*4*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się chyba rano. Tak sądzę, bo rolety w pokoju Moniki były zasłonięte.
Chwyciłam telefon, którego nie zastałam na miejscu. Przetarłam oczy i skapnęłam się, że nie zmazałam wczoraj makijażu. Będę tego żałowała potem, oraz moja skóra.
Przewróciłam oczami i wstałam szukając wzrokiem czy nie ma tu gdzieś Moniki. Nie było jej już w pokoju. Prawdopodobnie albo wróciłam sama, albo jest już tak wcześnie, ze je śniadanie, albo nie jestem w jej domu...

Gołymi stopami dotknęłam zimnych paneli. Przeczesałam palcami włosy i podreptałam do kuchni, gdzie w końcu ujrzałam moją przyjaciółkę. Uśmiechnęła się jedynie do mnie i zaczęła sączyć swoją poranną kawę. Nie przepadam za tym napojem, ale czasami trzeba coś takiego wypić na pobudzenie i na dobrego kaca.

-Częstuj się kochana. Wiesz, gdzie wszystko leży i stoi... i w ogóle jest- odezwała się cicho i usiadła na kanapie chwytając przy okazji pilota od telewizji.

-Jasne. Poradzę sobie. Tak sądzę- zaśmiałam się lekko na koniec i otworzyłam szafkę z różnymi przyprawami. Wyciągnęłam kawę wraz z cukrem i włączyłam czajnik zalany już wodą przez Monikę.
-Niewiele pamiętam z wczoraj, a ty ?- zapytałam przyjaciółkę

-Coś tam mi świta. Pamiętam, że wracałyśmy taksówką. A nie, jednak nie... Chyba wróciłam sama, a ty zostałaś... nie pamietam!-wrzasnęła

-Okej...Spokojnie. Zapytam Sylwka albo kogoś innego. A wiesz może, gdzie jest mój telefon?

-Nie mam pojęcia- wstała i odłożyła kubek do zmywarki poprawiając szlafrok.
-Serio, nie pytaj się mnie o takie rzeczy z rana, na kacu jestem kobieto

***

Przebrałam się i poprawiłam makijaż, który przed chwilą zmazałam. Z włosów upięłam wysokiego, niechlujnego koka i wyszłam z łazienki. Z tylnej kieszeni w spodniach wyciągnęłam znaleziony wcześniej telefon i przypomniałam sobie nagle o poczcie, którą dostałam chyba wczoraj wieczorem.
To kilka maili od Jakuba. Może to było coś ważnego ? Może miał do mnie jakaś sesje ? Może mi załatwił kasting? A ja oczywiście bawiłam się z przyjaciółka na urodzinach i nic z tego nie pamiętam.

-Boże Monika! Dostałam maile od Jakuba. Boję się je otworzyć. Co jak mnie w nich ochrzanił, bo miałam się gdzieś stawić wczoraj, a ja sobie balowałam?- zaczęłam panikować i chodzić oś ściany do ściany z telefonem w dłoni

-Daj spokój, będzie dobrze. Otwórz je, albo daj mi, ja przeczytam -wyciągnęła dłoń w moja stronę, a ja bez wahania podałam jej mój telefon.
-Emmm...mhm.....mhm.....okej już kumam- uśmiechnęła się delikatnie
-Zaprasza cię do swojego studia w tą środę. Podał tez adres i numer telefonu. Będę mogła sobie zapożyczyć ten numer?- zaczęła zabawnie poruszać brwiami

-W tej chwili to tak jakby mój szef, więc się go nie tykaj, bo mi zepsujesz z nim relacje. Nikt nie chce pracować z kimś, kogo przyjaciółka to wariatka- zabrałam swój telefon i mrugnęłam go niej

-Dzięki Wiki...- przewróciła oczami i wstała z kanapy.
-Zaraz będę dzwoniła do Sylwka, zapytać jak się czuje. Zapytać go o wczorajsze wydarzenia?-zaśmiała się

-Nie trzeba, idę ogarnąć gdzie jest to studio, bo kompletnie nie kojarzę ulicy...

***

Wróciłam do swojego domu. Pustka i tylko pustka. Nie mogę trzymać ani psa, ani kota, bo taka umowa wynajęcia tego mieszkania, więc mam jeża i papugę. A co tam, jak szaleć to szaleć.

Rzuciłam torebkę w kąt małego przedpokoju i ściągnęłam kurtkę wieszając ją potem na wieszaku. Strasznie tu ciemno, czemu zawsze zachowuje się jak wampir i moje rolety są opuszczone?
Odsłoniłam kilka z nich i spojrzałam przelotnie na moją papugę, Maggie.
Giba się na każdą możliwą stronę i domaga się atencji z mojej strony.
Dosypałam jej kilka ziarenek dyni, za którymi po prostu szaleje, wiec na chwile ucichła. Następnie odpaliłam internet w moim telefonie i wpisałam adres studia, do którego mam się dostać. 4 kilometry stąd, no tak. Mogłam się tego domyśleć, skoro mieszkam praktycznie na poboczu Warszawy. Zablokowałam czarny klocek i schowałam do kieszeni spodni, rozglądając się po mieszkaniu. Nie wiem co mam ze sobą zrobić, chyba odpiszę mu na maila.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro