Duet Doskonały (cz. 2)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nico nasunął na nos chustke i machnął ręką na swoich towarzyszy. Założył rękawiczki i do lewej ręki wziął pistolet, do prawej zaś przygotowany wcześniej klucz. Miał tylko nadzieje, że dobrze go odtworzył i nie będzie widać po zamku, że ktoś w nim grzebał.

Na szczęście obyło się bez komplikacji. Serce mężczyznh zaczęło bić jeszcze mocniej widząc ciemny korytarz ginący gdzieś w nicości. Podświetlał go tylko blask księżyca wpuszczony przez otwarte drzwi. Jeden z zatrudnionych znajomych wrzucił do pomieszczenia bombe dymną, która powoli poturlała się po podłodsze by po chwili uwolni gaz wyłaniając linie laserowe i przede wszystkim lekko tuszując wejście zbrodniarzy.

Przywódca kiwnął głową i wedłóg planu wszyscy zaczęli sunąć tuż przy prawej ścianie, omijając oczywiście smugi alarmu. Pierwszy w rzędzie miał za zadanie unieszkodliwić kamery przy ścianach - tak też zrobił.

Pierwszy korytarz minął zanadto spokojnie, jakby zabezpieczenia banku nie miały żadnych niespodzianek nawet dla tak przygotowanych jak Nico. Chłopak spodziewał się większej dawki emocji. Z doświadczenia jednak nie oceniał akcji przed zakończeniem.

Weszli w kolejny korytarz. Tu mieli się rozdzielić. Wedłóg biorących udział - w celu znalezienia sejfu. W rzeczywistości jednak di Angelo doskonale wiedział gdzie są schowane pieniądze, jakie kody broniły ich tego ranka i dokładnie ile ich jest. Dla tego sam zamierzał opróżnić sejfy i podrzucić część znajomym by podstępem wrobić ich przed policją, na którą wpadną.

Każdy z nich miał już coś za uszami, więc nikt nie będzie się z nimi grzebał. To było mu na rękę, bo będzie mógł cieszyć się niemal całym łupem sam bez strachu, że ktoś zacznie go szukać jako osby, a nie jako anonimowego złoczyńce.

Zrobili tak jak mieli, każdy poszedł w wyznaczoną wcześniej stronę. W ciemności nikt nie zobaczył uśmiechu ekscytacji na twarzy już ex-dowódcy, a nawet jeśli ktoś zauważył to nie wpadłby z jakiego powodu.

I tak już samotny Nico szedł w kierunku swojej wygranej, do której przygotowywał się już tyle czasu. Obiecał sobie, że zrezygnuje z dalszych napadów jeśli ten się powiedzie. A było już tak blisko. Uważnie mijał już ostatni korytarz by nagle się zatrzymać. Słyszał kroki, które nie należały do niego i nie miały prawa należeć do wynajętych mężczyzn.

Zastygł w bezruchu, czując znany już sobie dreszcz podniecenia. Powoli i cicho sięgnął po pistolet i skierował go w kierunku, z którego dochodziły dźwięki. Zarys sylwetki pojawił się na końcu słabo oświetlonego korytarza. Z tej odległości di Angelo był w stanie stwierdzić zupełnie nic.

   — Kim jesteś? — zapytała postać zbliżając się do ciemnookiego, który był już w stanie zauważyć, że jest to lekko ubrany, blondwłosy mężczyzna. Mimo broni w ręku przestępcy, przybysz zbliżył się zachowując tylko metr odległości od nieznajomego. Nico nie odpowiedział tylko nieco mniej pewnie skierował broń w klatke piersiową blondyna.

  — Zabijesz mnie? — zapytał przybysz unosząc lewą brew. Di Angelo tylko pokiwał głową i wzmocił uścisk na broni drugą ręką.

Był coraz to mniej pewny. Pierwszy raz widziany blondyn zrobił na nim ogromne wrażenie. Jego pewność siebie i atrakcyjna twarz sprawiły, że miał obawy przed pozbawieniem go życia. Myśl o zobaczeniu na nim krwi i zakopaniu ciała w lesie sprawiła, że nie chciał tego zrobić. Postanowił więc, że pierwszy raz zobaczy go nago żywego. Z tego powodu szybko i zwinnie złapał chłopaka, okręcił go i przyłożył mu pistolet do głowy.

   — Lepiej współpracuj — syknął Nico przez zęby i popchnął nieznajomego przed siebie. Nie miał wyboru, musieli zrobić to razem. Ostatecznie uciszy go jednym strzałem. Pierwszy raz dał komuś szansę.

———————————————————

Pojawi się jeszcze jedna lub dwie części (zależy jak długi wyjdzie mi finał).

Agrh... Czy ktoś też uważa, że "lotto" to najlepsza piosenka? *.*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro