony, bo mu wpierdoliłaś na oczach kilku z jego ludzi, Kroszka. Nie chcę, żeby coś ci się stało, dlatego...

Nie podoba mi się jego wzrok...

— Odsuwam cię od tego... — Szerzej otworzyłam oczy, kiedy to usłyszałam.

— CO?! — podniosłam głos, na co się lekko skrzywił.

— On ma rację — wtrącił się Jurij, na którego spojrzałam zaskoczona. — Cyril jest niebezpieczny, a ja nie chcę, w sumie to chyba w tym domu nikt nie chcę zobaczyć ciebie w trumnie.

Zdziwiłbyś się... – pomyślałam, odwracając przy tym wzrok, kiedy to sobie przypomniałam, że w tym domu boją się mnie wszyscy, poza tą dwójką i Ingrid.

— Becca, dzisiaj skończyłaś dziewiętnaście lat. Dosłownie całe życie jest przed tobą — zaciął się, a przy tym przełknął ślinę. — Ja i Jurij straciliśmy już większość rodziny. Wtedy poznałem ciebie, ty potem Jurija i tak naprawdę stałaś się członkiem tej naszej zwariowanej rodzinki. Nie zamierzam cię narażać na coś, co się może skończyć twoją śmiercią. — Podniósł na mnie wzrok, dzięki czemu zobaczyłam to, jak jego oczy się lekko szklą.

Zbliżyłam się do niego, po czym oparłam się o jego ramię, próbując go pocieszyć. Potargał nieco moje wilgotne włosy. W tym momencie zauważyłam to, Jurij się do mnie lekko uśmiechnął.

— Co zamierzasz zrobić? — zapytałam, na odwrócił wzrok i głośno westchnął. — Misza? — Odsunęłam się od niego.

— Trzeba cię ukryć... — Nie patrzył na mnie w tym momencie.

— Już mi się to nie podoba — odezwałam się, a on na moje słowa pokiwał głową i zagryzł wargi.

— Nie spodoba ci się to, ale — zaciął się, zaciskając przy tym usta. — powiedzmy, że dostajesz ode mnie zadanie. — Zmarszczyłam brwi, kiedy to powiedział.

— Zadanie? Tamten chce mnie zapierdolić, a ty mi dajesz zadanie?

Nie wiedzieć czemu się zaśmiałam z tej sytuacji. Misza i Jurij za to westchnęli na moje słowa.

— Daj mi skończyć, *Czjortje! — Sam się uśmiechnął, ale natychmiastowo się ogarnął, cicho przy tym odchrząkając. — Sprawdzisz odział w Seattle.

Chwilowo zamarłam, kiedy to powiedział, a Jurij podszedł do brata i odciągnął go na bok, ciągnąc przy tym za jego ramię. Nie byli zbyt dyskretni, ponieważ w całości słyszałam ich rozmowę.

— Zwariowałeś? Chcesz ją wysłać do miejsca, z którego zwiała? Zapomniałeś, co zrobił jej brat? *Tjebja jeblan? — Rozłożył ręce załamany.

— To dla jej bezpieczeństwa. Wszędzie będzie bezpieczniejsza, niż tutaj. — warknął przez zaciśnięte zęby.

— *Wsjo nisztjak, Jurij — zwróciłam jego uwagę, na co oboje na mnie spojrzeli zaskoczeni, kiedy odezwałam się bardziej płaczliwym tonem. — Gdzie miałabym się zatrzymać? U niego? — Podniosłam na Miszę lekko szklące się oczy.

— Wiem, że tego nie chcesz, ale ja chcę, żebyś była bezpieczna. — Podszedł do mnie i założył mi włosy z uszy. — A tu nie będziesz — dodał, na co pokiwałam głową.

— Więc muszę się z nim skontaktować...

Gdy to powiedziałam, podszedł do biurka. Otworzył jedną z szuflad, skąd wyjął pudełko od telefonu, po czym wrócił do mnie i mi je podał. Spojrzałam na niego nie rozumiejąc o co chodzi, na co się smutno uśmiechnął.

— Drugi telefon. Swój aktualny masz do kontaktu z gangiem, ten dla twojego brata i osób, z którymi się może tam zaprzyjaźnisz. — Uniósł mi podbródek z pomocą palca wskazującego, a przy tym trzymał drugą dłoń w kieszeni. — Jasne? Masz dzwonić codziennie, bo do ciebie przylecę. Nawet kradzionym samolotem. — Zaśmiałam się, gdy to powiedział, jednocześnie kiwając przy tym głową.

— Jasne jak słońce — rzuciłam cicho, a on mnie przytulił, dlatego oparłam się głową o jego ramię, co było dość trudne z moim niskim wzrostem. — Dziwnie będzie nie widzieć was codziennie rano — wymamrotałam, kiedy pogłaskał mnie po włosach.

Jurij w tym momencie do nas podszedł, a jego brat wciągnął go do tego uścisku. Zaśmiałam się lekko, po czym objęłam karki obydwóch ramionami, nie chcąc puścić tych wielkoludów. Są mi najbliższymi osobami, a ja mam ich zostawić samych.

— A spróbujcie coś odwalić. Macie to jak w banku, wsiądę w pierwszy samolot. Nawet polecę w luku bagażowym, jeśli będę musiała — wyszeptałam, na co się oboje zaśmiali.

Jakieś dwadzieścia minut później wyszłam z gabinetu i ruszyłam w kierunku schodów. Już miałam wchodzić na piętro, kiedy to przez metalową pół ściankę, która jest zrobiona ze złączonych ze sobą sześciokątów, które gdzieniegdzie były wypełnione kolorowym szkłem, zobaczyłam pozostałych. Uśmiechnęłam się ma to, co oni w tym momencie wyprawiali. Jest ledwo dziesiąta trzydzieści, a oni już grają na PlayStation.

To zasługuje na uwiecznienie... – pomyślałam, a przy tym wyjęłam z kieszeni swój normalny telefon i zaczęłam nagrywać te tańce połamańce, do których komuś udało się zmusić Ulrika i Egila.

— Becca, dołączysz? — zwróciła na mnie uwagę Ingrid, ale ja zagryzłam wargę i pokręciłam głową odmawiając.

— Oj, no weź! Jesteś najlepsza! — wychwalił mnie Milo, a moich uszu doszło to, jak Misza i Jurij wychodzili z gabinetu.

Spojrzałam w ich kierunku, ale ze sobą rozmawiali. Pojutrze mnie tu już nie będzie, więc chyba powinnam jak najlepiej zagospodarować czas tutaj, dopóki jeszcze mogę go spędzić wśród osób, które uważam za rodzinę i bliskich kolegów. Uśmiechnęłam się szerzej, po czym spojrzałam na wszystkich, którzy czekali na moją odpowiedź.

— Ingrid, mierzymy się? — Pisnęła podekscytowana, kiedy to zaproponowałam, wyrzucając przy tym ręce.

Odłożyłam pudełko z drugim telefonem na schody. Widziałam przez szpary między stopniami, jak chłopcy się uśmiechnęli w moim kierunku, po czym też do nas przyszli, kiedy to Ingrid akurat włączała jakąś ściągniętą piosenkę do gry. Podała mi kontroler, gdy już zdjęłam z siebie sweter. Kątem oka zauważyłam, jak Michaił stał ze skrzyżowanymi rękoma, a Jurij miał je włożone do kieszeni swojego wierzchniego okrycia. Po chwili usłyszałam melodię koreańskiej piosenki, którą znam praktycznie na pamięć, a przy tym zaczęłam tak samo jak dziewczyna wykonywać układ, który pojawiał się na ekranie.

Chłopcy oczywiście w trakcie tego mini występu cały czas obstawiali, która wygra. Kilkukrotnie spostrzegłam to, jak Misza przygląda mi się ze smutnym uśmiechem. Mimo wszystko to dzięki niemu zaczęłam tańczyć i trochę śpiewać, ale pomógł mi też odkryć nieco inne talenty.

Po jakichś dwóch godzinach weszłam do swojego pokoju, który zakluczyłam, aby nikt mi nie przeszkadzał. Odetchnęłam, a przy tym rzuciłam swój sweter na łóżko. Niemal natychmiastowo zszedł ze mnie entuzjazm, kiedy tylko przypomniałam sobie to, co muszę teraz zrobić. Zadzwonić do mojego brata, przez którego zwiałam z kraju na całkiem inny kontynent. Wyjęłam z pudełka, które dał mi mój ukochany przyjaciel nowy model Samsunga Galaxy S21, który był satynowo czarny.

Jak ja mam niby zadzwonić do tej chodzącej kurwy, skoro nie mam jego – przestałam wyzywać w myślach, kiedy to w kontaktach zobaczyłam, że jest tam kilka imion, które znałam aż za dobrze.

Stałam przez moment na samym środku pokoju, cały czas przyglądając się imionom trójki oprawców, przez których uciekłam. Mój brat i dwójka jego „najlepszych" przyjaciół od siedmiu boleści, a także rodzice, którzy mieli nas szczerze gdzieś. Pokręciłam głową, starając się odrzucić od siebie te przykre wspomnienia z wieku trzynastu lat, po czym odchyliłam głowę do tyłu, łapiąc przy tym głęboki wdech. W tej samej sekundzie wcisnęłam kontakt mojego brata i przyłożyłam urządzenie do ucha. Nie czekałam długo, co mnie dość zdziwiło, kiedy pod uwagę się weźmie, że tam jest aktualnie środek nocy.

Halo? — Zamarłam, kiedy usłyszałam jego głos. — Halo? — nieco bardziej zaakcentował, a przy tym odsunął telefon od ucha, przez co nieco spanikowałam i przełknęłam ślinę. — To chyba po...

Przerwałam mu.

— Cześć, Bas — wychrypiałam lekko chwiejnym głosem, a po drugiej stronie doszedł mnie dźwięk tego, jak złapał głębszy oddech.

Becky? — Usłyszałam po chwili to, jak załamał mu się głos, który teraz brzmiał, jakby miał się za moment sam rozpłakać.

Słowniczek/ tłumaczenie:
Rosyjski:
D
jerżat jejo, Jurij! - Trzymaj ją, Jurij!
Priwjecik, Kroszka - Cześć, młoda/ Cześć, kochanie
Szto? - Co?
Dawai pabazarim, molodaja - Dawaj, pogadamy, młoda
Jurij, ty toże! - Jurij, ty też
priczinu - Powodu
Czjortje! - Cholero
Tjebja jeblan? - Popierdoliło cię?
Wsjo nisztjak, Jurij  - Wszystko w porządku, Jurij

Francuski:
Pardon! - Przepraszam!

BTW, dajcie znać, czy wam się podoba!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro