34

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy wróciliśmy do Anglii, zastaliśmy kraj w stanie podziału.

Obchodzono właśnie srebrny jubileusz Królowej Elżbiety II. W ramach świętowania dwudziestopięciolecia jej rządów sklepy w całym kraju wypełniły się pamiątkowymi kubkami, talerzami i ściereczkami do naczyń. Jedną nawet kupiłem Rosicie. Można było odnieść wrażenie, że każdy przedmiot, który nadawał się do sprzedaży, ozdobiono obliczem uśmiechniętej niczym Mona Lisa monarchini. Latem zamierzano w całym kraju zorganizować uliczne imprezy.

W przeciwnym narożniku niegrzeczni chłopcy EMI, Sex Pistols, szykowali się do wydania swojego drugiego singla God Save The Queen. Utwór dotarł do drugiego miejsca list przebojów i jak twierdzą niektórzy, celowo nie został dopuszczony na sam szczyt listy, by oszczędzić krajowi wstydu w rok jubileuszu.

Tie Your Mother Down zostało wydane jeszcze w marcu, lecz nie zawojowało list przebojów zarówno na Wyspach jak i w Stanach, gdzie ledwo weszło do czołowej pięćdziesiątki zestawienia. Niespodziewanie kawałek nie przegrał z Sex Pistols czy innymi młodymi grupami grającymi punka, lecz z piosenkami Davida Bowiego, Bryana Ferry'ego i dawnego supportu Queen, zespołu Mr Big, którego singiel Romeo znalazł się w tamtym miesiącu w piątce najpopularniejszych utworów.

Korzystając z przerwy pomiędzy amerykańską a europejską trasą A Day At The Races Tour, złożyłem swoją pracę magisterską, którą pisałem w Ameryce z pomocą Miami, a którą, ku mojej wielkiej uldze, dziekanat od razu zaakceptował. Termin obrony przypadł mi na koniec czerwca, akurat idealnie w czasie, gdy wracałem z trasy do Anglii. Ponownie czekała na mnie nauka w czasie tournée, miałem tylko nadzieję, że już ostatnia.

Zespół ponownie ruszył w trasę, grając osiem koncertów w Skandynawii i Europie, a następnie kolejnych jedenaście w Wielkiej Brytanii. Freddie wydawał się być w swoim żywiole. Znów wznosił toasty obowiązkowym szampanem i rozrzucał w stronę widowni goździki. Przebierał się z białego dresu w stylu kung-fu w króciutkie jedwabne spodenki i kimono lub replikę stroju rosyjskiego baletmistrza Wacława Niżyńskiego. Za jego plecami reszta zespołu dawała z siebie wszystko.

Takie utwory jak Death On Two Legs, Brighton Rock, Liar i Keep Yourself Alive - efektowne, dynamiczne heavymetalowe kawałki - świetnie brzmiały w dużych halach koncertowych, gdzie Queen grywali.

W Eaels Court grupa po oraz pierwszy zaprezentowała swoją najbardziej wyszukaną sceniczną zabawkę - wykonany na specjalne zamówienie nowy zestaw oświetleniowy w kształcie korony, który wznosił się na początku koncertu, a następnie zjeżdżał pod koniec występów pośród olbrzymich ilości suchego lodu. Zestaw ważył dwie tony i kosztował oszałamiające 50 tys. dolarów.

Pomijając aspekt wizualny, to szaleństwo można było odczytać jako środkowy palec wystawiony w stronę krytyków. Ledwie parę miesięcy wcześniej New Musical Express chwaliło płytę A Night At The Opera. Teraz zniechęcone postawą Freddiego pisało same nędzne krytyki, a z głównych stron gazety wiały ogromne tytuły: FREDDIE MERCURY: CZY TEN FACET JEST DURNIEM?

W maju grupa wydała swoją pierwszą EPkę Queen's First EP. W towarzystwie starszych kompozycji, White Queen (As It Began), Death On Two Legs (Dedicated To...) i Tenement Funster znalazł się na niej utwór Good Old-Fashioned Loverboy. Muzykom jak i całej obsłudze technicznej ulżyło, gdy płytka dotarła do siedemnastego miejsca na listach sprzedaży.

Za to w wywiadzie udzielonym Tony'emu Mitchellowi Freddie bronił wszechstronności stylistycznej Queen.

- Interesuję się baletem - wyznał i chyba tylko ci, którzy dobrze go znali wiedzieli, że to najszczersza prawda. Bronił także swojego dystansu wobec fanów - A czego byś chciał, Tony? Żebyśmy popijali sobie herbatkę z pierwszym rzędem pod sceną?

Odrzucił także oskarżenia, że A Day At The Races to marna kopia A Night At The Opera zapewniając, że Queen się jeszcze nie skończyło.

Następnego dnia po naszym powrocie do Londynu udałem się na obronę mojej magisterki. I ku wszelkiemu zaskoczeniu, obroniłem ją. Profesorowie byli zaskoczeni "śmiałymi stwierdzeniami" jakich w niej użyłem i "genialnym opisem oraz wykorzystaniem własnego doświadczenia" jaki w niej zapisałem. Sam pod koniec spotkania praktycznie nie pamiętałem o czym pisałem i właściwie jakie studia właśnie zaliczyłem. W głowie miałem tylko jedno: zdałem.

Nadal nieobecny dotarłem jakimś cudem do studia EMI, gdzie, o dziwo, zgromadzeni byli wszyscy członkowie zespołu.

- Gdzieś ty był?! - nawrzeszczał na mnie od progu Roger.

- Skarbie, czekamy na ciebie już drugą godzinę... - westchnął Freddie.

- Marnujesz cenny czas zespołu, Jay - dodał Paul Prenter, czym zwrócił na siebie uwagę i przeznaczoną dla mnie irytację reszty zespołu.

- Ty lepiej bądź cicho - warknął Brian.

- Nie wtrącaj się w sprawy, które cię nie dotyczą, Paul - wtrącił Deaky.

- Najlepsiej spieprzaj stąd, nie jesteś członkiem grupy - machnął ręką Roger.

- Julian, po prostu powiedz, gdzieś ty do cholery był - poprosił Freddie, a reszta zespołu wlepiła we mnie wyczekujące spojrzenia.

- Cóż... - zacząłem niepewnie - Broniłem dziś swojej magisterski i...

Przerwałem, widząc jak Queen zbledli. Zapomnieli.

- Kurwa! - szepnął Roger z przejęciem.

- Jak ten czas szybko leci... - zachichotał nerwowo Freddie.

- Ciszej! - poprosił Deaky - Jay... Jak ci poszło?

- Zdałem.

To jedno zdanie wywołało dosłownie lawinę krzyków. Chłopcy podbiegli do mnie, przekrzykując się nawzajem w swoich gratulacjach i zaczęli mnie ściskać, a później nawet ze mną podskakiwać. Nasze krzyki przywołały z reżyserki Mike'a i Gary'ego, którzy nawet nie znając powodu do radości zaczęli skakać razem z nami. Po chwili do przedsionka wpadł nawet zaalarmowany Miami.

- Jay, chłopcy, co się tu dzieje? - zapytał, kiedy uspokoiliśmy się na tyle, aby mógł zadać nam pytanie i rzeczywiście oczekiwać racjonalniej odpowiedzi.

- Julian zdał studia! - wykrzyczał zamiast mnie Freddie - Nasz Pierwszy, Oficjalny Fan jest w końcu prawnikiem!

Rozczuliło mnie określenie, które użył Freddie jak i fakt, że w ogóle je pamięta. Miami popatrzył na mnie w szoku.

- Julian, to prawda?

Zaśmiałem się nerwowo.

- Aż tak bardzo cię zdziwiłem, Miami?

- Gratulacje!

Prawnik podszedł do mnie i wesoło uścisnął mi dłoń, klepiąc mnie przy okazji po plecach.

- Jestem z ciebie tak dumny, Julian! Zawsze widziałem, że ci się uda! - mogłem być sentymentalnym głupcem, ale naprawdę jak nic doceniałem takie słowa z ust kogoś takiego, jak Jim - Mogę cię prosić na słówko?

- Oczywiście.

Wyszliśmy do pustej reżyserki, bo chłopcy zajęli się planowaniem imprezy z okazji mojego odbierania dyplomu. Trochę bałem się ich zostawiać samych z tym pomysłem, ale za bardzo ciekawiło mnie to, co ma mi do powieszenia Miami, aby teraz tak sobie to odpuścić.

Jim usiadł na pustym blacie, a ja zasiadłem naprzeciwko, przy konsoli.

- Słuchaj, Julian... - zaczął, zakładając ręce na piersiach - Wiem, że to może za wcześnie, ale... Jesteś cholernie dobrym chłopakiem i będziesz jeszcze lepszym prawnikiem. W końcu sam ci pomagałem, uczyłem cię wszystkiego, co sam wiem i pracowałem z tobą od prawie czterech lat.

- Dziękuję, Jim - odparłem z uśmiechem - Sam dobrze wiesz, jak wiele znaczą dla mnie takie słowa i to w dodatku z ust kogoś takiego jak...

Jim przerwał mi uniesieniem dłoni.

- Wiem, że to może za wcześnie, ale... - powtórzył - Chciałbym złożyć ci ofertę pracy w kancelarii, w której pracuję. Już nie jako asystent, ale pełnoprawny prawnik zespołu. Co ty na to?

Zaszokowany wstałem z miejsca.

- Co ja na to? Jim! Jak mógłbym się nie zgodzić?!

Mężczyzna ze śmiechem podniósł się ze swojego miejsca i pozwolił się wyściskać.

- Nie mogę się doczekać naszej współpracy.

- Mam nadzieję, że cię nie zawiodę...

- Gdyby było inaczej, wierz mi, nie chciałbym z tobą współpracować.

Tak więc jeszcze przed odebraniem dyplomu miałem zapewnioną pewną posadę u boku jednego z najlepszych prawników w Londynie. Sam dziwiłem się swojemu szczęściu.

Pod koniec czerwca odbierałem dyplom jako jeden z najlepszych studentów na roku w wydziale prawa Dickson Poon School of Law na King’s College London. Tego samego dnia Queen zorganizowali dla mnie imprezę, na której zgromadzone sto pięćdziesiąt osób bawiło się wśród darmowego japońskiego jedzenia, wyszukanego alkocholu oraz ogólnodostępnych narkotyków, a także przy muzyce granej na żywo przez Queen, Eltona Johna, Davida Bowiego, Sex Pistols i innych wychowanków EMI Publishing.

Przed samą imprezą Freddie poprosił mnie na dwór.

- Mam dla ciebie prezent, skarbie - zaczął uroczystym tonem, prowadząc mnie i jednoczenśnie zakrywając ręką moje oczy, abym nic nie widział - Każdy powinien coś dostać na ukończenie szkoły i... Violà!

Moim oczom ukazał się samochód. Nie byle jaki samochód. Przyjaźniłem się z Rogerem na tyle długo, że bez trudu rozpoznałem jego markę: przede mną stał nowiutki Bentley klasy T.

- Freddie... - wyszeptałem zaskoczony - Nie mogę tego przyjąć. To za dużo...

- Nonsens, skarbie - machnął ręką Fred - Mam tyle pieniędzy, że powoli nie wiem, na co je wydawać. Chciałem ci zrobić radość, Jay.

- Ale... Ja nawet nie mam prawa jazdy!

- Cóż, w takim razie w końcu je sobie zrobisz. Nie powiesz mi, skarbie, że Roger nie będzie zachwycony.

- Będzie, ale Freddie... - nie mogłem sobie wyobrazić, jak ktokolwiek może podarować komukolwiek tak drobi samochód z pozoru tak błahego powodu, jak skończcie studiów.

- Sza! - przerwał mi Freddie - Dosyć o pieniądzach, skarbie. Na pewno jesteś zadowolony? Podoba ci się model? Mogę go wymienić. A kolor? Kolor też można zmienić...

- Freddie - przerwałem wokaliście - Jest idealny. Dziękuję.

Freddie uśmiechnął się nonszalancko.

- Och, drobiazg skarbie. Czego się nie robi dla przyjaciół, prawda?

Miałem łzy w oczach. Bo kim byłem, aby zasłużyć sobie na kogoś takiego jak Freddie, Roger, Brian czy John? Nigdy się nie dowiedziałem.

Po ostatnich koncertach europejskiej trasy Roger chciał jeszcze trochę popracować, nagrał więc dema czterech utworów z zamiarem wykorzystania ich w przyszłości na płycie solowej. Pomogłem mu je nagrać, rzecz jasna. Jedna wersja została wydana przez perkusistę jako płyta solowa, a zyski miały zostać rozbielone tylko pomiędzy nas dwóch. Nagranie kosztowało go pięć tysięcy funtów, a sam utwór nie dostał się na listy przebojów, jednak Roger zrobił to, jak sam zapewniał, dla zabawy. W końcu mógł sobie na to pozwolić.

Blondyn związał się na poważnie z Dominique, jednak nawet ta informacja (była jego pierwszą dziewczyną, nazwaną oficjalnie dziewczyną chyba od czasów gimnazjum) nie przebiła tego, co wyznali nam nasi koledzy. Veronica była w drugiej ciąży. Pierwszego dziecka spodziewali się także Brian z Chrissie. Freddie trwał w cukierkowym związku z Joe, a Mary ogłosiła, że zaczęła spotykać się z malarzem, Piersem Cameronem.

Publicznie zespół bronił płyt A Day At The Races i A Night At The Opera, lecz w bardziej prywatnych i otwartych rozmowach Brian przyznawał, że były "przeprodukowane". Teraz grupa miała plan, by nagrać bardziej spontaniczną płytę. Pomijając trendy muzyczne i pogardę krytyków, Queen zaszli obraną przez siebie ścieżką tak daleko, jak tylko się dało. Zamierzali jednak przekroczyć kolejne granice, a ja jak najbardziej chciałem im w tym pomóc.

Dziś tak krótko, ale hej, lepsze to, niż nic. Wchodzimy na właściwe tory, Julek skończył studia i zaczyna mieć kasę, a to zawsze zwiastuje rozkręceniem akcji ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro