pocahontas

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

❝ ɪ'ᴍ ᴍᴏʀᴇ ᴛʜᴀɴ ᴊᴜsᴛ ᴀ ᴘɪᴄᴛᴜʀᴇ
ɪ'ᴍ ᴀ ᴅᴀᴜɢʜᴛᴇʀ ᴀɴᴅ ᴀ sɪsᴛᴇʀ
sᴏᴍᴇᴛɪᴍᴇs ɪᴛ's ʜᴀʀᴅ ғᴏʀ ᴍᴇ ᴛᴏ sʜᴏᴡ ᴛʜᴀᴛ ɪ'ᴍ ᴍᴏʀᴇ ᴛʜᴀɴ ᴊᴜsᴛ ᴀ ʀᴜᴍᴏʀ
ɪ'ᴍ ɴᴏᴛ ᴊᴜsᴛ ᴀ ᴘʀᴇᴛᴛʏ ɢɪʀʟ ❞

━━━━━━━━━━━━━━━━━━

Wzrokiem wodziła po radosnych twarzach braci i sióstr, jej ukochanego plemienia, na którego zagładę kiedyś pozwoliła. Tańczyli przy ognisku jak zawsze, cieszyli się wolnością i marzyli o lepszych czasach, niespowitych we mgle zła i śmierci. Wierzyli, że to jasność będzie rządzić światem.
Skąd jednak mieli widzieć, że serca ich wrogów były już spowite w ciemności.

Nagle zerwał się wiatr, ogień zniknął, a powietrze przecięła głucha cisza, która stawała się jednak coraz bardziej niepewna, aż w końcu hałas i odgłos kopyt sprawił, że nikt nie czuł się już bezpiecznie. Całe plemię zaatakowali biali ludzie - widziała ich oczy, w których tliło się szaleństwo. Z zimną krwią zabijali niewinnych, kobiety i dzieci zabierali ze sobą.

Pocachontas z płaczem pobiegła w stronę ukrytej przed światem starej wierzby, nad którą wiele razy zasypiała, słuchając opowieści Babci Wierzby. Biegła najszybciej jak mogła, szukając odpoczywającej z dzieckiem przyjaciółki. Z daleka słyszała odgłosy wystrzałów, ale uciekała dalej, nie zatrzymała się i nie wróciła nawet po ojca. Liczyła się tylko Nakoma, będąca gdzieś w lesie.
Po chwili jej oczom ukazał się straszny widok. Porozrzucane zabawki, szmaciane laleczki, które wyszywała dla małej dziecinki, która nazywała ją ciocią. Właścicielki maskotek nie znalazła, ze łzami w oczach zauważyła jednak martwe, zwinięte ciało ukochanej przyjaciółki. Podbiegła do niej i rzuciła się na ziemię tuż obok niej, nie zwracając uwagi na wielką kałużę krwi. Wyjęła z ciała młodej matki nóż myśliwski i zaczęła krzyczeć przeraźliwie jak wilk obdzierany ze skóry. Rzuciła narzędzie zbrodni w krzaki i przytuliła do siebie ciało dziewczyny, nucąc melodię kołysanki, którą obie śpiewały malutkiej Pocahontas.

Tym razem już na zawsze została sama.

━━━━━━━━━━━━━━━━━━

Nie jestem głupia.
Wiem, co się ze mną stanie, jeśli przyłapią mnie na ucieczce. Znów mogą mnie pobić lub zabić. Mnie to jednak nie obchodzi.
Wierzę, że przeżyję.

Patrzę na widoki znajdujące się po drugiej stronie okna, oddzielonego jeszcze kratami. Czuję się osaczona, pozbawiona uczuć. Przecież to nie ja powybijałam całego mojego plemienia, to nie ja porwałam moich znajomych i ich dzieci.

Sprawili, że czuję się złoczyńcą i mordercą, choć nigdy nimi nie byłam.

Zaufałam im, a oni mnie skrzywdzili, pozbawili wszystkiego, co było mi drogie.

A przecież wiedzieli, że moją dusza jest czysta jak łza. Ale nadal zauważali tylko powłokę ładnej dziewczyny.
Nic więcej.

━━━━━━━━━━━━━━━━━━

[ ludzie, to jest rekord. napisałam go w niecały dzień. i znowu zostało jeszcze tylko pożegnanie.
a jak wam się podoba pocahontas? ]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro