simple one

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wyobraźcie sobie scenę jak tą.

Duży autokar, wypełniony nieznajomymi, którzy wyglądają, jakby doskonale się bawili, a ty czujesz się, jakbyś pochodziła z księżyca, bo kompletnie nie rozumiesz o czym gadają i w sumie co w tym jest takiego śmiesznego.

Najchętniej uciekłabym stamtąd, ale minęło już półgodziny drogi i nie było odwrotu. Nawet wyskoczyć się nie dało, bo jechaliśmy z całkiem sporą prędkością..

-Widziałyście jej spódnice? Rany nigdy bym się tak nie ubrała- powiedziała Lily, opierając się o swoje siedzenie i spoglądając na mnie i Caitlyn.

Westchnęłam głęboko, zastanawiając się po co wpakowałam się w ten cały integracyjny wyjazd, bo jedyne co przynosił, to słuchanie jak Lily, jej przyjaciółka Leigh i Caitlyn obrabiają tyłki innym dziewczynom.

Już w pierwszym tygodniu mojego uczęszczania do liceum zaplanowano wycieczkę wszystkich pierwszych klas, a ja myślałam, że to pomoże mi nieco zintegrować się z innymi. Oczywiście, to była czysta abstrakcja, bo usiadłam z jedyną osobą, którą zdążyłam poznać, czyli Caitlyn, ale jej obecność była nieco dla mnie niezręczna. 

-Je już drugie opakowanie ciastek, czy ona jest szalona?- dodała Leigh, idąc w ślady Lily i odwracając się w naszą stronę.

Robiło mi się niedobrze od ich gadania. Byłam pewna, że ludzie liceum wyznają nieco inne wartości, ale widocznie bardzo się pomyliłam.

Sama byłam w stanie zjeść dwa opakowania ciastek naraz, ale ten wyczyn chyba nie spotkałby podziwu u moich towarzyszek.

Odetchnęłam głęboko. 

-Macie może powerbank?- zapytałam w końcu pierwszy raz włączając się do konwersacji

Miałam ochotę wsadzić słuchawki w uszy i wyłączyć się z tej całej głupiej sytuacji. Obgadywanie innych, zwłaszcza tych, których nie znałam, nie sprawiało mi żadnej przyjemności. Zresztą, Lucy, o której mówiły dziewczyny, zdawała mi się bardzo miła i wcale nie zauważyłam, żeby wyglądała jakoś źle.

Wszystkie spojrzały na mnie, ale pokręciły głową, prawdopodobnie zdziwione, że zmieniłam temat. 

-Zapytaj, ktoś na pewno ma- stwierdziła Caitlyn wzruszając ramionami 

Kiwnęłam głową i przygryzłam wargę, rozglądając się wokół. Na myśl o zapytaniu kogokolwiek nawet o tak błahą sprawę, budziło się we mnie przerażenie. Zawsze byłam trochę nieśmiała, a większe grupy osób mnie stresowały. 

Przemknęłam wzrokiem po całym autokarze, wszyscy śmiali się i rozmawiali głośno, jakby doskonale się znali i świetnie się bawili. Jak do tej pory, ja byłam daleka od tego.

Mój telefon stracił już większość swojej baterii, a bez niego byłabym stracona. 

-Wczoraj przekroczyłam swój dzienny limit kalorii o dziesięć, spójrzcie na mój LifeSum, dzisiaj muszę....

Okej, wystarczy, pomyślałam i wstałam właściwie nie mając pojęcia, do kogo mogę pójść. Spanikowałabym, gdybym nie zauważyła, że na końcu siedzi chłopak z słuchawkami w uszach i rusza głową w rytm piosenki. 

Coś mnie chwyciło w tej małej scenie i stwierdziłam, że może on też jest trochę odizolowany od innych i chowa się w muzyce. Nie chcąc wyglądać dziwnie stojąc na środku autokaru postanowiłam do niego podejść. 

I tak pewnie wyglądałam jak idiotka...

Zdenerwowanie mnie przejmowało powoli. Z drugiej strony jakbym zemdlała to może musieliby mnie odwieźć do domu...

-Hej- powiedziałam do niego, ale mnie nie usłyszał więc postanowiłam go delikatnie szturchnąć.

Było to dla mnie szaleństwem, ale czas na rozmyslenie się minął. 

Chłopak zareagował i zdziwiony wyciągnął słuchawki z uszu, a potem spojrzał na mnie.

Nagle miałam ochotę uciec, ale to uczyniłoby mnie chyba jeszcze większą ofiarą losu...

-Hej- powtórzyłam nieco niepewna, czy zaraz na mnie nie naskoczy, że przerwałam mu jego spokój.

Ale nie wyglądał na takiego, dlatego też postanowiłam zaryzykować.

Miał brązowe, kręcone włosy i spore czekoladowe oczy. Od razu zauważyłam, że na jego koszulce widnieje logo Arctic Monkeys, a ja w duchu poczułam się nieco spokojniej. Zawsze byłam przekonania, że zespoły łączą ludzi.

-Oh, hej- odpowiedział- Przepraszam, nie słyszałem- uniósł słuchawki do góry

-Tak, wiem- kiwnęłam głową- Zastanawiałam się czy może masz powerbank? Moje towarzystwo wymyka się spod kontroli, a ja nawet nie wiem dlaczego ci to mówię- zmarszczyłam brwi, uświadamiając sobie, że jego pewnie to nie obchodzi.

-Jasne, mam- odparł z delikatnym uśmiechem na twarzy i zaczął szukać w swoim plecaku- Poza tym, możesz zostać tutaj jeśli chcesz... Znaczy... wiesz, jeśli chcesz...

Uśmiechnęłam się, widząc jego zakłopotanie, ale uznałam, że było całkiem urocze.

Do tej pory, większość osób, którym "śmiałam" zadać jakiekolwiek pytanie, mierzyła mnie wzrokiem, udzielała jakieś wymijającej odpowiedzi i odchodziła. Bynajmniej nie próbowali mnie odwieść od myśli, że faktycznie pochodzę z księżyca. 

Patrzyłam na niego przez chwilę, ale starałam się unikać jego wzroku.  

Co prawda miałam zamiar wrócić do dziewczyn i założyć słuchawki, żeby uniknąć ich biadolenia, ale może powinnam zostać i uniknąć go całkowicie.

-Jeśli nie będzie ci to przeszkadzać, to mogłabym tu zostać- przyznałam szczerze

-Nie będzie- pokręcił głową- Jestem Bradley, tak w ogóle

-A ja Holly, tak w ogóle

Zaśmiałam się i usiadłam obok nowo poznanego chłopaka, który wydawał się o wiele lepszym towarzystwem niż Lily i jej dieta. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro