Rozdział 68: Prawdziwe oblicze

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(Septicia pov)

- O cię chuj - wydusiła Arrow.

- To... nie wygląda miło - przyznałam.

Na trybunach znajdowało się mnóstwo Cieni. Wszystkie wiwatowały, jak kibice na stadionie... Lampy oświetlały cały tor, a okno wyglądające na lożę VIP zostało otwarte, tak by wszyscy mogli zobaczyć Skarb - był to ogromny, złoty puchar z czarno-zieloną wstążką. Nagroda dla najlepszego kierowcy... Naprawdę myśli że mu się należy.

- . . . - widziałam jak Black przysuwa się do okna. Skupił wzrok na Skarbie, zupełnie jak kot który wpatruje się w laserową kropkę na ścianie.

- Spokojnie, brat - Rocket położył mu rękę na ramieniu. - Pamiętaj co mamy tu do zrobienia. Ari też.

- ...ta, wiem.

-̷ ̡..͠.j҉es̵t.̛ ͘Patr̨z̷cie ͞j̕ak͠i҉ ̶za̵dow͠ơlo͘ny z ҉siebi̸e̛.͘

Wtedy zauważyliśmy Shadow-Feyes'a. Wychodził właśnie z budynku, machając swojej widowni jak celebryta... Wszyscy byli tacy szczęśliwi, oglądając go... On był taki... szczęśliwy, widząc to wszystko... 

...dlaczego jest mi przez to smutno...? Czemu... jest mi go żal...?

Thorn zatrzymała auto. Wysiedliśmy z niego i stanęliśmy przed nim. Czekaliśmy, co się stanie...

- W końcu jesteście. Gotowi na nasz pojedynek?!? WSZYSCY TU PRZYBYLI, BY GO OGLĄDAĆ! - wskazał na widownię. Tłum zaczął wiwatować dziko.

- Wiesz dobrze, po co tu jesteśmy! - krzyknęła. - Dawaj ten puchar albo pogadamy inaczej!

- Hej, hej, po co ten pośpiech...? Załatwmy to uczciwie...

- Uczciwie? - spytał Focus. Czułam, że z trudem próbuje zachować spokój. - Zabiłeś i okaleczyłeś niezliczoną ilość ludzi... Zabiłeś naszą matkę... Prawie zabiłeś nas... I jakby tego było mało, chcesz zrobić to samo naszemu ojcu. Nie wiem jak ty to widzisz, ale w naszych oczach nie jest to ani trochę uczciwe.

Tłum zaczął buczeć. Shadow-Feyes patrzył na nas... Po raz pierwszy nie wyglądał na wesołego. Jego oczy były takie... zimne...

- Jesteś idiotą... Życie nie jest uczciwe. Dla nikogo. Jeśli chcesz coś osiągnąć, musisz sam to zdobyć... Nawet jeśli musisz poświęcić absolutnie wszystko - odwrócił się. Widziałam że jego ręce się trzęsą. - Nie wiesz jak to jest... mieć marzenie będące jedynym sensem twojego życia, które zostaje ci odebrane przez jeden durny test!!! Przez niego nigdy nie mógłbym znaleźć się za kierownicą!

- ... - nie wiedziałam co powiedzieć.

- Po prostu realizuję swoje marzenia. Chcę być za kółkiem, czuć tą adrenalinę, czuć że ludzie znają dzięki temu moje imię... A jeśli muszę ich zabić, trudno! Przynajmniej wiedzą kurwa jak to jest, gdy ktoś odbierze ci coś cennego!!!

- To nie żadna wymówka, ja pierdolę... - Arrow pokręciła głową. - Jeśli myślisz że w ten sposób usprawiedliwisz to, co robisz, to się mylisz w chuj! Jeśli trzeba, potrącimy cię naszym autem!

- Ale nie śmiertelnie - podkreśliłam. Tahoma ma rację... Nawet jeśli jego plany na przyszłość legły w gruzach z jakiegoś powodu, nie ma prawa tego robić. - Tylko żeby bardzo bolało.

Shadow-Feyes zaczął się śmiać. Kątem oka zobaczyłam jak Black mruży oczy i nieco się spina. Na całe szczęście wyglądało na to, że trzyma się lepiej niż ostatnim razem.

- Chcecie mnie zatrzymać? Chcecie?!? - nagle otoczył go ciemny dym. Zupełnie jak wtedy, gdy walczyliśmy z Shadow-Makamim... Transformuje się. - Bo jeśli tak, musicie mnie pokonać! Zmiotę was z powierzchni ziemi, jeśli to oznacza że w końcu będę mieć spokój!

- Gromadzi się wokół niego mnóstwo energii - zauważył Focus. - Nie róbmy nic dopóki nie dowiemy się co to oznacza dokładnie.

- Wiemy, szykuje się walka z bossem! - odparła Arrow. - Uważajcie!

Osłoniliśmy się przed falą ciemności, która rozeszła się po okolicy. Gdy ta zniknęła...

- JA PIERDOLĘ, TO OPTIMUS PRIME!!! - wrzasnął Rocket, patrząc w górę.

Shadow-Feyes zmienił się w ogromnego robota, który faktycznie wyglądał jak coś z Transformersów... Był bardzo wysoki, z głową zmienioną w ekran który wyświetlał prostą, pikselową twarz. Całe ciało było czarno-zielone, a na jego dłoniach przymocowane było coś, co wyglądało na jakieś działka...

- JA JESTEM CIENIEM, PRAWDZIWYM SOBĄ. JEŚLI JA NIE MOGĘ SPEŁNIAĆ SWOICH MARZEŃ... SPRAWIĘ, ŻE NIKT INNY NIE BĘDZIE MÓGŁ! WLICZAJĄC W TO WAS!!!

- Czy͡ ̴t͜o̢ ҉j̴ákiś̵ ̸chory̴ ͡żart̢?!? J͏aḱ k̡toś ̨m̵iáł͡by ̕ni҉b̕y̶ to p͢o͏kon̷áḉ?͢!̧?̛

- Zastanowimy się później! Wszyscy do auta!!! - rozkazała Thorn.

Pobiegliśmy do samochodu i wskoczyliśmy do środka. Przez szybę widziałam jak Shadow-Feyes szybko zbliża się w naszą stronę, jakby chciał uderzyć w nasze auto.

- MOŻECIE SIĘ POSPIESZYĆ?!? - pisnęłam. - ACK!!!

W tym momencie Thorn ruszyła ostro z miejsca, przez co my siedzący z tyłu powpadaliśmy na siebie. Ja upadłam na Tahomę, a Rocket na swojego brata.

- Sorka! Żyjecie tam?

- Chyba... Ja pierdolę, mamy przejebane - zauważył Black. - Jeśli wyjdziemy stąd, zmiażdży nas... 

- Zgadza się. Jest za duży i za szybki. Większe szanse mamy tutaj - przyznał Focus. Widziałam że próbuje zanalizować sytuację. - Niestety nie możemy w ten sposób atakować. Nasze Persony nie mogą użyć swoich mocy z wnętrza auta, to zwyczajnie niepraktyczne.

- To co teraz? Jakieś pomysły?!? - spytałam.

- Na razie nie. Przyjmę sugestie. Jakiekolwiek. Nawet idiotyczne.

Rozejrzałam się. Co robić... Co robić?!?

- ̨Bla͜c̸k,͘ o̷twi͡era̶j͞ okn͠o!̷

- Huh? - spojrzał za siebie. Za nim znajdowało się jedno z pancernych, otwieranych okien. - Czemu?!?

-͜ ̸Zr͟ó̕b͞ ͏t͝o, ͟d͜òb̢ra̵?̵!̵?͝

Chłopak dotknął przycisku otwierającego je. Okno się otworzyło, natychmiast wpuszczając dźwięki chaosu dziejącego się na zewnątrz. Nie zdawałam sobie sprawy jak dobrze tłumi dźwięki... Łał...

-̡ Á ̛tȩraz͞ w̛y̨chyl̸ s͡íę̢ ͜i̡ ̨sp͜ra̷w͘dź ̨d͟a͏ch҉!

- ŻE CO?!?

- K͢UR̡WA MAĆ,̴ ̢R̛ÓB̀ ͠TO ̧A̸L̕BO̕ ͏SAM͝ TO̧ ZRO̵B́I̴Ę!!!

- Poczekaj. Thorn, skręć tak by okno było po zewnętrznej, tak by Feyes nie mógł go trafić - poprosił Focus.

- Robi się! - dziewczyna skręciła w bok. Widziałam że Shadow-Feyes dalej za nami goni. - Dobra, rób to szybko, póki nie muszę skręcać!

- Będę cię asekurować! Tylko wróć szybko - Rocket przysunął się bliżej.

- Jasne... Dobra, okej.

Black złapał jedną ręką za górną krawędź okna, a drugą złapał rękę swojego brata. Podciągnął się i oparł najpierw jedną, a potem drugą nogą o okno, po czym wychylił się nieco.

- JA PIERDOLĘ, WIEJE JAK NIE WIEM! - krzyknął. - CZEMU DAŁEM SIĘ NA TO NAMÓWIĆ?!?

- SORY, ALE NIE MOGĘ ZWOLNIĆ BO SUKINSYN NAS GONI! O KURWA, CHYBA ZAMIERZA STRZELAĆ! - zauważyła Thorn. - WRACAJ TU!

Black błyskawicznie wskoczył do środka. Thorn skręciła ostro, tuż przed tym jak za naszym autem uderzył pocisk rakietowy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro