Rozdział 5 "Ważne spotkanie"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

[Ten rozdział był pisany dość długo ze względu na ilość słów, oraz pracy nad 2 innymi odpowiadami.
Nie chciałem dzielić tego na 2-3 rozdziały bo by mi zabrakło weny już po pierwszym tygodniu pobytu chłopaka w piekle.
Miłego czytania
~KajKD ]

Gdy dotarli do biurowca w którym mieściła się firma, Kai mógł w końcu się jej przyjrzeć.
Był to dość duży budynek z przyciemnianie szybami, jednak najbardziej w oczy rzucał się fakt iż budynek ten posiadał dodatkową konstrukcję przypominającą rogi.
-No tak, "imp city". - Stwierdził chłopak.
Weszli do budynku, weszli do windy, a po dotarciu na odpowiednie piętro - ruszyli w stronę biura I.M.P
Gdy wilk oraz dwójka chochlików weszli do biura na wejściu powitał ich radosny głos Blitza.
-Witajcie...
-Dzień dobry szefie. - Odarł Mox.
-Siemaka Blitz - dodała Millie. - Masz dla nas ciekawą robotę.
-Niestety nie Mills. Ostatnio mało się dzieje. Raczej dziś po prostu będzie nudny dzień z sortowaniem dokumentów.
Po czym dodał głośniej.
-No dobra... M&M's pomożecie mi z dokumentami. Loona, Kai wy usiądziecie na recepcji i będziecie wyczekiwać na telefony.
-Spoko - Odezwała się Loona która w tej chwili przeglądała coś na smartfonie. Oparta była plecami i jedną nogą o ścianę.
-Już się robi szefie. - odparła Millie.
-zaraz, zaraz. - wtrącił się Moxx. - A czemu oni mają siedzieć kiedy my pracujemy?
Blitzo wziął twarz Moxxiego w swoje ręce i rzekł jakby to był jakiś inspirujący cytat:
-To mój mały zjebie, nazywa się dorosłość. No a skoro tak prosisz to pozwolę Ci zająć się moją częścią papierów.
-Ale... - Moxxie stał jak wryty. Wyraźnie był wściekły na szefa nie tylko za tą akcję. Ale, też za wydarzenia z dzisiejszego poranka.

***

Dzień mijał powoli i nic nie wskazywało na to, że coś to zmieni...
Kai siedział na krześle w recepcji czytając magazyn o modzie. Potrzebował czymś się zająć dla zabicia nudy. Loona siedziała za biurkiem, nogi miała skrzyżowanie na biurku. I oczywiście przeglądała media społecznościowe. Kai też by przeglądał jednak on nie miał zbytnio ochoty na zakładanie kąt. Wilczyca siedziała w milczeniu, prawdopodobnie była zła za pytanie jakie chłopak zadał jej poprzedniego dnia.
Nagle na biurku zadzwonił telefon. Był on o tyle niespodziewany, że zarówno Kai jak i Loona zerwali się gwałtownie. Wilczyca podniosła słuchawkę.
-Halo. Tu I.M.P.
W

ilk dzięki swoim wilczym uszom usłyszał głos.
-Poproszę z Blitzem.
-Proszę poczekać. - Odparła i przełączyła na drugą linię. - Blitz, to znowu ten jebnienty dupek.
-Powiedz że nie ma mnie. - Odpowiedział imp przez telefon.
-Dobra łączę go...
-Loona, proszę nie. - W tej chwili w słuchawce można było usłyszeć kliknięcie. - Ooo... witaj Stolas.
-Witaj mój wielkoc##ji Blitzi - Odpowiedział głos, należący do Stolasa.
Kai nie rozumiał dla czego Loona się nie rozłączyła. Bawi ją to? Ewidentnie tak przecież się uśmiecha.
-Stolas, wymyśl coś nowego bo to już było. - Odparł Mu Blitzo
-To miała być taka forma przywitania... - Stwierdził rozmówca. - Mam dla Was interes...
Demonica zapewne myślała że jako jedyna podsłuchuje rozmowę, jednak chłopak wciąż używał wilczego słuchu by zrozumieć o co chodzi.
-No... to dawaj.
-To nie jest rozmowa na telefon spotkajmy się w pałacu. A i jeszcze pamiętaj o księdze. - połączenie zostało zakończone.

Blitz krzyknął przez megafon:
-Dobra wszyscy zbiórka!

Chwilę później wszyscy zebrali się w sali spotkań.
-Stolas ma dla nas zalecenie. - Zaczął Blitzo. -A wszyscy dobrze wiemy dla czego NIE pojadę tam sam.
-Ja nie wiem... - Odparł niechętnie Kai.
-Ok czyli Ty jedziesz ze mną. - odpowiedział Blitzo. - A po drodze postaram się Ci wyjaśnić...

***

Kiedy jechali w stronę willi księcia Stolasa, Blitz zaczął tłumaczyć:
-To, że posiadamy dostęp do świata żywych już wiesz. Ale jest jeszcze jedna sprawa... - Imp był śmiertelnie poważny - Stolas jest jednym z książąt piekieł i naprawdę wpływową osobą. Księga za sprawą której przenosimy się na ziemię, pochdzi od niego. Jednak ten ch#j, zawsze chce czegoś w zamian. Więc pomyślałem że jak ktoś pojedzie ze mną, to nie będzie mi się chciał dobrać do dupy.
-No... Ok... Ale mogłeś oszczędzać mi szczegółów. - Powiedzał zakłopotany chłopak.
-Racja sorka młody...jestem mocno zestresowany tym co ten cymbał chce ode mnie.

***

Po pewnym czasie dotarli w końcu pod bramę wjazdową do pałacu. Blitz zaparkował niedaleko - Nie działał wjechać samochodem na teren posesji. Oboje demonów wyszło z samochodu oraz spacerem udali się pod bramę.
Była to kilkumetrowa stalowa brama zakończona ostrymi szpikulcami. Na bramie widniał symbol zapewne rodowy. Do około pałacu jak okiem sięgnąć przyciągał się ceglany mur.
Gdy już chcieli wejść przez bramę nagle zatrzymała ich dwójka wilkołaków.
Te dwa ogary piekielne były o głowę wyższe od Kaia. Byli (przynajmniej z wyglądu) swoimi przeciwieństwami. Jeden z nich miał całkowicie białe futro a drugi całkowicie czarne. Jeden z nich nosił przekąskę na oku a drugi... no w sumie też nosił przepaskę tyle że na drugim oku. Mieli identyczne kombinezony z napisem "OCHRONA". Oboje wyglądali dość groźne.
-A do kąd to chochliczku? - Zaśmiał się pierwszy (biały).

[Nie będę pisać czarny/biały Bo to źle brzmi zamiast tego będę pisać:
Biały = 1/pierwszy
Czarny = 2/drugi
]

-Odsuńcie się gamonie, my do Stolasa. - Odpowiedział poirytowany Blitz.
-Co tak ostro? - Parskną śmiechem drugi.
-To była dość łagodna wersja. - imp nie dawał się spławić.
-Książę ma za chwilę ważne spotkanie i proszono by mu nie przeszkadzać. - Stwierdził strażnik nr. 1.
-TAK! Z nami!
K

ai stał i przyglądał się im. Szukał jakiejś alternatywnej drogi. Jednak dwójka wików skutecznie uniemożliwiała zobaczenie czegokolwiek.
-Książę Stolas ma WAŻNE spotkanie - Powiedział z pogardą strażnik nr. 2
Kai stał spokojnie nie odzywając się. W tym czasie Blitz dalej próbował przekonać ochroniarzy.
-To go zapytajcie, debile jedni. On wam powie kogo macie wpuścić.
-Mamy wyraźny nakaz by mu nie przeszkadzać.
Atmosfera robiła się coraz bardziej napięta. Blitz desperacko próbował przekonać strażników, że dostał zaproszenie. Strażnicy ewidentnie mieli ubaw z męczenia impa, a Kai... wpadł na pomysł.
-Blitz.
-Co?
-A może po prostu zadzwonisz do Stolasa?
-O kurwa, faktycznie. - Blitz
Chochlik wyciągnął telefon i zadzwonił. Jednak zamiast połączenia imprezy usłyszał tylko: "Z tej strony książę Stolas. Niestety mam w tej chwili ważne spotkanie biznesowe. Proszę zostaw wiadomość po sygnale.... *pip*
-hej Stolas. Mam sprawę czy możesz powiedzieć swoim kundlom, - Szybko powiedział bezgłośnie "sorry" Do Kaia - żeby ruszyli się w końcu i mnie wpuścili. I od kiedy ty do chuja używasz automatycznej sekretarki?
Mijały jednak kolejne minuty A Stolas nie odpowiadał. W końcu Blitzo nie wytrzymał i wcisnął się między nich. Ci jednak go złapali i rzucili na chodnik.
-Zostawcie go! - Do tej pory spokojny Kai, zaczął się irytować zaistniałą sytuacją. Rozumiał, że ochrona ma swoje obowiązki ale dlaczego muszą tak ubliżać innym?
-Bo, co szczeniaku? - Zapytał pierwszy.
Drugi zaś podszedł i lekko go popchnął. Kai jednak wrócił do pozycji stojącej. Blitz wstał z chodnika lekko poobijany.
-Słuchaj, nie warto. - Próbował go uspokoić szef. Tylko o co mu chodziło? Przecież Kai nie rozpoczął żadnej bójki... jeszcze...
Nagle na lewej dłoni chłopaka pojawił się czarny płomień Kai postanowił jednak, że zignoruje to i po prostu zgasił go machnięciem ręki.
W tym czasie drugi wilk chciał znowu popchnąć chłopaka.
-No choć. Taki mocny w gębie jesteś? - krzyknął strażnik.
Już miał popchnąć Kaia, ale chłopak zgiął mu rękę i przerzucił go przez plecy, na chodnik.
-Dobra koniec zabawy. - Stwierdził strażnik pierwszy.
Podszedł do chłopaka i już miał go uderzyć od tyłu, ale ten szybko kucnął i podwiną mu kosę tak, że wilczur upadł na chodnik. Strażnicy wstali i przygotowali pałki co dawało im minimalnie większe możliwości.
-Macie racje... To zabawne... - Kai nie rozumiał z kąd nagle wzięło się w nim tyle siły oraz pewności siebie, ale pomyślał że to w sumie dobrze się składa.
Gdy drugi strażnik przypuścił atak pierwszy przygotowując się, cofną pod mur (ten do okoła pałacu). Drugi zaatakował, uderzenie wymierzając w bok chłopaka, jednak chłopak podskoczył na wysokości mniej więcej jednego metra, uderzając w pałkę w celu wykopania jej...

[Ciąg dalszy za chwilę, ale...
*muzyka przerwy na reklamy polsatu*

Dobra wyszło coś koło 1200 słów A to dopiero połowa (albo nawet mniej.)
Tak tylko mówię...

A, blitzo wpiernicza popcorn wzięty nie wiadomo skąd, przyglądając się walce XD.

~Autor. ]

Kai wylądował na ziemi niczym super bohater - jedną ręką opierając się o podłoże. Następnie wyprostował się i otrzepał z drobin kurzu, po czym pewny siebie schował ręce za plecy. Pierwszy wilk starał się go uderzyć pałką, w czasie gdy drugi (tej pałki już pozbawiony) próbował dosięgnąć chłopaka swoimi szponami.
Nagle Kai wpadł w dziką furrię (przez dwa "R" bo jest furry XD [wiem kiepski żart]) wyskoczył na trzy metry (tak że był ponad ich głowami) i kopnął drugiego w pysk. Następnie odbijając się od niego skoczył na mur, przebiegł jakiś metr po ścianie, odbił się od muru i wykonał kopa z półobrotu prosto w twarz pierwszego. W oczach chłopaka płoną gniew.
-Możesz to powtórzyć? - Zapytał Blitz. - Bo chyba przegapiłem ostatnią część.
Chłopak powoli złapał oddech. Pokonał dwóch wielkich facetów! Tyle, że to był o wiele większy wyczyn, ponieważ to działo się w rzeczywistości. Uspokoił się.
-Jasne... tyle, że nie chce tego przechodzić jeszcze raz. - Odparł przestraszony. - Dobra ruszamy, bo Stolas czeka...

***

Po wejściu do pałacu chwilę błąkali się po korytarzach. Blitz jednak dobrze wiedział do kąd iść. Po jakimś czasie dotarli do kuchni.
-Co tak długo? - Zapytał zamiast przywitania Stolas. - I co Ci się stało Blitzi?

Demon z wyglądu bardzo przypominał sowę. Był dość wysoki i miał szczupłą sylwetkę pokrytą popielatymi oraz ciemno-niebieskimi piórami. Miał białą twarz w kształcie serca z krótkim dziobem i dwiema parami czerwonych oczu. Jego grzywka była zaczesana do tyłu, a na głowie nosił złotą koronę. Posiadał długi ogon i czarne, ptasie kończyny zakończone pazurami. Stolas nosił bordową tunikę ze złotymi elementami, szare spodnie, czarne rękawice i królewską bordową pelerynę.

-Więc tak... - Zaczął Blitz. - Twoi ochroniarze nas zaatakowali.
-Ochro.... Ach tak, Stella ich zatrudniła. Podobno "Martwi się o nasze bezpieczeństwo" - Wyjaśnił sowi demon.
-Tak... to wiele wyjaśnia. - Odparł imp.
-Więc na twoim miejscu martwił bym się bardziej. - Wymckneło się chłopakowi.
-Racja... - Poparł go Blitz. - Chłopak pokonał ich bez problemu...
-A kim że jest ten chłopak? - Oczywiście zapytał o Kaia.
-Kai... - Zaczął. - Powinienem się ukłonić, czy coś?
-Nie, wystarczy uścisku dłoni. -Stolas zaśmiał się i wymienili uścisk dłoni. - Możesz mówić mi Stolas, ale w sumie to wedle uznania.
W tej chwili pierwsze wrażenie "bezczelnego, bogatego idioty" po prostu minęło. Stolas wyglądał dość przyjaźnie. Oraz nie wywyższał się mimo iż miał przed sobą kogoś nic nie znaczącego w świecie arystokracji.
-No dobra Stolas. Co to za taka ważna sprawa? - Zapytał Blitz.
-Pamiętasz o mojej misji Blitziu? - Wyjaśnił książę. - Jedną z jej części jest przygotowywanie przyszłych pokoleń rodziny Goetia do wypełnienia ich misji...
-Tylko tyle? - Zapytał imp.
-W zasadzie to nie. Mam do was interes dotyczący zabójstwa pewnego dość pilnie strzeżonego polityka - Odpowiedział Stolas. - Choć możemy coś porobić we dwoje jeśli chcesz...
-Nie Stolas, nie chcę.
-Nie o to mi chodzi głuptasku. - Zaśmiał się. -możemy... No nie wiem... poplotkować. Na przykład...
-Jeśli obiecasz, że nie będziesz należał na nic więcej to zgoda.
-Obiecuję. - Powiedział książę. - Poza tym Octavia jest w pałacu, a Stella może wróć w każdej chwili.
-*Ehem* - Kai chrząkną by przypomnieć o tym, że wciąż tam jast.
-Ach tak... - Stolas widocznie miał dla niego jakieś zadanie. - Zrobił byś coś dla mnie?
-To zależy. - Odparł chłopak.
-Spokojnie. - Odpowiedział ze śmiechem Stolas. - Blitzi podaj proszę księgę.
Imp wykonał polecenie, i podał księgę zaklęć.
-Czy mógłbyś zanieść ją mojej córce Octavii? Całymi dniami przesiaduje sama więc pomyślałem że...
-Oczywiście dotrzymam jej towarzystwa. - Odpowiedział chłopak. Chociaż jednak bardziej zależało mu na tym by zostać Stolasa i Blitza samych. Już na pierwszy rzut oka widać było że sowi demon troszczy się o chochlika. - To gdzie ją znajdę?
-Przejdź tym korytarzem z roślinami, a potem... chyba domyślisz się które to drzwi.
Kai przeją Książkę i ruszył korytarzem. Po drodze słuchał rozmowy Blitza i Stolasa, jednak faktycznie były to tylko plotki.
Korytarz był dość duży by zmieścić tu kilka sporych aut jednak stały tam doniczkowe rośliny... głównie mięsożerne. Po jego prawej stronie (tam gdzie rośliny) znajdowały się też ogromne okna które raczej robiły za szklaną ścianę. Widok z nich rozpościerał się na ogrody pałacowe. Po jego lewej znajdowała się zdobiona ściana. Nic specjalnego tylko żłobienia w drewnie i jakieś metalowe elementy. Ale robiło to spore wrażenie.
Po pewnym czasie dotarł do pokoju Octavii zapukał i usłyszał krótkie "zapraszam" po czym otworzył drzwi.
-Hej, twój ojciec chciał bym Ci to przekazał. - Odparł lekko zakłopotany i podał jej księgę.

Octavia odznaczała się dość wysoką i szczupłą budową. Tak jak jej ojciec bardzo przypominała ptaka. Oprócz rzucającego się w oczy dzioba, można było również zauważyć jej sięgający do ziemi ogon, który od nasady był szary, by na końcach przyjąć ciemną barwę. Miała wąskie, podłużne oczy z dość mocno zaznaczonymi gładkimi rzęsami, które u dołu tworzyły dwie smugi na każde oko. Jej oczy wyróżniały intensywnie różowe twardówki z białymi tęczówkami, bez widocznych źrenic. Włosy przybierały ten sam kolor co ogon, kształtem przypominając pióra. Jej skóra miała białą barwę.
Miała na sobie różową sukienkę o długim rękawie z żółtymi gwiazdkami, a także choker w tym samym kolorze. Na dłoniach miała szare rękawiczki bez palców (aha, no ok). Na ramionach znajdowało się ciemno szare, długie bolerko, zakończone frędzlami w tym samym kolorze. Na głowie miała ciemną szara czapkę typu beanie, z widocznym z przodu żółtym wzorem przypominającym tiarę. Nosiła również czarne buty.

-Jasne. - Spojrzała na niego i powiedziała mu prosto w oczy. - Przyzwyczaiłam się do tego, że ojciec mnie olewa... Tak w ogóle jestem Octavia.
-Kai... wiem, że się trochę nie znamy, ale może opowieść mi coś o twojej relacji z ojcem.
-Mój tata jest... Trochę dziwny, zawsze ma coś na głowie. Ostatnio trochę się dogadaliśmy. Ale znowu czuję, że się od siebie oddalamy. - Wyznała Via. - Dobra teraz Ty coś o sobie opowiedz.
-No, nie wiem. - Powiedział siadając.
-Weź, no opowiedz coś. - Nalegała.
-Dobra... Tak więc, nie jestem zwykłym wilczym demonem, tylko potępionym, byłym śmiertelnikiem. - Przypomniał sobie podobną rozmowę z Looną. Miał nadzieję, że tym razem nie uderzy w czuły punkt.
-Ah... to dość ciekawe - Usiadła na przeciw niego. - Ekspertką nie jestem ale zdaję mi się, że to nie jest normalne.
-Tak mi się wydaje. - Stwierdził.
-Dobra dlaczego tutaj przyszedłeś. - Spytała. -To przecież oczywiście, że nie wszedłeś do pałacu tak sobie. - Zaśmiała się uroczo.
Tak tego Kai nie przemyślał. Przecież prędzej czy później Octavia odkryłaby prawdę...
-Blitz miał do ubicia interes z twoim tatą więc zabrał mnie jako, że jestem nowym pracownikiem I.M.P. - Odpowiedział zgodnie z prawdą. - Jednak ja nie pasuję do atmosfery robienia interesów. Stolas powierzył mi więc zadanie dostarczenia Ci księgi. - To ostatnie zdanie Kai powiedzał uroczystym, żartobliwym tonem. - Oraz otrzymania Ci towarzystwa. - Dodał lekko skruszony.
-Wielkie dzięki... - Powiedziała. - Za szczerość. Mało kto powiedział by prawdę. Nie boli mnie to, miło mi się z Tobą rozmawia.
-Mnie też miło się z Tobą rozmawia... - Odparł.
-Chcesz porobić coś ciekawego? - Spytała.

[*muzyka reklamy polsatu*

Jo... 2290 słów.
Ale to jeszcze nie koniec. Chociaż powoli rozdział zbliża się ku końcowi...
Tak wiem, że teksty i sytuacje wyglądają jak wyjęte z symulatora randokowego. Ale wątek miłosny (?) (Od kiedy ja w ogóle piszę wątki miłosne? Ok. To do mnie nie podobne...[ to pewnie przez to że w końcu zacząłem oglądać ddlc i Monisia wprowadziła mnie w taki nastrój]) Będzie dość ważny (?). A, i jeszcze przypominam, że nie piszę NSFW.

~Autor. ]

-Jasne. - Odparł bez wahania.
-Jako, że mamy księgę możemy użyć jakiś ciekawych zaklęć... - Zaproponowała Octavia.
-Dobra, wchodzę w to...
Wyszli więc z pokoju Octavii,i ruszyli korytarzem do biblioteki. By móc w ciszy i spokoju wypróbować zaklęcia z księgi. Jednak w trakcie przechodzenia korytarzami wpadli na kogoś...

Była to wysoka, biała demonica, przypominała łabędzia. Miała długie, przypominające włosy pióra, które stawały się szare na końcach oraz duży szary pasek na głowie. Miała krótki różowy dziób i długie zakrzywione rzęsy. Posiadałą różowe kreski pod oczami, a same oczy miały czerwoną twardówkę z jasnymi źrenicami. Nosiła białą sukienkę z bufiastymi rękawami i lamówką z piór oraz czarnymi akcentami. Miała też koronę, co świadczyło o tym że jest kimś wysoko postwaionym oraz pomalowane paznokcie pod czarnymi rękawiczkami.

-Cześć mamo. - Rzuciła szybko Via.
-Czekaj. Kim jest ten chłopak? - Zapytała Stella. - Na pewno jest z niskiego rodu.
Pomijając fakt iż Kai stał tam dosłownie na przeciw niej. Jego dobre wychowanie zabraniało mu wtrącić się z ciętą ripostą. Poza tym Stella nie wyglądała na tak miłą i wyrozumiałą jak Stolas
-Ach. To znajomy. Spokojnie mamo. - Odparła Octavia.
Stella nic nie odpowiedziała tylko ruszyła w stronę kuchni. Tylko raz spojrzała za siebie, na wilka. Kai spodziewał się wzroku typu: "Jak zranisz moją córkę to zabiję" ale zamiast tego otrzymał wzrok typu: "Jeśli choć trochę zaszkodzisz mojej pozycji to bez wahania Cię usunę..."
Kai nie wytrzymał i rzucił szybkie "Powodzenia" Zamiast pożegnania. Co spotkało się ze zdziwieniem pomieszanym z przerażeniem Stelli. Jednak ta już nic nie odpowiedziała.
-Mamy problem. - Powiedział.
-Moja matka nie jest aż tak zła. - Odparła.
-Nie, nie twojej matki się boję. Tylko tego że Stolas i Blitz robią interesy w kuchni...
Octavia zasłoniła twarz dłonią nie wiadomo czy po to by ukryć śmiech czy w geście zdziwienia. Jednak chwilę później zaczęła odliczać:
-Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden...
W tym momencie z kuchni można było usłyszeć krzyk.
-CO ON DO KURWY JASNEJ TU ROBI?!? - Wrzeszczała Stella.
Dzięki swojemu wilczemu słuchowi Kai usłyszał resztę "rozmowy"
-Prowadzimy interesy kochanie... - Odparł spokojnie Stolas.
-Ta, paniusiu. Uspokuj się. - Odpowiedział Blitzo.
-Coś Ty kurwa powiedział?! - Wrzasneła Stella
Octavia złapała i pociągnęła Kaia w stronę biblioteki.
Jednak na ich drodze stanął brązowy (numer 3) wilczur...
-To jest ten chłopak? - Zaśmniał się. - Odsuń się księżniczko on jest... - Wybuchną śmiechem. - Niebezpieczy...
Podszedł do Kaia by co aresztować.
-Zostawcie go... - rozkazała spokojnie Octavia.
-Niestety my przyjmójemy rozkazy tylko od twoich rodziców... - Powiedzał poobijany "pierwszy"
-Spokojnie. - oznajmił chłopak. - poradzę sobie...
Wilki numer jeden i dwa wyciągnęli paralizatory na kijach.
-To coś nowego... - Powiedział Kai podnosząc ręce. - Puśćcie nas wolno...
-Bo co? - Warkną trzeci.
Kai uśmiechnął się lekko, opuścił ręce i schował je za plecy tak jak wcześniej.
-Dobra wasza strata... - Stwierdził chłopak. - Via idź proszę do biblioteki, tam się spotkamy...
Demonica posłuchała go, jednak zatrzymała się na zakręcie korytarza.
Wilkołak numer 3 podszedł do niego i dość agresywnie próbował zakuć Kaia w kajdanki. Chłopak jednak szybko złapał je i przypiął do ręki ochroniarza. Po czym przeskoczył mu nad głową. W tym czasie strażnik numer 2 ruszył na Kaia z paralizatorem.
Octavia stała za zakrętem i przyglądała się całemu zajściu.
"Lepiej żebym nie używał sztyletu..." - pomyślał. - "nie chcemy przecież poważnych ran..."
Kai dość szybko przykuł strażnika 3 do jakiegoś elementu dekoracyjnego wydającego z ściany, w między czasie chłopak unikał porażenia prądem.
Nagle ktoś złapał Octavię od tyłu. Był to strażnik 1.
-Dobra koniec tego. - żekł. - naszym zadaniem jest chronić was przed pospulstwem.
-Puszczaj mnie. - Krzyczała.
Stolas na pewno zareagował by na krzyki córki gdyby nie fakt iż Stella dalej wydzierała się w kuchni.
-Nie mam ochoty słuchać wyzwisk od smarkatej małolaty.
-Ale przecież waszym zadaniem jest nas chronić. Nie porywać. - wrzeszczała.
-Ja Cię nie porywam tylko wypełniam obowiązek ochronienia Cię przed intruzem.
-To zapytaj ojca on wam wszystko wyjaśni... - próbowała wyjaśnić demonica
-Mamy rozkaz by mu nie przeszkadzać.
-Nosz kur...

Kai jednak usłyszał wrzaski i ruszył w stronę Octavi.
W jego oczach płoną gniew...
Na dłoniach pojawiły się płomienie...
Kai już przestał nad sobą panować...
Strażnik 2 podszedł do chłopaka by go obezwładnić jednak on za pomocą dziwnej mocy rzucił nim o ścianę tak, że ten stracił przytomność. W tym czasie wilk 3 próbował rozkuć kajdanki. Octavia dalej starała się wyswobodzić z uścisku.
-ZOSTAW JĄ! - Powiedział Kai. Jego głos był jednak inny... bardziej mroczny... dodatkowo jakby potęgowany przez pięćdziesiąt innych mrocznych głosów.
-Co jest!? - Zapytał wiczur nr. 1
-ODSUŃ SIĘ! - Głos chłopaka był pewny i stanowczy. Ale dalej był dziwnie mroczny.
Podczas gdy strażnik stał w osłupieniu zdziwiony, Octavia wydawała się z jego uścisku i popędziła w stronę Kaia. Wilkołak3 właśnie wyswobodził się z kajdanek, złapał za paralizator i ruszył na chłopaka.
Kai pełen powagi i gniewu szedł w stronę demonicy i ochroniarza nr 1.
Nagle przez korytarz przeszedł dziwny wiatr. Był dość silny.
Stolas pędził przez korytarz w półpełnej demonicznej formie (coś jak w S1E6)

[Tak w skrócie:
Kai biegnie do Octavii. (By jej pomóc)
Stolas biegnie do Octavii. (Bo usłyszał krzyki)
Ochroniarz3 biegnie na Kaia z paralizatorem. (Bo jest durny)
Octavia biegnie do Kaia. (Bo zauważyła, że coś jest nie tak)
Ochroniarz1 stoi w bezruchu. (Bo tak.)
Ochroniarz2 leży nieprzytomny. (Bo Kai rzucił nim o ścianę)
Stella drze się na Blitza. (To chyba oczywiste dlaczego)

A Loona dalej przegląda coś w smartfonie...
Czekaj co ona tu robi... E, nieważne zostawię to jak jest...

~KajKD ]

Nagle Kai został porażnony paralizatorem prosto w kark...
Nic mu jednak to nie zrobiło... Czuł potworny ból jednak złapał za kij i złamał go w pół...
A następnie stracił przytomność...

***

W bibliotece było zaskakująco cicho. Możliwe, że ściany posiadały wyciszenie. Chłopak przeciągnął się i wstał.
Znajdował się w rozległym pomieszczeniu które posiadało dość spory zbiór ksiąg. Regały były naprawdę wysokie jednak nie były podpisane więc książki musiały być poukładane w jakiejś konkretnej kolejności. Pomieszczenie utrzymywane było raczej w chłodnych barwach. Wyczuwana była tu dość luźna atmosfera co nie pasowało do powagi tak poważnego miejsca jakim jest biblioteka...
Octavia otworzyła książkę na losowej stronie. I przeczytała nazwę zaklęcia:
-"Zaklęcie widzenia..." - przeczytała.
-Czyli coś jak magiczne zwierciadło? - Zapytał chłopak.
-Tak ale też nie tylko... może być mgłą albo szklaną kulą i w sumie to czymkolwiek. Tu jest napisane, że można zobaczyć co się tylko zechce... "teraźniejszość" jest najprostsza do wyczarowania. "Przeszłość" jest na średnim poziomie. Jak można się domyśleć z przyszłości nie dowiemy się nic... no chyba, że znamy kogoś kto posiada Tak potężną moc.
"Serio?" - pomyślał. - "przecież przed chwilą o Mało nie zabiłem demonów. Choć może Via ma rację przecież nie potrafię używać potężnych zaklęć... Bo co ja niby zrobiłem? To była tylko telekineza i siła... Czyli nic specjalnego..."
-Czekaj... - Przerwał chłopak. - Co ja tutaj robię?
-No pamiętasz jak mieliśmy iść do biblioteki?
-Tak... Ale pytam o to co się stało po bójce...
-Właśnie do tego przechodzę... - Powiedziała zaniepokojona. - Kiedy biegłam w twoją stronę, zostałeś porażony prądem. Potem nagle zemdlałeś Tak przynajmniej myśleliśmy... Kiedy mój tata pobiegł do nas ochroniarze wylecieli z roboty... przez okno... - Zaśmiała się. - Podbiegłam do Ciebie A Ty coś mamrotałeś... Czyli byłeś Tak w połowie przytomny. Ten imp pojechał do biura, bo ojciec stwierdził, że to nic poważnego.
-To czemu jestem tutaj?
-Byłeś przytomny Ale jakby nie obecny... Dlatego pomyślałam, że zrealizujemy pierwotny plan...
-To ciekawy pomysł: - zaśmiał się. - Zabrać nieprzytomnego chłopaka do biblioteki wbrew jego woli...
-Przepraszam Octavio... To nie miało Tak brzmieć...
-Luz. - Odpowiedziała trochę smutno dziewczyna.
Czy ja naprawdę muszę odpychać każdego kto jest mi choć trochę bliski? - pomyślał.
-Chciałaś dobrze... To ja tylko... przeszkadam... - Chłopak już szykował się do wyjścia jednak demonica złapała go za nadgarstek.
-C-czekaj... A może chcesz się dowiedzieć co Ci się stało?
"Czy ona stara się mnie zatrzymać na siłę?" - pomyślał. - "Czyli nie jest na mnie zła? Heh... Nie mogę sprawić jej przykrości... zostanę jeszcze chwilę."
-Chętnie...
-Dobra, więc było tak: Siedzałeś na podłodze. Podbiegłam do ciebie. Mój ojciec również podbiegł i odrzucił tego wilka... Ty coś mamrotałeś. Chyba po łacinie... Jak już mówiłam byłeś świadomy Ale jakby nieobecny... otrzymałeś na mnie swoim pustym wzrokiem kiedy do Ciebie mówiłam. - Via płakała. - myślałam, że Cię stracę...
-A-ale Ty mnie nie znasz... D-dopiero co się poznaliśmy...
-Wiem... Ale wiem też, że ryzykowałeś dla mnie swoje życie.
"Życie?" - pomyślał. - "Straciłem je kilka dni temu..."
-Ja... Nie mogłem pozwolić by Ci się coś stało... - Odparł zakłopotany. - Straciłem nad sobą panowanie... N-nie rozumiem tego... Co mamrotałem?
-Jakieś: "Liber sum, non imperium", "Ipse se regens" i "veritas et mendacium"

[Oto jak wskazuję się znajomością...
Tłumacza Google...
XD
Wiem, że coś może być nie tak więc proszę o wyrozumiałość.
~KajKD ]

-Nic nie rozumiem... - Powiedział Kai. - A Ty?
-Gdybym się uczyła to może i tak, ale do szkoły nie chodzę. - Stwierdziła dowcipnym tonem.
Kai zerknąć na wyświetlacz smartfona, było dość późno.
-Dobra... chyba muszę już wracać. - Stwierdził. - Może przełożymy to na kiedy indziej?
-Jasne. - Odparła Octavia. Po czym zapytała. - Masz może "sinstagrama"?
-Nawet nie wiem czym on jest. - Odpowiedział lekko się uśmiechając. - W piekielnych sprawach jestem trochę zacofany... Myślę, że moglibyśmy się wymienić numerami telefonów. Co ty na to?
Octavia pośpiesznie zgarnęła z stolika długopis i kartkę i zapisała na nim swój numer. Wilkołak zrobił to samo po czym wymienili się karteczkami.
Pożegnali się po czym Kai opuścił pałac. Po drodze nie spotykając ani Stolasa, ani Stelli, ani strażników...
Chłopak ustał przed pałacem...
-No tak... Blitz przecież pojechał do biura...
Demon zerknął do telefonu. Wpisał numer Octavii zapisując ją jako "Via". Jego uwagę przykuło jednak coś innego. A mianowicie fakt iż na telefonie znajdował się jeszcze inny kontakt zapisany jako "BLITZØ"oraz "IMP BIURO" żadnych innych, tylko te trzy.
Chłopak wybrał numer, a w słuchawce rozległ się sygnał...
-Halo? - Rozległ się głos Impa...
-Cześć szefie... - zaczął spokojnie chłopak. - Mógłbyś po mnie przyjechać? Bo wiesz... postanowiłeś mnie w willi Stolasa...
-Faktycznie. Czyli czujesz się lepiej?
-Tak, tak... No powiedzmy.
-Dobra daj mi chwilę...
"Dobra..." - pomyślał. - "Tylko po co mnie zostawiałeś? He he, he... "

***

Chwilę potem Kai był już w biurze. Nic się nie zmieniło tylko Moxxie wyglądał na zmęczonego... Loona siedziała dalej na recepcji. A Millie Wcinała podwieczorek. Wszyscy zbierali się już do domów.
-Ej, młody poczekaj... - Zatrzymał go szef. I wręczył mu dwa banknoty. - To twoja dzisiejsza wypłata...
-wielkie dzięki... Przecież nic nie robiłem, tak naprawdę.
-Można to podciągnąć pod "uczestnictwo w spotkaniu biznesowym"
-Aj-aj szefie. - Chłopak zasalutował w geście wyrazu szacunku oraz trochę dla żartów. - Dobra muszę iść bo pojadą beze mnie.

***

Kai wrócił do swojego pokoju w mieszkaniu Millie i Moxxiego.
Wziął szybki prysznic po czym zasiadł za biurkiem.
Co mi szkodzi? - pomyślał.
Szybko założył pocztę e-mail, kilka informacji i w końcu założył konto na Sinstagramie
Do jego pokoju weszła Millie.
-Widzę, że jeszcze nie śpisz.
-

Tak, ale zaraz będę się kładł. - Po chwili zastanowienia wyjął z torby dzisiejszy zarobek i wręczył to demonicy. - To w ramach czynszu... W sumie nie wiem ile powinien wynosić więc daje co mam...
-To miłe, Ale... - Oddała mu pieniądze. - Zatrzymaj je... Nie musisz płacić... Możesz u nas zostać tak długo jak tylko zechcesz. - Po czym dodała przechodząc przez próg na korytarz. - O ile niczego nam tu nie odwalisz.
-Jasne obiecuję.
-Jeszcze jedno: Czy to nasz laptop?
-Tak. - Odparł przestraszony. - Zalazłem go w kartonach i naprawiłem. Nie wiedziałem, że masz coś przeciwko...
-Nie, nie mam spokojnie... - zaśmniała się chochliczka. - Kiedyś Moxxie kupił go po "świetnej cenie" szkoda tylko, że zepsuty. Ale jak widać wystarczyła tylko złota rączka... Dobrze to ja już nie przeszkadam. Dobranoc Kai.
-Doranoc... - Odpowiedział.

Wilk zasnął dosyć szybko. Tej nocy jednak był gotowy...

[4487. Tyle słów ma TEN rozdział...
Chyba jednak go podzielę na część 1 i 2, wsęsię, że od początku do bitwy to będzie część 1. A od wejścia do pałacu do rozmowy z Millie będzie częścią 2. Chociaż zdam się na was napiszcie co sądzicie o tym pomyśle oraz o tym rozdziale.

Druga sprawa. Czyli czy chcecie bym w miarę możliwości dodawał w mediach muzykę czy jednak olać to i dawać jakieś arty?

Po trzecie... Nie, nie mogę unikać przekleństw. Niektóre są wymagane do prawidłowości tego opowiadania... (Pozdrawiam Was klaso IA... )

Dobra to raczej tyle...
Pozdrawiam serdecznie.

~KajKD]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro