Anioł z bronią*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z odległości kilkunastu metrów obserwowałem jak walczy. Jego drobne ręce manewrowały z czarnym, stygijskim mieczem w wręcz dziecięcych dłoniach. Całe jego ciało płynnie niczym kot unikało ciosów ze strony przeciwnika. To były tylko ćwiczenia a moje serce biło co raz szybciej obserwując jego ciemne włosy falujące na wietrze i pod wpływem ruchów.

Nikt nie mógł go pokonać. Był najlepszy. Niepokonany. Idealny Anioł Śmierci w ludzkiej, niepozornej postaci wyciągniętego z czasu Włocha Nica di Angelo. Obserwowałem go już od dawna, nie potrafiłem oprzeć się jego urokowi. Miałem już kilkadziesiąt szkiców jego twarzy i ciała w walce.

Wytrącił miecz z dłoni Percy'ego, z którym walczył, obaj zaśmiali się i rozeszli przybijając sobie piątkę. Przeszedł obok mnie i uśmiechając się nieznacznie kiwnął głową w moją stroną.

   — Cześć — mruknąłem cicho obserwując jak odchodzi, w szczególności jego zgrabne nogi, których tak bardzo chciałem dotknąć.

~~

   — Cześć — uśmiechnąłem się do Solace'a, który stał pod moim domkiem. Co raz częściej widywałem go w swoim otoczeniu jednak nie miałem odwagi zagadnąć na dłużej. Nie wiedziałem, czy syn Apollina robił to specjalnie, czy ja zacząłem go wszędzie widzieć.

Will mi się podobał. Miał ładne, niebieskie oczy i włosy niczym promienie radosnego słońca. Zupełne przeciwieństwo mnie, czarnego Żołnierza Podziemia.

~~

   — Nico, zaczekaj — zaczepiłem go. Cały drżałem, byłem przerażony niczym nastolatka zagadująca do najprzystojniejszego chłopaka w szkole.

   — Tak? — odwrócił się w moją stronę lekko się uśmiechając. Wyczekująco patrzył mi w oczy.

   — Ja... — potarłem dłonią łokieć drugiej ręki czując jak mocno pocą się moje kończyny i uciekłem wzrokiem przed nim. — No bo...

   — Ty? — uniusł brew i przechylił głowę.

   — Już nic — pokręciłem głową i odbiegłem jak najdalej. Nie polecam robić tego w japonkach.

~~

Wzruszyłem ramionami i popatrzyłem jak Will odchodzi z rozwianymi przez wiatr włosami i potykając się o klapki, które miał na stopach.

~~

Znów walczył. Znów były to tylko ćwiczenia. Znów obserwowałem go z bezpiecznej odległości. Znów pisałem jego imię w zeszycie. Znów zauważyłem jego piękno.

I wtedy upadł. Poważnie zmartwiłem się dopiero kiedy przez dłuższą chwilę nie wstawał. Bez namysłu pobiegłem w jego stronę.

   — Nico! — wykrzyczałem widząc jego nieprzytomną twarz. — Nico!

A on się nie obudził. I nigdy nie usłyszał gdy kilkukrotnie wyszeptałem jak bardzo go kocham.

~~

Stałem z boku obserwując Will'a pochylonego nad moim ciałem. Położyłem dłoń na jego ramieniu czego nie mógł poczuć.

   — Nie chciałem ci mówić jak bardzo słabne — westchnąłem, mimo że wiedziałem, że nie może mnie usłyszeć.

   — Kocham cię — zapłakał blondyn obejmując moje ciało i całując moje blade, zimne usta.

   — Ja ciebie też — spuściłem głowę. Poczułem pustkę w sobie i wtedy wróciłem do swojego ciała by odwzajemnić wymarzony pocałunek i wracać do niego przez następne kilka nocy.

——————————————————
*mam fazę na piosenkę "Angel with a shotgun" ok?  :D

Dziwne to o.O

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro