14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przeciągnąłem się po miękkiej pościeli i ręką zahaczyłem o miejsce obok.

Puste miejsce obok.

Zamrugałem kilkakrotnie powoli całkowicie się rozbudzając.

Doskonale pamiętałem, że nie zasypiałem sam. Z resztą, takiej nocy trudno było zapomnieć.

Zetknąłem na łóżko, ale faktycznie było puste. Rozejrzałem się po pokoju.

- Dzień dobry, Julian-san - przywitała się Yui, a ja wprost nie mogłem powstrzymać szerokiego uśmiechu cisnącego mi się na usta.

- Dzień dobry, Yui.

Usiadłem na łóżku i zmarszczyłem brwi. Japonka była kompletnie ubrana, szykowała się do wyjścia. Poprawiała włosy i makijaż w lustrze wiszącym na przeciwnej ścianie.

- Wychodzisz? - zapytałem głupio, choć zdawałem sobie sprawę, że to przecież oczywiste.

- Mam mnóstwo spraw do załatwienia, Julian-san, więc tak, wychodzę - odparła Japonka nawet nie zetknąwszy w moją stronę.

- Wczorajsza noc... - zacząłem, nawet nie wiedząc jak poruszyć ten temat.

Kiedy się obudziłem, myślałem, że było cudownie i to początek czegoś wspaniałego, ale zachowanie kobiety mocno temu przeczyło.

Yui odwróciła się od lustra i posłała mi kojący uśmiech.

- Było świetnie, Julian-san. Ty byłeś świetny.

Uśmiechnąłem się krzywo.

- To... dobrze. Tak?

Teraz to Japonka posłała mi krzywy uśmiech.

- Tak, chyba tak.

"Tak, chyba tak"?! Co ona miała na myśli? Co ja jej miałem odpowiedzieć?

- Macie o jedenastej samolot, załatwiłam już przewóz na lotnisko. Limuzyna będzie czekała przed hotelem. Radzę wam jechać wcześniej, pewnie będzie na was czekało mnóstwo fanów i...

- Yui - przerwałem jej - O czym ty do mnie mówisz? Dlaczego to do mnie mówisz, skoro... zaraz potem jak my... wczoraj...

Kobieta zmarszczyła brwi.

- Dlaczego miałabym nie interesować się zespołem, którym się opiekuję?

- To po prostu trochę dziwne jak zaraz z rana, zamiast ze mną porozmawiać o... - zaczynałem się irytować, że w mojej rodzinie seks był tematem tabu, bo idiotycznie przerywałem w pół zdania i szczeniacko się rumieniem, zamiast po prostu stwierdzić, o co mi chodzi - To zamiast tego udajesz, że nic się nie stało i pieprzysz jakieś głupoty o zespole.

Zdawałem siebie sprawę jak żałośnie brzmiałem, ale nie widziałem co mam mówić. Poczułem się jak jedna z dziewczyn Rogera, która budzi się obok niego rano i czeka na wyjaśnienia. Bardzo chciałem, żeby to było tylko takie moje chore urojenie, ale przekonałem się, że to prawda, gdy tylko zdziwona Yui otworzyła usta.

- To była dla mnie tylko zabawa, Julian-san.

- Zabawa? - powtórzyłem głucho.

- Chyba nie myślałeś, że z tobą będę, prawda? Ja mieszkam w Japonii, ty w Anglii, a poza tym ja jestem cztery lata od ciebie starsza.

Powoli przyswajałem jej słowa i nie potrafię nawet określić, jak bardzo źle się poczułem. Wykorzystany, oszukany, upokorzony.

Nie żałowałem tego, że się z nią przespałem, ale tego, że myślałem, że ona poczuła to co ja. Naprawdę się w niej zakochałem, a ona tak po prostu to wykorzystała i teraz zostawiła mnie ze złamanym sercem.

Cholera, nawet Anne miała więcej odwagi, żeby powiedzieć mi wszytko w twarz od a do z! I to po trzech pieprzonych latach związku, a nie jednej, miło spędzonej nocy!

- Miło cię było poznać, Julian-san - uśmiechnęła się do mnie ostatni raz po czym wyszła, zostawiając mnie w naprawdę depresyjnym nastroju.

Wracaliśmy do Londynu naprawdę upodleni. Ja z powodu Yui i mojej głupoty, a Queen z powrotu do szarej codzienności.

W Japonii spotkali się z czymś na kształt Beatlemanii, a teraz wracali do domu, gdzie nadal byli niezbyt znanym zespołem, pogrążonymi w długach muzykami mieszkającymi w kawalerkach.

Może to zabrzmi głupio, ale nawet mnie żal ściskał za serce, gdy po ponad miesięcznym pobycie w najlepszych, japońskich apartamentach wróciłem do mojej jednopokojowej kawalerki.

- Dopiero co byłem The Beatles - westchnął Brian, kiedy spotykaliśmy się na obiedzie w domu Deaky'ego - Cudownie nas tam przyjęli, a teraz wracam stamtąd tu.

Wskazał na jadalnię w domu Johna i wszyscy zrozumieliśmy jego aluzje. Chrissie chwyciła gitarzystę za rękę.

Zespół zaczął po raz setny wspominać koncerty w Japonii, ale ja nie mogłem się przemóc, by zrobić to razem z nimi. Znużony bawiłem się moją sajgonką, rozkładając ją na części pierwsze. Po powrocie z Kraju Kwitnącej Wiśni wszyscy polubiliśmy sushi, więc teraz przy każdej nadążającej się okazji napychaliśmy się japońskim jedzeniem.

- Julian? - poczułem dłoń Mary na ramieniu - Czy coś się stało?

Posłałem jej wymuszony uśmiech.

- Nie, wszytko w porządku. Dlaczego pytasz?

- Nic nie mówisz - stwierdziła Mary. Miała zmartwioną minę - I od dziesięciu minut dłubiesz pałeczkami w swojej sajgonce.

- I blado wyglądasz - dodała znikąd Chrissie.

- Jesteś chory? - zaniepokoiła się Veronica, co doskonale rozumiałem.

Była w siódmym miesiącu ciąży, więc musiała dbać o sobie i dziecko.

- Och, dajcie mu spokój! - mruknął w końcu Brian - Nie może przeboleć rozstania z pewną Japonką.

- To nie było rozstanie - wymamrotałem - Skoro nawet nie byliśmy razem.

- Och? Kto to był? - zdenerwowała się Mary, co było naprawdę urocze.

Wyglądała jakby zamierzała znaleźć tę kobietę i nawyrzucać jej tylko za to, że ośmieliła się mnie zostawić. Była wspaniałą osobą i wielką przyjaciółką.

- Yui Sato - odparł Freddie - Nasza koordynatorka, skarbie.

- Bardzo seksowna - dodał Roger i oblizał usta - I pewnie świetna w łóżku, sądząc po odgłosach, dochodzących z pokoju Juliana naszej ostatniej nocy w Japonii...

Brian trzepnął blondyna w głowę.

- Przestań, Rog! Nie widzisz, że jemu naprawdę na niej zależało?

Przyjaciele spojrzeli na mnie uważnie, a ja zażenowany spuściłem głowę w dół.

- Naprawdę się w niej zakochał - dodał z westchnieniem Deaky.

Po chwili ciszy znowu poczułem na sobie dotyk Mary.

- Och, Julian... - Mary pogładziła mnie po plecach - Tak mi przykro.

- Niepotrzebnie - powiedziałem szybko i odchrząknąłem, aby mój głos zabrzmiał pewniej - Postanowiłem sobie wsiąść do serca radę Rogera i się nie przejmować.

- Radę Rogera? - prychnęła Chrissie, na co perkusista posłał jej zezłoszczone spojrzenie i gdyby była facetem, pewnie kopnął by ją pod stołem. Ta dwójka zdecydowanie za sobą nie przepadała - Kiedy Roger ostatni raz poradził coś Brianowi, przez tydzień miał atrament na rękach.

- Nie moja wina, że wziął to tak dosłownie! - wybuchnął Roger - Mówiłem mu, z wyczuciem, a nie napierdalaj ile wlezie!

- Roger, język - upomniała go Veronica.

- No co? Przecież nie kazałem mu farbować wszystkich swoich ubrań atramentem, do cholery!

- Żadnych związków przed trzydziestką! - wyjaśniłem głośno, chcąc uniknąć kłótni przy stole - To była rada Rogera.

- Jesteś pewny, Julian? - zapytała Mary - Mogę cię poznać z którąś z moich koleżanek z Biby. Są cudowne i na pewno cię nie wykorzystają jak ta Japonka.

- Nie, dziękuję. Na razie wolę się wyszaleć, a miłość sama mnie znajdzie.

Roger uśmiechnął się, wiedząc, że praktycznie go zacytowałem.

Naprawdę miałem dość związków, a miłość zdawała się być ostatnim moim problemem.

Lecąc do Japonii wiedziałem na co się piszę. Opróżniłem do zera moje konto bankowe i zostawiłem studia w środku roku. Zdawałem siebie sprawę, że będzie ciężko, ale nie miałem pojęcia jak bardzo.

Nie rozumiałem praktycznie nic z wykładów przez zakres pominiętego materiału. Starałem się to nadgonić, ale musiałem jeszcze uczyć się nowych rzeczy na bieżąco, przez co moja średnia była najgorszą na roku, jeśli w ogóle nie na całej uczelni. Ominąłem sporo egzaminów, które teraz jeden po drugim zawalałem, ponieważ zwyczajowo nic na nie nie umiałem. Przepadło również moje kolokwium i już teraz wiedziałem, że czekają mnie poprawki w sierpniu, o ile uda mi się zaliczyć ten rok.

Jakby tego było mało w pierwszy tydzień po moim powrocie do kraju zadzwoniła do mnie wkurzona mama.

- Kiedy pojechałeś ze swoimi nowymi znajomymi na dwa tygodnie do Europy, mogłam to przeboleć, ale teraz miesiąc w Japonii?! - krzyczała na mnie przez telefon matka.

- Mamo...

- Nie będę sponsorować takich wygłupów! I jeszcze przyszły do nas pisma z twojej uczelni, Julian! - kontynuowała ze złością - Możesz mi powiedzieć, kiedy zmarł dziadek Eugeniusz, bo jakoś nie przypominam sobie, abym musiała pilnie lecieć w grudniu na jego pogrzeb, a twoja uczulenia przysłała mi kondolencje!

- Mamo...

- Ach, chciałabym ci jeszcze pogratulować znakomitej średniej! - fuknęła z sarkazmem, a mnie zaczął porządnie irytować jej głos. Pomimo, że mieszkaliśmy w Anglii od tylu lat, nie potrafiła pozbyć się tego okropnego, polskiego akcentu - Jest najniższa na całym kampusie, a twój dziekan pisze, że jak tak dalej pójdzie, to po prostu cię wyrzuci!

- Mamo, kurwa...

- Nie tym tonem! Skończyło się! Nie dostaniesz od nas ani grosza więcej! Chcesz być dorosły, zachowuj się jak dorosły! Latasz do Japonii, więc zmierz się z konsekwencjami! Nie wyślemy ci już z tatą żadnych pieniędzy! Musisz stać się odpowiedzialny, a nie świetnie się bawić po całym świecie za fundusze, które są przeznaczone na twoje studia! I powiedz tym swoim nowym znajomym...

Trzasnąłem słuchawką nie chcąc więcej tego słuchać.

Wiedziałem, że kiedyś źródełko wyschnie, że rodzice przestaną mi przysyłać pieniądze. Ale dlaczego akurat teraz, gdy nie miałem przy sobie ani grosza? Może matka liczyła, że opłacę rachunki z karty na czarną godzinę, ale moja duma nie pozwalała mi jej powiedzieć, że i te pieniądze wydałem na Japonię.

Wyjście było tylko jedno - musiałem zacząć oszczędzać i szukać pracy, co okazało się niezwykle trudne.

O ile z samym oszczędzaniem nie miałem problemów, ponieważ byłem niezwykle karny i wiedziałem po co coś sobie odmawiam, to znalezienie pracy zaczęło przerastać moje możliwości.

Nagle z całego Londynu zniknęły oferty zarobku, a jeśli jakieś się nagle pojawiały, to szukano osoby starszej i doświadczonej albo pensja była tak niska, że nie starczyłaby na opłacenie mojego czynszu, a co dopiero studiów czy wyżywienia.

Jednak naprawdę zdałem sobie sprawę z tego jak bardzo mam przesrane dopiero kiedy wyciągnąłem ze swojej skrzynki na listy zawiadomienie o eksmisji z terminem do trzech miesięcy. Jako student prawa wiedziałem, co to oznacza. Za trzy miesiące zastanę po prostu wyrzucony z własnego mieszkania.

Moje problemy kumulowały się i kumulowały, ja dostawałem przez nie nerwicy i nie mogłem spać po nocach, ale nadszedł 11 czerwca i co za tym idzie, moje 24 urodziny. Na nic zdały się moje prośby i zapewnienia o dużej ilości nauki, Queen i ich partnerki postanowili nawiedzić mnie w tym pochmurnym dniu i nawet jeśli nie na imprezę, to po prostu wpaść do mnie z przyjacielską wizytą.

Widziałem właśnie, jaka to wielka przyjacielska wizyta, kiedy otworzyłem drzwi jeszcze mojego mieszkania i zobaczyłem w nich Rogera z szampanem w jednej ręce i wódką w drugiej, a zaraz za nim Freddiego wyjmującego z papierowej torby kolejnego szampana i Chrissie z winem.

O dziwo, było naprawdę bardzo kulturalnie, odśpiewali mi Sto Lat i zjedliśmy odgrzewane pierogi, które jako jedyne uchowały się w mojej zamrażarce. Potem zasiedliśmy w salonie, każdy, oprócz ciężarnej Veronicki, z wybranym alkoholem w ręce i dyskutowaliśmy o wszystkim i o niczym, jak to przyjaciele.

- Julian, jesteś jakiś smutny - powiedziała Mary, a ja cicho westchnąłem. Przed tą kobietą nie dało się niczego ukryć - Coś się stało? Nadal przeżywasz tą Japonkę?

- Nie, po prostu... - nie wytrzymałem siły jej troskliwego spojrzenia i schowałem twarz w dłoniach.

Ile ja bym dał za poznanie kogoś takiego jak Mary!

Moje zachowanie zwróciło uwagę reszty moich gości, którzy teraz próbowali coś ze mnie wyciągnąć.

- Julian, do kurwy nędzy - warknął w końcu Roger - Mów, co ci się dzieje?

- Pokłóciłem się z rodzicami - wyszeptałem, a w salonie zapadła cisza - Zawaliłem studia, moja średnia jest najgorsza na uczelni, a dziekan chce mnie wyrzucić. Nie mam pieniędzy i niedługo eksmitują mnie z mieszkania. Mam już dość. Ostatnio w ogóle nie śpię i dostaję jakiejś pierdolonej nerwicy. Nie chcę takiego życia. Nie takiego, jak w ostatnim miesiącu.

Musiałem to z siebie wyrzucić, komuś się wyżalić. Nie najlepszym rozwiązaniem było katowanie tym najlepszych przyjaciół na własnych urodzinach, ale nie wytrzymałem.

Po chwili poczułem kojący dotyk Mary na moich plecach i podniosłem się z powrotem do pozycji siedzącej. Nie wiem, jak wyglądała moja twarz, ale chyba niezbyt dobrze, skoro wszyscy skrzywili się na jej widok.

- Julian, czy to wszytko prawda? - zapytał Brian.

- Przepraszam, że was tym obarczam, to moje problemy - westchnąłem -  Nie przejmujcie się tym, już mi lepiej.

Posłałem im uspokajający uśmiech i tylko uświadczyłem się w tym, że nigdy nie zostanę aktorem.

- Przestań pierdolić, J - powiedział Roger.

- Dlaczego nam wcześniej nie powiedziałeś? - zdziwił się Deaky.

- Nie chciałem... - zacząłem, ale Freddie mi przerwał.

- Skarbie, Roger ma rację. Przestań kłamać i powiedz prawdę. Czy naprawdę masz takie problemy finansowe?

Przełknąłem ślinę.

- Rodzice przestali mi przysyłać pieniądze, a ja jestem kompletnie spłukany po Japonii. Starałem się znaleźć pracę, naprawdę się starałem, Freddie, ale...

Nie wiem co było bardziej upokarzające - moje wyjaśnienia, ich litościwy wzrok czy ręka Mary gładząca cały czas moje plecy.

- Musimy znaleźć ci pracę - oznajmił Brian, a reszta natychmiast mu przytaknąła.

- Może będziesz naszym technicznym? - zaproponował Deaky - I tak spędzasz z nami dużo czasu w studiu, a z reżyserką nie masz większych problemów.

- Myślisz, że mógłbym to robić? - zapytałem niepewnie.

- Skarbie, jedyne, co musiałbyś robić, to to, co zwykle - prychnął Freddie - Z tą różnicą, że dostawałbyś za to pieniądze.

- Może porozmawiamy jeszcze z Miamim? - zastanowił się na głos Roger - Pomagasz mu przy tych papierach, więc może mógłby cię jakoś wcisnąć do finansów kancelari, czy coś.

Przez następne pięć minut członkowie Queen dyskutowali o tym jak najlepiej mi pomóc, a ja siedziałem oniemiały i pozytywnie zaskoczony. Czym sobie zasłużyłem na tak dobrych przyjaciół?

- No to załatwione, od jutra jesteś naszym nowym technicznym - uśmiechnął się do mnie Deaky, kiedy wszyscy już opuszczali moje mieszkanie i przyjęcie urodzinowe.

- Nie wiem jak mam wam dziękować... - zacząłem.

- Nie ma sprawy, skarbie - machnął ręką Freddie - Ty pomagasz nam, a my tobie. Od tego są przyjaciele.

Na te słowa w moich oczach pojawiły się łzy. Nie mogłem sobie wymarzyć lepszego prezentu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro