Rozdział 11: Dodatkowa infiltracja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Piątek, 26 września 2039

(Arial pov)

Czekaliśmy na siostrę i na Sam przed szkołą o umówionej godzinie. Trzymałem już w ręce telefon z włączoną nawigacją, by w razie potrzeby jak najszybciej się tam znaleźć.

- Jesteśmy! - usłyszałem głos Tahomy. Odwróciłem się i zobaczyłem jak razem z Samanthą idzie w naszym kierunku. - Sory, musiałyśmy iść naokoło by nie wpaść na dupka...

- Nie no, spoko - skomentował Segoe, po czym spojrzał na naszą znajomą. - To co masz na wyposażeniu, Sam?

- U-um... - dziewczyna zdjęła z pleców torbę i otworzyła ją. Gdy zajrzeliśmy do środka, zobaczyliśmy czarną kuszę. - P-podobno laserowe p-pociski generują się n-na niej automatycznie...

- Wybrałyśmy to, bo Sam bała się używać broni białej, takiej jak miecz czy nóż - dodała Tahoma. - Plus obsługi kuszy łatwo się można nauczyć, dużo łatwiej niż łuku.

- No i to jest sprzęt! Dobra, gotowa?

- Ch-chyba...

- W takim razie ruszajmy - powiedziałem i już miałem kliknąć przycisk START, ale przypomniałem sobie o czymś. - A, i Sam... Nie przestrasz się, ale gdy tam trafimy-

- B-będziecie mieć inne s-stroje...? Tahoma j-już wspominała o t-tym...

- Oh. Dzięki - wtedy w końcu wcisnąłem przycisk i poczułem, jak przenosimy się do innego miejsca.

*

(Rocket pov)

Uśmiechnąłem się. Z jednej strony nienawidziłem tego miejsca... Ale za każdym razem gdy tu trafiałem czułem się zajebiście, jak jakiś bohater który może zrobić wszystko co zechce.

- A-ah! - Septicia nie mogła powstrzymać krzyku. Nie winię jej - to miejsce było naprawdę dziwaczne. - W-więc... To n-naprawdę jakaś i-inna rzeczywistość...?!

- Dokładnie - powiedział mój brat. - Tak właśnie nasz nauczyciel widzi to miejsce - jako loch, w którym może robić co tylko zechce.

- O-oh... Łoł! - krzyknęła, gdy się odwróciła. - Łał... Taho- Z-znaczy, Arrow m-mówiła że będziecie wyglądać i-inaczej... Ale... Łał...

- O co chodzi?

- Um... P-pasuje wam to. W-wyglądacie jak prawdziwi b-bohaterowie.

- Bo w pewnym sensie chcemy nimi być - zaśmiała się Arrow. - Nie bardzo ogarniam jak one się wygenerowały czy coś, ale chyba ma to związek z mocami jakie tu mamy...

- W-właśnie... m-mówiłaś coś o Personach...

- Ta, ale ciężko to wyjaśnić tak na sucho... Zobaczysz jak ktoś nas zaatakuje. A na razie chodź! - pociągnęła ją za rękę i zaczęła biec.

- Ej, zaczekaj! - zaśmiałem się i ruszyłem za nią.

*

Biegliśmy przez Pałac, opowiadając Septicii czego zdołaliśmy się dowiedzieć podczas poprzednich wizyt w tym miejscu. Musieliśmy jej wyjaśnić wszystko, od tego czym jest to miejsce i jak ono funkcjonuje do wytłumaczenia czym są Cienie i Persony. Byłem zaskoczony, że tak szybko to ogarniała... Ja i reszta byliśmy tu już kolejny raz, a i tak nadal nie mogłem zrozumieć większości rzeczy.

W trakcie naszej wyprawy natrafiliśmy na dwie grupy Cieni. Za pierwszym razem zająłem się nimi razem z bratem, za drugim pomogła mi siostra - za każdym razem jeden z nas pilnował Septicii, by nic się jej nie stało.

- I jak, Septicia? - spytała Arrow, gdy w końcu udało nam się dotrzeć do bezpiecznego miejsca. Zrobiliśmy tam krótką przerwę, by zebrać siły. - Co myślisz?

- Um... c-cóż... To miejsce... j-jest zupełnie inne niż n-nasz świat - odpowiedziała. - W-wszystko jest takie n-niecodzienne... C-ciężko jest t-to wszystko zrozumieć...!

- Spokojnie, my mamy dokładnie tak samo - powiedział Black. - Wiemy o tym miejscu od jakiegoś tygodnia, a nadal nie rozumiemy jak to wszystko dokładnie działa.

- Dokładnie! - dodałem, stając obok dziewczyny. - I nie sądzę byśmy szybko mieli to w pełni zrozumieć... Tak więc nie przejmuj się!

- O-okej... - wbiła wzrok w podłogę.

- To co, gotowa żeby wrócić? - Arrow spojrzała na nią. - Nie powinnaś zbyt długo tu przebywać jeśli nie masz Persony, bez tego szybko stracisz siły. Nawet z nimi po pewnym czasie odczuwamy wyczerpanie.

- Mhm... m-możemy wracać.

- To chodźmy - pomogłem jej wstać.

Wyszliśmy ostrożnie z pomieszczenia i stanęliśmy na korytarzu. Mieliśmy iść w stronę wyjścia, ale...

- GH! Nie, proszę! - aż zmroziło mi krew w żyłach gdy usłyszałem... swój własny głos?

- Co do kurwy?! - krzyknąłem.

- Czy to...? - Black spojrzał na mnie.

- Rusz się! Inaczej potraktuję cię inaczej! - w tym momencie ten skurwysyn pojawił się w korytarzu prowadzącym do wyjścia. Ciągnął za sobą kogoś, kto... kto wyglądał jak ja. Ja, ale pobity niemal do nieprzytomności, z nożem przyłożonym do szyi. Czy on... w taki sposób mnie widzi...? - Co, nie myśleliście chyba że nie dowiem się gdzie jesteście? Zawsze znajdę sposób...

Kątem oka widziałem, jak Black odwraca wzrok. Próbuje nie dać mu się sprowokować... Co ten skurwysyn jeszcze wymyśli?

- Czego chcesz? Tak jakby nie mamy ochoty z tobą gadać - mruknęła Arrow.

- W takim razie czemu ciągle tu wracacie? - zapytał. - Możecie się poddać... Możecie dać mi się pokonać... Możecie poczekać, aż w tamtej rzeczywistości skończycie jak śmieci... A zamiast tego ciągle tu przychodzicie z nadzieją, że odbierzecie mi wszystko. Nie rozumiem tego...

- Wiesz co...? Mam wrażenie że za każdym razem mamy dosłownie te same tematy do rozmowy... Możesz się zamknąć w końcu?

- Zamknąć? Hehe... HAHAHAHAHA! - zaśmiał się i w tym momencie poderżnął "drugiemu mi" gardło, a ten rozpadł się w chmurę ciemnego dymu. To był straszny widok... To była tylko kopia, ale... na jego miejscu mogłem być ja... - Czy wy nie rozumiecie jaka jest sytuacja tutaj? JA decyduję co tu ma miejsce! JA! Nie banda gówniarzy, która myśli że może mi podskoczyć, a jakby tego było mało, zabiera ze sobą najbardziej bezużyteczną osobę!

- Ej, co jak co, ale zostaw ją w spokoju! - krzyknąłem, stając bliżej Septicii. - Ona nie jest bezużyteczna! Jest zajebista i nie pamiętam, ile razy nam pomogła...!

- Ta?! A niby kiedy wam pomogła?! Bo chyba nie teraz! - krzyknął Shadow-Makami. - Jedyny moment to wtedy, gdy próbowała u mnie wybłagać litość dla was, i dobrze wiecie jaki był efekt.

- BO JĄ POBIŁEŚ! - wrzasnął Black, na granicy wytrzymałości. - Nawet nie dałeś jej szansy! To nie jest jej wina, że skończyła w ten sposób - tylko i wyłącznie TWOJA!

- I co z tego? Co mi zrobisz, znowu się na mnie rzucisz?! Wiesz co się stanie jeśli tu mnie zabijesz...? Ten drugi ja... ten w rzeczywistości... UMRZE. I to będzie twoja wina. Będziesz mordercą... I będziesz musiał z tym żyć. Chcesz tego?

- Skończ już...! - Septicia pisnęła. - P-przestań...!

- Bo co? Popłaczesz się? Tak jak wtedy, gdy dostałaś po raz pierwszy? - Shadow-Makami spojrzał na nią. - Chcesz powtórki? Chcesz tego...? Bo chętnie posłucham, jak błagasz o litość... Jak twoja maleńka, krucha psychika ginie, podczas gdy twoi biedni przyjaciele patrzą... To będzie ostatni widok, jaki ta banda idiotów zobaczy, zanim ich osobiście zabiję...

- Przestań...! POWIEDZIAŁAM PRZESTAŃ! - w tym momencie Septicia w akcie desperacji uniosła swoją kuszę i strzeliła w jego stronę. Pocisk przeleciał dosłownie koło jego głowy i utkwił w ścianie, co zdecydowanie wytrąciło go z równowagi. 

- ŁO KURWA! - aż podskoczyłem, zaskoczony. Nie wiem czy bardziej zaskoczyło mnie samo to, czy to że Sam... ona nie wyglądała na wystraszoną, tylko wkurwioną. Jakby w końcu coś w niej pękło.

- Nie mów tak o nich! Mam dość słuchania tego! Jeszcze raz ich obrazisz, jeszcze raz im zagrozisz, A WŁASNORĘCZNIE CIĘ UDUSZĘ!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro