Rozdział 82: Trio znowu razem

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(Segoe pov)

- Hej... mogę...? - usłyszałem zza drzwi.

- Ta... wskakuj - westchnąłem. Siedziałem na łóżku, i tak nie mogłem spać po tym wszystkim...

Moja siostra weszła do pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Widziałem, jak się rozgląda po pokoju.

- ...Ariala dalej nie ma...?

Pokręciłem głową.

- Nie odbiera nawet... Chyba wyłączył telefon.

Słyszałem jak Tahoma wzdycha. Cholera... już wolałbym jakbyś nakrzyczała na mnie...

- To moja wina...

- Segoe, błagam, nie zaczynaj...

- Nie, mówię poważnie. Kurwa, Arial ma rację... Ja faktycznie się go boję. Wiem że on nie skrzywdziłby mnie, ale... zawsze gdy na niego patrzę... Przypomina mi się wtedy ta noc... jak Ari go kontrolował i... i przykładał ci nóż do szyi... Kurwa, czemu, przecież to nie jego wina...!

Wbiłem wzrok w podłogę.

- Ja... mam wrażenie że to częściowo przeze mnie Arial... jakbym nie był taką pizdą...

- Segoe... - siostra usiadła obok mnie na łóżku. - Proszę cię, nie zaczynaj. Nie chcę żebyś jeszcze ty się winił...

- Za późno... Czuję się z tym okropnie. Wiem że Arial nie jest tego wszystkiego winny, ale... nie mogę na niego spojrzeć bez lęku. Jestem okropny...

Poczułem jak Tahoma kładzie mi rękę na ramieniu.

- Wiesz że tak nie jest. I szczerze... rozumiem czemu się boisz. Kurde, sama się winię za część rzeczy... Może jakbym była bardziej pomocna...

- Tahoma, przecież robisz naprawdę dużo dla nas...

- Wiem... Ale cały czas mam poczucie że to nie starcza, mimo że logicznie tak nie jest. W końcu robię co się da, staram się wspierać i pilnować was obu... W zasadzie przejęłam za Ariala rolę najstarszego z nas, byle choć trochę zdjąć z niego część ciężaru... Ale widać co to dało. Ostatecznie i tak nic nie pomogłam...

- Eh...

Przez chwilę siedzieliśmy cicho. Nie wiedziałem co powiedzieć... Sam czułem się jak gówno, a nie wiedziałem też co powiedzieć siostrze... Nie miałem pojęcia że ona też nad tym tak myślała... że ją to wszystko też dręczy...

Aż podskoczyłem gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Nie spodziewałem się tego o tej godzinie...

- Kto to...?

- Poczekaj - wstałem i podszedłem do drzwi. Odblokowałem zamek i otworzyłem je... - Arial...?!?

Za drzwiami stał mój starszy brat... Wyglądał niepewnie, pewnie chciał się wycofać jakby nikt nie otworzył...

- Arial, gdzie ty byłeś?!? - Tahoma podbiegła do nas. - Martwiliśmy się strasznie...!

- Ja... ja...

Widziałem że odwraca wzrok. Chyba też czuł się niezręcznie... zwłaszcza po naszej wcześniejszej wymianie...

Wtedy nie wytrzymałem. Pociągnąłem go za koszulkę bliżej siebie i przytuliłem mocno.

- Przepraszam, Arial... - wydusiłem, czując jak zbiera mi się na łzy. - Kurwa, przepraszam...

- S... Segoe...!

- Przepraszam za wszystko...! Kurwa, jestem twoim bratem do cholery, a traktuję cię jak... jak... to przeze mnie tak o sobie myślisz...

- Hej, to... to nie twoja wina... 

- Nie, słuchaj... - cofnąłem się. - Masz rację... Ja... traktuję cię kiepsko... nie wiem, jak się zachowywać przy tobie... prawda jest taka że nie potrafię spojrzeć na ciebie i... nie myśleć o gównie które się stało... kupę czasu temu... Wiem że to nie twoja wina, nie miałeś na to wpływu, ale i tak...

- Segoe... już starczy... - nagle poczułem jak Tahoma kładzie mi rękę na ramieniu. - Wiem że... że wszyscy tu przeżywamy sporo... ale Arial wygląda na zmęczonego.

- Oh... uh... sory.

- To nic... serio.

- Nie, uh... siadaj. Proszę.

Arial nieco się wahał, ale w końcu usiadł na swoim łóżku. Kurde, pomyślałem, patrząc na niego. Naprawdę jest padnięty...

- Arial...

- Hm...

- ...cieszę się, że nic ci nie jest.

Odwrócił wzrok, ale mógłbym przysiąc że się lekko uśmiecha.

- ...sory że was martwiłem... ja... eh, sory... - pokręcił głową. - Po prostu... to wszystko w Mementos...

- Wiemy - Tahoma usiadła obok niego. - Widzieliśmy wszyscy jak wpadłeś w panikę...

- Ja... nie wiem co się stało... w pewnym momencie... przestraszyłem się że... że nie dam rady i... i... - urwał. - Czy... na pewno wszyscy są cali...?

- Ta, nie musisz się tym martwić - uśmiechnąłem się, by jakoś go pocieszyć. - Trochę siniaków i tak dalej, ale nic poważnego. Angelo też ogarnięty, więc się nie martw.

Westchnął.

- To... dobrze.

- Mhm... Ale najważniejsze że z tobą wszystko okej. Serio się martwiliśmy - Tahoma położyła dłoń na jego ramieniu. - Nawet Ari się zdenerwował-

- O KURWA!!! - nagle Arial się zerwał z łóżka. - Kurde... Ja... całkiem zapomniałem o nim... Cholera...

- Spokojnie, bro... Chyba nic mu nie będzie...

- Ale... chyba powinienem... no wiecie... Ja... spanikowałem jak... jak wtedy - zaczął się trząść. - Kurwa... on musi... musi panikować... Co jeśli myśli że chciałem się... kurde...

- Hej, uh... - wstałem, nie do końca wiedząc co robić. - Sory, wiem że to pewnie nie pomaga, ale... nie panikuj, błagam. A z nim... uh... nie wiem, może... spróbuj z nim pogadać? Sory... nie wiem co doradzić za bardzo...

- Ani ja... - westchnęła Tahoma. - Ale spróbuj. A jeśli trzeba... my też możemy spróbować. Ale... no wiesz.

Arial odetchnął głęboko.

- Ta... wiem... Uh, dzięki.

- Mhm... To... - rozejrzałem się. - ...w sumie wypadałoby iść spać, nie? Jest środek nocy... A tak jakby nie mamy opcji by se odpuścić szkołę...

- Racja... Cholera, nie mam nastroju na to... Eh... - siostra rozejrzała się po pokoju. - I jeszcze do tego jutro mam dwa sprawdziany... Trudno, muszę się szykować na poprawkę, nie ma wata że się ogarnę na obydwa.

- Sory... 

- Nie przepraszaj, Arial... Dobra, wiecie co? Jebać, robimy namiot z koców.

- D-dlaczego?

- Bo mam ochotę na namiot z koców, dobra?!? Naszła mnie nostalgia, więc do roboty chłopaki.

Zaśmiałem się.

- O matko, jak dawno tego nie robiliśmy... Kiedy ostatni raz tak spędzaliśmy noc? Chyba jak... miałeś wtedy chyba 10-te urodziny, nie, Arial?

- Chyba tak... - uśmiechnął się lekko. - Siedzieliśmy do późna, jedliśmy przekąski i oglądaliśmy horrory, jak rodzice poszli już spać.

- O ja pierdolę, tak! Tydzień nie mogłam spać po tym jednym... Ale obiecaliśmy że nie przyznamy się do tego, więc nic nie mówiłam mamie ani tacie.

- On na stówę i tak wiedział - zacząłem się śmiać. - Nie udawajmy że było inaczej.

- Tak... Dobra Arial, pomóż Segoe - Tahoma rzuciła bratu kilka poduszek. - Ja zrobię coś ciepłego do picia i sprawdzę, czy mają jakieś chrupki czy coś. 

- Ej, sprawdź czy w automatach są te czekoladowe cuksy! Wiesz, te z nadzieniem mlecznym - zawołałem za nią.

- Jasne, jak będę to skołuję paczkę. Wy kończcie fort!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro