Swego Rodzaju Epilog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W małej, niewygodnej kawalerce, Peter cisnął się między lodówką a swoim narzeczonym. Zapach mąki krążył po całej kuchni – czyli praktycznie rzecz biorąc, także po reszcie pokoi.

– Wade, czy ty w ogóle potrafisz myć po sobie naczynia? To wygląda jakbyś użył wszystkiego, co mamy w szafkach, tylko po to, żeby zrobić obiad. – Peter pokręcił głową, zabierając się za mycie tego, co było w zlewie. 

Wade tylko się zaśmiał i przewrócił naleśnika na drugą stronę. Dla Petera robiło się normalne to, że wracał z pracy w Stark Industries tylko po to, by zastać Wade'a po kolana w naleśnikach. Uwielbiał robić sobie śniadanie na obiad.

– Jak było w pracy, Petey? – zapytał Wade, nalewając masę na patelnię. Zmienił się przez ostatnie parę lat. Mimo pomocy od Bruce'a i Tony'ego, rak Wade'a wciąż się rozwijał. Wypadły mu włosy, na jego ciele pojawiło się trochę więcej blizn, ale przynajmniej miał Petera. Nie było tak źle.

– Było całkiem fajnie. Nareszcie czuję się jak prawdziwy naukowiec, a nie jak wcześniej, cały czas polegając na tacie. Chyba nawet reszta pracowników to zauważyła.

Peter zaczął pracować w firmie swojego ojca głównie ze względu na płacę i plusy, jakie dawała. W pracy nie był jednak traktowany jako rodzina szefa i mimo że Tony był bardzo dumny ze swojego syna, to ten musiał przejść ten sam etap co każdy pracownik - rozmowę kwalifikacyjną. 

– To świetnie. Wiesz, im bardziej używasz swojego mózgu, tym więcej musisz jeść. Chyba powinienem zrobić więcej naleśników. – Kuchnia była już niestety pełna.

– Jestem prawie pewien, że to tak nie działa. To prawda, że potrzebujesz energii, ale mylisz sobie "pożywienie dla mózgu" z... pożywianiem się. 

– Pożywienie dla mózgu... Wiesz, że niektóre kultury jedzą małpie mózgi? Muszę tego kiedyś spróbować. Brzmi egzotycznie! – zaśmiał się Wade. 

– Darujmy sobie tę rozmowę przed obiadem, co? Chciałbym trochę zjeść – odparł żartobliwie Peter. 

– Dobra, dobra... cóż! Podano do stołu, a jutro twoja kolej na gotowanie. Spróbuj przebić to! – Wade przyniósł stos naleśników, który postanowił ochrzcić Krzywą Wieżą w Kawalerce. 

Na stole oczywiście pojawiły się też kawałki czekolady.

– Wiesz dobrze, że tego nie przebiję. Dosłownie. Jakim cudem potrafisz tyle ich zrobić?!

– Dobry kucharz nigdy nie zdradza swoich sekretów! – Wade ożywił się, przynosząc jakieś posypki i sosy. W mniemaniu Petera to był bardziej deser, niż obiad. – A ja wciąż nie wiem, jakim cudem mieścisz tyle jedzenia, to jest prawdziwa zagwozdka! 

Peter zignorował Wade'a i polał sosem swoje naleśniki. 

– Widzisz! Nawet autor nie mógł tego nazwać syropem klonowym, tylko zwykłym sosem! – Wade wydął wargi, swoje własne naleśniki polewając importowanym syropem klonowym. 

Peter nadal ignorował Wade'a, ciesząc się niebiańskim smakiem świeżych naleśników Wilsona. Nie chciał wiedzieć, jakich składników używał chłopak, ale nie miał zamiaru się dopytywać dopóki mógł jeść ile tylko chce.

– Wade, czemu mój naleśnik jest w kształcie kutasa? – zapytał w udawanej złości. 

– Bo myślałem o tobie jak go robiłem – odparł Wade w, już tak nie udawanym, uwielbieniu. 

I wtedy obaj, jak na zawołanie, zaczęli się śmiać. Ich związek się rozwinął, ale czy oni sami także? Wątpliwe. 

– Niezły ten pomysł, z kawałkami czekolady zamiast łoniaków. – Peter pokiwał głową i chciał kontynuować jedzenie, próbując nie zadławić się ze śmiechu. 

– Czekaj – zanim zaczniesz jeść... – Wade "naprawił" naleśnika chłopaka, dodając odrobinę bitej śmietany na końcówkę. 

– Ach, stary, dobry Wade. – Peter musnął policzek chłopaka w pocałunku. Prosty gest, wypełniony znaczeniem, wypełniony miłością. Tyle im to zajęło, żeby być ze sobą właśnie tak, jak w tym momencie. A do tej pory pokazywali swoją miłość tak prosto, i tak niewinnie. 

Serce Wade'a zawyło z radości. Tak właśnie wyglądała miłość. Naleśniki w kształcie kutasów. 

– Nie chcę niczego zmieniać.

~~~

No i to by było na tyle. Dziękuję, że tyle wytrwaliście, mimo tak długiej przerwy od tłumaczenia, może nadal ktoś tu jest. 

Epilog krótki, ale w miarę treściwy, chyba każdy chciał wiedzieć jak to się skończy. 

Nie obiecuję, że nie ma błędów, więc jeżeli cokolwiek zauważycie, to dajcie mi znać w komentarzach. Możecie też wrzucić serduszko naszemu Autorowi, myślę, że będzie mu bardzo miło. 

Także w tym miejscu żegnam się z wami, do zobaczenia w kolejnych opowiadaniach lub projektach!

Do przeczytania!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro