Persephónē

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy wróciłam na górę, powitał mnie szok.

Ziemią była wyschnięta. Ludzie i zwierzęta byli wygłodniali. Bogowie wyglądali tak jak zwykle, cudownie w swoich złotych formach. Gdy pojawiłam się na Olimpie, w pobliżu pałaców mojej matki, wszyscy bogowie i boginie spojrzeli na mnie. Ja jednak pobiegłam do środka, gdzie jednak nie dostałam nikogo. Komnaty były puste. Sypialnia mojej matki była zniszczona. Mogłam ją znaleźć tylko w jednym miejscu.

Pobiegłam do placu mojego ojca, Zeusa, który wbrew mojej woli wydał mnie Hadesowi. Lśniący od złota, znajdował się na samej górze. Bogowie siedzieli już na dwóch złotych tronach. Gdy pojawiłam się w środku, wszyscy zerwali się z miejsc. Matka zabrała mnie w objęcia. Nawet nie mrugnęłam, gdy znów znajdowałyśmy się w jej pokojach.

— Koro — szepnęła. Od jej głosu, słodkiego szeptu, który tulił mnie do dnu, w moich oczach zebrały się łzy.

— Matko — dotknęła moich policzków. Jej dłonie były ciepłe, tak inne od dłoni Pana Umarłych — Tak tęskniłam.

– Co on ci zrobił? Przysięgam, jeśli Cię tknął...

— Hades nic mi nie zrobił — przerwałam jej — Traktował mnie... wspaniale. Przysyłał mi jedzenie na złotych talerzach, biżuterię z diamentami i rubinami, wychodował dla mnie nawet ogró...

— Tak się cieszę, że jesteś przy mnie — wzięła mnie za ręce. Przestała się uśmiechać, gdy dostrzegła na nich — Czy ty...

Wyraz jej twarzy się zmienił. Słodka Demeter znów pokazała swoją ciemną stronę. Odezwałam się pierwsza, zanim zaczęła przeklinać ziemię.

— Spraw jedynie, by znów było normalnie. Niech ziemia wydaje plony. Ludzie umierają, matko. O nic więcej cię nie błagam.

— On Cię porwał. Teraz zostaniesz z nim na zawsze — jej głos stał się zimny. Nigdy wcześniej go nie słyszałam, lecz byłam pewno, że to tym tonem moja matka rozmawiała z Zeusem.

— Traktował mnie poważnie, jak siebie równą. Klęczał przede mną i mówił, że mnie kocha.

— Koro...

— Spraw, by ziemia znów zaczęła rodzić. Błagam Cię tylko o jedno.

Moja matka długo mi się przypatrywała, jakby szukała jakichkolwiek śladów, które świadczyły o okrutności Pana Umarłych. Trzymała mnie mocno za dłonie, czułam jej mocny uścisk. Oparła głowę o jej ramię, zgarnęła mnie w ramiona i zaczęła gładzić po włosach, tak, jak za dawnych czasów, gdy byłam jej ukochaną córką, jej Korą.

— Nie mogę pozwolić, by Hades potraktował cię jak zwykłą nimfę — szepnęła Demeter — Nie mogę pozwolić, by którykolwiek z bogów tak cię potraktował. Nie pozwolę, by cię tak znieważyli.

— Wiem, matko, wiem — odpowiedziałam równie cicho.

— Nie pozwolę, byś cierpiała tak ja. Tak jak inne.

— Kocham Hadesa. On mnie też.

Gdy te słowa wypuściły moje usta, miałam wrażenie, że czas przestał płynąć.

— Miłość jest jedną wielką niewiadomą — rzekła Demeter. Zmarszczki na jej twarzy i zapuchnięte od płaczu oczy wyróżniały ją od innych bogów, wyglądających niczym wyrzeźbieni w marmurze — Miłość przemija tak jak liście na drzewach. Niczym wiosna i niczym zima.

Drzwi do jej komnaty otowrzyły się, a ja nie musiałam się odwracać, by wiedzieć, kto w nich stoi. Demeter zaklnęła, przeklinająć wolę Zeusa. Ucałowałam ją w czoło, lecz zamiast do Hermesa, zbiegłam na ziemię, na łąkę, na której zbierałam kwiaty, zanim Hades mnie porwał. Rośliny zwiędły, jednak nigdzie nie znalazłam złotego kwiata. Klęknęłam na suchej ziemi. Poczułam jak łzy płyną mi na policzki. Uschnięte kwiaty przypominały mi o mojej matce, na wieki pozbawionej swej córki.

— Muszę zabrać Cię powrotem.

Nie oponowałam, gdy usłyszałam głos Hermesa. Pozwoliłam mu zabrać się do Krainy Umarłych.

Pozostawił mnie w pustych ogrodach. Przeszłam do grzędów kwiatów. Z trudem stwierdziłam, że są piękniejsze od tych na powierzchni, muśnięte promieniami Słońca.

— Przepraszam cię — powiedział Hades. Stanął kilkanaście ode mnie. Trzymał w dłoni złoty kwiat — Przepraszam Cię za wszystko. Nawet mnie obowiązują zasady. Gdybym mógł, pozwoliłbym ci zostać wraz z twą matką.

Podszedł bliżej mnie i wyciągnął w moją stronę kwiat.

— Nigdy nie będzie takiej rzeczy, żeby ci to wynagrodzić. Nigdy nie będę mógł zwrócić cię twej matce, Koro, lecz uczyń mi ten zaszczyt i zostań moją małżonką — wyszeptał, łapiąć mnie za dłonie — Zostań mą małżonką, rządz razem ze mną na tronie z obsydianu. Zostań moją królową.

Minęła sekunda pełna mojego wahania. W drugiej moje usta dotknęły ust Hadesa.

Równie zaskocozny co ja, wypuścił kwiat, który spadł na moją pomiętą szatę. Długo jeszcze rozkoszowałam się pocałunkiem Pana Umarłych.

Hades nie kłamał. Uczynił mnie swą małżonką, jego królową. Ludzie wzywali Persefonę, władczynię Podziemia, kiedy byli blisko odejścia do naszej Krainy Cieni. Lecz tak jak liście spadały i na nowo rosły, tak jak ziarno ponownie wzrastało, ja ponownie wracałam do mej matki.

Demeter czekała na mnie pierwszego dnia wiosny, po zimie i jej gniewie. Brała mnie w ramiona i obsypywała pocałunkami, a ja śmiałam się, próbująć wyswobodzić się z jej uścisku. Wtedy przytulała mnie mocniej, tak mocno, że ledwo mogłam oddychać.

Przez nasiona granatu musiałam pozostać w Podziemiu, lecz przez wolę mej matki mogłam spędzać z nią część roku. Bogini wiosny co rok budziła się co życia, sprawiająć, że kwiaty ponownie kwitły, a drzewa rodziły owoce. Co rok wracałam do Krainy Cieni, do cieni i śmierci, zabierająć ze sobą całą naturę tylko po to, by po kilku miesiącach odrodziłą się na nowo.

Nieustanny cykl życia i śmierci, którego byłam częścią.

Na powierzchni, w ramionach mojej matki, byłam Korą. Demeter nie chciała nazywać mnie inaczej, lecz gdy tylko owijał mnie mrok, Hades szeptał do mojego ucha Persefona. Byłam jego królową.



po trzech latach w końcu odważyłam się przeczytać moje wypociny i trochę się zaskoczyłam, bo myślalam, że jest o wiele gorzej. poprawiłam trochę rzeczy i przedłużyłam ten rozdział, ale na większe poprawki nie mam za bardzo ochoty i czasu

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro