𝑴𝒚 𝒉𝒂𝒏𝒅𝒔, 𝒚𝒐𝒖𝒓 𝒃𝒐𝒏𝒆𝒔

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jungkook pędził, strach dodawał mu skrzydeł i młody chłopak czuł się jakby leciał, przez ciemny gaj. Żwir szurał pod oponami jego starego, zniszczonego roweru a serce dudniło w piersi jak oszalałe.

Uciekaj. Uciekaj. Uciekaj...

Teraz wszystkie kawałki układanki zaczęły tworzyć zgodną całość i Gguk czuł się jak idiota. Czemu wcześniej tego nie zauważył? Zadziwiająco niska cena tak wielkiej posiadłości. Szybkość z jaką nowi właściciele chcieli się pozbyć domu po matce. Coś tu od początku śmierdziało padliną. Jednak Jungkook bardziej spodziewał się jakiejś totalnej ściemy-rudery, albo tajnej bazy koreańskiej mafii, niż, no cóż, tego.

A to wszystko wyszło niespodziewanie. Brunet sam się sobie dziwił jak łatwo mu przychodzi rozmowa z tym dziwnym chłopakiem, Jung Hoseokiem. Wszystko w nim było.. inne. To jak się uśmiechał, tak szeroko, tak szczerze, tak ładnie. To jak śmiał się wesoło i bezustannie podrygiwał nogami trzymając między palcami niedokończonego papierosa. To jak paplał o wszystkim i o niczym jakby się znali od lat, przeczesując przy tym rude kosmyki za uroczo odstające ucho. To wszystko sprawiało, że JeongGuk lgnął do niego jak lep na muchy.

I to właśnie była jego wina. To była wina Jung Hoseoka, że JK nie był pewien czy uda mu się nawet zmrużyć oko dzisiejszej nocy. A przecież zaczęło się tak niewinnie, od miłej konwersacji...

— Ahh przyjechaliśmy tutaj na pół roku — Ggukie wzruszył ramionami, dalej wygodnie ułożony na sklepowej ladzie. Wraz z Hoseokiem żuli właśnie różową gumę, mlaskając przy tym głośno. — Matka wynalazła jakiś dom w środku lasu i bez zastanowienia go kupiła. Kosztował bardzo mało.

— W środku lasu mówisz? — Jung zmrużył podejrzliwie oczy i przestał podrygiwać kolanem.

— No tak, hyung. Mieszkamy w czymś co się nazywa, gwanmong-sup, czy coś takiego.

— Gdzie..? — Jungkook zamrugał na to jak bardzo HoSeok pobladł.

— W gwanmong-sup... W takim starym domu..

— Jungkook-sii... wydaje mi się, że jest pewna rzecz o której powinieneś wiedzieć.


𝖑𝖊𝖛𝖊𝖑 𝖘𝖊𝖛𝖊𝖓: 𝖌𝖔 𝖙𝖔 𝖞𝖔𝖚𝖗 𝖇𝖗𝖔𝖙𝖍𝖊𝖗

𝔏𝔬𝔞𝔡𝔦𝔫𝔤 𝔠𝔬𝔫𝔱𝔢𝔫𝔱...


𝖕𝖑𝖆𝖞



JeongGuk zbywającym ruchem machnął ręką gdy jego mama uniesionym głosem zapytała go gdzie był. Zignorował totalnie jej bezradne krzyki i z buciorami wbiegł na piętro. Zatrzymał się przed tymi nieszczęsnymi drzwiami opatrzonymi numerem siedem. Przełknął swoją gęstą ślinę i poprawił zsuwające się z nosa okulary, po chwili wahania, załomotał głośno dudniąc w drzwi.

— Jimin! Hyung! — krzyknął, jednak jego głos załamał się w gdzieś w połowie i Gguk musiał odchrząknąć.

Drzwi otworzył mu zaspany Jimin. Jego różowe włosy były w totalnym nieładzie podobnie jak szare dresy, które opinały jego drobne, acz wysportowane ciałko. Na przywitanie ziewnął głośno i zmierzył wzrokiem od góry do dołu całą sylwetkę młodszego brata.

— Jezu, Gguk co się dzieje? Pali się, czy kurwa co?

— Muszę ci coś powiedzieć!

— Teraz? W tej chwili? Nie może to poczekać do rana, Kookie, przepraszam ale nie mam teraz czasu na twój nonsens...

— To jest ważne! — pisnął młodszy, starając się przecisnąć w framudze obok starszego. Jimin posłał mu jedynie zrezygnowane spojrzenie i gestem zaprosił do swojego nowego pokoju.

Jungkook od razu poczuł się dziwnie nieswojo, jakby niepokój który czaił się gdzieś w jego umyśle, właśnie postanowił wypłynąć i dać o sobie znać. Odchrząknął i podrapał się po karku siadając obok Jimina na jego łóżku. Przez sekundę poczuł jakby ktoś bawił się włosami na jego głowie i niemal zapiszczał ze strachu. Postarał się jednak uspokoić, wmawiając sobie, że to  przeciąg i że lodowate palce, które musnęly jego odsłonięte ucho, były jedynie wyobrażeniem. 

Za to rogate monstrum uśmiechnęło się.. w nawet miły sposób, siadając ze skrzyżowanymi nogami na łóżku obok nich. Już za niedługo się ujawni i nie będzie mógł sobie pozwolić na takiw przesiadywanie z nimi. Pewnie będą sikać ze strachu nawet na niego patrząc. Trochę było mu przykro z tego powodu. Już dawno nie miał towarzystwa. Potwór znów zerknął na Jungkooka. 

Jesteś całkiem uroczy, ale wolę tego różowowłosego. 

— Spotkałem dzisiaj takiego chłopaka... — zaczął ostrożnie młodszy, oczekując jakiegoś komentarza od brata, jednak ten najwidoczniej przyjął postawę, im szybciej skończy tym szybciej sobie pójdzie. — Zakolegowaliśmy się. Zapytał co tutaj robię, a ja..

— A ty powiedziałeś, że rodzice sprzedali cię na czarnym rynku? — oto i proszę państwa długo oczekiwany, elokwentny komentarz Jimina, który po wypowiedzeniu tych paru słów zaczął się głupkowato uśmiechać. JK jedynie przewrócił oczami.

Na czarnym rynku? Gdzie się to znajduje?

— Powiedziałem mu, że mieszkam. Tutaj w gwanmong-sup. Przeraził się, rozumiesz Jimin, przeraził się gdy usłyszał nazwę naszego domu.

Brwi starszego automatycznie zawędrowały do góry. Wreszcie poczuł się zainteresowany historią bruneta. Nachylił się do przodu i mruknął ciche: „mów dalej". Jungkook wypuścił drżący z podniecenia i strachu oddech. Monstrum za to siedziało cicho i również przyglądało się młodszemu z braci z wyraźnym zaciekawieniem. Przecież nikt poza domownikami nie powinien wiedzieć o jego egzystencji. Czyżby nowy kolego Jungkooka bał się czegoś innego?

-- W dziewiętnastym wieku, był tutaj pewien bardzo znany angielski generał. Pokochał on spokojną Koreę do tego stopnia, że zechciał tu zamieszkać. Zażyczył on sobie od dwójki koreańskich architektów by wybudowali mu dom na wzór tych popularnych w tym czasie w Europie. Właśnie w ten sposób powstał gwanmong-sup. Jednak coś poszło nie tak.. Wkrótce po tym jak wraz z rodziną wprowadził się tutaj... -- Jungkook wstrzymał na sekundę oddech i postarał się opanować drżenie rąk. -- To dziecko... Jego dziecko zostało zamordowane, Jimin. W twoim pokoju. Ktoś.. zadźgał je podczas snu.

Jimin przełknął ślinę i niepewnie ścisnął materac łóżka na którym siedział. Jungkook podążył spojrzeniem za jego dłonią i pokiwał głową potwierdzając najgorsze przypuszczenia Jimin.

- Kurwa. - sapnął w ostateczności starszy.

-- Ponoć morderca został potem przeklęty. -- dodał już szeptem okularnik a Jimin pokiwał głową. Nagły powiew wiatru poruszył różowowymi kosmykami jego włosów. Rogaty potwór wypadł za drzwi w przerażeniu.

Zabiłem dziecko? Ja? Nie to niemożliwe... A co jeśli jednak...

-- Wydaję mi się, że nasza nocna wyprawa, właśnie nabrała nowego sensu, Jungkookie.


𝖑𝖊𝖛𝖊𝖑 𝖊𝖎𝖌𝖍𝖙: 𝖘𝖒𝖔𝖐𝖊 𝖆 𝖈𝖎𝖌𝖌𝖆𝖗𝖊𝖙𝖙𝖊

𝔏𝔬𝔞𝔡𝔦𝔫𝔤 𝔠𝔬𝔫𝔱𝔢𝔫𝔱...


𝖕𝖑𝖆𝖞


W tym samym czasie pewna osoba wypaliła ostatniego papierosa i odchyliła głowę do tyłu wypuszczając trujący dym z pomiędzy warg.

- Najwidoczniej najwyższy czas rozpocząć zabawę. - rozżarzona końcówka papierosa spotkała się z parapetem, zostawiając brzydki czarny ślad. - Wychodzi na to, że jeszcze się spotkamy, Min Yoongi. 

___

Dwa miesiące mi to zajęło, wiem xd

V.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro