Rozdział 10 "tylko impreza?"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

[Witajcie wszyscy.
Oto oficjalnie rozdział 10!🎉🎆🎂
Z tego co widzę nie tylko ja będę świętować. (Przypadek? Nie sądzę)

A, i jeszcze~

~KajKD ]

W ten piątkowy wieczór Kai siedział sobie spokojnie i rozmyślał nad ostatnią akcją jaka miała miejsce kilka dni temu. Wciąż jeszcze czuł adrenalinę jaka wiązała się z zabijaniem ludzi. A w jego myślach do teraz gościł uśmiech tamtej dziewczynki.

Loona jak zwykle tylko siedziała na recepcji i przeglądała telefon i słuchała muzyki na słuchawkach. Na jej pysku malowała się frustracja.
Wilczyce siedziała z nogami założonymi na biurku. I znudzona machała swoim ogonem. 

W tym samym czasie Moxxie i Millie siedzeli w sali spotkań i nie mając nic do roboty, radośie popijali swoje herbaty.
Kai uważał ich za najsłodszą parę jaką do tej pory poznał. Nie zwracał uwagi na to, że poza nimi nie poznał zbyt wiele par. Mimo wszystko i tak mieli jedną z najbardziej cieszących oczy relacji.
 
Blitz siedział w swoim biurze i bawił się... znaczy podziwiał swoją kolekcję różnorakich figurek koni. Posiadł ich całkiem sporo: plastikowe, porcelanowe, szklane, papierowe, metalowe. Każdy możliwy rodzaj i kolor.

Godziny pracy dobiegały już pozwoli końca, a chłopak dalej nie otrzymał wiadomości zwrotnej od Vortexa.
"Może jednak nie chcą bym przyszedł?" - pomyślał.

-hej, Loona. - zagadał chłopak. - robisz coś ciekawego w weekend? - zapytał z ciekawości.
-chyba nic. - wilczyca zdjęła słuchawki i powiedziała wyraźnie intonująt słowo "chyba" jakby rzeczywiście nie była pewna.

[Ja dosłownie widzę już wasze komentarze...

I trochę się z nimi zgadzam.]

-aha... - odparł krótko.

Dalej wilkołak przeglądał piekielną wersję tik toka (nie wiem czy to jakoś w serialu nie było pokazane jak się nazywa)
Kilka filmików z kotami, kilka z memami i Kilka które chłopak musiał zgłosić ze względu na niewłaściwe treści...

Nagle i niespodziewamie na jego telefon przyszło powiadomienie.

Na początku Kai nie zwrócił na nie uwagi. Jednak po kilku minutach postanowił to sprawdzić.

#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#

Jutro
Godzina 19:00
Dach najwyższego apartamentowca zachodniego Imp city.

Nie zapomnij o stroju kompielowym.

#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#

-czyli jednak. - Kai uśmiechnął się.
-co? - Zapytała wilczyca sądząc, że mowil do niej.
-nie wiem jak Ty lepiej ja raczej będę miał zajęcie w ten weekend...

***

Chłopak był gotowy w kilka minut. To w końcu było jego pierwsze większe spotkanie i pierwsza prawdziwa impreza.
Była już godzina 18:00 więc by zdążyć trzeba by było wyjść już teraz.

Wilk zabrał torbę i ruszył przez miasto tak jak kierował go GPS. Czyli i tak byłby tam przed czasem.

Kai przemierzał ulice Imp City. Tego dnia wiał ciepły wiatr który sprawiał, że plażowa energia doskwierała każdemu. Na drogach było spokojnie ponieważ większość mieszkańców wybrała się nad może znajdujące się trzy kręgi niżej [z tego co pamiętam z odcinka 3 sezonu 1]. Chłopak zastanawiał się jak w sumie działa pogoda w piekle skoro nie ma tu słońca...
Odrzucił jednak tę myśl na drugi plan gdyż postanowił nie martwić o byle błahostki i nie zaprzątać sobie głowy.

Chłopak uśmiechnięty szedł przez kolejne ulice. Słuchając muzyki przez słuchawki bezprzewodowe.
Kolejne piosenki umiały mu tą pieszą wędrówkę. 

###

Po pół godzinie był już na miejscu.
Budynek faktycznie był wysoki. A nawet wyższy niż te które widział w Nowym Jorku.

Kai wszedł do środka i zauważył przestronny hol.
Przestrzeń wyglądała jak lobby hotelowe lub właśnie nim była.

Przestrzeń utrzymywana była w barwach: czarny, czerwony, biały
Co wydawało się trochę na zbyt agresywne.
Ściany były pomalowane na krwistą czerwień z jednym białym paskiem przechodzącym na wysokości głowy.
Na podłodze była rozłożona czarna wykładzina.
Wysokie kwiaty które na pewno miały stanowić dekorację, również były takiej kolorystyki.
Czarne donice w czerwono-białe paski
Czerwona ziemia przykryta czerwonymi szkiełkami.
Czarne masywne łodygi na których osadzone były czerwone kwiaty z białymi środkami.

w czasie gdy Kai się rozglądał w poszukiwaniu windy do środka zaczęły przychodzić różnego rodzaju ogary piekielne.
niektóre wyglądały jak wilki A inne z wyglądu bardziej przypominały psy.

Zoreśmiane grupki furrasów raczej trzymały się tylko w swoim gronie. To w jaki sposób ogary piekielne się że sobą dogadywały. Zbiorowiska wydawały się losowe.
Albo tym czynnikiem grup było to w jaki sposób się znają...

Kai zastanawiał się nad tym przez kilka minut...
On faktycznie nikogo tu nie zna. Chłopaka dopadła myśl, że nie wpasuje się do ludzi którzy znają siebie na wzajem na wylot.

[Problem jest bo nie pamiętam ile już napisałem więc zacznę od pewnego momentu]

<Tą część napisałem w większości w notatniku, więc że względu na i tak długi okres waszego czekania postanowiłem, że opublikuję to bez pogrubienia, pochylenia i wyśrodkowań. Po prostu "na surowo" może kiedyś w wolnej chwili to naprawię ale nie teraz. Proszę o wyrozumiałość>

Gdy na parterze zostało już około 20 osób Kai  wsiadł do windy razem z kilkoma innymi ogarami i pojechał na dach. Winda prezentowała się dużo lepiej niż hol. Była przyozdobiona sześciościanami ułożonymi w plaster miodu. [Takie małe info bo pisać rozdział zacząłem jeszcze przed premierą odcinka 8 więc pierwotnie Bee miało nie być ale jak zobaczyłem odcinek to pomyślałem, że Bee idealnie się wpasuje do rozdziału. A to, że akcja dzieje się między sezonem 1 i 2 (na pewno po pierwszym ale czy po drugim to się okaże)] każdy z nich był w jakimś stopniu odcieniem koloru żółtego. Gdy tylko winda dojechała na miejsce chłopak od razu zauważył Vortexa który akurat stał i rozmawiał z Looną. Wilczyca świetnie prezentowała się w czerwonej sukience. Wilk szybko podszedł do pary (w sensie pary osób a nie pary w sensie pary)

-Siemanko młody! - Zagaił Tex. - Dobrze, że wpadłeś.

-też się cieszę. - odrzekł Kai. - nie pamiętam ile już minęło od czasu gdy ostatnio byłem na jakiejś imprezie.

"Gdybym ja cokolwiek pamiętał przed trafieniem do piekła" - pomyślał.

-Kai, to jest Loona

-Tak właściwie to my się znamy.

-Dokładnie. - Dodała Loona. - tylko nie wiem co ty tu robisz... Bez obrazy.

-Jak widać będę się bawił.

-Tak nie jest miejsce dla...

-Dzieci? Masz mnie za dziecko? Loona... Czy ja ci wyglądam na dziecko?

-Tak ja już was zostawiam. - Vortex powoli oddalił się w stronę sceny.

-Po prostu nie chcę być za ciebie odpowiedzialna, młody.

-Loona, mam cię za bliską przyjaciółkę. Więc proszę nie rób z siebie mojej opiekunki albo mamy bo zaczyna się robić dość dziwnie. - Kai lekko oburzony spojrzał dziewczynie prosto w oczy. - i serio? Młody? Ty wiesz w ogóle ile mam lat?

-Obiecuję więc, że będziemy się świetnie bawić nie martwiąc się o nic.

-już myślałem, że tu się rozdzielamy.

-taki był plan ale jest tu za mało przestrzeni by się rozdzielić na całą imprezę. Dla mnie to bez znaczenia. - to ostatnie zdanie było tak mało przekonujące, że nawet Kai w to nie uwierzył.

Dach był wygospodarowany prawie co do centymetra. Na samym środku znajdował się ogromny basen, a obok parkiet do tańca. Z prawej strony stała scena a z lewej od basenu (i windy) znajdował się barek za którym stał wysoki jednooki demon. Wilk razem z Looną podeszli do sceny gdzie zbierały się już ogary piekielne oraz chochliki.

Nagle i niespodziewanie zewsząd zaczęła grać muzyka.

-znowu będzie śpiewać to samo? - zapytała Loona.

-uwielbia tę nutę. - odparł Vortex dmuchając Bałon.

-A to w sumie po co? - zapytał Kai

-zobaczysz za 3... - Tex wypuścił Bałon a on się uniósł.

-czekaj. Co ty hel w płucach masz? - powiedział póżartem a półserio chłopak.

-...2... - kontynuował Vortex.

-jeden. -dodała Loona

-Zero. - dokończył Kai

I w tym momencie Bałon głośno wybuchł a z niego wystarczyła jakby nigdy nic dziewczyna i zaczeła śpiewać coś o cukrowej wacie. I gdy Kai był lekko oszołomiony a Loona zaskoczona wszyscy inni byli zachwyceni pokazem.

Dziewczyna wyglądała po dobnie do piekielnego ogara jednak z pewnymi wyjątkami. Miała na przykład dwie pary rąk i skrzydła. Wygląda jak krzyżowa ogara z pszczołą. Ale chyba w najlepszy możliwy sposób.

Gdy skończyła śpiewać z nieba spadła wata cukrowa a wszyscy chyba dostali przesłodzenia od nadmiaru przekąsek ponad normalną ilość. Chłopak złapał kilka kawałków waty i spróbował.

-całkiem niezłe. - ocenił krótko.

-prawda? - dodał Tex

-Kto to jest? - zapytał Wilk gdy dziewczyna zaczeła podchodzić.

-Bee! To było zajebiste cukiereczku!

-weź... Przecież wiedziałaś...

-tak, ale zrobiłaś to lepiej niż przewidziałem.

-a co to za mały słodziak? - , spytała Bee

-miło mi. Możesz mi mówić Kai.

-Bee, mi też jest miło. Jeszcze cię tu nie widziałam. Jesteś... Inny niż pozostali.

-czyli? - zapytał Kai.

-nie wiem ale czuję od ciebie jakąś taką inność.

-jakoś ostatnio często mi się przypomina o mojej inności

-zdradzisz mi to? - zapytała szczerze zaciekawiona Bee.

Przytuliła się do Vortexa czekając na jakąkolwiek odpowiedź. Chłopak westchnął i spojrzał na Loonę która patrzyła na niego wzrokiem "to twoja decyzja"

Wszyscy wokół byli zajęci zabawą albo pływali w basenie. Lub jedno i drugie.

-Nie urodziłem się piekielnym ogarem.

Przez chwilę nastała cisza między wilkami.

-żartujesz?

-niestety nie. Byłem człowiekiem. Ale nie pamiętam niczego z tego czasu. Pierwsze co pamiętam to jak spadałem i leżałem na podłodze biura I.M.P.

-wiele w życiu widziałam ale takiego cyrku to jeszcze nie. Podobasz mi się wiesz?

-a co we mnie niezwykłego?

-skoro jesteś Inny niż wszyscy to pokaż to wszystkim wokół. Nie musisz być taki jak inni.

-kto jedno z cytatów z książeczki z cytatami?

Bee zaśmiała się.

-możliwe... No ale ten pocisk był dobrze wyważony. Oby tak dalej. A teraz lećcie się bawić!

-Cotton Candy!

-właśnie! I wio!

#_#_#_#_#_#

Kai i Loona podeszli więc do baru.

-"jesteś Inny niż pozostali" - powtórzył chłopak

-co jest? - zapytała wilczyca.

-nic... tylko... co we mnie niezwykłego? Fakt jestem ogarem niczym nie różniącym się od innych. Wilkiem wśród innych wilków i psów...

-i to cię tak martwi? To czemu stałeś się jednym z nas?

-a zasadzie...

-daj spokój! I baw się!

-kto nie jedyna rzecz o jaką się martwię...

-e, mamy czas... i tak nie mam tu zbytnio znajomych. Opowiadaj.

-ludzie trafiają do piekła za nawet najmniejsze grzechy?

-w zasadzie to tak. - odparła zamawiając drinka. -jedynie chyba zwierzątka i bachory są w stanie mieszkać w chmurkach.

-więc za jaki grzech ja mogłem tu trafić?

-tym się tak martwisz? - zaśmiała się Loona pijąc łyk z szklanki.

-tak.

-słuchaj... może to być cokolwiek. Zabójstwo i mordowanie. Zazdrość i nienawiść. Każdy grzech. Człowieku, jesteś wilkiem. Czyli zrobiłeś coś czego nikt nie zrobił. Więc uwierz aż tak źle być nie może. - dziewczyna wypiła kolejny łyk.

Loona wyglądała na spokojną co o dziwo uspokoiło chłopaka. Podejście jakim objęła ten temat sprawił, że wielki strach jaki Kai nosił na sercu stał się błahy jak święta w piekle.

- zamawiasz coś? - zapytała.

-nie mam pojęcia. Nie znam się.

-więc pozwól mi wybrać za ciebie.

-zdaję się na ciebie.

-barma~ - Loona nie dokończyła wołać barmana bo jakiś ogar o wyglądzie Golden retrievera <nie znam się na rasach psów tak btw ale wiem co nieco> właśnie podszedł i zaczepił ją.

-hej mała. - zagaił.

Kai zrobił plask w czoło słysząc ten tani tekst na podryw.

"Kto... jaka dziewczyna da się poderwać na taki... pusty tekst?" - pomyślał.

-tak? - odparła

-spragniona? Może chciałabyś wypić drinka w towarzystwie kogoś... lepszego niż on. - szturchnął głową na chłopaka.

-Nie dzięki... całkiem miło mi w tym towarzystwie.

Mężczyzna tylko prychnął i odwrócił się szukać jakiejś naiwnej damy.

-czemu to zrobiłaś? - zapytał Kai. - wyglądał na całkiem... miłego...

-ja mówiłam szczerze. Poza tym nie był w moim typie.

-wiesz, tak na prawdę to nie musisz dla mnie zostawiać znajomych. Przecież ja ciebie nie prosiłem... znaczy nie zatrzymuję cię... znaczy... jesteś wolna a nie zależna ode mnie... możesz iść z kim chcesz.

-a co jeśli ja nie chcę? - zapytała zamiast tego i zamówiła drinka.

#_#_#_#_#_#

Czas zleciał powoli na rozmowach o wszystkim i niczym. Loona opowiadała o swojej przeszłości. A potem Kai opowiadał o tym jak spotkał Verosicę i Vortexa w galerii.

-spotkałeś Verosicę Mayday? Hehe. Powiedzmy, że spotkałam te dwójkę w nieco innych okolicznościach.

I nagle stało się coś czego nikt się nie spodziewał.

-... - chłopak zamilkł niespodziewanie

-coś nie tak?

-nic, nic... tylko nagle naszła mnie taka myśl... jaka była moja rodzina? Czy miałem ojca jak Blitz względem ciebie? A może rodziny nie miałem... mam wrażenie jakbym miał kompletną pustkę i coś chciało się przez nią przebić. Każda moja myśl jest tak samo prawdziwa jak i fikcyjna.

-czy ty zawsze musisz rozwijać tak swoje wypowiedzi? Nie wiem kim byli twoi starzy ale może wiedzieć to ktoś ważny. Pewnie jest to w jakiejś "księdze życia i śmierci" czy coś.

-możliwe, możliwe...

-ja szczęście ja nie muszę pamiętać kto się mną opiekował... mam Blitza... doceń pomoc jaką zaoferowali ci Moxxie i Millie.

-masz absolutną rację ale...

-wiem, wiem. Ja nigdy nie byłam śmiertelniczką. Nie wiem jak to jest tęsknić za życiem do którego wrócić nie możesz...

-więc może na poprawę nastroju... zatańczymy?

-jasne, tylko nie zostawiaj drinka bo może coś wpaść... a takimi rozrywkami zainteresowana nie jestem.

Zabrali więc swoje drinki na parkiet i chwilę się bujali. W końcu nadszedł czas na taniec do wolniejszej muzyki.

Bee patrzyła wyczekująco na Vortexa. Aż i ta dwójka zaczeła kołysać się na parkiecie. Kai niepewnie objął Loonę i zaczęli poruszać się do muzyki. Nawet nie zauważyli kiedy kieliszki niespodziewanie zniknęły im z rąk. Nie zwracali na to uwagi.

-całkiem nieźle ci idzie. - zauważyła Loona.

-sam się sobie dziwię. - odparł chłopak. - to jedna z tych rzeczy których się nie wie, że się umie puki się nie spróbuje.

-cóż... jeszcze wielu rzeczy o sobie nie wiemy. - dodała wilczyca. - ale nie przeszkadza mi to. Ma to pewną... dziwność.

-Cały jestem dziwny. Ale pasuje mi to. Te wszystkie umiejętności mam wypisane w sobie. Gdzieś w głębi podświadomości. Bo z resztą wspomnień to krucho.

-więc po co się starasz? Wciąż próbujesz na siłę sobie coś przypomnieć. A może przestań się starać? Udawaj, że cię to nie obchodzi a namolne wspomnienia same wrócą.

-to bardzo konkretne i filozoficzne jak na taniec przytulamy.

-wiem, więc zapamiętaj to sobie.

-zapamiętam.

-od teraz jesteś Kai. Nie ważne jak nazywałeś się wcześniej.

#_#_#_#_#_#

Gdy taniec się skończył Bee podeszła do Loony.

-mam nadzieję, że szybko będziecie razem.

Kai akurat poszedł zamówić kolejnego drinka.

-co proszę? - zapytała zaskoczona Loona.

-nie udawaj. Coś między wami iskrzy. To czuć w powietrzu.

-jeśli chodzi ci o to, że się z nim prześpię to się mylisz.

-nie o to mi chodziło. Dokładnie widać, że wasza relacja jest inna. To dość niezwykłe. Zwłaszcza, że większości "zakochanych" chodzi tylko o jedno.

Loona zarumieniła się. I spojrzała w kierunku wilka który właśnie rozmawiał z Texem.

-myślisz, że mam jakieś szanse? - zapytała wilczyca.

-to nie moja sprawa ale obstawiam, że po tej imprezie wyjdziecie albo razem albo oddzielnie.

-to dość oczywiste, że wyjdzie 50 na 50. Czyż nie?

-dobra może trochę.

Bee ruszyła do chłopców jednocześnie dając znak Loonie by podążała za nią.

-...wtedy właśnie Verosica przegrała zakład o zwykłe miejsce parkingowe. - właśnie kończył opowiadać Vortex.

-nie przypominaj mi tego dnia. - poprosiła Loona

-co w tym złego? Właśnie wtedy się poznaliśmy.

Loona wymruczała jakieś niezrozumiałe słowa pod nosem.

-dobra to my już idziemy. - rzuciła szybko Bee i poszła na przeciwległy koniec dachu. Jednak będąc w pewnej odległości rzuciła jeszcze: - daję wam 99 do 1

-o co jej chodziło? - spytał zdziwiony Kai podając kieliszek Loonie.

-nic ważnego. - zapewniła go dziewczyna.

#_#_#_#_#_#

Przyjęcie dalej przebiegało spokojnie aż do pewnego momentu.

-Czyżby to nasza mała sucz (pomijając fakt iż teoretycznie w sensie anatomicznym Loona jest wilkiem a co za tym idzie suczką XD)? - zapytała jakaś kobieta podchodząc do Loony.

-widzę, że się świetnie bawisz obrażając mnie jak jakiś szczeniak.

-tak jak ten młody tutaj? - zapytała się z śmiechem. - jesteś jego niańką czy jak?

-on przynajmniej ma jakieś maniery w przeciwieństwie do ciebie. - warkneła Loona.

-ostro go bronisz.

-sam też mógłbym się bronić ale kultura wymaga przemilczenia. - Kai powoli zaczął się irytować tą sytuacją.

-nie mów mi, że dorobiłaś się dziecka.

Chłopak wylał trochę drinka z wrażenia i się zakrztusił.

-że kurwa jak!?

-mały agresor? A może i ty bronisz jej?

Kai wziął głęboki wdech.

-ona przynajmniej ma kogoś komu na niej zależy. W przeciwieństwie do ciebie. Nie widzę by przyszło z tobą jakieś towarzystwo.

Kobieta parskneła tylko i odwróciła się na pięcie.

-to było... miłe. - powiedziała niepewnie Loona. - serio tak sądzisz.

-oczywiście! - odparł przed chwilą wyprowadzony z równowagi chłopak. - oczywiście, że ja tak sądzę.

Dziewczyna wyglądała na zaskoczoną. Sama już nie wiedziała czy że względu na powagę z jaką Kai to powiedział czy że względu na same słowa.

Loona milczała.

-może... rozdzieliły się na chwilę? - zaproponowała po dłuższej przerwie.

-dobrze... myślę, że muszę przemyśleć kilka spraw.

#_#_#_#_#_#

"Tylko się błaźnię przed nią." - pomyślał chłopak. - "dla czego miałaby chcieć kogoś takiego jak ja? Jestem czymś co nie powinno się nigdy zdarzyć. Szokuje tym nawet urodzonych w piekle."

Kai siedział przy barze podczas gdy Loona ubrana w strój kąpielowy siedziała na krawędzi basenu.

"Jestem dla niej zagrożeniem. Bo moc istoty potępionej jest zależna od posiadacza. Ale chyba tylko ja nie umiem nad nią zapanować"

Tymczasem Loona również rozmyślała - "nie wiem o nim więcej niż on wie o swojej przeszłości. Nie wiem tak na prawdę co siedzi mu w głowie. Ale... mam wrażenie, że nie ma złych zamiarów... przecież... z jakiegoś powodu zwykle stoi w mojej obronie. Kurwa... nie wiem co o tym myśleć... z jednej strony on był śmiertelnikiem. Z drugiej teraz jest ogarem piekielnym... czy nie potrafię skupić się na niczym innym? Jest tu tyle świetnych facetów... znaczy, z większością to bym nawet na drinka nie poszła ale jebać to!"

Wilczyca wykonała tak gwałtowny ruch, że na chwilę straciła równowagę i wpadła do basenu.

-jasna kurwa...

#_#_#_#_#_#

Do Kaia podeszła Bee wyglądając na całkiem zainteresowaną tym czemu chłopak siedzi sam.

-o co chodzi? - zapytała.

-żebym to ja wiedział... rzesz... po prostu nie wiem...

-między wami wręcz iskrzy - powtórzyła słowa które powiedziała Loonie. - weźcie się pocałujcie w końcu czy co tam innego. Ja z tej niecierpliwości pękam. - stwierdziła wyczarowując kubełek skrzydełek kurczaka i od razu zjadając jeden.

-nie sądzę by była zainteresowana.

-mhm... nie! Musisz wykonać ten krok. Wasza miłość jest inna niż wszystkie... a ja mam Deja vu...

-może masz rację Bee... ale co mam zrobić?

-a to jest już twoja indywidualna ścieżka.

#_#_#_#_#_#

-mogę ci coś zaproponować? - spytał barman gdy Bee już odeszła.

-jasne.

-jeśli chcesz zaimponować dziewczynie to pokaż jej swój największy talent... byle nie talent uwodzenia bo jeśli wasza relacja jest taka jak sądzisz to taktyka na szybkie dziewczyny raczej nie sprawdzi się. Jaki jest twój talent?

-posługiwanie się bronią... trochę tańca, ale to już było... walka... no dobra ale przecież w bójkę się nie wdam...

-tak... to słabo... co ona w tobie widzi? Znaczy... co ona w tobie widzi? Co w tobie się jej podoba? Heh...

-a bo ja wiem? Staram się ale nie rozumiem.

-trudno jest zrozumieć kobiety... - przyznał barman. - chciałem pomóc a jedynie doprowadziłem do punktu wyjścia.

-tak też czasem bywa, że nie ma wyjścia. Nie twoja wina.

-nie stwierdziłem, że wyjścia nie ma. Tylko, że sam musisz je znaleźć.

-czemu wszyscy muszą mieć w zanadrzu jakieś filozoficzne rady specjalnie dla mnie?

#_#_#_#_#_#

Kolejne minuty mijały i kolejne dziewczyny podchodziły do chłopaka prosząc go na parkiet jednak ten odmawiał każdej kolejnej. Tak samo było z Looną, kolejni mężczyźni prosili zapraszali ją na drinka ale ona nie miała na to ochoty.

#_#_#_#_#_#

-co ja mam zrobić? - pytał sam siebie.

-a może ja mam ci pomóc? - mężczyzna o blond włosach pojawił się z nikąd obok chłopaka.

-kim ty~ ?

-oh... przecież wiesz, że tak łatwo nie dam o sobie zapomnieć.

-ciebie tu nie ma...

-owszem. Ale ty mnie widzisz. To mi w zupełności wystarczy. - mężczyzna zaśmiał się ukazując kły.

-czego chcesz? - zapytał niepewnie Kai.

-widzę, że muszę zmienić taktykę. Skoro ty nie chcesz mi się poddać.

-niech zgadnę. Chcesz zaproponować mi opętanie mnie w zamian za odwagę i to, że porozmawiasz z Looną?

-bystry z ciebie chłopak Kai...

-nie zgadzam się na to. - odparł pewnym głosem wilkołak. - cokolwiek planujesz ja w to nie wchodzę.

-o tak będę wracał. - powiedział wyczarowując sobie kieliszek i popijając łyk. - zapamiętaj to sobie... - jego oczy zmieniły się na całkowicie czarne po czym się rozpłynął. - Może nawet i dziś.

-nie dam się tak łatwo. - zapewnił Kai wpatrując się w puste miejsce gdzie jeszcze przed chwilą widział tajemniczą osobę.

Kai złapał się za głowę rozmyślając.

"Co gdybym jednak się zgodził? Jaką mam gwarancję, że jednak dotrzyma umowy? Czy zrobiłby to? Obiecałem, że nie poddam mu się ale..."

-co bym z tego miał? - Kai sam się dziwił, że zadaje to pytanie. - co miałbym z tego, że straciłbym wszystko?

Odpowiedziała mu cisza. Chłopak wziął głęboki wdech i pokiwał głową.

-Co ja wyprawiam? Zależy mi na niej... nie zaryzykuję tylko dla tego, że się boję.

Nagle zerwał się lekki podmuch który zawiał w twarz chłopaka. Gdy otworzył oczy zauważył, że tuż przed nim leży piórko. Podobne do tego które znalazł ostatnio. Czy to był przypadek? Kai obracał pióro w dłoniach. Nie znał się zbytnio na gatunkach ptaków więc nie mógł stwierdzić co to było. Ewidentnie był to jakiś znak ale chłopak nie mógł zidentyfikować jaki.

I nagle przyszła mu do głowy niespotykana myśl.

"A może Stolas by wiedział co to za pióro. W końcu jest ptasim demonem... może jego spytam?"

#_#_#_#_#_#

W końcu Wilk wstał i zdecydowanie podszedł do Loony.

-Loona! Loona... - chłopak zatrzymał się chwilę podziwiając Loonę w stroju kąpielowym.

-tak? - zapytała dziewczyna znad okularów przeciwsłonecznych.

-słuchaj... nie wiem co przyniesie los ale... kurwa... podobasz mi się okay? Nie rozumiem tego ale tak jest. Ten twój "lekceważący" styl mówienia jest tylko twoją maską... kocham to ciebie całą... jakkolwiek dziwnie, badziewie czy banalnie to nie brzmi. Kurwa!

Wilczyca wydawała się zaskoczona tak nagłym i gwałtownym wyznaniem. Nie sądziła, że Kai zdobędzie się na odwagę by powiedzieć coś takiego. Mimo, że słyszała tamte miłe słowa jakie powiedział w jej obronie.

Jej zdaniem wyglądało to trochę żałośnie. Chłopak stojący i wyznający miłość. Ale postanowił zbłaźnić się dla niej. To właśnie ją użekło. To, że nie zważając na innych postanowił przełamać barierę własnej słabości by wyznać miłość dziewczynie której prawie nie zna. Jakkolwiek filozoficzne by to nie było.

"Ale nie muszę mu przecież mówić, że to trochę żałosne prawda?" - pomyślała. - "moim zdaniem wygląda to raczej słodko."

Na szczęście albo nie głośna muzyka zagłuszyła równie głośnie wyznanie Kaia. Jednak to nie umknęło gospodarzowi imprezy. Bee stała w bezpiecznej odległości i popijając piwo z uśmiechem oglądała zaistniałą scenę. <Praca domowa: rozłóż zdanie na wszystko co się da. Podmioty orzeczenia i inne zdarzenia. Narysuj wykres i inneę takie... polski w polskich szkołach be like: (po prostu zdanie wyszło mi tak złożone, że po prostu wpadłem na pomysł tego żartu.)>

-chcesz mi powiedzieć, że drzesz się na całe Imp City tylko po to by wyznać miłość?

-tak... bo cię po prostu kurwa kocham.

Loona uśmiechnęła się i wstała. Stała się ukryć ekscytację, ale nie potrafiła. Cała aż drżała z emocji. Niespodziewanie rzuciła się na Kaia i pocałowała go. Oboje byli zaskoczeni tym jak do tego doszło.

-Cholera. - wrzasnęła Loona. - to był impuls.

W odpowiedzi tym razem to chłopak pocałował wilczycę.

-to chyba oznacza, że jesteśmy parą? - zapytała dziewczyna.

-to chyba oznacza, że tak... - odparł jej Wilk po czym oboje się roześmiali.

A Bee właśnie odbierała dwie dyszki od Vortexa. <Gość nie jest zbyt dobry w zakładach co nie?>

#_#_#_#_#_#

Impreza powoli dobiegała końca, a chłopak uważał go za swój najlepszy dzień z życia po życiu. Odnalazł miłość, nowych znajomych i odrzucił na bok wszelkie zmartwienia dotyczące przeszłości. Jego zdaniem lepiej być nie mogło. Pragnął by ten dzień trwał wiecznie. Ale przyszedł już czas.

-Mam dzwonić do Blitza by po nas przejechał czy masz inne plany? - zapytała wilczyca.

-co powiesz na spacer? - odparł chłopak. - pogoda jest dość ładna więc moglibyśmy się trochę przejść.

-jasne! Chętnie! - dziewczyna wyglądała na bardzo podekscytowaną. Podobało jej się to jak Kai stara się ją uszczęśliwić drobnymi gestami, jak właśnie spacery.

#_#_#_#_#_#

Spacerowali ulicami miasta nie zważając na innych. A inni nie zwracali uwagi na dwójkę rozbawionych ogarów. Miasto było wyjątkowo piękne o tej porze. Na ulicach było wyjątkowo czysto, a uliczni artyści umilali czas przechodniom. Miało to swój klimat. Coś co dla innych może wydawać się codziennością dla innych mogło być romantycznym spacerem

Spacerowali tak ponad godzinę bez przerwy śmiejąc się i żartując.

-nigdy nie sądziłam, że spotkam kiedyś kogoś takiego jak ty.

-jak ja? Co masz na myśli?

-kogoś takiego z kim mogę spokojnie pogadać i nie martwić się o nic. Ty widzisz mnie taką jaką jestem.

-mógłbym powiedzieć to samo. Ha ha ha!

-hihihi hihi.

-masz bardzo ciekawy śmiech.

-dość nienaturalny i do mnie nie pasujący ale miło mi. - przyznała się Loona. - wiesz co jest najgorsze?

-hmm? - mruknął Kai pytająco.

-że ty widziałeś mnie w kąpielowym stroju a ja ciebie nie...

-pfff. Ty prezentowałaś się w nim bosko. A ja nie mam nic do pokazania.

-marudzisz.

-może masz rację. Ale przyznasz, że moja rozmowa z Bee była strasznie drętwa na początku.

-tak czasem bywa. Ale tylko na początku. Przyzwyczaisz się do ludzi.

-brzmi to tak jakbyś miała mnie za największego introwertyka.

-ummm... nie?

-no dobrze... może nie przepadam za towarzystwem innych. I... dobra może trochę, ale tylko trochę.

Oboje zaczęli się śmiać, po czym dalej szli przez Imp City.

Potem zaczęło się już ściemniać, a miasto powoli przechodziło w nocny tryb życia więc Loona postanowiła wracać do domu.

-Dzwonię do Blitza. Chcesz podwózke? - zapytała wilczyca z nad ekranu.

-wiesz co? Chyba jednak się przejdę. - stwierdził Kai.

-jak chcesz.

Wilk ruszył w kierunku mieszkania w jakim przyjęli go Moxxie i Millie. Rozmyślał o dzisiejszym dniu. Wciąż nie mógł uwierzyć, że tak cudna dziewczyna jak Loona chciała z nim być. <Jak ją skrzywdzisz to osobiście wejdę do opowieści i źle to się skończy>

Kai założył słuchawki i zaczął słuchać playlisty z utworami romantycznymi. Ballady i smenty go nie interesowały. Ale "this is love" czy "marry on a cross" już było ciekawsze.

Tak uradowany wszedł do mieszkania.

-widzę, że ktoś tu jest w dobrym humorze. - od razu zauważyła Millie gdy Kai wszedł do kuchni.

-miałem dzisiaj niezapomniany dzień. - przyznał. - a jego następstwa będą jeszcze długo mnie cieszyć.

-mógłbyś prościej?

-ten dzień był tak wspaniały, że będę go na długo pamiętał. Pomóc ci w czymś?

-mógłbyś pokroić ziemniaki?

#_#_#_#_#_#

Po kolacji Kai pozmywał naczynia a potem wrzucił kilka fotek z imprezy na sinstagrama. Chwilę zastanawiał się nad tym czy wrzucić również zdjęcia z Looną.

-strachliwy jesteś dość. - powiedział mężczyzna.

-mogę wiedzieć czego ty znów chcesz?

-pokażę ci...

W jeden chwili chłopak nie był już w pokoju a na łące. Tej samej co w tamtym śnie. Wyglądała zupełnie tak samo. To samo drzewo. Ten sam widok, to samo dziwne uczucie.

-czemu tu jesteśmy?

-tym mi powiedz. - mężczyzna przybrał formę ludzką Kaia. - na prawdę nie wiesz?

-nie mam pojęcia.

-to jest a raczej był twój pałac umysłu. Dziś jest tylko miejscem. Las jest tylko iluzją. Każdy z tych wieżowców przezentował jakąś istotną cząstkę ciebie i twoich wspomnień.

-to jest ziemia niewykorzystana. Nie ma tu niczego.

-no właśnie. Nie ma nic z czego miałbyś możliwości odkryć kim byłeś. Wszystko przepadło. Zostało WYZEROWANE.

-ale ty twierdzisz, że jesteś mną i moją częścią. Ty jesteś tutaj.

-mnie to nie dotyczy.

-a może jednak?

Kai zaczął uciekać czym zaskoczył chłopaka.

-nosens, uciekać przed samym sobą. - Kai dobrze wiedział co musi zrobić.

Biegł ile sił w nogach gdy las powoli ciemniał i szarzał. Bez zastanowienia wskoczył do jeziora i płynął w stronę dna.

"Każdy z tych wieżowców" - przypomniał sobie Kai unosząc się koło zatopionego budynku przedstawiającego dom. Inny niż tamten z snu. W jednym momencie wilk złapał oddech i powoli ustał na ziemi.

"To stąd wylazłeś"

Kai otworzył drzwi, a następnie instynktownie ruszył na piętro.

-myślałeś, że mnie zgubiłeś?

-taką miałem nadzieję.

-wiesz co to za miejsce.

-niezbyt.

-to nie było pytanie. Ty wiesz gdzie jesteś i uwolnisz mnie!

-to twoje więzienie?

-to moje ograniczenie. Jedyne wspomnienie. Reszty mnie nie ma. Ty ją masz.

-co niby "mam"?

-jestem tobą głupcze. Ty jesteś mną. I tak było zawsze! Byłeś mi podległy!

-chociaż wielu rzeczy nie pamiętam to jestem pewien, że tak nie było.

-parszywy śmiertelnik.

-a ty nim nie jesteś?

-jestem tobą i wiedząc o piekle nigdy śmiertelny nie byłem. Wiedziałem, że zmienisz miejsce a ja cię zastąpię. Take jest moje przeznaczenie. Byś był mój.

-brzmi to bardzo tandetnie jak na przepowiednie. W sensie? To się kupy nie trzyma. Raz jesteś taki raz inny. Używasz archizmów by brzmieć jak średniowieczny diabeł w ramach "zmiany taktyki". Sądzisz, że mam ci się poddać choć nie znam celu... coś pominąłem?

-stałeś się arogancki i pewny siebie. Przestałeś się mnie bać. To jej wina!

-Loony w to nie mieszaj.

-chyba będę musiał zmienić taktykę.

-nie skrzywdzisz jej!

-nie, nie ja... ty!

-czego ty chcesz?

-jak to czego? Ciebie. I twoich...

<Wiecie co. A mam taki pomysł. Daję wam w tym momencie pole do popisu w ramach teorii spiskowych.

Nie ma złych teorii. Nawet te z pozoru bezsensowne mogą mieć sens. Jeśli chcecie to mogę coś podpowiedzieć.

Ale podpowiedź 1: uważajcie na słowa i znaki i patrzcie zawsze z innych perspektyw.

Miejsce na teorie.>

Miejsce na ewentualne pytania>

A teraz wracajmy do rozdziału>

Kai obudził się z powrotem w swoim pokoju. Była godzina 01:11. Chłopak przetarł oczy i włączył komputer. Postanowił nie publikować zdjęcia. Sam sobie wmawiał, że nie wrzuci zdjęcia jeśli Loona sobie tego nie życzy. Ale był słabym kłamcą. Nawet przed samym sobą.

-chwila... czego on chciał? - wilk właśnie zdał sobie sprawę z tego, że nie usłyszał końcówki wypowiedzi. - obudziłem się za wcześnie!

Chłopak zauważył, że był nakryty kocykiem.

"Czyżby Millie nakryła mnie kocem?" - zapytał w myślach. - "to... miłe..."

"Otacza mnie tyle wspaniałych demonów. Lepszych niż większość ludzi. Demony o czystych sercach... heh, demony lepsze niż ludzie."

Chłopak położył się w łóżku. Chwilę kręcił się a potem spokojnie zasnął.

<Joł! Witajcie moje demoniki! Zawsze chciałem brzmieć jak sławny ytuber który ma własną nazwę na swoich widzów.

Ale ja sławny nie jestem. Dla tego wybrałem taką nazwę.

Ogólnie to lubię rozmawiać więc może zapytam was jakim demonem chcielibyście być gdybyście trafili do piekła vivziepop.?>

Nie wiem ile wyszło słów ale i tak jestem z siebie dumny od tej długości. (Wow dumny ja? Z siebie?) Ale z tymi opisami gorzej. Trudno było, ale sam sobie takie wyzwanie postawiłem. [ sprawdziłem liczbę słów i jestem trochę rozczarowany. Chciałem 10k a wyszlo mniej niż 5k]Poza tym nie było rozdziału przez ponad 2 miesiące. Więc proszę bardzo... Jest! Ufff.

Co jeszcze mogę powiedzieć? Na część hazbinową tej opowieści będziecie musieli poczekać aż do premiery hazbin hotel. Chcę by było to dość kanoniczne więc rozumiecie chyba?

To chyba wszystko.

baiiiiiii !!!

~KajKD / Kai z wieloświatu.

PS. Mówiłem to już czy nie?

Kai z pewnego razu w piekle i Kai z Multiverse to dwie różne osoby.

Wiem, że mamy podobne zachowanie i wygląd w formie ogara piekielnego ale to jednak 2 różne osoby.

Dziękuję za uwagę. >

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro